środa, 24 lipca 2013

Steven Erikson: Łowcy Kości

Autor: Steven Erikson
Tytuł: Łowcy Kości
Seria: Opowieść z Malzańskiej Księgi Poległych, t. 6
Stron: 890
Wydawca: MAG
Moja ocena: 8/10






Co się stanie, gdy Podpalacze Mostów przestaną istnieć? Odpowiedź jest prosta: na to miejsce powstaną Łowcy Kości. Aż kusi, by rzec z ironicznym uśmieszkiem: z deszczu pod rynnę. 
Łowcy Kości to 6 tom sagi wielowątkowej i bardzo burzliwej historii Imperium Malazańskiego. 
Tom 6, a zatem powoli, acz nieuchronnie zbliżamy się do końca podróży i wielkiego finału. 
Po bardzo dobrych Przypływach nocy (część 5) mój czytelniczy apatyt uległ zaostrzeniu, bo oprócz rzeczy, do których autor zdążył już czytelnika przyzwyczaić, czyli krwawe boje, przeplatane refleksyjnymi wtrętami o naturze świata i człowieka, niesamowite postaci, których nie spotkasz nigdzie indziej, zaskakujące zwroty akcji i ukazani nieco z przymrużeniem oka bogowie (często and wyraz ludzcy), Erikson pokazał, że ma też poczucie humoru i umie je dobrze zaprezentować. To dlatego Przypływy nocy były tak dobre; przecież każdy lubi od czasu do czasu uśmiechnąć się pod nosem, robiąc sobie krótki oddech pomiędzy jednym dramatycznym wyborem, a kolejną krwawą łaźnią, którą może bohaterom zgotować czający się w zaułku oddział Szponów. 
6 tom sagi powraca do wydarzeń przedstawianych w Domu Łańcuchów, ale nie tylko. Widać wyraźnie, że powoli autor zaczyna łączyć ze sobą pewne wątki, co pozwala czytelnikowi dostrzec sens pewnych pisarskich decyzji.
Armia cesarzowej Lassen pod dowództwem przybocznej Tavore krwawo rozprawiła się z oddziałami Sha'ik. Jedyne miasto, które jeszcze się opiera i w którym ukrywają się ostatnie niedobitki buntowników to starożytna forteca Y'Ghatan. To właśnie tam rozegra się ostatni etap walki pomiędzy buntownikami, dowodzonymi przez fanatycznego, zaprzedanego bogini, Leomana od Cepów. 
To również tam w ogniu, pochłaniającym całe miasto i wszystko co jeszcze w nim żyje, narodzą się, w bólach trzeba dodać, Łowcy Kości. Pożoga, która ogarnęła miasto, to ostatnia krwawa klamra, spinająca brutalnie rozdział pod znakiem Sha'ik i jej buntowników. Zresztą Sha'ik także zginęła, jednak niebawem na jej miejsce przyjdzie nowa i będziemy mieli okazję dokładnie się przyjrzeć, jak to co często otacza się szumnym mianem nowej wiary i idei, w środku cuchnie rozkładem i zgnilizną zepsucia moralnego, dużo gorszego od tego,  z czym rzekomo walczy.
Ale to nie wszystko. W tomie 6 towarzyszymy opętanej przez Kotyliona Tancerce Cieni, Apsalar, która na zlecenie boga zabija wyznaczone cele. Towarzyszą jej przypadkowo spotkane dwa duchy, wyjątkowo złośliwe, które jak się okazuje niegdyś były potężnymi smokami. Co sprowadziło je do tak nędznej roli? No cóż niewykluczone, że za jakiś czas się tego dowiemy. 
Równolegle swoje podróże, niezależnie od siebie kontynuują  też Crokus, obecnie zwany Nożownikiem, Karsa Orlong (Toblakai), który niczym niezniszczalny terminator daje wycisk każdemu napotkanemu po drodze demonowi, uwolniony przez Bezimiennych (których zresztą po uwolnieniu zniszczył) prastary D'ivers, który w trakcie swojej wędrówki także przeleje sporo krwi, Ganoes Paran, który wbrew sobie stał się Władcą Talii i ma do powiedzenia więcej niż by sam chciał oraz ogarnięty amnezją wojownik Icarium, skazany na wieczne błędne koło w przelewaniu krwi i zapominaniu o tym.
Jednocześnie z biegiem akcji do czytelnika docierają echa pogłosek o coraz bardziej szalonych i krwawych decyzjach samozwańczego cesarza Tiste Edur,  Rhulada, który opętany przez jednego z bogów, nie ma możliwości umrzeć, a uwolnić spod tej władzy też się nie może. 
Wymieniać można by jeszcze długo. Łowcy Kości nie pozwolą miłośnikom cyklu się nudzić.  Śmiertelnicy jak zwykle są zabawką w rękach Ascendentów, nikt nie umiera tutaj naprawdę, bo zawsze ktoś może interweniować i nikt nie trwa w łaskach cesarzowej Lassen na zawsze, o czym boleśnie przekonają się Tavore i Kalam Mekhar.
 Pomysłowość autora w tworzeniu nowych wątków i kreowaniu nowych postaci oraz zmianie życiorysów, tych już dobrze znanych, nie ma granic. Żaden wątek nie jest tu kontynuowany na siłę, nic nie jest na pewno i głównie dzięki temu czytelnik nie może się nudzić. 
Przeogromny i nieobliczalny świat Imperium Malazańskiego przyciąga uwagę czytelnika i nie pozwala się od siebie oderwać. 
Co też jeszcze wymyśli autor i jakim próbom i przemianom podda swoich bohterów? Aż strach się bać. A jednak tak bardzo chce się wiedzieć, co będzie dalej. 
Łowcy Kości to kolejny tom naprawdę dobrego, twardego fantasy, często brutalnego i przygnębiajacego, niekiedy śmiesznego,  a jednak na wskroś prawdziwego. Tak naprawdę trudno sagę jednoznacznie sklasyfikować i chyba właśnie to jest w niej najlepsze. Jest trudna do opisania i niejednoznaczna. Ilu czytelników tyle może być interpretacji. Różnych należy dodać.
Dlatego polecam, bo naprawdę warto.


Za książkę dziękuję pani Katarzynie z Wydawnictwa MAG.
Pozdrawiam ciepło!


Recenzja opublikowana także na:
Księgarnia Matras
Księgarnia Gandalf
Księgarnia Fabryka.pl

3 komentarze:

  1. A właściwie to myślę, że mogłabym się pokusić i ją przeczytać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że jesteś wielką fanka serii, bo prawie każda książka na Twoim blogu należy do jakiejś serii. Książce nie mówię nie, jak znajdę - z chęcią przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.