poniedziałek, 14 marca 2016

Jennifer L. Armentrout: Obsesja

Autor: Jennifer L. Armentrout
Tytuł: Obsesja
Stron: 400
Wydawca: FILIA







Piaty tom serii Lux daje czytelnikowi mały przedsmak tego, co go czeka w jeszcze jednej książce z tego samego uniwersum. W powieści zatytułowanej Opposition mamy okazję spotkać Huntera i Serenę, a  tym samym narobić sobie apetytu na poznanie ich historii oraz początków ich związku. 

W pierwszych rozdziałach historii o Luksjanach założenie było takie, że Arumianie są tymi złymi. Z czasem ta granica się rozmyła i okazało się, że w każdej rasie są osobniki nastawione pokojowo i takie, dla których jedyną drogą i sposobem na życie jest agresja i ślepa siła. Uważam takie posunięcie autorki za bardzo logiczne. Jeśli mogą być dobrzy Luksjanie, jeśli Originowie mogą pomagać ludziom, to czemu Arumianie nie mieliby tacy być? Analogicznie mogą istnieć Luksjanie z tendencjami do rządzenia ludzkością, Originowie nie do opanowania i Arumianie, dla których liczy się tylko jedzenie, sen i seks. 

Powieść Obsesja przedstawia nam alternatywną wersję znanej nam już historii. Pojawiają się wątki związane z organizacją Dedalus oraz Projektem Orzeł, a sam moment ostatecznej kolonizacji Ziemi przez Luksjan jest coraz bliższy. Przez jedną krótką chwilę spotykamy nawet Deamona, choć nie wymienia się go tu z imienia.
Serena poznaje prawdę o kosmitach zupełnie przez przypadek. Jako naoczny świadek nietypowego zabójstwa przyjaciółki, staje się zagrożeniem, elementem nadającym się do likwidacji. Bardzo szybko przekonuje się, że bezpieczeństwa nie zapewni jej nikt. Z wyjątkiem Huntera. 
Kim jest Hunter? Wszyscy określają go mianem aroganta, egoisty i dupka z aparycją faceta z okładki męskich magazynów. Sama Serena na jego widok myśli, że jest wart grzechu. Ale oczywiście najważniejsze jest to, że Hunter to Arum. Jego naturalnymi wrogami są Luksjanie, a jego pożywieniem ich życiowa energia. 
Jak to w takich historiach bywa tych dwoje początkowo się kłóci i wcale ze sobą nie zgadza,  jednak bardzo szybko okazuje się, że nie mogą bez siebie żyć. Brzmi znajomo? Historia jakich wiele. 

Szczerze mówiąc po zakończonej lekturze odczuwam lekki zawód. Liczyłam na więcej. Dlaczego?
Głównie dlatego, że zaczynają mnie nużyć historie, w których ledwo bohaterowie się spotkają, już zaczynają myśleć tylko o jednym. Bohaterów mamy tutaj niewielu, przez większość czasu Serena i Hunter są sami, a więc co mogą robić? No właśnie, gdyby tylko rozmawiali i gotowali, byłoby to nudne. Ale jeśli rozmawiają podczas igraszek łóżkowych, to już jest znacznie ciekawiej. Oczywiście to ostatnie stwierdzenie, to już mój sarkazm. Liczyłam na to, że będzie się więcej działo, że dostanę obraz społeczności Arumian, zobaczę jak funkcjonują itp. Tymczasem na niespełna 400 stronach znalazło się lekkie rozbudowanie wydarzeń, o których marginalnie wspomina się w serii Lux i to wszystko. Nie dzieje się tu nic, o czym by już czytelnik nie wiedział. Gdyby wyciąć sceny erotyczne, erotyczne aluzje i erotyczne rozmowy, z 400 stron zostałoby pewnie około 200. 

Bywało zabawnie to prawda. Przyjemnie też patrzyło się na stopniowe uczłowieczanie się Huntera. Niemniej jednak wolałabym chyba przeczytać to jako krótką nowelę, niż na siłę rozbudowaną powieść. Wierny czytelnik wiele wybaczy i wiele zaaprobuje. Jednak tym razem nie jestem usatysfakcjonowana. Wiem, że wielu czytelników jest tą książką zachwyconych i oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania. Jednak uważam, że stawianie Obsesji w jednym szeregu z serią Lux jest mocno nad wyraz. 

4 komentarze:

  1. Mimo wszystko mam ochotę na tę powieść :)

    Bookeaterreality

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, mogłam nie czytać tej opinii, bo teraz mam mega obawy, a bardzo, bardzo lubię serię Lux :(

    OdpowiedzUsuń
  3. O serii Lux nie słyszałam, ale może rozpocznę od tej książki, a później reszta :)

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.