piątek, 8 listopada 2013

Mark Lawrence: Król Cierni

Autor: Mark Lawrence
Tytuł: Król Cierni
Trylogia: Rozbite Imperium, t. 2.
Stron: 621
Wydawca: Papierowy Księżyc
Moja ocena: 7-8/10


Powieść Król Cierni to druga część trylogii Rozbite Imperium autorstwa Marka Lawrence'a i bezpośrednia kontynuacja Księcia Cierni. Bohaterem swojej trylogii uczynił Lawrence młodego chłopca, Jorga, niegdyś królewskiego syna, jeszcze nie tak dawno banitę, przywódcę bandy rzezimieszków najgorszego sortu, a dziś już króla, który ma ambicje, by zostać cesarzem. Od niemal stu lat trwa Interregnum czyli bezkrólewie. Imperium szarpane jest mniejszymi i większymi wojnami wielmożów i książąt, z których pragnie korony dla siebie. Młody Jorg także ma podobne pragnienia, ale chyba nikt nie jest tak jak on zdeterminowany i pewny tego, że mu się uda. Jednocześnie młodzieniec sprawia wrażenie, jakby mu wcale nie zależało na tym, do czego dąży, płacąc po drodze tak koszmarnie wysoką cenę. Wygląda to trochę tak, jakby to drzemiące w nim siły pchały go do pewnych działań. 
Od wydarzeń z tomu pierwszego minęły 4 lata. Jorg jest królem na Wyżynach Renaru. Zabrał tron swojemu wujowi, a teraz do bram jego pałacu zbliża się karna i dobrze uzbrojona armia księcia Strzały Orrina, którego lud już zdążył ochrzcić mianem zbawcy. Tymczasem, 18-letni Jorg szykuje się do ślubu z młodziutką księżniczką Mianą i jakoś wcale nie wydaje się tym zachwycony, ani też zmartwiony perspektywą potyczki, która może przesądzić o dalszych jego losach. 
Już na samym początku powieści autor zasypuje czytelnika tajemnicami, wątpliwościami i niedomówieniami. Co się działo przez te 4 lata i dlaczego okres ten jest dla Jorga wielką, białą plamą w jego pamięci? Co zawiera dziwaczna szkatułka, którą młodzieniec stale przy sobie nosi? Czy w końcu zdecyduje się ją otworzyć i co w niej znajdzie? Co się stało z Katherine i dlaczego Jorg żeni się z obcą księżniczką, która na dodatek jest jeszcze dzieckiem? Pytania się mnożą jak grzyby po deszczu, a odpowiedzi na nie niestety nie dostajemy bardzo długo.
Pierwszy tom trylogii Książę Cierni wspominam bardzo dobrze; raz dlatego, że dużym novum było uczynienie głównym bohaterem postaci negatywnej, która nie ulega przemianie, a dwa, że sam pomysł, by z chłopca uczynić przywódcę bandy rozbójników, był pociągający i pozostawiał autorowi duże pole do manewru. Niezwykły i niesamowity był sam bohater. Młody chłopiec, a już cały w bliznach, zarówno fizycznie, jak i duchowo. Młody ciałem, ale stary duchem i bardzo zgorzkniały. Powiedzieć o nim, że jest dojrzały jak na swój wiek to za mało. Jorg po prostu jest inny od wszystkich i to pod każdym względem. Obojętnie co by nie zrobił, jego ludzie pójdą za nim bez szemrania, zginą bez słowa skargi, a im bardziej będzie nieprzewidywalny, tym bardziej będą go czcili i kochali.
Mnożenie tajemnic w tomie drugim to mało, bo autor celowo zastosował jeszcze jeden zabieg; mianowicie opisał całą fabułę z perspektywy kilku płaszczyzn czasowych. Przeplatające się ze sobą rozdziały ukazują nam to, co się dzieje teraz, czyli przygotowanie do odparcia oblężenia oraz wydarzenia sprzed 4 lat, kiedy to Jorg jako świeżo upieczony król udał się na pewną wyprawę, której efekty, czy też może owoce  poznamy właśnie teraz, zaraz. Jakby tego było mało, sporą część wydarzeń poznajemy z pamiętnika pisanego przez Katherine, która również odegrała dużą rolę w całej tej historii. 
Przyznam, że właśnie przez te retrospekcje bardzo długo nie mogłam się zorientować, co się dzieje i o co w ogóle chodzi. Miałam nawet takie momenty, że już zirytowana chciałam książkę odłożyć, by wrócić do niej za jakiś czas. Być może wpływ na to miał również fakt, że w porównaniu do części pierwszej, część druga jest naprawdę dość opasła, gdyż ma ponad 600 stron. Może gdyby było tego trochę mniej, wtedy akcja nieco by przyśpieszyła, a czytelnik szybciej domyślił się pewnych rzeczy. A wiadomo, że nic tak nie irytuje jak niewiedza i brak jakichkolwiek wskazówek od autora. Dlatego nie ukrywam, że początkowo, a właściwie przez 2/3 książki było mi naprawdę trudno. Dopiero finałowa część książki, gdy znamy już większość tajemnic, a wiele niejasności ujrzało światło dzienne, jest swoistą nagrodą dla czytelnika za cierpliwość i wytrwałość.  Faktycznie wszystko zgrabnie się ze sobą łączy, a to co pozornie sensu nie miało, teraz go zyskuje.
Zastanawiający jest dla mnie także fakt specyfiki świata przedstawionego, w którym dzieje się akcja opowiadanej przez autora historii. Na pierwszy rzut oka, biorąc pod uwagę sposób życia, broń i obyczaje, można by pomyśleć, że mamy przed sobą kolejną wersję średniowiecza, które już wszyscy dobrze znamy. To jednak, moim zdaniem, tylko tło i to dość złudne. Po pierwsze, jak na ludzi żyjących w tej epoce, Jorg i jego towarzysze są zbyt wykształceni i obeznani w takich dziedzinach jak filozofia i matematyka. Sam bohater ma rachunek różniczkowy w małym palcu. Po drugie nie są zacofani, ani zabobonni; każda zjawa, upiór, czy nawet dość współczesne zombie, traktują po prostu jak kolejną przeszkodę do pokonania.
Odwołania do Jezusa Chrystusa czy znamiennej decyzji Piłata o niczym tu co prawda nie świadczą, ale używane są w momentach ważnych dla bohaterów i trochę nie pasują do ogólnego rysu całej rzeczywistości. To wszystko jednak nie zastanawiałoby mnie aż tak bardzo, gdyby nie częste nawiązania do Budowniczych, którzy ponoć cały ten świat stworzyli, jakby na użytek własny, a następnie opuścili go, by wszystkim poczynaniom ludzi przyglądać się z góry. Dowodem ich bytności w tym świecie są pozostawione przez nich budowle, tajemne machiny i mechanizmy, od wieków nieużywane i zakurzone. To jednak nie wszystko; na przegubie Jorg nosi najprawdziwszy zegarek, a do pokonania jednego z przeciwników używa rewolweru marki colt, którego prototyp powstał w roku 1830! Doprawdy nie wiem, co mam o tym sądzić, ani jak to odbierać. Czy to elementy jakiejś zamierzonej przez autora powieści gry, czy większej całości, która pojawi się w części trzeciej? Trudno orzec jednoznacznie, z pewnością jednak pomysłów na fabułę Markowi Lawrencowi nie brakuje.
Król Cierni to powieść, która może zaskoczyć czytelnika, zniesmaczyć go, zafascynować lub zniechęcić, ale na pewno nie pozostawi go obojętnym. Czy polecam? Tak, bez dwóch zdań. Radzę się jednak przygotować na coś, czego jeszcze nie było i co naprawdę odbiega od tradycyjnie rozumianej literackiej normy. 

Recenzja napisana dla portalu Secretum.pl


4 komentarze:

  1. Książka już na mnie czeka :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę się tego bałam, że tom drugi nie pociągnie tego niesamowitego klimatu z jedynki. Ale mimo to książka czeka już na półce na swoją kolej - sama chcę się przekonać,jak to z tym Królem cierni jest :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po takiej recenzji muszę przeczytać. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Budowniczy nie opuścili świata tylko sami się zniszczyli przy użyciu bomb atomowych. Ci którzy przeżyli nie mogli korzystać z osiągnięć technicznych i powoli wszystko uległo zapomnieniu. Chyba nie trzeba przypominać jak ciągu 100-200 lat uległo zapomnieniu większość osiągnięć Starożytnego Rzymu.

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.