czwartek, 4 października 2018

Lucy Maud Montgomery: Czary Marigold

Autor: Lucy Maud Montgomery
Tytuł: Czary Marigold
Stron: 284
Wydawca: Nasza Księgarnia







O Czarach Marigold bardzo długo nie miałam pojęcia. Bardzo długo też było mi z tą powieścią nie po drodze, nie wiem dlaczego. Mam mgliste wspomnienie, że zaczęłam ją czytać i nie dokończyłam. W te wakacje wreszcie mi się to udało. 

Kiedy w Świerkowej Kępie przychodzi na świat dziewczynka, cały klan wujów, ciotek i kuzynów jest podekscytowany, gdyż w rodzinie ogólnie rodzi się mało dzieci. Jest to więc nie lada wydarzenie. Sam wybór imienia, to rodzinne obrady, a gdy mała zachoruje, wszyscy cierpią. 

Trudno powiedzieć, w czym tkwi szkopuł, myślę, że przyczyn może być kilka, ale powieść ta wyraźnie odstaje i fabułą i sposobem kreacji głównej bohaterki, od pozostałych powieści Montgomery o sierotach. Wygląda to trochę tak, jakby w autorce dokonała się jakaś zmiana, przełom, a może wreszcie postanowiła napisać coś inaczej. 
Przede wszystkim Marigold nie jest sierotą na łasce krewnych i nie musi sobie wydeptywać drogi do ich serc, często trudnej, niekiedy daremnej. Wujków, ciotek i kuzynów ma tylu, że panuje wręcz rywalizacja, kogo odwiedzi teraz. Jest kochana, zaopiekowana, czasem rozpieszczana, choć bez przesady. Dziewczynka ma kochającą mamę, nieco surową babcię, ukochaną ciocię, po której dostała imię. 

Autorka przedstawia nam też stosunkowo krótki okres z życia bohaterki, bo około 6 lat. Poznajemy Marigold jako niemowlę, a potem śledzimy jej poczynania od lat 5/6 do lat 12, kiedy to bohaterka już przestaje być dzieckiem, a staje się nastolatką. W sumie szkoda (nie wiemy, jak było), że autorka nie napisała kontynuacji. Jestem ciekawa, jak potoczyłyby się dalsze losy małej marzycielki. 
Bo Marigold jest wielką marzycielką. Ma bujną wyobraźnię i bardzo bogate życie wewnętrzne. I to jest głównym wątkiem tej książki; świat widziany oczami dziecka. Gdyby Marigold była osobą twardo stąpającą po ziemi, chyba byłoby jej łatwiej. Ponieważ, jak już wspomniałam, jest wielkim wrażliwcem i wiele rzeczy nosi w sobie, zanim pozwoli im się ujawnić, często jej perypetie mają bardzo zaskakujący przebieg. 
To, co dorosłym wydaje się błahe i mało istotne, dla kilkuletniej dziewczynki urasta do rozmiarów dramatu i bywa gorzkie do przełknięcia. Czy mama Marigold wyjdzie ponownie za mąż? Czy Marigold zostanie wielką misjonarką? Czy 11-latka da radę podjąć nagłych gości? Jak poradzi sobie z pierwszą, niezbyt udaną miłością? 
O drobnych i tych nieco większych psotach Marigold czyta się bardzo przyjemnie. W sferze dziania się, nie dzieje się dużo i gwałtownie. Autorka z humorem przedstawia problemy i bolączki dorastającej dziewczynki, pięknie opisuje otaczający Marigold świat, pakując ją przy okazji w zabawne kabały. Jednocześnie podkreśla wagę wychowania i to widać. Mała Marigold słucha tego co mówią dorośli i potrafi się przeciwstawić łobuzującym koleżankom, powołując się na słowa mamy i babci. 

Jak już mówiłam, szkoda, że nie ma dalszego ciągu, bo chętnie zobaczyłabym jak Marigold dorasta. Czy znalazłaby wreszcie prawdziwą przyjaciółkę? Czy odkryłaby prawdziwą miłość i kto by to był: czy nowopoznany towarzysz zabaw Budge, a może daleki kuzyn Jack z Ameryki? Byłoby ciekawie. 

Niemniej jednak dobrego dzieciństwa mogłyby inne dziewczynki Marigold pozazdrościć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.