niedziela, 5 stycznia 2020

C. Hand, B. Ashton, J. Meadows: Moja lady Jane

Autor: C. Hand, B. Ashton, J. Meadows
Tytuł: Moja lady Jane
Seria: Ladyjanistki, t.1
Stron: 432
Wydawca: Sine Qua Non









Ladyjanistki to wspólna nazwa trzech autorek C. Hand, B. Ashton, J. Meadows, które podjęły się interesującego literackiego projektu, a mianowicie napisania na nowo losów znanych już z literatury i kultury Janek. 
Jako pierwszą przeczytałam Moją Jane Eyre, nie wiedząc, że to druga część. Była to przezabawna i dowcipna historia, przy której nie dało się nudzić. 
W te ferie zimowe sięgnęłam po cześć pierwszą dotyczącą Jane Grey, 9-dniowej królowej Anglii. Gdy ją koronowano, miała zaledwie 16 lat. Po swoim krótkim panowaniu została ścięta. Zaraz, zaraz. A może po raz kolejny historia zatuszowała to i owo? 
W mniemaniu autorskiego trio wszystko wyglądało zupełnie inaczej. 

Jest zima i przełom roku 1552/1553. Miłościwie panujący Anglii 16-letni Edward Tudor niedomaga. Oficjalnie zżera go krztusica (poprawnie gruźlica), choć jeśli poobserwować jego najbliższych dworzan, być może dokładają się oni trochę do stanu zdrowia króla. 

Krajem rządzi rozłam; część poddanych to katolicy, część protestanci. Nasze autorki podzieliły poddanych na Nieskalanych i Eoian (czyt. Ewianinów) czyli takich, co to mogą się zmieniać w zwierzęta i takich, którzy nie mogą. Już sam ten pomysł otwiera wiele furtek. Po pierwsze zawsze zwierzę, w które zmienia się bohater jest nieco zaskakujące. Na przykład nieżyjący Henryk VIII transformował się w lwa, zaś jego matka Elżbieta York w skunksa. Z przemianą jest pewien kłopot; nigdy nie wiadomo kiedy i czy się objawi oraz jak nad nią zapanować. Po drugie możliwość przemiany pozwala bohaterom na rzeczy, które nie udałyby się w postaci ludzkiej, na przykład karkołomną ucieczkę czy drobne szpiegowanie wroga. Nie zdradzę tu w co zamienia się trójka głównych bohaterów, ale pomysł był pierwszorzędny i przysporzył mi wiele dobrej zabawy. 

Gdy choroba Edwarda przybiera krytyczne stadium, jego doradcy namawiają go, by zmienił sukcesję na korzyść kuzynki Jane Grey. Wiąże się to z tym, że Jane musi poślubić syna lorda Johna Dudleya, Guildforda. Ta ostatnia, mądra osoba i istny mól książkowy (między innymi dlatego tak ją polubiłam) nie ma na to ochoty. Wychodzić za mąż za kogoś z wielkim nosem, w dodatku zupełnie obcego? Nasi bohaterowie nie mają nic do powiedzenia, bo o wszystkim decydują ich rodzice. 

Co tu dużo mówić. Cała historia to lekka, sympatyczna i wciągająca opowieść. Barwnie, ale i z przymrużeniem oka oddano tu realia epoki, a więc stroje, styl życia i mieszkania, podróżowania, relacje społeczne. Z drugiej strony wątki fantasy dodały książce nie tylko dodatkowy rys komediowy, sprawiając, że niektóre sprawy trudno było traktować poważnie, ale też uczyniły te niekiedy przykre tematy znacznie przyjemniejszymi i ciekawszymi w odbiorze. 
Od momentu przeczytania Mojej lady Jane spojrzałam na Tudorów zupełnie inaczej, a moja sympatia do Ladyjanistek tylko wzrosła. Trzecia część o przygodach Calamity Jane dzieje się w realiach Dzikiego Zachodu. To dopiero smaczek. Czekam z nadzieją na polską premierę.

1 komentarz:

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.