Reżyseria: Steve Martino, Mike Thurmeier
Scenariusz: Michael Berg, Jason Fuchs
Czas trwania: 88 min.
Wytwórnia: 20 thCentury Fox
Obsesyjne działania Scrata na punkcie żołędzia doprowadzają do kolejnego pęknięcia w lodzie. Sytuacja jest bardzo poważna. Rozpoczyna się wędrówka kontynentów.
Od chwili, gdy widzieliśmy naszych bohaterów, minęło trochę czasu. Ten upływ widać głównie po osobie Brzoskwinki, córki Mańka i Eli. Młoda mamutka to już nastolatka, której najbardziej zależy na akceptacji grupy innych młodych mamutów, a nie jest to łatwe, gdy w rodzinie ma się oposy, przyjaźni się z jeżokretem i ma się własne oposowe nawyki.
Gdy lód zaczyna pękać, nasza grupa się rozdziela. Zwierzęta z doliny pod wodzą Eli ruszają w stronę przesmyku. Tymczasem Maniek, Sid i Diego dryfują na krze na pełne morze. Tam spotykają piratów i tak zaczyna się wielka przygoda, która trochę mi się skojarzyła z kawalerską wyprawą. Gdy bohaterów było tylko trzech i żaden nie miał zobowiązań.
Tym razem nasi bohaterowie nie są sami. Towarzyszy im zbzikowana babcia Sida, cuchnąca jeszcze bardziej niż nasz leniwiec.
Czwarta część cyklu nie straciła pazura i podobała mi się dużo bardziej niż część trzecia.
Tym razem jest to przygoda na pełnym morzu w typowo marynarskich klimatach. Są piraci, przewrotny kapitan Flak, są nawet marynarskie szanty. A drugim oficerem na pirackim okręcie jest przepiękna biała tygrysica Shirra...
Kolorytu i zabawnych momentów dodaje babcia Sida, która ciągle wzywa jakiegoś Skarbusia; oczywiście nikt nie traktuje tego serio. Ogromny plus dla twórców filmu, że ten Skarbuś jednak nie był tylko wyimaginowany.
Nasi bohaterowie dorośli i zmądrzeli. Nadal jednak mocno wierzą w wartość stada, co kilkakrotnie się podkreśla. Najbardziej mentorski jest w tej roli Diego i przyznam, że bardzo to do niego pasuje. Maniek jest świetny w roli nadopiekuńczego ojca dorastającej córki, a Sid jak zwykle jest sobą.
Przyjemnie i z zainteresowaniem ogląda się morskie potyczki i do samego końca niczego nie można być pewnym.
Nie zabrakło także Scrata, którego sensem życia nadal jest pogoń za żołędziem, choć trochę smutne jest to, że w jego przypadku ważniejsze jest mieć, a nie być.
Wędrówka kontynentów to dobra rozrywka dla całej rodziny. Akcja nie stoi w miejscu, tak samo bohaterowie, ciągle dowiadujemy się o nich czegoś nowego. Jest zabawnie, swojsko i miło. Polecam.
Epokę Lodowcową bardzo lubię, ale przyznam szczerze, że ta część podobała mi się najmniej.
OdpowiedzUsuń