niedziela, 6 grudnia 2015

Słodkie wspomnienie

Gdyby dziś podarować komuś w prezencie owoc, prawdopodobnie nie byłby takim prezentem zachwycony. W dobie znakomicie zaopatrzonych supermarketów owoców ci u nas dostatek. Obok siebie pysznią się nie tylko znane nam jabłka, gruszki czy śliwki, ale i te bardziej egzotyczne, jak cytrusy czy inne o dziwnych nazwach. Niedawno na przykład dowiedziałam się, że istnieje owoc o nazwie pomelo. Do tej pory nie miałam o nim pojęcia, serio. Smutnym jest fakt, że im tych owoców wokół nas więcej, tym mniej nas one cieszą, przegrywając z napojami energetycznymi i słonymi przekąskami. 
Pamiętam jednak czasy, w których taki owoc był niesamowitym i rzadkim prezentem i naprawdę cieszył. 
Moje dzieciństwo przypadło na lata 80. Jak każde dziecko niecierpliwie czekałam na przyjście świętego Mikołaja. U mnie w domu prezenty zawsze zostawiał pod poduszką i nic mnie tak nie cieszyło, jak znaleziona tam, rano po przebudzeniu,  książka. Jedno takie przebudzenie pamiętam bardzo wyraźnie, ale nie ze względu na znalezioną książkę, tylko dodatek do niej. Dziś to może zabrzmi nieco zabawnie, ale do książki Mikołaj dołączył dwie duże pomarańcze. Pomarańcze w tamtych czasach! Tej ówczesnej egzotyki owocu nie zrozumie nikt, kto sam tego  nie doświadczył. To była nie tylko rzadkość, bo nie można ich było kupić w pierwszym lepszym spożywczaku. Tego smaku nie dało się porównać z niczym innym. To było naprawdę coś. To był prezent z wyższej półki, zwłaszcza w oczach wychowanej w małej wsi dziewczynki. Taki owoc zjadało się z czcią i szacunkiem, a uzyskaną w ten sposób skórkę suszyło się, by dodać ją potem do ciasta.
To dlatego do dziś darzę pomarańcze dużym sentymentem, choć nie smakują już tak dobrze, jak wtedy. Także dlatego, choć jakimś wielkim łasuchem nie jestem, lubię od czasu do czasu przegryźć kostkę czekolady o posmaku owocowym. Nie mam tu jednak na myśli takiej nadziewanej, tylko tej, która posmak owocu ma wpisany w kostkę. To wtedy wracają do mnie wspomnienia z tamtych mikołajek; trochę słodkie, a trochę kwaskowate. Ale zawsze pachną pomarańczami.
 
zBLOGowani.pl

7 komentarzy:

  1. Mikołaj z czasów dzieciństwa ma swój unikalny czar :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli jesteśmy w podobnym wieku:) Ja też doskonale pamiętam ten rarytas, jakim były pomarańcze. Czasami w paczkach z taty pracy była też prawdziwa czekolada a nie blok czekoladowy. Pychotka. Teraz jest taki nawał towarów, że dzieci nie są w stanie docenić tego, co mają. I my, dorośli również. Ja do tej pory pamiętam groszki z jarzębiną, gumę Donald i chałwę w blokach. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Gdyby dziś podarować komuś w prezencie owoc, prawdopodobnie nie byłby takim prezentem zachwycony." ja byłabym całkiem zadowolona jakbym dostała Kaki, Smoczy owoc czy coś równie smacznego i wymyślnego, czego nie je się na codzień :)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie w dzieciństwie wielkim rarytasem były mandarynki w prezencie na święta i orzechy - zawsze te dwie rzeczy były dodatkiem do zabawki czy innego prezentu. dziś rzeczywiście wszystkiego jest pod dostatkiem i młodzi nie znają tego uczucia, kiedy wszystkiego brakowało i np. banany były bardzo rzadkim widokiem.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja uwielbiałam zapach mieszanki łakoci i pomarańczy w wielkiej torbie foliowej z wizerunkiem Mikołaja :) Jako rocznik 85 też darzyłam szacunkiem pomarańcze i ananasy w puszce

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam podobne wspomnienia. Pomarańcze to był prawdziwy luksus, a jak pachniały... marzenie. Takie wspomnienia nigdy nie pójdą w zapomnienie.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja jestem fanką owoców i każdy mnie cieszy, chociaż nie uda się ukryć, że kiedyś miały zupełnie inny smak, zdecydowanie lepszy, co wynikało z tego, że były rzadziej...

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.