sobota, 13 października 2018

Sabrina Jeffries: Stare panny ze Swan Park

Autor: Sabrina Jeffries
Tytuł: Stare panny ze Swan Park
Seria: Stare panny Swanlea, t.1
Stron: 416
Wydawca: BIS






Polubiłam książki Sabriny Jeffries, głównie ze względu na prezentowaną obyczajowość i sympatyczne postaci. Dlatego po przeczytaniu cyklu Diablęta z Hallstead Hall, sięgnęłam po inny, zatytułowany Stare panny Swanlea

Już samo określenie stara panna, a mamy rok 1815, jest zabawne w naszym rozumieniu. Współcześnie, biorąc pod uwagę styl życia ludzi, trudno kogokolwiek nazwać starą panną czy starym kawalerem. W czasach, gdy dzieje się akcja opowiadanej przez autorkę historii, główne bohaterki mają 23-24 lata i już są starymi pannami. Chodzi tu nie tyle o ich wiek; określenie to sugeruje raczej ich pozycję społeczną. Stara panna to kobieta, której nikt nie chce pojąć za żonę, jest więc uważana za brzydką i nieatrakcyjną, taką, z którą coś jest nie w porządku. To okropne i bardzo krzywdzące, jeśli pozna się bliżej siostry Swanlea. Są one mądre i kochające, każda jednak ma coś, co sprawia, że są społecznie niechciane. Średnia z sióstr Rosalind ma zbyt pełną figurę i zbyt niewyparzony język, a najstarsza Helena utyka, jest więc kaleką, do niczego niezdatną. 
Dziś może się nam to wydawać niewiarygodne lub nawet śmieszne, ale wtedy była to naprawdę poważna sprawa. 
Siostry Swanlea starają się nie przejmować etykietkami, które nadało im społeczeństwo, zdają sobie jednak sprawę, że któraś z nich będzie musiała wyjść za mąż, aby ocalić rodzinny majątek. Nie mają brata, który odziedziczyłby wszystko i zabezpieczył ich przyszłość. Zgodnie z panującym wtedy prawem dziedzicem jest najbliższy krewny w linii męskiej. Najlepiej byłoby gdyby wybrał za żonę jedną z sióstr. A co, jeśli nie? 

Griffin Knighton jest właśnie wyżej wspomnianym kuzynem. Najbardziej na świecie pragnie pozbyć się etykietki bękarta, za co wini hrabiego Swanlea, który kiedyś ukradł jego rodzicom akt ślubu. W efekcie ich małżeństwo uznano za nieważne, a Griffina okrzyknięto bękartem. Generalnie dałoby się z tym żyć, jednak naszemu bohaterowi zależy na uznaniu społecznym i naprawie reputacji, aby móc wprowadzić swoją firmę na azjatycki rynek. To dlatego udaje się do Swan Park, uprzednio zamieniwszy się rolami ze swoim asystentem i pomocnikiem Danielem. Chce w ten sposób odszukać żądany dokument i odzyskać, to co mu się prawnie należy. Jednak na miejscu poznaje średnią siostrę Swanlea, Rosalind i przekonuje się, że bogactwo owszem jest potrzebne do życia, ale ważne są też inne sprawy. 

Pierwsza część cyklu jest utrzymana w tonie bardzo rubasznym i mocno nawiązuje do sztuk Szekspira, którego Rosalind i Griffin co rusz cytują. Tych dwoje połączy głęboka namiętność, czemu autorka da wyraz w  scenach erotycznych. 
Przyznam szczerze, że trochę się przywiązałam do Diabląt i trudno było mi się przestawić. Polubiłam konkretną i obcesową Rosalidn, która nie bała się mówić tego, co myśli. Griffin natomiast okazał się typowym mężczyzną, który na widok damskich bioder i biustu myśli tylko o jednym.
Znacznie bardziej spodobała mi się najstarsza z sióstr, Helena, której ma być poświęcona druga część serii. Helena utyka, co sprawia, że nie jest dobrą kandydatką na żonę, zupełnie jakby chora noga sprawiała, że kobieta ma amputowany mózg, albo co gorsza jest niepłodna. 
Niemniej jednak pierwsza część cyklu jest przyjemna w odbiorze i zabawna. Jeśli tylko przymknąć oko na wszechobecny erotyzm, da się ją przetrawić.

1 komentarz:

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.