sobota, 2 czerwca 2012

T. A. Barron: Merlin. Nieznane lata.

Autor: T.A. Barron
Tytuł: Nieznane lata
Tytuł cyklu: Merlin, księga 1.
Wydawca: G+J
Stron: 455
Moja ocena: 10/10
Legendy arturiańskie cenię niemal tak samo wysoko jak greckie mity. Uwielbiam historie o rycerzach Okrągłego Stołu i romansie króla Artura z Ginewrą. Jednak do moich ulubionych postaci z tego kręgu należą po pierwsze Morgan Le Fay, przyrodnia siostra Artura, niesłusznie okrzyknięta tą złą, a po drugie Merlin, bez którego cała historia Avalonu i Camelotu w ogóle nie miałaby sensu i potoczyłaby się w zupełnie nie tym kierunku co trzeba.
Zazwyczaj Merlin kojarzy nam się z leciwym już starcem w długiej szacie, z siwą brodą i kosturem w ręku.  Uosabia on mądrość i wszystkie ideały, jakimi Avalon się szczyci, czyli honor, prawość i dzielność. Jednak w żadnej z arturiańskich legend nie ma ani słowa na temat tego, skąd wywodzi się ten potężny mag i kim był, zanim w ogóle stał się opoką imperium króla Artura. A przecież jak każdy musiał mieć swoje korzenie, bo przecież nie wziął się znikąd.
Amerykański pisarz T. A. Barron zainteresował się białymi plamami w historii Merlina i w ciągu 15 lat jego życia ten temat zapanował nad nim tak mocno, że pisarz stworzył cykl dwunastu książek, dotyczących losów czarodzieja, zaczynając od jego początków, czyli najmłodszych lat. 
Powieść zatytułowana Nieznane lata ten cykl otwiera i zaczyna się w momencie, gdy morze wyrzuca na brzegi Gwynedd (czyli Walii) małego siedmioletniego chłopca. Bohater budzi się na nieznanej sobie ziemi, z pustką w głowie, bez wspomnień i świadomości tego, kim jest i skąd pochodzi. Nieopodal znajduje nieprzytomną młodą kobietę, która jak podejrzewa, może być jego matką.
Pięć lat później chłopiec, który teraz nosi imię Emrys mieszka razem z Branwen (uratowaną przez siebie kobietą) w wiosce nad brzegiem morza. Bohater nadal niczego nie pamięta. Wszelkie próby odzyskania wspomnień zawiodły. W dodatku Emrys ma wrażenie, że Branwen także nie mówi mu prawdy. Kobieta pełni w wiosce rolę znachorki, gdyż zna się na ziołach i leczeniu ran. Nie obchodzi ją, że miejscowi określają ją mianem czarownicy. Bardzo kocha Emrysa i troszczy się o niego, jednak chłopiec nie umie do końca odpowiedzieć jej tym samym. On pragnie tylko prawdy o swojej przeszłości i pochodzeniu. W dodatku z przerażeniem zaczyna odkrywać w sobie dziwną siłę, która objawia się w najmniej spodziewanym momencie. 
Gdy miejscowi próbują spalić Branwen na stosie, jako czarownicę, w chłopcu budzi się wściekłość i gniew. Ogień, który wznieca, zabija nie tylko jednego z jego rówieśników, ale też parzy mu całą twarz i odbiera wzrok. 
Wydawać by się mogło, że to koniec, ale nie. W ciągu najbliższych miesięcy Emrys nauczy się korzystać z magicznego wzroku, który ma w sobie i dojrzeje do postanowienia, by udać się za morze i dowiedzieć się o sobie wszystkiego. Buduje tratwę i dociera do zaczarowanej wyspy, niewidocznej dla zwykłych ludzi. To właśnie tu rozpocznie się dla niego niezwykła przygoda, podczas której pozna nie tylko prawdziwych przyjaciół i dowie się prawdy o swoim pochodzeniu. Z pomocą drzewnej dziewczynki Rhii, małego olbrzyma Shima i sokoła o wdzięcznym imieniu Kłopot, spróbuje uratować wyspę od niszczącej ją plagi, wywołanej przymierzem między królem a złymi mocami. Na swojej drodze spotkają wiele przeszkód, dziwacznych stworzeń, z których jedne będą dobre i pomocne, a inne wręcz przeciwnie. 
Czy Emrys odzyska swoją tożsamość i dowie się wreszcie, gdzie jest jego prawdziwy dom? Czy na wpół ślepy dwunastolatek ma jakąkolwiek szansę w walce ze złem? 
Na te i inne pytania daje odpowiedź pierwsza część cyklu o Merlinie, który za kilkadziesiąt lat stanie się czarodziejem wszech czasów.
Powieść T. A. Barrona jest napisana jest lekkim, ale za to bardzo barwnym językiem. W kilku początkowych rozdziałach akcja toczy się dość wolno, ale potem nabiera tempa. Świat niezwykłej wyspy Fincayry jest niezwykle oryginalny i wskroś bajkowy. Czytelnik zostaje zabrany w naprawdę magiczną podróż, w której wszystko może się wydarzyć. Jedną z najlepszych postaci w tej części jest olbrzym Shim. Jest on wielkości krasnala, ponieważ z niejasnych, nawet dla niego samego powodów, nie urósł. Shim mówi niemal samymi bezokolicznikami, wszystkie przymiotniki stopniuje do przesady i uwielbia jeść. Okazuje się przy tym niesamowicie lojalny i pomocny i nawet jego niewielki wzrost będzie miał kluczowe znaczenie w finale powieści. 
Książka zyskała moją przychylność i od razu zabieram się za lekturę części drugiej, a potem niecierpliwie czekam na wrzesień, bo wtedy będzie miała swoją polską premierę część trzecia. 
Powieść polecam nie tylko młodym czytelnikom, mając na uwadze wiek bohatera. Miłośnicy dobrego fantasy i legend arturiańskich także znajdą tu coś dla siebie. Książka czyta się szybko i zanim się obejrzysz, jesteś na ostatniej stronie. 
Polecam. 
Pozdrawiam i dobrego dnia!

15 komentarzy:

  1. O, legendy arturiańskie to coś, co kocham :) I jakoś nigdy nie mam dość. Fazę o największym natężeniu miałam parę lat temu, ale tę książkę też bym chętnie przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też lubię legendy arturiańskie, więc może kiedyś przeczytam. Najpierw muszę jednak poczekać aż pojawi się w bibliotece

    OdpowiedzUsuń
  3. książka chyba troszkę nie w moim guście jednak :)
    Edytko! serdecznie zapraszam od mnie na konkursik! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak naprawdę to dopiero przede mną są lektury o legendach arturiańskich. Jak na razie moja wiedza na ten temat jest bardzo słaba. Ta seria wygląda mi na naprawdę dobrą, więc dodam ją do planowanych. Trochę poczeka, ale odnotowane już będę miała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedyś, a było to dawno temu, kochałam się w tematach arturiańskich. Trochę mi przeszło, ale jestem świeżo po lekturze opowiadania Sapka "Maladie" i cóż... fascynacja trochę jakby odżyła... Piękne to tematy. Shim już mi się podoba:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka wydaje mi się bardzo ciekawa. :)
    Z chęcią przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Od zawsze lubiłam tego typu książki, więc również po tą chętnie sięgnę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja (niestety!) się w kolejny cykl nie pakuję :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Kolejna świetna recenzja świetnej książki... nie no, załamać się można, skąd ja wezmę forsę na te wszystkie cudeńka?? Apeluję o negatywne recenzje :P

    OdpowiedzUsuń
  10. To nie moje klimaty, więc spasuję.

    OdpowiedzUsuń
  11. O ja! O JA! OOOOO JAAAAA!!! :D Zdecydowanie dla mnie! Kocham Merlina, kocham legendy Arturiańskie!!!!! Od razu sobie ją zamówię!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  12. O, widzę, że nowa współpraca! Bardzo Ci gratuluję :) Ja ostatnio mam tak mało czasu na czytanie i pisanie recenzji oraz na blogowanie, że aż mi smutno :( Jeszcze tylko tydzień i wracam pełną parą!

    Jeśli chodzi o tę książkę, to nie wiem czy nie myliłaby mi się z "Trylogią Arturiańską" Cornwella, chociaż tematycznie bardzo chciałabym przeczytać, bo interesuje mnie to :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kupiłam dla 11-letniego syna na prezent. Mam nadzieję, że trafiony?

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.