wtorek, 17 stycznia 2017

A. L. Jackson: Solo dla Niej

Autor: A. L. Jackson
Tytuł: Solo dla Niej
Seria: Muzyka gwiazd, t. 1 
Stron: 336
Wydawca: AMBER







Każda kobieta lubi czytać romanse zaprawione nutką pikanterii. Rzecz w tym, że trudno o dobry romans, który miałby w sobie to coś, co sprawi, że aż chce się czytać, mimo że łzawość bohaterów często irytuje. 

Szukając takiej historii trafiłam na pierwszą cześć cyklu zatytułowanego Muzyka gwiazd. 

Schemat powieści jest standardowy. Ona jest cicha i skromna, on to typ pożądany przez wszystkie kobiety. 
Shea jest kelnerką i samotną matką. Nie może sobie pozwolić na żadne ekscesy, ani szalone decyzje. Sebastian, przez przyjaciół zwany Bazzem, to wokalista rockowej grupy Sunders. Ich przypadkowe spotkanie zaowocuje płomiennym romansem. Czy jednak przeszłość bohaterów, pozwoli im na wspólną przyszłość? 

To tyle na temat samej treści. Książka jest objętościowo niewielka, więc nie będę pisać więcej, aby za dużo nie zdradzić. 
Jak już wspomniałam, schemat fabuły jest typowy. Ona piękna i niewinna (choć nie do końca), on silny, z tendencją do agresji, co to z niejednego pieca chleba próbował. Gdy się spotykają, choć widzą, że związek nie ma szans, postanawiają to pociągnąć. Świadomi, że druga strona ukrywa bolesne tajemnice  z przeszłości, decydują się ich nie ujawniać. 

W zasadzie, to sama nie wiem. Nie było źle, ale jakoś szczególnie mnie ta książka nie zachwyciła. Dzieje się bardzo mało, więc znaczna część to przemyślenia bohaterów, bo, co ostatnio w romansach bardzo modne, raz narracja jest przedstawiona z perspektywy Shea'i, a raz Bazza. Choć książka kończy się w ciekawy sposób, to nie odczuwam (być może chwilowo) potrzeby, by czytać dalej. Trochę zabrakło mi tej dozy niepewności co do losów bohaterów, która w romansach jest konieczna. No bo co to za historia miłosna, gdy czytelnik od razu ma pewność, że będą razem i że wszystko będzie dobrze? Wiem, że każdy romans do tego zmierza, ale niedobrze, gdy składa się on z czułych scen i żarliwych zapewnień o wzajemnym pożądaniu i uczuciu. Potrzebni są też inni bohaterowie, rozbudowane wątki i ciekawe wydarzenia  oraz co bardzo ważne cięte, błyskotliwe dialogi. 

W Solo dla Niej tego nie ma. Bohaterowie spotykają się i niemal od razu padają sobie w ramiona. Łatwizna. 
Zdecydowanie bardziej podobała mi się samochodowa trylogia Driven, o której pisałam tutaj jakiś czas temu i gdybym miała porównywać, to niestety Muzyka gwiazd jest za Driven daleko w lesie. Krótko mówiąc, moje poświąteczne poszukiwania dobrego romansu (może to być nawet trylogia) trwają. Jeśli zaś idzie o Solo dla Niej, to nie zachęcam ani nie odradzam. Decyzja o czytaniu na własne ryzyko.

2 komentarze:

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.