niedziela, 5 sierpnia 2012

Mark Hoder: W dziwnej sprawie Skaczącego Jacka

Autor: Mark Hodder
Tytuł: W dziwnej sprawie Skaczącego Jacka
Tytuł cyklu: Burton & Swinburne
Wydawca: Fabryka Słów
Stron: 511
Moja ocena: 10/10
Steampunk zyskuje sobie coraz więcej miejsca w literaturze i zwolenników wśród czytelników. Podobnie jak w przypadku powieści o wampirach i wilkołakach zachodzi wtedy obawa, by ilość nie odbijała się na jakości. Najgorsze jednak dla potencjalnego czytelnika jest to, że nigdy nie wie, jak to z daną książką będzie, dopóki sam jej nie przeczyta. Oczywiście można się sugerować recenzjami i opiniami innych czytelników, ale co jednemu się podoba, drugiemu niekoniecznie musi, a poza tym większość czytających dany gatunek lubi sama sobie wyrobić opinię na temat danej książki. 
Steampunk to taki ciekawy nurt, który jest niesamowicie oryginalny, bo łączy ze sobą rzeczy pozornie nie mające żadnych punktów stycznych. Dlatego na porządku dziennym są rewolwer, melonik i wiktoriańska mentalność, ale też jak najbardziej normalne będą machiny latające, bawienie się genetyką w celu wyhodowania ciekawych, nowych gatunków, czy też ukazywanie znanych nauce i polityce osób w całkiem nowym świetle. Takie połączenie to zabawna, aczkolwiek wybuchowa mieszanka, ma ona jednak niesamowity i urokliwy klimat, który wciąga czytelnika i każe chcieć więcej. 
Debiut powieściowy M. Hoddera czekał na swoją kolej na półce już kilka miesięcy. Wystarczała mi sama świadomość, że go mam, póki nie usłyszałam, że szykuje się część druga. Tym prędzej zabrałam się za czytanie i dziś przedstawiam moje wrażenia z lektury.
Powieść W dziwnej sprawie Skaczącego Jacka otwiera cykl o przygodach dwóch dżentelmenów, o dość wątpliwej reputacji: sir Richarda "Bandziora Dicka" Burtona i sir Algernona Swinburne'a. Ten pierwszy to podróżnik, odkrywca, badacz, fechmistrz, człowiek honoru, o bystrym, przenikliwym umyśle, choć gwałtowny i zabijaka. Nie stroni od alkoholu, zna ponad 20 języków i często ma poobijaną twarz i złamany nos. Ten drugi to poeta, wielbiciel Markiza de Sade, szukający w życiu natchnienia, a w bólu - rozkoszy. 
Trzecim, niekwestionowanym bohaterem jest wiktoriański, "nowoczesny" Londyn, roku 1861. Londyn Hoddera to miasto pełne mgły i brudu. Po ulicach poruszają się wielkie konie mechaniczne, dymiące welocypedy, olbrzymie kraby sprzątacze, krążą psy - kuriery i papugi - telegramy głosowe, a po niebie śmigają rotofotele. Aby pies raczył dostarczyć przesyłkę należy go nakarmić, natomiast papuga przekaże wiadomość za darmo, ale za to zwyzywa adresata od najgorszych, a treść wiadomości okrasi stekiem wulgaryzmów. Dwa obozy inżynierów i eugeników prześcigają się w coraz to nowszych wynalazkach.
Tymczasem w Londynie dzieją się tajemnicze rzeczy. Po East Endzie grasują wilkołaki, a na młode kobiety napada legendarny Skaczący Jack. Burtnowi również się od niego obrywa w jednym z zaułków, choć sam zainteresowany nie wie, z jakiego powodu. Jakby tego było mało, dawny przyjaciel Burtona, obecnie zaciekły rywal, próbuje popełnić samobójstwo, a potem w tajemniczy sposób znika ze szpitala. Czy te dwie sprawy mają ze sobą coś wspólnego? Tym już z pomocą jęczącego, że się nudzi Swinburne'a i inspektora Trounce'a, zajmie się specjalny śledczy Jego Królewskiej Wysokości Króla Alberta, Richard Burton. 
Będą szalone pogonie i pościgi, pojawiający się znienacka, strzelający błyskawicami Skaczący Jack, tajemniczy albinos, z którym przyjdzie się Burtonowi zmierzyć w pojedynku, dziwaczny orangutan i mali kominiarczykowie.
Powieść M. Hoddera to mieszanka wybuchowa i istny majstersztyk. Burton, mimo nieciekawej reputacji i srogiej miny oraz trudnego charakteru od razu daje się lubić, a rudowłosy i patykowaty Swinbourne jest zabawny i patrzy się na niego z pewną dozą pobłażania. Obydwaj bohaterowie mają swoje odpowiedniki w rzeczywistości, co tylko dodaje powieści pikanterii i smaku. Burton swoim sposobem bycia przypominał mi nieco R. Downeya jr w kreacji Sherlocka Holmesa.
Spotykamy tutaj też znanych z historii ludzi, w nieco innych rolach, niż można by oczekiwać. Młody Śmieszek sprzedający na ulicy gazety to Oscar Wilde, ale oprócz niego pojawią się też i to w zaskakujących momentach Karol Darwin i Florence Nightingale.
Na uwagę zasługuje też postać Skaczącego Jacka. Szczegółów nie zdradzę, ale powiem, że czasami było mi go żal, choć po części sam na to zasłużył. Człowiek w pewne sprawy nie powinien ingerować. 
Powieść podzielona jest na trzy części. W pierwszej zaznajamiamy się z Burtonem, wędrujemy po Londynie i poznajemy szczegóły prowadzonego śledztwa, w drugiej części mamy dokładną historię Skaczącego Jacka, a w trzeciej wszystko się zgrabnie łączy, by znaleźć swój finał. 
Fabuła jest misternie skonstruowana i nie nuży, akcja biegnie sprawnie do przodu, tajemnica goni tajemnicę. Jako czytelnik byłam zachwycona.  Klimat Londynu fascynuje i jeszcze długo będę o tym mieście w wydaniu Hoddera pamiętać. To miasto żyje swoim życiem, a ludzie są jego doskonałym uzupełnieniem. Fantazja autora w opisywaniu nowych wynalazków również nie ma granic, choć mnie najbardziej podobały się papugi, przekazujące wiadomości. Da się podczas czytania wyczuć klimat z powieści J. Verne'a i Conan Doyle'a, autorowi bardzo precyzyjnie udało się go uchwycić.
Na końcu książki znajduje się aneks, który wymienia wszystkich bohaterów powieści, mających rzeczywiste odpowiedniki i wyjaśnia co jest prawdą, a co wytworem literackiej fantazji. 
Powieść została wydana w oprawie zintegrowanej, czyli niby wygląda jakby miała twardą okładkę, ale w rzeczywistości jest ona miękka, choć na pewno bardziej stabilna od tych tradycyjnych miękkich. 
Bardzo mi się też podoba ilustracja na okładce, która przedstawia naszych bohaterów, oczywiście ze Skaczącym Jackiem na pierwszym planie. Zaś tył okładki przypomina wycinki z różnych gazet, co daje świetny efekt. 
Powieść polecam miłośnikom przygód i zagadek, w zasadzie każdy czytelnik powinien znaleźć tu coś dla siebie. Natomiast ci którzy kochają steampunk koniecznie powinni po książkę sięgnąć. Polecam i zachęcam oraz niecierpliwie czekam na wrześniową premierę części drugiej. To już niedługo!



15 komentarzy:

  1. Lubię zagadki i intrygujące przygody, dlatego już czuje zainteresowanie powyższą książką.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się więcej niż ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Tobą w zupełności. Mark Hodder stowrzyła naprawdę doskonałą powieść, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Tej książki po prostu nie da się zapomnieć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie słyszałam jeszcze o tej książce, ale chętnie się za nią wezmę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Po raz pierwszy słyszę i co dziwne, bo zazwyczaj mam awersję do takich książek, to tym razem mówię zdecydowane tak.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie moje klimaty ale życzę innym miłej lektury

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam podobne odczucia odnośnie tej książki. Tak jak wielką fanką steampunk'a nie jestem, to ta historia autentycznie jest dobra i ciekawa. W swojej recenzji niezwykle dobrze oddałaś to, co można w niej znaleźć i czego należy się spodziewać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. mhmmm interesujące, poszukam tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  9. W sumie to nie jestem pewna, ale się zastanowię, bo fabuła wydaje się być ciekawa :D

    OdpowiedzUsuń
  10. O nie, tym razem nie dam się namówić :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Steampunk to ciekawy nurt, który w powieściach wypada interesująco, więc bardzo chętnie przeczytałabym tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ciekawie się zapowiada

    OdpowiedzUsuń
  13. Okładka przecudowna, poza tym ta tematyka... Na pewno kiedyś to przeczytam!!! :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Już parę razy czytałam o tej książce, i to same dobre recenzje. Kiedyś postaram się sięgnąć :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Strasznie chaotyczna okładka, ale fabuła bardzo obiecująca. A skoro Tobie się spodobała i ją doceniłaś, to na pewno warto po nią sięgnąć. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.