sobota, 25 maja 2019

Joel Levy: Niewyjaśnione tajemnice

Autor: Joel Levy:
Tytuł: Niewyjaśnione tajemnice
Stron: 224
Wydawca: Alma- Press









Wyjaśniona tajemnica nikogo nie elektryzuje ani nie inspiruje. Jej najlepszą cechą jest owa niewyjaśnioność, otwierająca drogę spekulacjom, domysłom, sprawiająca, że zajmują się nią kolejne pokolenia badaczy i fanów. Słowo, które, na potrzeby tej recenzji ukułam, oznacza pewien trwający  stan, który sprawia, że wciąż powstają nowe teorie i co lepsze, nie ustają domysły na dany temat. Niemniej jednak bardzo chciałoby się mieć pewność w takim czy innym temacie. Obecnie namiętnie oglądam program o obłożonej klątwą Wyspie Dębów i nie raz nie dwa irytuję się brakiem postępów w poszukiwaniach skarbów. To dlatego tym chętniej sięgnęłam po pozycję Niewyjaśnione tajemnice. Książka okazała się sympatycznym i bardzo poręcznym kompendium wiedzy na tematy, o których już od dawna słyszałam w programach popularnonaukowych.

Książka ma bardzo przejrzysty układ, co tylko pomaga w czytaniu. Autor pogrupował omawiane przez siebie tematy w cztery działy. Pierwszy to  Tajemnicze Miejsca, takie jak Stonehenge, Wyspa Wielkanocna, Nazca, Eldorado, czy Atlantyda. Drugi dział opisuje Tajemnicze Zdarzenia związane z Kolonią Roanoke, Amelią Earhart, Trójkątem Bermudzkim czy Bursztynową Komnatą. Trzeci rozdział dotyczy Dziwnych Doniesień, takich jak potwór z Loch Ness, Strefa 51, krwawiące posagi czy kręgi w zbożu. Czwarty i ostatni rozdział opowiada o Zagadkowych Artefaktach, jak na przykład Arka Przymierza, Dysk z Fajstos czy Całun Turyński. 

Każdy rozdział został napisany zgodnie z ustalonym schematem. Zaczyna się zatem od ogólnego opisu i odniesień źródłowych. Załączono także przedruki dzieł malarskich, rysunków, map,  wyobrażeń artystów i kolejnych pokoleń. Na końcu mamy obiektywną informację popartą naukowymi teoriami. A zupełnie na koniec, tak dla smaczku Odlotowe teorie czyli wszystkie najpopularniejsze domysły i to jak wpływały one na ludzką zbiorową świadomość.

Przyjemne jest to,  że nie ma tu obowiązku czytania po kolei. Po prostu zagląda się do spisu treści, trochę jak do menu, i wybiera się to na co akurat ma się ochotę. Autor w prosty i przystępny sposób opisuje kolejne zagadnienia, dbając o to, by nie przeciążyć czytelnika faktami i nie wpaść w naukowe przynudzanie. Nie ma tego tutaj. To taka najistotniejsza wiedza podana w pigułce, w takiej ilości, by nie znudzić, ale wystarczająca, by zaciekawić. 
Na koniec dodano bibliografię oraz indeks nazwisk i ilustracji. 

Niewyjaśnione tajemnice to bardzo dobra pozycja na leniwą majówkę. Zapewni trochę dreszczyku i zaciekawi. A może zachęci do samodzielnych poszukiwań i badań? 
Polecam. Bardzo wartościowa pozycja.



Dziękuję!

niedziela, 19 maja 2019

Mindee Arnett: Onyx & Ivory

Autor: Mindee Arnett
Tytuł: Onyx & Ivory, t. 1
Stron: 476
Wydawca: Jaguar







Książka kusi z każdej strony. Uwagę czytelnika przykuwa okładka z ilustracją dziwacznego drzewa bez liści. Wygląda ono jak wyrzeźbione z wypolerowanej kości słoniowej. Równie intrygujący jest tytuł, który w polskim tłumaczeniu mógłby oznaczać czerń i biel, jednak w oryginale brzmi dużo lepiej. O czym jest ta historia? 

Królestwo Rime. Dotychczasowy władca, król Orwin, po zamachu dokonanym na jego życie kilka lat temu, pozostaje chory i niezdolny do rządzenia. Póki co władzę sprawują jego dwa synowie: Edwin i Corwin. Tutaj władza nie przechodzi z ojca na najstarszego syna. Gdy nadchodzi właściwy moment, bogowie zsyłają uror, znak w postaci niesamowitej maści zwierzęcia. Może to być wilk, orzeł lub koń. Wtedy można rozpocząć serię prób, które pozwolą wyłonić nowego arcykróla. Jak dotąd uror nie pojawił się, wszystko trwa więc w zawieszeniu. Zresztą królestwo ma większe zmartwienia. Gdy nastaje zmrok ziemię atakują krwiożercze potwory, zwane gadźcami. Jednak zupełnie niespodziewanie bestie zaczynają atakować także i za dnia. Młody książę Corwin, niekwestionowany faworyt do tronu ma zatem nie lada zmartwienie. Jak powstrzymać potwory?  Czy towarzyszka dziecięcych zabaw, a obecnie okrzyknięta zdrajczynią królestwa, Kate Brigthon pomoże mu w tym? 

Los nie oszczędzał młodej Kate. Po haniebnej śmierci ojca, królewskiego koniuszego, który próbował targnąć się na życie swojego króla, Kate utraciła pozycję społeczną, wszelkie towarzyszące temu przywileje oraz dobre imię. Ponieważ jedyne co umie robić dobrze, to obchodzenie się z końmi, zostaje więc kurierem pocztowym. Praca jest ciężka i ryzykowna, przodują w niej zdecydowanie mężczyźni. Piętno zdrajczyni dodatkowo sprawę utrudnia. 
Zrządzeniem losu drogi Kate i Corwina ponownie się krzyżują. Ona ratuje mu życie, ryzykując ujawnieniem swoich skrywanych głęboko umiejętności. Być może tylko działając wspólnie książę i dzikunka mają szansę na odkrycie prawdy i pokonanie kryjącego się za plecami gadźców wroga. 
Za kulisami objawiającego się uroru, zło podnosi łeb, aby posiąść siłę magii oraz sekret tworzenia prochu. Wróg wydaje się być odległy, a może jest bliżej niż się wydaje? 

Bardzo przypadła mi do gustu powieść Mindee Arnett. Jej jedyną wadą jest to, że szybko się kończy i na razie nie ma kontynuacji w języku polskim. Zalet jest znacznie więcej. 
Bardzo ciekawy i oryginalny jest świat przedstawiony. Przypomina europejskie średniowiecze, wszak są zamki i królowie. Jednak młody kowal opracowuje rewolwer, który zmieniłby oblicze walki z gadźcami, a na porządku dziennym jest magia, która jest praktycznie wszędzie. Legalną magię kontroluje bractwo zwane Inkwizycją. Jest jednak i nielegalna dzika magia, z którą może się urodzić każdy człowiek i może się to objawiać panowaniem nad żywiołami, takimi jak ogień, woda czy powietrze lub wpływaniem na zachowanie zwierząt lub nawet umysły ludzi.  Takich ludzi zwie się tutaj dzikunami i traktuje jak zagrożenie. Kate, podobnie jak jej ojciec, potrafi porozumiewać się ze zwierzętami. Początkowo traktuje tę umiejętność jako drobną pomoc w pracy. Z czasem jednak przekonuje się, że gdyby się poduczyła, mogłaby wpływać na umysły gadźców, a prawdopodobnie i na ludzkie. Być może mogłaby odkryć prawdę na temat ojca, a może zmienić losy kiełkującej rewolucji? 

Pierwsza część Kronik Rime to dopiero początek. Historia ma duży potencjał i naprawdę sporo wątków można tu rozwinąć, co mam nadzieję, autorka uczyni w drugim tomie. Jedno jest pewne. Zwykli ludzie władający magią żywiołów mogą odmienić oblicze tego świata, są ogromną siłą, której grzech byłoby nie wykorzystać. Zaintrygował mnie także wątek uroru czyli magicznego zwierzęcia zwiastującego rychły wybór następcy tronu. Mam nadzieję, że jeszcze będzie dane nam spotkać tego niezwykłego źrebaka. 

Jednym słowem propozycja Midee Arnett to dobry pomysł na leniwe popołudnie. Każdy miłośnik pościgów, magicznych rozwiązań, niezwykłych stworzeń i intrygujących spisków będzie z lektury zadowolony. Polecam. 

Dziękuję!

niedziela, 12 maja 2019

Valentina Fast: Royal. Przysięga ze złota. Przedpremierowo!

Autor: Valentina Fast
Tytuł: Royal. Przysięga ze złota
Tom 5
Stron: 336
Wydawca: Media Rodzina

Data premiery: 13.05.2019 r.





Dopóki człowiek nie wyrośnie z bajek, wydaje mu się, że poza nimi nic nie ma. To znaczy mam na myśli to, że lubimy o tych historiach myśleć w kategoriach długo i szczęśliwie, nie zastanawiając się, co może kryć się pod tą cudowną i olśniewającą oprawą. Pozornie wszystko wygląda tak pięknie i  jasno. Książęta są przystojni, księżniczki z wdziękiem pełnią rolę dam u ich boku. Uwieczniani na licznych zdjęciach wyglądają na tak nieziemsko szczęśliwych. Myślisz sobie: ci to mają życie. Zero trosk, tabuny służących, spełniających każde ich życzenie, niesamowite wnętrza pałaców, słowem, mogą mieć wszystko, czego dusza zapragnie. Żyją jak w bajce, odcięci od trosk i zmartwień typowych dla zwykłych śmiertelników. Jednak, gdy się temu dokładniej przyjrzeć, zaczyna się dostrzegać także tę drugą stronę medalu. Świat nie spuszcza z nich oczu nawet na chwilę, nieustannie spekuluje się na temat ich samopoczucia, życiowych decyzji, publicznych wystąpień, a media wciąż tylko węszą, czy aby gdzieś nie szykuje się jakiś romans lub rozwód. Czy łatwo im to znosić? Być może trochę już się do tego przyzwyczaili przez lata, ale czy faktycznie mają łatwiej? Nie jestem wcale o tym przekonana. 

Biorąc udział w Eliminacjach, Tania nie obiecywała sobie zbyt wiele. Właściwie chciała tylko ulec ciotce, by po wszystkim móc wybrać, co będzie robić w życiu. Nie przewidziała, że dworskie życie tak ją wciągnie, że znajdzie tu zarówno przyjaciół jak i wrogów, a przede wszystkim, że się beznadziejnie zakocha. Co więcej nie miała w ogóle pojęcia, że cudowna Vittera, królestwo pod szklaną kopułą, skrywa przed obywatelami tyle tajemnic. Och, błogi stanie niewiedzy...

Tom piąty serii. Zmagania kandydatek weszły w fazę końcową; na placu boju pozostały tylko Tania oraz Charlotte. Gołym okiem widać, że Phillip wyraźnie faworyzuje tę drugą, jednocześnie nieustannie mamiąc Tanię słodkimi słowami i obietnicami bez pokrycia. Dziewczyna jest rozbita i rozdarta wewnętrznie. Rozsądek podpowiada jej, że nie jest jej pisane szczęśliwe zakończenie u boku Phillipa. Młody następca tronu co prawda wciąż wodzi za naszą bohaterką wzrokiem, ale u jego boku panoszy się kapryśna Charlotte, ostentacyjnie pewna wygranej. Tania stara się kierować rozumem. Jednak to słabe, podatne na emocje serce wciąż naiwnie wierzy, że skoro są pocałunki, kradzione namiętne chwile zapomnienia i kolejne wyznania, to przecież jest i miłość, a co za tym idzie, wybór może być tylko jeden.

Tak w wielkim skrócie przedstawia się mniej więcej połowa powieści. Ale przecież nie może być za prosto, prawda? W pewnym momencie Tania, niespodziewanie dla siebie samej i czytelnika także (och, jak mnie to uradowało!) zostanie postawiona przed zupełnie nowym wyzwaniem. Ta nowa rola może zmienić wszystko, wpłynąć na losy całej Vittery. Taki zwrot akcji bardzo mi przypadł do gustu. Poczułam się trochę tak, jakby podarowano mi możliwość wyboru alternatywnego zakończenia. Oto nasza bohaterka ma szansę wyłamać się z narzuconej jej roli słodkiej księżniczki i zacząć wreszcie dyktować warunki. Jest duża możliwość, by uleczyć złamane serce i wyjść z twarzą z tego całego galimatiasu.

Czy piękna i nieskazitelna Vittera jest kolosem na glinianych nogach? Czy to ostatni bastion, schronienie, a może więzienie? Tania i jej przyjaciele mogą wpłynąć na bieg historii i wszystko zmienić. Jednego możemy być pewni. Po finale części piątej już nic nie będzie takie jak dawniej.

Przysięga z aksamitu bardzo mile zaskakuje. Z klimatu słodkiego romansu zostajemy wrzuceni prosto w meandry powieści przygodowej, co z całej historii wychodzi zdecydowanie na lepiej niż dobrze. Księżniczka może zamienić się w wojowniczkę. Teraz trzeba tylko trzymać kciuki, aby wykorzystała zdobyte umiejętności i dokonała właściwych wyborów. 

Polecam lekturę Przysięgi... nie tylko miłośniczkom serii. To także idealna lektura na wietrzne popołudnie. Gdy za oknem wiatr i plucha, mamy możliwość przenieść się do świata, w którym mężczyźni zabiegają o kobiety, te błyszczą i czują się pożądane, a za każdym rogiem ukrywają się tajemnice mogące dodać słodkiemu romansowi szczyptę pikanterii i dreszczyku.

Na koniec, jako zadeklarowana od dawna fanka, powiem tylko jedno. Henry. Tylko Henry. Nie przyjmuję do wiadomości innej opcji.
Dziękuję!

środa, 1 maja 2019

Sanjida Kay: Skradzione dziecko

Autor: Sanjida Kay
Tytuł: Skradzione dziecko
Stron: 368
Wydawca: WAB






Zoe i Ollie od dawna marzą o dziecku i wygląda na to, że niedługo ich marzenia się spełnią. Poród już blisko, pokój dla maleństwa gotowy. Zoe, jako przyszła mama, jest pełna obaw, tak bardzo chce, aby wszystko się udało. I wtedy na świat przychodzi mała Evie, o ciemnej karnacji i buzi naznaczonej piętnem Zespołu Alkoholowego FAS. Przyszli rodzice są przerażeni, co nie przeszkadza im z miejsca zakochać się w noworodku. Tak długo czekali na adopcję.
To pierwsze zaskoczenie, jakie serwuje nam autorka. Mała Evie jest dzieckiem młodocianej, anonimowej narkomanki, która tuż po porodzie zrzeka się wszelkich praw do dziecka. 

Mija siedem lat. 
Zoe i Ollie osiągnęli życiową stabilizację. On ciężko pracuje jako księgowy w dużej firmie i liczy na awans, który zapewni mu wyższe wynagrodzenie. Ona zajmuje się domem oraz dwójką dzieci, bo dwa lata temu urodził im się także syn, Ben. W nielicznych wolnych chwilach maluje obrazy - pejzaże; kilka lat temu zdobyła sobie opinię uznanej artystki. Generalnie wszystko jest w porządku, jednak, jak to w życiu bywa, codzienne obowiązki i natłok spraw bywają przytłaczające. Zapracowany Ollie zaniedbuje rodzinę i wszystkie domowe obowiązki zrzuca na Zoe. Pozostawiona samej sobie i coraz bardziej sfrustrowana Zoe, dwoi się i troi, by wszystko funkcjonowało jak należy. Dwuletni Ben wymaga ciągłej uwagi i coraz głośniej się o to upomina. Obrazy same się nie namalują, a przecież potrzebne jest do tego minimalne skupienie i natchnienie. Dom sam się nie posprząta, zakupy same się nie zrobią, itd. itp. No i jest jeszcze 7-letnia Evie. Uzdolniona artystycznie dziewczynka, zdradza objawy FAS-u i nie jest, mówiąc kolokwialnie, prosta w codziennym współżyciu. Ma duże kłopoty z koncentracją, łatwo wpada w złość, często się obraża, czemu sprzyja dodatkowo obecność braciszka. Oprócz tego wyraźnie widzi, z racji swojego koloru skóry, własną odmienność. Co prawda adopcyjni rodzice nie ukrywają przed nią faktu samej adopcji i na każde żądanie dziewczynki wciąż na nowo opowiadają jej całą historię, oczywiście w łatwych do zrozumienia dla dziecka słowach.  Ponadto gołym okiem widać, że Zoe i Ollie naprawdę kochają Evie; Zoe wciąż ze zdumieniem zdaje sobie sprawę, jak niezwykła i cudowna jest ich córka. Nie ma dla niej znaczenia jej kolor skóry, ani prawdziwe pochodzenie. Zoe patrzy na Evie zachwytem matki, która widzi tylko piękno własnego dziecka, obojętnie jakie by nie było. Przyznam, że ten wielokrotnie podkreślany wątek bardzo mi się podobał. 

Nadchodzą jednak trudne dni. Ktoś przysyła małej Evie prezenty i listy, co tylko pogłębia poczucie wyobcowania dziewczynki we własnej rodzinie. Dodatkowo mamy możliwość wglądu w myśli biologicznego rodzica, który chce odzyskać dziecko, bo uważa, że mu je ukradziono. Szybko okazuje się, że ta osoba nie cofnie się przed niczym, nawet przed wyrządzeniem krzywdy innemu dziecku, byle tylko osiągnąć zamierzony cel. I ten właśnie wątek sprawił, że książkę tak dobrze się czytało. Jeśli idzie o tożsamość rodzica Evie, podejrzanych było kilku, dzięki czemu było jeszcze ciekawiej. Niemniej jednak trochę irytowała mnie Zoe, która, wiedząc o niepokojących próbach kontaktu z małą Evie, bez żadnych podejrzeń wpuściła do rodzinnego życia, potencjalnego ojca Evie. To znaczy, rozumiem, że nie każdy człowiek o innym kolorze skóry, musi być tym właśnie podejrzanym, ale ten totalny brak podejrzliwości, ta naiwność, bardzo mi się nie podobały. Gdyby Zoe była uważniejsza, pewnych kłopotów mogłaby uniknąć. 
Do samego końca historii nie wiemy, jak się sprawa rozwiąże. Autorka zbudowała klimat pełen napięcia i dramatyzmu. Bardzo wyraźnie odmalowała także postać Evie i przeżycia  dziewczynki, która, widząc i czują własną odmienność, wciąż bada granice, zwłaszcza te dotyczące adopcyjnych rodziców.

Skradzione dziecko to poruszająca historia o macierzyństwie i jego meandrach. Książka wyraźnie pokazuje, że rodzina jak z obrazka, jest błędnym stereotypem. W rzeczywistości jest dużo trudniej i nie raz nadchodzi pokusa, by się poddać i to rzucić. Decyzja, by zachować spokój i, mimo problemów, wykazywać cierpliwość i spokój, jest trudna, ale świadczy o sile charakteru i dojrzałości. 
Powieść jest lekturą na jeden wieczór. Zaczęłam ją czytać z zamiarem tylko kilku rozdziałów, a potem nie mogłam się od niej oderwać. Książka naprawdę wciąga. 
Dobra lektura na majówkę. Polecam gorąco.



Dziękuję!