wtorek, 3 stycznia 2017

Jednodniowa umowa Rumpelstiltskinowa czyli Shrek Forever

Tytuł: Shrek Forever
Reżyseria: Mike Mitchell
Scenariusz: Darren Lemke, Josh Klausner
Czas trwania: 93 min.
Wytwórnia: Dream Works





 

Przychodzi w życiu człowieka, bądź ogra (analogia jest dokładnie ta sama) taka chwila, że zapominamy jak mocno o coś walczyliśmy, a tym samym przestajemy to doceniać. Mało tego, trochę nas już nawet to męczy.  Zaczynamy marzyć o odpoczynku, o jednej chwili wytchnienia w świecie sprzed tego, co mamy teraz. Życzenia się spełniają, jednak nie zawsze tak, jakbyśmy chcieli. W podobnej sytuacji znajdzie się Shrek. 

Już nikt nie boi się zielonego ogra, wręcz przeciwnie wieśniacy proszą go o autografy lub, żeby zaryczał dla wrażenia.  Codzienność naszego bohatera polega teraz na karmieniu, przewijaniu, przeczyszczaniu toalety, spotkaniach z przyjaciółmi. Zawsze w tłumie, nigdy sam. Zawsze w rodzinnym hałasie, nigdy w ciszy. Ogr czuje, że kapcanieje. Kocha swoją rodzinę, ale dawnego siebie już w lustrze nie widzi. W chwili desperacji podpisuje z Rumpelstitskinem umowę, że w zamian za jeden dzień wolności, odda jakiś tam swój, którego nawet nie pamięta. 

Tak. Shrek Forever, moi drodzy, to klasyczny przykład tego, co się dzieje, gdy się nie czyta tekstu drobnym drukiem. Okazuje się, że ten jeden, w sumie nawet nie pamiętany dzień to dzień narodzin ogra. Skoro zatem Shrek w ogóle się nie urodził, to co stało się z Fioną i całą resztą? Jak w obliczu braku w bajce zielonego ogra o niemiłej aparycji zmieniły się losy Zasiedmiogórogrodu? Kolosalnie, drastycznie i masakrycznie. 
Nie będę się tu rozpisywać, co by nie robić spoilerów. Powiem tylko, że bez ogra jest źle. Nie tylko dlatego, że krainą rządzi tyran Rumple, ale też dlatego, że klątwa tak naprawdę nie została złamana, a nasi przyjaciele nigdy się nie spotkali. Nie ma wesołej kompanii, która jest zżyta, poszłaby za sobą w ogień i zjadła wspólnie parę beczek soli. Są postaci, które skapcaniały albo się roztyły, nie ma smosiołków, ani ogrzątek. Jest za to banda wiedźm terroryzujących mieszkańców oraz ogrze podziemie. 

Czwarta część przygód Shreka bazująca na starym motywie co by było gdyby pokazuje nam inną wersję bajkowej historii. Nie tę tradycyjną, którą znamy z książek, ani nie tę do której przyzwyczaiły nas pomysły twórców Shreka, ale jeszcze inną. Że gorszą, nie muszę mówić. Ale, że zabawną, to trzeba podkreślić. Miło zobaczyć, że pomysły się nie wyczerpały i że jeszcze można widza miło czymś zaskoczyć. Bo że Shrek uratował Fionę to wiemy wszyscy. Ale może Fiona też go uratowała? Warto czasem spojrzeć na całą historię z drugiej strony. Bo wtedy ukazuje się naszym oczom zupełnie coś innego. A tego czasem potrzebujemy: świeżości spojrzenia.

Oczywiście przesłanie jest jasne, jak słońce. Należy doceniać to co mamy, choć wiadomo, że w natłoku codziennych zajęć bywa trudno. Może jednak w momencie kryzysowym, zanim uderzymy pięścią w tort, warto wziąć nie jeden, nie dwa, ale trzy, cztery, dziesięć głębokich oddechów? Bo do zyskania mamy wiele, ale do stracenia też. 
Polecam Shreka Forever. Mądra historia i ładne zwieńczenie całego ogrzego cyklu.

1 komentarz:

  1. Shrek jest jedyny w swoim rodzaju i każda część to świetna zabawa z morałem :)

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.