poniedziałek, 1 grudnia 2014

Robert McCammon: Łabędzi śpiew, księga I.

Autor: Robert McCammon
Tytuł: Łabędzi śpiew, księga I
Stron: 516
Wydawca: Papierowy Księżyc






Świat staje na skraju wojny, a chwilę potem dwa wielkie mocarstwa; Rosja i Ameryka, atakują się niemal w tym samym czasie. Decyzja jednego człowieka, prezydenta Stanów Zjednoczonych, sprawia, że w bardzo krótkim czasie, świat, jaki wszyscy znali, przestaje istnieć.
Setki uzbrojonych głowic atomowych niszczy planetę Ziemię i obraca ją w perzynę. Gdy opadają pierwsze pyły, wyłania się obraz nędzy, beznadziei i rozpaczy.
Plugawe zło, lubujące się w ludzkim bólu i upadku, poniżej wszelkich norm moralnych, podnosi głowę i z upodobaniem czeka na..., na co? Ano właśnie, czeka na swój wielki moment triumfu. 
Ale po kolei. 
Akcja pierwszej księgi Łabędziego śpiewu, książki, za którą Robert McCammon otrzymał nagrodę Brama Stokera w kategorii powieść roku, zaczyna się na kilka godzin przed wielkim wybuchem. Wtedy też poznajemy grupę głównych bohaterów, którzy, póki co, są jeszcze podzieleni na grupy, ale nietrudno się domyślić, że w decydującym momencie przyjdzie się im spotkać, a być może nawet ze sobą zmierzyć. 
Życie 10-letniej Sue Wandy Prescott, zwanej pieszczotliwie przez mamę, Swan zmienia się już w chwili, gdy matka postanowi opuścić swojego kochanka i wyruszyć w kolejną podróż w nieznane. Gdy zatrzymują się na postój na jednej z przydrożnych stacji benzynowych Kansas, nie wiedzą jeszcze, że już niedługo przyjdzie się im rozstać. To właśnie tutaj Swan pozna Josha, byłego zapaśnika, który od tej pory będzie jej obrońcą i towarzyszem podróży. 
W ruinach Nowego Jorku, żebraczka, która kiedyś miała inne, lepsze niż teraz życie, postanawia wyruszyć w długą drogę. Razem z przypadkowo poznanym Artiem, popychana mocą szklanego pierścienia, niczym biblijny apostoł, będzie się kurczowo trzymała powierzonej jej misji, a jej twardość i stanowczość, zaimponują niejednemu. Zdezorientują także spotkanego w drodze tajemniczego mężczyznę, który nie będzie tym za kogo się podaje. 
Gdy pod wpływem ataku rakietowego, olbrzymi bunkier we wnętrzu góry w Idaho, zmieni się w podziemne więzienie, młody Roland będzie musiał się szybko dostosować do sytuacji, a to co do tej pory znał tylko dzięki grom komputerowym, okaże się boleśnie prawdziwe.
Łabędzi śpiew jest porównywany do monumentalnego, genialnego i cudownego Bastionu Stephen Kinga, jednak nie jest to do końca trafne porównanie. Obie książki łączy co prawda temat, świata po katastrofie i motyw podróżników, zmierzających do miejsca, w którym rozegra się ostateczna batalia Dobra ze Złem, ale o ile Bastion jest skierowany do starszych czytelników, o tyle Łabędzi śpiew z powodzeniem mogą czytać także i młodsi.
Oczami przemierzających Amerykę bohaterów, możemy dokładnie przyjrzeć się rozmiarom katastrofy. Świat przestał być miły i w miarę bezpiecznym miejscem. Swan, Josh, Siostra i Artie przekonają się o tym nie raz. Wszędzie czyhają niebezpieczeństwa; albo ze strony wygłodniałych dzikich zwierząt, albo ze strony odczłowieczonych i pozbawionych wszelkich hamulców ludzi. Pomoc, troska i humanitarne podejście do drugiego człowieka stają się towarem deficytowym, w ich miejsce wchodzą natomiast brutalna siła, okrucieństwo oraz wszelkiej maści deprawacje.
Początkowo akcja toczy się dość wolno, ale jak dla mnie było to bardzo przyjemne, takie oczekiwanie na to co się wydarzy i możliwość spekulacji, kim będą głowni bohaterowie powieści. 
Bardzo polubiłam Josha, Artiego i Siostrę, ale gołym okiem widać, że plan pierwszy będzie tu należał do młodego pokolenia. 
Zastanawiająca jest nad wyraz dojrzała Swan, którą obdarzono mocą wpływania na rośliny i ich wegetację. Pomimo poparzeń i brzydoty, która stała się jej udziałem, dziewczynka zachowała niewinność i czyste serce. Niestety nie można tego samego powiedzieć o Rolandzie, który od samego początku wchodzi w rolę Królewskiego Rycerza i poddany Maklinowi, staje się jego prawicą i wykonawcą wszelkiej woli. Jego deprawacja szokuje i naprawdę daje do myślenia. Oczywiście dużo zależy od dorosłych towarzyszących Swan i Rolandowi, ale nie uważam, żeby to był akurat czynnik decydujący.
Powieść czyta się naprawdę szybko. Akcja dotyczy raz jednych bohaterów, by za chwilę przyjrzeć się tym drugim. Pierwsza część kończy się w takim momencie, że trudno się domyślić co dalej, dlatego najlepiej od razu sięgnąć po drugi tom.
Kto wykona łabędzią pieśń w drugiej części i czy będzie to ostatnie co zrobi przed śmiercią czy też może stanie się to przyczynkiem do czegoś zupełnie nowego? Warto się o tym przekonać samemu, dlatego zachęcam do lektury.

Dziękuję!

3 komentarze:

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.