sobota, 12 listopada 2011

Cykl Anne Bishop Czarne Kamienie - zaproszenie do lektury

Przeczytałam wczoraj 8 tom jednego z moich ulubionych cykli książkowych. Właściwie to połknęłam, bo książki tej autorki są przeze mnie pochłaniane w tempie, nad którym nie jestem w stanie zapanować. Po prostu zaczynam czytać, a kiedy wracam do realnego świata zdaję sobie sprawę, że właśnie kończę ostatnią stronę. Przy czym, co dla mnie dziwne, książka ta czekała na swoją kolej od blisko miesiąca, a ja omijałam ją, krążyłam wokół niej, jak wokół epokowego znaleziska. Delektowałam się samą myślą, że ją mam i mogę zacząć czytać w każdej chwili, a jednocześnie czekałam na ten właściwy moment. To dziwne, wiem. Ale niektóre książki tak kocham, że celowo odwlekam moment czytania, by przyjemność była potem większa. Wczoraj nadszedł ten moment i wsiąkłam na cały wieczór. Potem chciałam napisać recenzję, ale postanowiłam się wstrzymać, jak to mówią "przespać się z tym". A jeszcze potem przyszła mi do głowy myśl, że głupotą byłoby tak nagle wskoczyć z recenzją 8 części, podczas gdy cały cykl jest dla mnie tak cenny i nie przedstawić całości, choćby w ogólnym zarysie.
Jak powiedziała tak zrobiła, zatem mam ogromny zaszczyt przedstawić niesamowity, wciągający, mroczny, tajemniczy i kipiący od namiętności świat Krwawych. Książki od samego początku były sygnowane dopiskiem Tylko dla dorosłych ze względu na brutalność niektórych scen, w nich zawartych. Ale od początku. Świat Krwawych to Mroczne Królestwo, w którym najważniejszą rolę pełnią kobiety, panuje tu zatem silny i wszechobecny matriarchat. Kobiety są czarownicami, uzdrowicielkami lub trucicielkami. Mężczyźni są po to by służyć, chronić, kochać. Cel ich istnienia ogniskuje się wokół ważnych dla nich kobiet. Każdy Krwawy rodzi się z określoną mocą, mniejszą lub większą, co warunkuje noszony na szyi kamień.  W wieku dorastania ta moc może wzrosnąć lub zmaleć, zależy to od wielu czynników. Świat ten jest wielowymiarowy, co oznacza, że żyją w nim nie tylko Krwawi, ale też zwykli śmiertelnicy. Oprócz tego mocą kamieni obdarzone są różne zwierzęta, nazywane Krewniakami. Funkcjonowanie tego świata opiera się na swoistym kodeksie honorowym. Kodeks ten, w ogólnym zarysie dotyczy służby kobietom, ochrony słabszych, a także funkcjonowania dworów Królowych. Dorastające czarownice o wielkiej mocy, po uprzednio przebytym szkoleniu mają prawo sformować swój Dwór, czyli dobrać sobie mężczyzn i kobiety, którzy będą jej służyć. Królowa ze sformowanym Dworem otrzymuje terytorium, którym nie tylko rządzi, ale też się opiekuje i je rozwija, przy zgodnej współpracy wszystkich. Dobrze zarządzane terytorium to szanowana Królowa, zadowoleni Krwawi i dobrze traktowani plebejusze. Wiadomo jednak, że władza i żądza dominacji uderza do głowy, dlatego wśród społeczności Krwawych zaczyna się rozprzestrzeniać skaza. Królowe źle traktują swoich ludzi, zadają ból i lubują się w obserwowaniu cierpienia innych, zwłaszcza mężczyzn.  Powstaje stanowisko niewolnika dla przyjemności, co w praktyce oznacza, posiadanie mężczyzny, tak biegłego w sztuce miłosnej, że będzie się go miało nie tylko dla siebie, ale także wypożyczało go innym czarownicom. Skaza staje się torturą nie tylko dla mężczyzn i hańbą dla kodeksu honorowego. Zagrożone jest także życie młodych czarownic, które napadane i gwałcone w młodym wieku, popadają w szaleństwo, by już nigdy z niego nie wyjść, o posiadaniu rodziny i dzieci nie wspominając. Proces skażenia trwa setki lat. I wtedy pojawia się przepowiednia, mówiąca o nadejściu Czarownicy, Żywego Mitu, Ucieleśnionego Marzenia. Czarownica ta ma wszystko zmienić, usunąć skazę i przywrócić porządek i ład w świecie Krwawych. Miną jeszcze długie lata, zanim Czarownica nadejdzie,ale ziarno nadziei zostało zasiane. Długowieczni Krwawi, zniewoleni, upodleni, czekają wiernie na nadejście Tej, która wszystko odmieni.  I tu wypada przedstawić trzon całego cyklu, podstawową Trylogię

Córka Krwawych
Pojawia się dziewczynka, która posiada niezwykłe moce i umiejętności, która swobodnie wędruje między światami, która przyjaźni się z zapomnianymi istotami, która oswaja i przekonuje do siebie nawet najbardziej zatwardziałe serca. Na razie jest tylko dzieckiem, ale wśród czarownic budzi się zrozumiały niepokój. 
Jeanelle, nierozumiana przez własną rodzinę, zaprzyjaźnia się z samym Wielkim Lordem Piekła, budzi dawno zapomniane uczucia w Lucivarze Yaslana i Deamonie Sadim. To ci trzej mężczyźni, w przyszłości staną się dla niej przybraną rodziną, a ona dla nich będzie centrum świata. Ucieleśnieniem Żywego Mitu, na który tak długo czekali. 
Czy uniknie niebezpieczeństwa, jakie grozi każdej młodej czarownicy? Nie. Smutna rzeczywistość, ale nie. Pytanie brzmi, czy poradzi sobie z brzemieniem krzywdy, jaką jej zrobiono i czy wypełni przepowiednię.

Dziedziczka cieni
Dziewczynka stała się dziewczyną. Leczy rany po niedawnych urazach, na nowo buduje zaufanie do ludzi. Obserwuje świat, podlegający skażeniu.
Dzięki wsparciu ze strony przybranego ojca i braci wraca do równowagi na tyle, by podjąć się zadania sformowania dworu i rządów nad należnym jej terytorium. Władza nigdy się jej nie marzyła, ale wobec tego co się dzieje, wie, że skazę może powstrzymać tylko silna ręka najpotężniejszej Królowej w dziejach.







Królowa ciemności
Dziewczyna stała się kobietą. Podjęła należne jej obowiązki i rządzi jako królowa Ciemnego Królestwa. Jej rządy wprowadzają szereg zmian, zmian na lepsze. Jeanelle dobrze jednak wie, że skazy, powstającej przez tysiące lat nie da się usunąć jednym ruchem ręki. Tym bardziej, że czarownice nie podadzą się bez walki. Dla dobra społeczności i bliskich, Jeanelle podejmuje decyzję, która zaważy na losach całego Mrocznego Królestwa i wszystko zmieni.





 
To tak skrótowo na temat całej Trylogii.
Jeanelle jest ciekawą postacią: ze słabej dziewczynki, głęboko skrzywdzonej, na oczach czytelnika zmienia się  w dorosłą, świadomą swojej potęgi kobietę. O ile jednak za jej moc niejedna kobieta byłaby w stanie zabić, o tyle Jeanelle traktuje ją jako coś zupełnie zwykłego i nie musi jej używać, by panować nad kimkolwiek. Jej największa moc wypływa z niej samej jako kobiety, osoby, Czarownicy i powoduje, że tak wielu ją szanuje i jej służy, bo najzwyczajniej w swiecie ją kocha. Bo ucieleśnia ona wszystko co honorowe, prawe i piękne. 
Na uwagę zasługują mężczyźni otaczający Jeanelle.
Saetan Sa Diablo, Wielki Lord Piekła przed którym drżą liczni i ci żywi i ci nieżyjący. Dla tej dziewczynki staje się on ojcem, którego nigdy nie miała i który dla swojego dziecka jest w stanie zmieść z powierzchni tego świata całą wioskę, tak jakby nigdy nie istniała. Lepiej więc z nim nie zadzierać.
Lucivar Yaslana, Książę Wojowników, skrzydlaty Eyrieńczyk przez wiele stuleci niewolnik dla przyjemności, staje się dla Czarownicy bratem, lepszym niż można by sobie wymarzyć. 
I wreszcie ten trzeci, ale nie ostatni. Deamon Sadi zwany przez wszystkich Sadystą, co już mówi samo za siebie. Podobnie jak Lucivar, przez wiele lat niewolnik, trzymający się kurczowo tej jednej przepowiedni, mówiącej o nadejściu Czarownicy innej niż wszystkie, Czarownicy, której on sam dobrowolnie się odda, którą kocha, choć nawet jeszcze jej nie ma. 
Świat Krwawych opisywany w Trylogii jest specyficzny; okrutny i fascynujący. Początkowo idzie się zagubić w nazwach kamieni, rytuałów i zwyczajów. Dodatkowo losy Jeanelle poznajemy z perspektywy innych i to na podstawie ich odczuć wobec niej budujemy sobie obraz jej osoby.  Jeśli ktoś zechce, może na tej trylogii zakończyć znajomość ze światem Czarnych Kamieni i Krwawych Czarownic. Ale myślę, że gdy już przejdzie przez trzy części, zechce jeszcze. Tak jak ja.  

Serce Kaeleer
I wtedy warto sięgnąć po część czwartą, która składa się z czterech opowiadań, uzupełniających pewne wątki i nawiązujących do wydarzeń z trylogii. To taka książka dla tych, którzy po prostu chcieliby wiedzieć więcej na temat tego  skąd Lucivar wziął sobie żonę lub w jaki sposób Saetan rozprawia się z tymi, którzy naprawdę mu podpadli. Mnie osobiście najbardziej podobało się opowiadanie dotyczące Lucivara. Nie ukrywam, że to moja ulubiona postać męska w tym cyklu. 
 
 
 
 
Część piątą czyli Splatane sieci mogła sobie autorka darować albo zrobić opowiadanie, załączone do tomu czwartego. Jest to po prostu kolejna historia ze świata Krwawych, a jej morał jest taki: Jeśli skrzywdzisz głupcze lub choć podniesiesz rękę na kogoś z moich bliskich, zamienię Cię w twój najgorszy koszmar. Koszmar Sadysty. Jednak tolerancja fana cyklu jest ogromna, dlatego przełknęłam tę część jakby nigdy nic. 
 
Kolejne trzy części można określić mianem drugiej trylogii nie tylko ze względu na wspólnych, nowych bohaterów, ale także z powodu pokazania Mrocznego Królestwa z zupełnie innej strony.  Trylogia dotycząca Jeanelle i jej losów ukazywała świat skażony. To Jeanelle Czarownica go z tej skazy uleczyła,  uwalniając Burzę Mocy, prawdziwy Maelstrom.
Nowa trylogia pokazuje świat po burzy mocy i jego mozolną odbudowę oraz tych, którzy pamiętają stare honorowe zasady i chcą odnowić tradycję, a wszystko to na przykładzie jednego zniszczonego królestwa Dena Nehele. 

Niewidzialny pierścień wraca na krótki czas do wydarzeń sprzed burzy mocy, kiedy już wiadomo, że nie ma innego sposobu, by ten świat ocalić. Poznajemy Lię i Jareda protoplastów rodu Szarych. To ich potomkowie po latach biorąc ich za wzór, będą próbowali przywrócić Szarej Przystani jej dawną świetność.
 





Przymierze ciemności dotyczy czasów po burzy mocy. Theran Szary ostatni z rodu,  szuka Królowej, która założy w Dena Nehele nowy dwór i nauczy nowe pokolenie zapomnianych już zasad. Na to stanowisko Jeanelle i Deamon proponują mu Cassidy. Kontrakt ma opiewać na rok. Cassidy od razu da się lubić. Nie jest ładna; ma piegi i rude włosy. Czas woli spędzać w ogrodzie i w polu,  niż na przyjęciach i balach. Jej poprzedni dwór opuścił ją dla młodszej i ładniejszej królowej. To sprawiło, że Cassie jest nieufna, rozgoryczona i niepewna siebie. Ale zna stare zasady, kodeks honorowy Krwawych i ma wielkie, szczere serce. Zdobywa zaufanie zarówno swojego, nowo utworzonego dworu, jak i plebejuszy. W złamanym przez Czarownice Grayu na nowo zbudzi chęć do życia i miłości. Pokaże mieszkańcom Dena Nehele, że jeszcze nie wszystko stracone, że z odrobiną chęci i dużą ilością pracy, wszystko da się zrobić. Czy po upływie roku Cassidy zostanie ze swoim nowym dworem? Książka nie daje wyraźnej odpowiedzi na to pytanie, choć istnieje nadzieja, że tak.
Pani Shaladoru zaczyna się dokładnie w momencie, gdy skończyło się Przymierze ciemności. Cassie zdobyła zaufanie swojego ludu. Tylko Theran nie jest do nie przekonany. Ma nadzieję, że gdy minie rok i kontrakt się skończy, Cassie odejdzie, a oni poszukają nowej królowej. I tym razem się na Theranie mocno zawiodłam. W poprzednim tomie wydawał mi się po prostu skostniały i sztywny. Wiedziałam jednak, że bardzo mu zależy na Szarej Przystani i wydawało się, że to lata cierpień zrobiły go takim jakim jest. Jednak to nie to. Theran okazał się po prostu głupi i krótkowzroczny. Cały czas dążył do odbudowy rodzinnego królestwa, mówił o tradycji, o dziedzictwie Lii i Jareda. A gdy pojawiła się królowa tego dziedzictwa godna, on tego nie widział. Tym gorzej to o nim świadczy, że był jedynym tak ślepym. Jego upór i głupota doprowadzą do upadku terytorium. Ale jak to mówią: coś musi umrzeć, aby coś nowego mogło się narodzić. Dlatego nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pani Shaladoru jest jedną z lepszych części cyklu. Łatwo pokazać, jak się coś burzy i niszczy. Odbudowę pokazać znacznie trudniej, bo składa się na nią wiele drobiazgów, które odpowiednio dopasowane wskakują na swoje miejsce niczym puzzle do układanki. Rudowłosa i piegowata Cassie jest również dowodem na to, że nie uroda jest najcenniejsza i że bywa niesamowicie złudna. Liczy się szlachetne serce, para zdrowych rąk do pracy i umiejętnośc zjednywania sobie ludzi, by nie tylko swojej królowej służyli, ale przede wszystkim ją kochali. Cóż bowiem po tym, że będzie piękna, jeśli przy tym jest głupia, rozrzutna, ma skłonności do okrucieństwa i absolutnie żadnego talentu w kierowaniu ludźmi? Stara prawda dawno odkryta mówi, że najważniejsze widzi się sercem. I tego uczy ta opowieść. 
Ukoronowaniem cyklu będzie ostatni, myślę zestaw opowiadań, którego wydanie jest planowane na styczeń przyszłego roku. Również czekam na niego niecierpliwie. 


Świt Zmierzchu
Cykl Czarne Kamienie to obowiązkowa pozycja dla każdego czytelnika, który mówi o sobie, że jest fanem fantasy, że lubi czarownice, demony i magiczne artefakty. Tutaj co prawda żadna czarownica nie macha różdżką, a magia jest Fachem. Ale uważam, że jest to jedna z lepszych serii fantasy, jakie miałam okazję czytać, a trochę tego już było. Gdyby ktoś szukał dla siebie czegoś nowego, niech spróbuje z tym cyklem. To świat, w którym nic nie jest czarno białe, choć mogłoby się tak wydawać. Ten świat ma tyle odcieni, co kamienie mocy,a  zdarza się, że i one są zmienne. Polecam serdecznie. A jeśli ktoś już czytał lub czyta zapraszam do wyrażenia swojego zdania.
***
Anne Bishop - autorka Trylogii Czarnych Kamieni. Zdobywczyni nagrody Williama L. Crawforda. Obecnie mieszka w Nowym Jorku.
Autor: Anne Bishop
Seria: Czarne Kamienie
Części: Córka Krwawych, Dziedziczka cieni, Królowa ciemności
Serce Kaeleer, Splątane sieci
Niewidzialny pierścień. Przymierze ciemności, Pani Shaladoru
Świt Zmierzchu (styczeń 2012)
Wydawnictwo: Initium
Moja ocena 10/10

28 komentarzy:

  1. Nie czytałam, ale kiedyś.. Może, może:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja osobiście nie znam tej serii, lecz moja kuzynka ma na ich punkcie hopla. Może w wolnej chwili pożyczę od niej poszczególne książki i poczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo wszystkich pochlebnych opinii czytanych przeze mnie na temat tej serii to jakoś mnie do niej nie ciągnie. Ale nie mówię stanowczego nie, może kiedyś się przełamie ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Łał :) Dosyć długa ta seria i po Twojej recenzji jestem zdecydowanie do niej zachęcona. Widzę, że warto.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, ale się napisałaś, Dziewczyno. Przyznam, że o pani Bishop wiedziałam do tej pory naprawdę niewiele. Nie bardzo przepadam za seriami, bo zawsze po pierwszej części czuję się w dziwnym obowiązku sięgnięcia po kolejne, ale może tym razem rzeczywiście obowiązek zamieniłby się w przyjemność...

    OdpowiedzUsuń
  6. Zachęcam dziewczyny, bo naprawdę warto.
    finkaa zgadzam się z Tobą, ten obowiązek bywa przytłaczający. Pamiętam, że pierwsze trzy kupiłam za jednym razem a potem wystarczyło czekać na kolejne aż je wydają. Przymusu nie było. A właściwie to był, ale taki narkotyczny, jeśli wiesz co mam na myśli ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam tę serię i mam podobnie jak Ty, kręcę się w okół książki, biorę ją do reki, żeby za chwilę odłożyć, a wszystko po to żeby dozować sobie doznania :). Niestety moja przygoda z tym mrocznym światem zakończyła się na IV tomie, mam jednak nadzieję, że szybko dostanę w łapki kolejne tomy:), przyznam się w sekrecie, że uwielbiam Lucivara :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Aż tak świetna?
    Nie wiem, dlaczego, ale raczej jakoś omijałam tę serię. Jednak po Twojej tyradzie zastanowię się nad nią:D

    OdpowiedzUsuń
  9. Natula,
    Lucivar, też go uwielbiam. ;)

    Mery,
    nie omijaj, nie omijaj,
    mogę nie brzmieć wiarygodnie, bo jestem czytelnikiem zakochanym w cyklu, ale tak naprawdę to dobre książki.
    Oj dobra i tak brzmię jak zakochana w cyklu. A co tam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Po ósmej części, która emni zachwyciła, nie mogę nie zabrac się za części poprzedęnie. Mam nadzieję, że również zapałałam miłością do cyklu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Eh... Bardzo bym chciała dobrać się do tego cyklu. Prędzej czy później to zrobię, a może poproszę Świętego Mikołaja, żeby mi przyniósł go w prezencie? :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Julia,
    a wiesz, że to dobry pomysł? Ja już się zastanawiam, jakie by tu książki u Mikołaja zamówić, bo jak podliczyłam wczoraj koszt tych, których mi brakuje, to musiałam czym prędzej skasować tę liczbę na kalkulatorze.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam zamiar dorwać się do tych książek, ale na razie muszę uporać się ze stosem;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeszcze nie czytałam i strasznie żałuje, ale n nie wiem,c zy w ogóle kiedykolwiek znajde czas ;[

    OdpowiedzUsuń
  15. Dużo dobrego słyszałam o tej autorce. Możliwe, że kiedyś sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Spodziewałam się czegoś gorszego po tej serii. W takim razie muszę się niedługo za nią zabrać;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kurczę... jestem twadro chodzącym stworem, którego pasją są dobre kryminały a nie jakieś tam fantasy bez mała erotyczne... Ale do diaska! cykl Czarnych Kamieni to coś odjechanego! W życiu nie byłam tak daleko poza swoją świadomością czytając książkę. Wciąga tak że aż by się chciało autorkę zaciukać za koniec :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. prawdę mówiąc nie przepadam za książkami fantasy, ale wiele osób mi już polecało te książki;) Może kiedyś się skuszę;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Czy IX tom to na pewno ostatnia książka tego cyklu ?

    OdpowiedzUsuń
  20. Skoro tak to ja również zostawię swój ślad:)
    Piszę pracę licencjacką o literaturze czytanej przez licealistów. Jedna z moich respondentek wymieniła ten tytuł i... oto jak się tutaj znalazłem.
    Gratuluję Ci pasji z jaką czytasz i piszesz.
    Co prawda wciąż szukam przyczyny dlaczego czytasz akurat tą serię, ale może kiedyś mi napiszesz co Cię w niej urzekło i czym dla Ciebie jest czytanie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. Chodzę już dłuższy czas dookoła ostatniej części stoi obie na półeczce, ale nie mogę się przekonać do tego żeby ją przeczytać, bo to byłby koniec przygody. Myślę że najpierw przeczytam jeszcze raz pozostałe części.

    OdpowiedzUsuń
  22. Kocham ten cykl moge go czytac milion razy i nigdy mi się nie znudzi <33
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  23. Przeczytałam 1 część tej książki mam cheć na kolejne :) muszę tylko uporać się z resztą książek i na bank sięgne po kolejne czesci trylogi czranych kamieni

    OdpowiedzUsuń
  24. Odradzam czytanie, jak dla mnie seria obrzydliwa, irytująca i wkurzająca

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja osobiście czytałam tą serię już 3 razy i myślę, że przeczytam jeszcze kilka :)

    OdpowiedzUsuń
  26. o widzę kolejną osobę zauroczoną, ba! wręcz zakochaną w twórczości Bishop jak ja :)
    to super, bo już myślałam, że ze mną coś nie tak :D
    ja potrafię wracać do tych książek kilka razy w roku i za każdym razem czytam je z zapartym tchem. zapraszam do siebie do zapoznania się z recenzjami książek Bishop. :)

    pozdrawiam

    isztarbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.