środa, 20 lutego 2019

Ruta Sepetys: Sól morza

Autor: Ruta Sepetys
Tytuł: Sól morza
Stron: 409
Wydawca: Nasza Księgarnia






Przy pierwszym spojrzeniu okładka książki nie zachęca do lektury. Przy kolejnych jej magia zaczyna działać i odnosi się wrażenie, że jednak coś w tym wzburzonym morzu jest. 

Zima 1945 roku. Do końca wojny zostało tak niewiele czasu, ale przecież żyjący wtedy ludzie nie mogli tego wiedzieć. 
Do serca Europy nadciąga Armia Czerwona. Uciekinierzy ze wschodu szukają ratunku przed okrucieństwem żołnierzy. 
Zupełnie przypadkiem skrzyżują się losy trojga młodych ludzi, z których każde zmaga się z własnym bólem i błędami przeszłości. Równolegle z biegiem akcji czytelnik ma możliwość czytania listów młodego marynarza do ukochanej. I ten bohater weźmie udział w wydarzeniach i odegra w nich jedną z kluczowych ról. 

Narracja jest prowadzona z czterech perspektyw, co nieco utrudnia zrozumienie fabuły, a gdy dochodzą jeszcze listy czwartego bohatera, robi się trudniej. Z czasem jednak coraz więcej elementów składa się w logiczną całość. 
Młodziutka 15-letnia Polka Emilia, charakterystyczna ze względu na swoją różową czapkę, skrywa w sobie bolesny sekret. Przed osunięciem się w szaleństwo chroni ją wspomnienie ukochanego Augusta. 
Florian, pruski konserwator sztuki, zrobił coś, co sprawiło, że ścigają go zarówno Niemcy, jak i Rosjanie. Młodzieniec nie chce nikomu zaufać i pilnie strzeże swoich sekretów.
Litwinka Joana to pielęgniarka, która z grupą uchodźców zmierza do Gdyni, nazywanej tu Gotenhafen, bo z tego właśnie portu mają odpłynąć statki z ewakuowanymi ludźmi. 
Autor listów do dziewczyny, Alfred jest marynarzem na statku o nazwie Wilhelm Gustloff. Szybko przekonujemy się, że ten z pozoru sympatyczny i usłużny człowiek, jest paskudną kanalią i socjopatą i nic z tego, co mówi i pisze, nie jest prawdą. 

Sól morza bardzo się Rucie Sepetys udała. Autorka znakomicie odmalowała nie tylko klimat zimy i beznadziejnej sytuacji uciekinierów, zmuszonych do zmagania się z zimnem, głodem oraz wszechobecną śmiercią. Sięgnęła także po dwa, obecnie już kultowe motywy, które sprawiły, że powieść okazała się tak frapująca. 

Pierwszym jest statek, na który trafiają bohaterowie. MS Wilhelm Gustloff. Był to piąty co do wielkości niemiecki okręt pasażerski. W kolejnych latach pełnił funkcje wycieczkowe, szpitalne, pomocnicze oraz do transportu wojska. 30 stycznia 1945 roku jednostka wyruszyła w swój ostatni rejs, a na jej pokładzie znajdowało się 173 członków załogi, 918 oficerów i marynarzy z II dywizji szkolnej okrętów podwodnych 373 kobiety z pomocniczego korpusu Kriegsmarine, które były wojskowymi telefonistkami, telegrafistkami, maszynistkami, kreślarkami czy pielęgniarkami, 162 rannych żołnierzy Wermachtu oraz 4424 uciekinierów. O godzinie 21.16 okręt został trafiony 3 radzieckimi torpedami. Zatonął w ciągu godziny.Niemieckim jednostko ratowniczym udało się wydobyć z wody 1215 żywych osób, większość pasażerów zmarła w lodowatej wodzie.  W 1994 roku Polska uznała wrak MS Wilhelm Gustloff za mogiłę wojenną, w związku z czym zakazane jest nurkowanie na wrak i w promieniu 500 m od niego. 
Drugi motyw to legendarna, burząca krew w żyłach wszystkim poszukiwaczom skarbów Bursztynowa Komnata, która jakoby miała być na Gustloffie przewożona.  Z tym motywem świetnie autorka powiązała losy Floriana, jednego z bohaterów fikcyjnych. 

Sól morza przeczytał także mój mąż i był zachwycony. Autorka zrobiła tutaj mały pomost między swoimi książkami. Litwinka Joana jest kuzynką Liny, bohaterki powieści pt. Szare śniegi Syberii. 
Pomimo smutnej wymowy, powieść zasługuje na uwagę. Ma wszystko, co może być dziś wartościowe dla młodego czytelnika: bohaterów w podobnym wieku, kawałek cennej historii, którą warto znać i niesamowity klimat.
Polecam lekturę Soli morza. Naprawdę warto jej poświęcić zimowe popołudnie. 

Dziękuję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.