niedziela, 29 września 2019

Katherine Woodfine: Pozytywka

Autor: Katherine Woodfine
Tytuł: Pozytywka
Seria: Tajemnice Domu Handlowego Sinclairs, t.1
Stron: 326
Wydawca: Dwukropek








Będąc na fali zachwytu Sekretami hotelu Winterhouse, sięgnęłam po inną pozycję wydawnictwa Dwukropek, a mianowicie pierwszy tom serii o Tajemnicach Domu Handlowego Sinclairs, zatytułowany Pozytywka. Bez bicia przyznam, że oczarowała mnie pomysłowa ilustracja okładkowa oraz zaintrygował opis treści. 

Londyn, rok 1909. Młodziutka Sophie Taylor po śmierci ojca i rodzinnym bankructwie jest zmuszona podjąć pracę, by stać się samodzielną i samowystarczalną. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności udaje się jej dostać posadę ekspedientki w powstającym właśnie Domu Handlowym Sinclairs, elektryzującym swoimi zasobami i wyglądem całą socjetę Londynu. Zdeterminowana Sophie postanawia ciężko pracować, marząc o lepszym mieszkaniu i standardzie życia, które chwilowo jest, mówiąc krótko, ubogie. Dla dziewczyny, która lada moment miała zadebiutować w towarzystwie, tak ogromny spadek w hierarchii społecznej jest bolesny. Tym trudniej się jej przystosować, że jej pracowitość i skrupulatność budzą zawiść innych młodych pracownic działu kapeluszy i sukien. I kiedy wreszcie wydaje się, że wymarzony awans na asystentkę jest w zasięgu ręki, w wieczór przed wielkim otwarciem domu handlowego, dochodzi o zuchwałego włamania i pobicia. Ginie także bezcenna i unikatowa malutka pozytywka, należąca do pana Sinclaira, właściciela całej firmy. Ponieważ ostatnią osobą, która miała kontakt z pobitym Bertem, jest właśnie Sophie, reputacja i przyszłość dziewczyny stają pod dużym znakiem zapytania. Bohaterka nie ma innego wyjścia, jak odkryć sprawcę kradzieży i odzyskać pozytywkę, co stanie się dla niej i nowo poznanych przyjaciół: Billy’ego, Lil i Joe furtką do wielkiej przygody. 

Ogromnym atutem książki jest zbudowany przez autorkę klimat epoki. W ciekawy sposób przedstawia ludzką mentalność, z naciskiem na ówczesną sytuację kobiet w społeczeństwie. Jeśli miały bogatego ojca, potem męża, to ich status był niezagrożony i beztroski. Mogły spędzać czas na zakupach, proszonych herbatkach i spotkaniach towarzyskich, a ich największym zmartwieniem było, czy suknia będzie dobrze na ich leżała lub też czy karnet taneczny zapełni się do końca. Jeżeli zaś kobieta chciała czegoś więcej, tak jak Lil, której marzy się aktorstwo i rewia, to narażona była na odsunięcie od rodziny i kiepską ocenę społeczną. Sophie, która kiedyś miała wszystko, a teraz musi pracować na swoje utrzymanie, miała wiele szczęścia w nieszczęściu. Po pierwsze ojciec nie rozpieścił jej za bardzo, dzięki czemu umiała zakasać rękawy i po prostu wziąć się do pracy. Po drugie, pomimo spadku w wyżej wspomnianej hierarchii, nie zatraciła w sobie poczucia moralności, honoru i uczciwości. Swoim zachowaniem często przypominała mi Sarę Crew z Małej księżniczki F.Hodgson – Burnett. Obie dziewczyny będąc głodne, potrafiły oddać ostatni pieniążek lub bułkę osobie bardziej potrzebującej. Umiejętność dostrzegania cudzej niedoli, pomimo własnej trudnej sytuacji, świadczy o naprawdę wielkim harcie ducha. 

Skrupulatnie i intrygująco została także zbudowana warstwa kryminalna. Autorka wprowadziła do fabuły postać Barona, gangstera, który we wszystkich dookoła budzi postrach. Reputacja go wyprzedza; widzieli go nieliczni, jeśli nie nikt, a panicznie boją się go wszyscy. Baron ma znacznie bardziej skomplikowane plany niż się początkowo wydaje, a spotkanie z nim nie jest ostatnim, jakiego bohaterowie doświadczą. W dodatku jego powiązania ze światem londyńskiej arystokracji sprawiają, że jest o wiele groźniejszym przeciwnikiem niż się wydaje. To nie jest pospolity przestępca; ukrywa się za wieloma maskami i nie dokonuje przestępstw własnymi rękoma, tylko ma od tego swoich Chłopców. 

Jednym słowem Pozytywka przyniosła mi wiele czytelniczej dobrej zabawy.
Myślę, że książka spodoba się młodym czytelnikom, nie tylko ze względu na intrygę, ale i na źródło wiedzy o epoce, początki XX wieku są bowiem fascynujące. Mnie co prawda już od dawna nie można nazwać młodym czytelnikiem, co jednak jest doskonałym dowodem, że ta historia coś w sobie ma i że Katherine Woodfine dopiero nabiera mocy twórczej. Seria o przygodach Sophie i jej przyjaciół liczy sobie 4 tomy, jednak na tym nie koniec. Na rynku ukazała się właśnie powieść o nowych perypetiach bohaterek w całkiem nowych rolach. Jestem więc spokojna, bo gwarantuje to rozrywkę, jaką lubię na dłuższy czas.
 

wtorek, 24 września 2019

Jenny Rogneby: Leona. Cena człowieka

Autor: Jenny Rogneby
Tytuł: Cena człowieka
Seria: Leona, t.3
Stron: 320
Wydawca: Marginesy








Szczęście ostatnio nie sprzyjało Leonie Lindberg. Rozpadło się jej małżeństwo, a w portfelu pustka.  Jej starania, by zdobyć pieniądze zderzyły się z interesami nieodpowiednich ludzi, w wyniku czego ciężko pobita policjantka trafiła do szpitala. Obecnie kobieta angażuje się w prowadzenie kolejnego śledztwa, jednocześnie pilnie poszukując źródła gotówki. 

Cena człowieka to już trzeci tom serii o bezkompromisowej śledczej szwedzkiej policji, Leonie Lindberg, bohaterce innej od wszystkich. Bo taka jak Leona jest tylko jedna jedyna. Ona sama. Gdyby się przyjrzeć Leonie jako policjantce, można by ją właściwie stawiać za wzór innym. Jest dociekliwa, bystra i nie porzuca raz znalezionego tropu. Nawet zarzucane jej często wady czyli niechęć do pracy w zespole czy podążanie własnymi drogami dałoby się jej wybaczyć, bo wiadomo jak to jest pracować z innymi czy ciągnąć za sobą ogon.  Leona jest skuteczna w działaniu, co nawet zwraca uwagę jej szefostwa. Ale nikt, albo raczej nieliczni wiedzą, że wszystkie wymienione wyżej zalety po części wynikają z tego, że Leona ma drugie oblicze, mianowicie jest mistrzynią przekrętu. Uzależniona od pokera potrafi przegrać fortunę, a gdy potrzebuje pieniędzy, obrabować nocą właściciela lokalu. Za najgłośniejszymi sprawami ostatnich lat stoi ona. To ona pociągała za sznurki, a cała motywacja dotyczyła rzecz jasna pieniędzy. Bohaterka jest niebezpieczna i, gdy chodzi o ratowanie własnej skóry, potrafi to zrobić kosztem każdego. 

Choć wiadomo, że poczynania Leony są przestępstwem, bo kobieta co rusz balansuje na granicy prawa lub bezprawia, to jej zdolność do spadania na cztery łapy niczym przysłowiowy kot, nie raz bawi. Trudno ją lubić, ale nie lubić jej, także trudno. 

W trzecim tomie autorka podejmuje temat handlu ludzkimi narządami, co szczególnie mocno Leonę rusza. Być może dlatego, że ofiarami są bezdomni lub ludzie z ulicy, a oczywistym jest fakt, że skradzione im narządy trafiają do bogatych biorców lub nawet za granicę. Temat ten był bardzo ciekawy. Razem z Leoną dowiedziałam się, jak duże zapotrzebowanie jest na zdrowe narządy, przodują tu zwłaszcza nerki i wątroba, i jak wielu ludzi rocznie umiera, nie doczekawszy przeszczepu.

Zaangażowanie w śledztwo odsłania nowe oblicze Leony. Do tej pory bohaterka jawiła się nam jako osoba chłodna uczuciowo, można nawet powiedzieć zimna, nie potrafiąca z nikim nawiązać głębszej relacji. Żeby jednak nie odstawać od reguł społecznych, Leona umiejętnie pozoruje te więzi, choć przychodzi jej to z wielkim trudem. Gdy jednak ofiarami przestępców padają kolejne osoby z ulicy, a więc ludzie, za którymi nikt się nie ujmie, bo to przecież żebracy, w Leonie budzą się gniew i empatia, tym większe, że jedną z porwanych osób jest znajoma prostytutka. 

Drugi wątek, który kilka razy jest mocno podkreślany to obciążenie psychiczne i trudy zawodu policjanta. Niejednokrotnie Leona spotyka się z rekcjami społecznymi, które sugerują, że policja nic nie robi, podczas gdy sama bohaterka wie, ile pracy kosztują ją prowadzone sprawy.  Bardzo ją to frustruje. Z doświadczenia wiem, że w każdym zawodzie takie rozterki dochodzą do głosu. 

I trzecia sprawa. Otóż Leona trafia na mężczyznę, który budzi w niej pokłady uczuć, o jakie siebie nie podejrzewała. Ich relacja mocno komplikuje się w finale powieści. Co będzie z nimi dalej? 

Jednym zdaniem. Trzecia część przygód Leony trzyma poziom, a powiedziałabym, że jest nawet lepsza od części drugiej. Widziałam w  sieci informacje o części czwartej, która wyszła na początku tego roku kalendarzowego. Mam nadzieję, że szybko trafi ona na polski rynek.
Polecam lekturę Ceny człowieka. To dobry kryminał z nietuzinkową bohaterką, która co rusz zaskakuje czytelnika swoimi decyzjami.  


Dziękuję!

piątek, 20 września 2019

Stewart Martin: Skrzynia ofiarna

Autor: Stewart Martin
Tytuł: Skrzynia ofiarna
Stron: 400
Wydawca: YA!
Data premiery: 18.09.2019 r.









Tamtego lata roku 1982 piątka przyjaciół: Sep, Hadley, Mack, Lamb i Arkle składają sobie poważną obietnicę. Na leśnej polanie do dziwacznej ofiarnej skrzyni wrzucają cenne dla siebie przedmioty, takie jak dziecinny pamiętnik czy miś Przytulanka. Solennie, wypowiadając słowa przysięgi, obiecują, że zawsze będą przy sobie i będą się wspierać. Są tak różni od siebie, a jednocześnie tak podobni. Każde z nich nosi w sobie to samo pragnienie, by nie być samotnym, by mieć przyjaciół, dzięki którym szkolne i codzienne życie będzie znośne. To piękna obietnica i cudowne założenia. W przyrzeczeniu znajduje się także nakaz, by nigdy ponownie samemu skrzyni nie otwierać. Nic trudnego, prawda?

Cztery lata później okazuje się, że nasza piątka bohaterów nie dotrzymała obietnicy. Wraz z zakończeniem wakacji skończyła się ich przyjaźń i każde z nich poszło swoją drogą. Właściwie teraz zachowują się tak jakby się nie znali. Łączy ich tylko lekcja angielskiego, na którą wszyscy chodzą razem. W najgorszej sytuacji jest Sep, szkolny prymus, zmagający się z głuchotą na jedno ucho. Tym samym jest częstym celem dla szkolnych prześladowców. 

Tymczasem  w miasteczku zaczynają się dziać dziwne rzeczy, wracają senne koszmary, giną ludzie i zwierzęta. Ktoś otworzył skrzynię. Dlaczego i po co? Co gorsza, jak ją zamknąć i uspokoić na nowo, kończąc cały ten koszmar? Przy dalszych poszukiwaniach dowiadujemy się, że ponad 40 lat temu inna grupka przyjaciół dokonała tego samego rytuału. Kim są dziś? 

Powieść Stewarta Martina jest literackim ukłonem w stronę twórczości Stephena Kinga, a konkretne dwóch tytułów. Ma tu na myśli epickie i genialne It, w polskiej wersji To z makabrycznym clownem Pennywise. W tej powieści najpierw nastoletni, a po latach dojrzali już bohaterowie muszą się zmierzyć z prastarym złem, terroryzującym całe miasto. Druga powieść, która przychodziła mi na myśl w trakcie lektury to Cmętarz zwieżąt (oryg. pisownia tytułu) i w tym miejscu nie będę niczego zdradzać, ale wiadomo, że chodzi o tytułowe zwierzaki. 

Skrzynia ofiarna to interesująca, bo szybko wciąga w wir wydarzeń czytelnika, i wzruszająca historia. Autorka w bardzo dobitny i wiarygodny sposób  opisała nastoletnie lęki, związane z walką o akceptację, wchodzeniem w dorosłość i mierzeniem się z poważnymi problemami, takimi jak choroba najbliższych, relacje z rodzicami, a przede wszystkim z rówieśnikami. To co nam, dorosłym wydaje się błahe i do przejścia bez trudu, dla 15-latka jest kolosalnym problemem, który przyprawia o koszmary senne i obrzydza życie. Co gorsza, jeśli nie ma się przyjaciół, to ciężko z samemu sobie z tym poradzić. Jednocześnie świetnie autor pokazał, jak trudno dotrzymuje się obietnic lub też jak zbyt pochopnie się je składa. Nie zwracamy uwagi na wartość słów, a codzienność życia i ta cała gonitwa skłaniają nas do zapominania o tym, co dla nas niewygodne lub trudne do realizacji. Po głównych bohaterach dobrze to widać. Lepiej czy też łatwiej cierpieć samotność niż przyznać się publicznie, że lubi się kogoś z kogo reszta się nabija i drwi. Pytanie tylko czy warto. 

Lektura Skrzyni ofiarnej nie pozwoliła mi na nudę. Powieść czyta się szybko, bo jest napisana przystępnym i zrozumiałym językiem. Nie ma w niej długich i nużących opisów, wręcz przeciwnie, wydarzenia następują szybko i co rusz zaskakują. 

Powieść Stewarta Martina zapewni czytelniczą rozrywkę na poziomie na koniec wakacji. Przypomni jak to jest, gdy się ma te naście lat, wzruszy, czasem zniesmaczy, często rozbawi. Polecam. Naprawdę godna uwagi historia.





Dziękuję!

wtorek, 17 września 2019

Lucinda Riley: Siostra burzy

Autor: Lucinda Riley
Tytuł: Siostra burzy
Seria: Siedem sióstr, t.2
Stron: 576
Wydawca: ALBATROS






Siedem sióstr to literacki projekt Lucindy Riley. Gdy wpatrzona w nocne niebo szukała inspiracji do nowej powieści, przypomniała sobie mit o Plejadach, siedmiu córkach Atlasa, podtrzymującego błękitne sklepienie. Pomyślała wtedy, że jedną powieść poświęci jednej siostrze, oczywiście we współczesnych realiach. 
Obecnie autorka poinformowała swoich fanów, że skończyła pracę nad szóstym tomem serii, który ukaże się w przyszłym roku na rynku amerykańskim. Być może na naszym rodzimym też.

Drugi tom cyklu zatytułowany Siostra burzy przedstawia losy drugiej siostry Alkione, zwanej przez wszystkich Ally, albo Al. To ostatnie dla znajomych żeglarzy, bo w tym sporcie nie ma jeszcze zbyt wielu kobiet. 
Rudowłosa Ally ma morze we krwi i przygotowuje się do jachtowych regat, które być może przybliżą ją do udziału w igrzyskach olimpijskich. Gra jest warta świeczki i Ally oraz jej ukochany Theo wkładają w to wszystkie swoje siły. Wtedy właśnie kobieta otrzymuje wiadomość, że jej adopcyjny ojciec, nazywany przez córki Pa Salt, zmarł, a jego pogrzeb odbył się na morzu na ukochanym jachcie. Życzeniem zmarłego było, aby córki, mimo że zabezpieczone finansowo, nie prowadziły życia leniwych księżniczek. Umożliwił im też odnalezienie swoich korzeni, jeśli zechcą. 
Podróż Mai, najstarszej sióstr, zabrała czytelnika do egzotycznej Brazylii, ojczyzny kawy; wspólnie z bohaterką zgłębialiśmy także sekrety powstawania  pomnika Chrystusa Zbawiciela. 

Ally, pomimo początkowych oporów, decyduje się na podróż do Norwegii. Pozostawiona jej przez ojca książka zabiera ją w podróż w czasie, o ponad wiek wstecz, kiedy Norwegia jest jeszcze na tyle zamknięta na świat, że mało kto miał świadomość, jakie talenty i emocje mogą tam kipieć. 
Losy drugiej siostry oplotła autorka wokół światowej sławy dramatopisarza Henryka Ibsena i jego poematu Peer Gynt. 
Druga bohaterka powieści, jak nietrudno się domyślić, w jakiś sposób z Ally powiązana, to Anna Landvik, dziewczyna z małej wioski, żyjąca sto lat wcześniej niż Ally. Obdarzona przepięknym głosem Anna, zyskuje możliwość wyjazdu do Christianii, czyli dzisiejszego Oslo, aby tam uczyć się śpiewu. Dla dziewczyny, która do tej pory śpiewała tylko krowom, jest to ogromna szansa, której nie śmie odrzucić. Wyjeżdża zatem w wielki świat, gdzie zostanie poddana przez los wielu próbom; zazna smaku wielkiej miłości i porzucenia. Spadnie na dno ubóstwa, by triumfalnie wrócić na szczyt sławy i popularności. Każda z jej decyzji będzie miała wpływ na losy jej potomnych, choć ona sama tego, rzecz jasna, wiedzieć nie może. 

Po słonecznej i gorącej Brazylii, mroźna i odosobniona od reszty świata Norwegia, była interesującą i ciekawą odmianą. To wspaniałe, że autorka potrafi tak zmieniać lokalizacje, utrzymując tym czytelnika w ciągłym zainteresowaniu i napięciu. Atmosfera rodzącej się cyganerii artystycznej u progu nowego stulecia była inspirująca. W sposób umiejętny łączy autorka historyczną prawdę z fikcją, tak że całość sprawia niesamowicie realne i prawdopodobne wrażenie. 
Bardzo przypadł mi do gustu fakt, że nie było tu usilnego poszukiwania dla głównej bohaterki szczęśliwego zakończenie na polu romansowym. Tak wyszło lepiej, bardziej życiowo, bo w końcu nie wiadomo, że co jeszcze może nas w życiu spotkać, a że może, w to nie ma co wątpić. 

Siostra burzy to udana kontynuacja i bardzo klimatyczna historia. Już nie mogę się doczekać, dokąd zabierze mnie lektura trzeciego tomu. Polecam wszystkim miłośniczkom twórczości Luciny Riley, ale nie tylko im. Każda czytelniczka lubiąca prozę Kate Morton lub po prostu dobrą powieść dla kobiet, powinna być z lektury zadowolona.

piątek, 13 września 2019

Beatrix Gurian: Blask nocy letniej

Autor: Beatrix Gurian
Tytuł: Blask nocy letniej
Stron: 384
Wydawca: Jaguar







Po tragicznym wypadku, który odmienił jej całe życie, Kati postanawia wyjechać z rodzinnych Niemiec do Los Angeles. Zrywa kontakt z najlepszym przyjacielem Luke'm i podejmuje pracę jako au pair u bogatej rodziny.  Oswajając się z istnieniem szpecącej jej twarz blizny, dziewczyna postanawia skupić się na pracy czyli opiece nad trójką dzieci. Jednak przypadek sprawia, że Kati trafia do ekskluzywnego baru o nazwie Lived. Każdy serwowany tam drink jest specjalnie przygotowywany dla danego klienta. Nie ma dwóch takich samych przepisów, a wszystkie składniki opierają się na owocach, warzywach i ziołach. Są idealne pod względem koloru i konsystencji. Ich działanie wydaje się wręcz magiczne. To, co miało być dla Kati misją, szybko staje się sposobem na nowe życie. Właścicielami baru są Jeff i Lucy, rodzeństwo o filmowej przeszłości. Obecnie prowadzą lokal dla celebrytów i gwiazd. Zdeterminowana, by zapomnieć o starym życiu i nieszczęśliwej miłości Kati, szybko podaje się urokowi Jeffa, który umiejętnie o nią zabiega. Czy naprawdę jest tak zakochany, jak się zachowuje? 

Przyznam, że o lekturze Blasku nocy letniej zadecydował przypadek, choć na książkę z racji bajecznej okładki zwróciłam uwagę dużo wcześniej. 
Bardzo podobało mi się nawiązanie tytułem do sztuki Szekspira oraz upodobanie głównej bohaterki do recytowania pasujących do sytuacji fragmentów z ulubionych tragedii i komedii tego autora. 
Autorka umiejętnie buduje klimat, opisując życie sławnych i bogatych; liczą się tu wpływy oraz znajomości, a im większy przepych, tym lepiej. Tak samo jak Kati, dałam się wciągnąć w ten świat. Bo któż nie chciałby, aby pomimo jego oczywistych defektów i wielu kompleksów na naszej drodze nie stanął ktoś, kto jest nami zachwycony, obsypuje nas prezentami i nie widzi poza nami świata. Kati chętnie zapomniała o paskudnej bliźnie i dała się wciągnąć w świat, z którego wcześniej nieco drwiła, raz po raz powtarzała sobie jednak, że przecież musi rozpocząć nowe życie. 

Z drugiej strony oczami Luke'a śledzimy zażyłość pomiędzy nim a Kati. Dla niego to przyjaźń, dla niej od dawna coś więcej. Paradoksem jest fakt, że bohaterowie tak świetnie się dogadują, a nie potrafią wyznać, co do siebie czują. Koniec końców Luke zaniepokojony nocnym telefonem od Kati, przyjeżdża na ratunek. Tylko czy Kati jeszcze chce być ratowana? 

Idealny Jeff od razu budzi niepokój, a zaufaniem nie obdarzyłabym go nigdy. Przystojny, z koneksjami, pomysłowy, szarmancki. No właśnie, zbyt doskonały. Im głębiej Kati wchodzi w ten świat, tym staranniej szukamy dziury w całym. No bo przecież gdzieś musi tkwić haczyk, prawda? Jeff musi czegoś chcieć, nikt nie jest tak anielsko bezinteresowny. Pewne zdarzenia i kwestie bohaterów, a zwłaszcza imiona  kotów podadzą nam właściwy trop. Do samego końca jednak nie poznajemy motywów działania bohatera i wyjaśnia go nam dopiero sam epilog powieści. 

Blask nocy letniej to urocza i miła w odbiorze historia na wakacyjne popołudnie. Przyciągnie uwagę i każe westchnąć tęsknie za wspaniałością świata możnych i wpływowych.  Zawiera ona w sobie jednak także pewną przestrogę. Nie wszystko co piękne, jest dobre dla nas. Być może od cudnej i złotej, ale jednak klatki, lepsza jest nieco uboższa, ale też bezpieczna i wolna przestrzeń? 



Dziękuję!

środa, 11 września 2019

Rick Riordan: 9 z dziewięciu światów

Autor: Rick Riordan
Tytuł: 9 z dziewięciu światów
Seria: Dodatek do trylogii Magnus Chase i Bogowie Asgardu
Stron: 176
Wydawca: Galeria Książki









Z dużą dozą nieufności podchodziłam do tej książki. Opis wydawcy obiecywał kilka dodatkowych opowiadań ze świata nordyckich bogów oraz Magnusa Chase’a i jego przyjaciół. 
 
Podróże między światami bogów, krasnoludów, elfów i śmiertelników nie należą do prostych, trudno mi było sobie też wyobrazić, jak te 9 światów może się mieścić na jednym ogromnym drzewie. Sprawę rozjaśniła mi nieco ilustracja okładkowa oraz 9 opowiadań sprytnie przez autora połączonych jednym wątkiem. 

Każde opowiadanie ma innego narratora. Głos więc oddaje autor Blitzenowi, Hearthsonoe’owi, Malory, Halbornowi, TJ-owi, Alex, Samirze, Amirowi, narzeczonemu Sam, a także Odynowi. Co ciekawe sam Magnus się tutaj nie pojawia i trzeba przyznać jego ekipie, że bardzo dobrze radzą sobie bez niego. 

Przygoda zaczyna się od tego, że Odyn rozglądając się po 9 światach dostrzega coś niepokojącego. Wysyła na specjalną misję walkirię Sam. Tymczasem Thor, maniak seriali i ludzkich gadżetów postanawia zrobić sobie morderczy maraton przez wszystkie krainy. Przygoda każdego z bohaterów zaczyna się dokładnie tam, gdzie zakończyła się misja poprzedniego, a opętańczo biegnący Thor upraszcza zadanie, bądź je utrudnia. 

Trzeba przyznać autorowi, że napisanie tej książki było świetnym pomysłem. Przyjemnie było lepiej poznać przyjaciół Magnusa i zajrzeć do ich głów, żeby się przekonać, co myślą. Jednocześnie pokazali się jako zaradni i pomysłowi, zupełnie jakby bez Magnusa mogli wreszcie rozwinąć skrzydła. 

9 z dziewięciu światów to bardzo udany dodatek do macierzystej serii. Jeśli ktoś nie zdecyduje się na lekturę, nic rzecz jasna nie traci. Gdyby jednak postanowił przeczytać, to nie pożałuje; nie raz się zaśmieje i dowie kilku interesujących szczegółów. Polecam.