Kiedy pół godziny po skończonym seansie Spider-Mana 3 udaje mi się zasnąć, zaczyna wściekle dzwonić telefon. Zdezorientowana wypadam na bosaka i na oślep z łóżka. Potykam się o śpiącego przy łóżku psa. Działam odruchowo, jak automat, dlatego przy pierwszym odruchu wybieram opcję "Odrzuć". Jednak po chwili telefon znowu zaczyna dzwonić. W środku ciszy nocnej ten dźwięk jest nie do zniesienia. Odbieram, a po drugiej stronie młody męski głos początkowo z wahaniem, a potem z coraz większą pewnością siebie zaczyna mi wmawiać, że spod tego numeru zamówiono taksówkę i że czeka ona już przed moim domem. Jestem zła, rozbudzona, ale wciąż nie na tyle, żeby stanowczo zbyć natręta lub go usadzić. Wyglądam przez okno, a tam faktycznie stoi samochód. K' woli ścisłości, to stoi on u sąsiada w bramie naprzeciwko, (należy do ich znajomego) a nie przed moją furtką, ale w nocy nie mam na tyle bystrości, by to zauważyć. Rozmowa trwa jeszcze chwilę, potem się rozłączam. Pan, na dźwięk słów, że mnie obudził, jakby mięknie. Wracam do łóżka i śpię smacznie aż do rana.
Rankiem dochodzę do wniosku, że sąsiedzi, którzy jeszcze wtedy się gościli, już zaczęli robić primaaprilisowe żarty, choć jeszcze był marzec. Im dłużej o tym myślę, tym mniej mnie to bawi. Raz, że jak człowiek nagle obudzony, to zły. A dwa, że w nocy to się dzwoni w sprawach życia i śmierci, jak choroba, czy wypadek. Obudzona tak nagle, w pierwszym odruchu pomyślałam, że to dzwoni moja Mama, która mieszka 800 km ode mnie i że coś złego się dzieje. Ale nie.
Żart nie był zabawny. Teraz jestem na etapie goryczy i niesmaku.
Czy naprawdę my ludzie już nie potrafimy żartować ze smakiem, wyczuciem czasu i taktem?
Czy w takim przypadku nie powinno być tak, że obie strony mają z tego ubaw?
Poprawcie mnie jeśli się mylę.
A może ta taksówka po kogoś od sąsiadków przyjechała? No, bo kurcze, rzeczywiście mało śmieszny żart, więc może to pomyłka zwyczajna była?
OdpowiedzUsuńDo mnie 2 lata temu policja przyszła za rzekome zakłócanie porządku. Do dziś mnie to nie bawi ;p
OdpowiedzUsuńKiedyś mnie bawiły prima aprilisowe żarty, lecz z biegiem czasu stają się one coraz mniej zabawne.
OdpowiedzUsuńJa podobno urodziłem się już w latach, kiedy to żarty zeszły na psy. Ubolewam nad tym, ponieważ poczucie humoru mam... jakby to powiedzieć "wyrafinowane/specyficzne" i po prostu większość żartów moich rówieśników kompletnie do mnie nie trafia lub też budzi wręcz niesmak. Lecz cóż wiele mówić - takie już czasy najwidoczniej, że dowcipy pobudzają do uśmiechu tylko i wyłącznie sprawców niecnych czynów.
OdpowiedzUsuńw moim otoczeniu na szczęście nikt prima aprilis nie obchodzi i szkoda, że tak mało osób w ten sposób myśli. większość tych "żartów" jest albo denerwująca na poziomie 5 latka. współczuję Ci takiej sytuacji.
OdpowiedzUsuńja też jestem z tym co nie obchodza tej tradycji ;D
OdpowiedzUsuńA co się dziwić? Nie od dziś obserwuje się upadek kultury, dobrego smaku i obyczajów. Pytanie brzmi jak się przed tym bronić? Sytuacja, która Ci się przydarzyła jest idealną ilustracją tego. Ludzie nie myślą, bo im się mózgi kurczą. Organ nieużywany zanika.
OdpowiedzUsuń