wtorek, 9 grudnia 2014

K.A. Tucker: Jedno małe kłamstwo

Autor: K.A. Tucker
Tytuł: Jedno małe kłamstwo
Stron: 430
Wydawca: FILIA






 Do przeczytania książki zachęcił mnie jej tytuł. Zastanawiałam się, co może on oznaczać i o jakie kłamstwo  chodzi. 
Lektura okazała się wciągająca i książkę przeczytałam w ciągu jednego wieczoru. Jednak, choć było całkiem zabawnie i miło, to chyba nie do końca się tego spodziewałam. Trochę zabrakło pazura, tego czegoś, co czyni romans dwojga bohaterów wyjątkowym. 
Główna bohaterka Livvie zaczyna studia z dala od domu i ukochanej siostry Kacey, która obecnie jest dla niej jedyną rodziną. Od czasu, gdy rodzice dziewczyn zginęli w wypadku samochodowym, dziewczęta są dla siebie wszystkim i łączy je naprawdę silna więź. Rozstanie boli, ale Kacey uważa, że studia daleko od domu pomogą Livvie uwolnić jej, jak to obcesowo nazywa, stłumioną energię seksualną. Livvie jest bowiem wyjątkowym typem dziewczyny; grzeczna, ułożona, porządna, pruderyjna, itd., itp. W planach ma studia medyczne i twarde postanowienie, że nic, ani nikt jej od tych planów nie odwiedzie. 
Jednak już pierwszego wieczora na imprezie studenckiej Livvie łamie kilka swoich postanowień, co zmieni jej dalsze życie na zawsze. Po którymś z kolei galaretkowym shocie, dziewczyna traci kontrolę nad przebiegiem wieczoru, a jej nagle uwolnione z psychicznej smyczy pragnienia, biorą nad nią górę. 
Przebudzenie następnego ranka jest bolesne i szokujące. Co Livvie robiła? Dlaczego obcy chłopak o zabójczo pięknym ciele śpi w ich pokoju,  a na pośladku ma świeżo wytatuowane słowo Irlandka? Dlaczego Livvie także ma tatuaż? 
Wydarzenia z tej imprezy będą bohaterce towarzyszyć jeszcze bardzo długo. Szybko okaże się, że przystojny Ashton chciałby o nich jak najszybciej zapomnieć, zatem i Livvie nie ma zbyt dużego wyboru. Dlaczego jednak ten czasem zimny i opanowany chłopak, gdy chce potrafi być uwodzicielski i prowokujący? Czy warto próbować poznać go lepiej, skoro potrafi być tak przykry, czy też może lepiej zaangażować się w znajomość z Connorem, który jest idealny i naprawdę Livvie lubi? Główna bohaterka będzie miała naprawdę niezły dylemat, a w rozwiązaniu będą jej pomagać siostra, współlokatorka Reagan oraz sympatyczny psychiatra dr Stayner.
Jak już wcześniej wspomniałam, książkę czyta się naprawdę dobrze. Historia jest napisana lekkim, prostym językiem, bohaterowie są sympatyczni, a dialogi są błyskotliwe i zabawne. 
Oczywiście królem całej historii jest Ashton; to gwiazda drużyny wioślarskiej, jak i całego kampusu, obiekt westchnień wszystkich dziewcząt, typ tyle sympatyczny, co i tajemniczy. Nie dopuszcza do siebie ludzi zbyt blisko, a  pod tatuażami ukrywa tragiczną historię z dzieciństwa. To taki typowy złoty łobuz, który na swoją złą opinię szczerze zapracował, ale dla głównej bohaterki z miejsca aktywuje proces zmiany na lepsze. Jak to jednak w takich historiach bywa, nie da się go nie lubić i wszystko można mu wybaczyć, bo przecież miał powody. 
Livvie za to jest jego przeciwieństwem, ale właśnie na tym to polega, czyż nie? W końcu to co inne, kontrastowe się przyciąga. Wtedy jest ciekawiej, bardziej intrygująco. Między bohaterami iskrzy i to całkiem mocno, choć zaskoczyła mnie scena, gdy doszło do finałowego zbliżenia. Nie wiem, czy autorka nie miała na nie pomysłu, czy po prostu bała się opisać je dokładniej. Wcześniejsze sceny pieszczot są dość szczegółowe, a gdy przychodzi do tej najważniejszej autorka zadowala się tylko stwierdzeniem, że w końcu do tego doszło. Rozbawiło mnie to.
Jedno małe kłamstwo to dobra historia na jeden wieczór. Jest lekka i fajnie nakreślona, myślałam jednak, że autorka dokładniej opisze relację dwójki głównych bohaterów, a tymczasem chwilami zadowalała się unikami. To dlatego decyzję o przeczytaniu książki pozostawiam do indywidualnego rozpatrzenia.

1 komentarz:

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.