Dziś przyszła mi do głowy myśl, że skoro człowiek jest w sumie istotą zmysłową (czytaj: posługującą się zmysłami), to każdą porę roku powinien odbierać inaczej.
Jeśli idzie o mnie, wiosnę odbieram jak wzrokowiec, bo największą wagę przykładam do soczystej, dziewiczej zieleni traw i drzew oraz czerwieni i żółci tulipanów.
Lato odbieram głównie węchem, bo uwielbiam zapach lilii i groszku pnącego.
Zimę, niestety lub na szczęście (zależnie od tego, czy przebywam w pomieszczeniu czy na zewnątrz), odbieram przez dotyk, a konkretnie przez skórę. W ostatnich latach zrobił się ze mnie zmarźluch straszny.
A jesień?
Jesień odbieram chyba wszystkimi zmysłami i dziś stwierdzam jednoznacznie i stanowczo, że do dnia dzisiejszego tej pory roku zdecydowanie nie doceniałam.
Oczywiście wszystko zależy od tego, czy jest "polska złota" czy "pluchowato deszczowa".
Jeśli jest taka jak dziś, czyli lekko wietrzna, ale sucha i w miarę ciepła, to jest jak dla mnie rewelacyjna.
Myślę, że na moją dzisiejszą ocenę jesieni wpłynął głównie fakt, że cały wrzesień spędziłam tonąc w papierach. Drukowanie, kserowanie, tworzenie planów, rozkładów, teczek. Biurokracja nie ma końca, a z każdym rokiem jej przybywa. Ostatnio wyszłam już z dokumentacją na prostą, co mnie cieszy.
Dziś, na początku mojego pierwszego w tym roku długiego weekendu, zabrałam się za prace ogrodowe. Porządki po lecie, wyrywanie chwastów, przekopywanie grządek, wkładanie do ziemi cudownych cebul tulipanów, hiacyntów i irysów.
Po tylu dniach spędzonych w murach i z musu przed ekranem komputera, dopiero dziś doceniłam zapach przekopanej ziemi oraz jesiennego powietrza, które na wsi (już po robotach polowych :) ) pachnie naprawdę unikalnie. Jest rześkie i trochę ostre, bo ciepłe już raczej nie jest, wiadomo.
Jesień cechuje się też pewnym spokojem, jakby wszystko dookoła wyciszało się już do zimowego odpoczynku i tylko w powietrzu "krzyczą" ptaki, które wykonują na niebie albo płynne szybowanie, albo kierowane jakimś wewnętrznym instynktem tworzą klucze.
Co takiego jest w pracy fizycznej, że choć męczy, to daje takie pozytywne poczucie spełnienia? Może pozwala zejść z obrotów, docisnąć parę, zniwelować buzującą w żyłach negatywną adrenalinę? A może widok uporządkowanego, zapadającego w sen ogrodu, namacalny efekt moich dzisiejszych wysiłków, dał to, czego nie dał stos wydrukowanych, gorliwie wystukanych w klawiaturze dokumentów?
Tak, myślę, że to było to.
Po prostu kocham jesień.
Mogłabym podpisać się po Twoimi słowami o niedawno odkrytej magii jesieni :) Jeszcze rok temu uważałam, że to najbrzydsza pora roku, ale taka sucha i kolorowa jesień ma swój urok :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam wczesną jesień, zanim liście opadną z drzew jest tak kolorowo! Pięknie!
OdpowiedzUsuńja się urodziałam na jesien wiec zawsze doceniałam tą pore roku./ Jesien jest piękna choć każda pora roku ma swój urok. :)
OdpowiedzUsuń