Tytuł: Begin again
Seria: Begin again, t.1
Stron: 504
Wydawca: Jaguar
Moja znajomość z twórczością Mony Kasten zaczęła się od książki Save me i idąc za ciosem, postanowiłam przeczytać zachwalaną Begin again. Bardzo mi się podobała historia Jamesa i Ruby, była taka inna od tylu tytułów obecnych na rynku. Myślałam, że podobnie będzie w przypadku bohaterów trylogii ze słowem again w tytule.
Allie rozpoczyna studia z dala od domu. Ma mocne postanowienie wyzwolenia się spod toksycznego wpływu matki, która do tej pory kierowała jej życiem. Ma nadzieję, że nauka i nowo poznani przyjaciele dadzą jej tę, bardzo potrzebną pewność siebie i pozwolą zapomnieć o traumatycznych przeżyciach. Ponieważ okazuje się, że już za późno na pokój w akademiku, dziewczyna postanawia poszukać pokoju do wynajęcia. Po paru niewypałach, Allie znajduje idealną miejscówkę, z tym że właściciel mieszkania okazuje się chłopakiem i jest wyraźnie niezadowolony, że ma dzielić mieszkanie z dziewczyną.
Kaden to ponurak, jakich mało. Wciąż mówi o zasadach, jest wytatuowany i sprawia wrażenie strasznego. Wielokrotnie daje Allie do zrozumienia, że za nią nie przepada, a jej gadulstwo, dziewczyńska muzyka i za słodkie świecie zapachowe stoją mu ością w gardle. Jednak jego czyny mówią co innego. Gdy chce, Kaden potrafi być opiekuńczy i pomocny i Allie jest nim coraz bardziej zafascynowana. Jednak czy gdy obie strony mają swoje sekrety i nie przepracowane trudne przeżycia, to w ogóle powinny myśleć o nowym związku?
Narracja jest prowadzona z perspektywy Allie i przyznam, że wielokrotnie brakowało mi wglądu w myśli Kadena. To aż się samo prosiło, wychodziło ze stron. Tym samym historia jest dość jednostronna, a szkoda, bo Allie jest mocno emocjonalną osobą i ciekawie byłoby poczytać o tym, jak jest postrzegana przez osoby postronne.
Niekiedy miałam także wrażenie rozciągłości. Niby się coś z bohaterami działo i już zaczynali sobie ufać, a w następnej chwili, zupełnie jakby przypomnieli sobie, tu Kaden zwłaszcza, że powinni trzymać dystans i znowu następowało ochłodzenie stosunków. To dlatego miałam takie chwile, gdy chciałam przerwać lekturę. Ponieważ jednak nie lubię tego robić, zostawiać tak czegoś niedokończonego, więc przeczytałam do końca.
W sumie ta historia ma wszystko, co się lubi w young adult, a jednak cały czas miałam wrażenie, że brakuje tu odrobiny pazura, tego czegoś, co dawałoby książce ten magnetyzm, sprawiający, że się o niej myśli i wciąż chce czytać. Miałam tak w przypadku powieści Save me, tutaj tego nie było.
Dodatkowy plus jest taki, że kolejne części trylogii dotyczą bohaterów, którzy w jedynce byli drugoplanowi, dlatego prawdopodobnie będę kontynuować lekturę, bo polubiłam przyjaciółkę Allie, Dawn. Jedna historia jedna książka i dobrze, bo gdyby to była trylogia z wciąż tymi samymi bohaterami, to chyba bym tej słodyczy nie zniosła.
Całą serię bardzo lubię, aczkolwiek Trust Again jest moją ulubioną :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com