Tytuł: Magia krwi
Stron: 389
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Moja ocena: 9/10
Gdy zobaczyłam tę okładkę w zapowiedziach, przyznam, że nie zachęciła mnie ona zbytnio. Surowa z przewagą czerni i szarości, okraszona delikatnie czerwienią tytułowej krwi. Podobnie tytuł powieści oraz opis treści, który jakoś tak mało mówił. Ciekawość była jednak silniejsza i teraz jestem bardzo zadowolona, że jednak zdecydowałam się dać szansę tej powieści.
Zaczyna się standardowo. Małe miasteczko, osamotniona nastolatka po tragicznych przejściach i nowy chłopak w mieście. Wszyscy znamy te historie; wystarczy tylko dodać do tego jakiś sekret, przyprawić szczyptą romansu i już mamy historię, jakich obecnie w literaturze młodzieżowej mnóstwo. Tessa Gratton miała jednak na to wszystko swój własny koncept i zrealizowała go naprawdę ciekawie i oryginalnie. Szybko się bowiem okazuje, że tych kilka znanych motywów to zaledwie otoczka, zaś cała historia jest znacznie bardziej skomplikowana.
Główna bohaterka Silla z trudem odnajduje się w nowej dla siebie rzeczywistości po tym, jak w wakacje straciła obydwoje rodziców, a dokładniej to ojciec zabił najpierw jej matkę, a potem siebie. To Silla znalazła ich w kałuży krwi i od tej pory wszyscy zastanawiają się, czy i ona okaże się tak szalona i nieprzewidywalna, jak jej ojciec, którego wcześniej wszyscy znali jako spokojnego i uczynnego sąsiada. Jedynym wsparciem dla Silli jest starszy brat Reese oraz babcia, która od niedawna z nimi mieszka.
Drugim bohaterem jest rówieśnik Silli, Nick, który niedawno zamieszkał w sąsiedztwie z ojcem i macochą.
Któregoś dnia Silla niespodziewanie dostaje od anonimowego nadawcy, przesyłkę, w której znajduje się list oraz księga z zaklęciami. Nie są to jednak średniowieczne zaklęcia typu "czary mary", a raczej takie, które bazują na składnikach związanych z ziemią i roślinami, a podstawą każdego zaklęcia jest krew. Zaintrygowana Silla zaczyna eksperymentować z zaklęciami, wciągając w to brata oraz Nicka, poznanego na cmentarzu.
Na tym jednak nie koniec. Szybko się bowiem okazuje, że życiu nastolatków zagraża mroczna siła, która również poszukuje księgi, a obiektem jej zainteresowania jest grób rodziców Silli.
Historię poznajemy z dwóch punktów widzenia; w rolę narratora raz wciela się Nick, a raz Silla. Opowiadają oni o swoich uczuciach i relacjonują przebieg wydarzeń.
Ciekawość sięga zenitu jednak dopiero wtedy, gdy co kilka rozdziałów, autorka prezentuje czytelnikowi fragmenty dziennika młodej dziewczyny, Josephine. Wpisy dotyczą początków jej znajomości z szanowanym i zdolnym lekarzem Philipem, a poznają się oni około 1900 roku. Philip ratuje Josephine od śmierci, a następnie kształci ją i uczy magii. Kolejne notatki przedstawiają dzieje ich związku, poszukiwanie sposobów na przedłużenie życia i młodości oraz stopniowy rozdźwięk pomiędzy tym, co okazuje się dla nich ważne w życiu.
Jak historia sprzed ponad stu lat wiąże się z obecnymi wydarzeniami? Czy to możliwe aby ojciec Silli, człowiek tak rodzinny i kochający, jednak nie zabił matki, a został do tego zmuszony opętaniem? Czy matka Nicka, którą chłopak ledwie pamięta, naprawdę go opuściła i jaka była jej rola w tej historii? Kolejne eksperymenty z zaklęciami doprowadzą Sillę, Reese'a i Nicka do strasznej prawdy, a w końcu do konfrontacji z Josephine, która ukrywa się gdzieś w miasteczku.
Lektura Magii krwi wciągnęła mnie i to bardzo. Naprawdę dawno nie czytałam czegoś tak ciekawego. Autorka powieści wprowadziła kilka kobiecych postaci i dlatego nie od razu można się domyślić, którą z nich jest Josephine. Co prawda mniej więcej w połowie powieści już można się tego domyślić, ale związków z osobą ojca głównej bohaterki trudno się doszukać. Na uwagę zasługuje także klimat powieści; senna atmosfera miasteczka, cicha groza cmentarza i mrok lasu nieopodal. Pewnym zaskoczeniem było dla mnie też to, że autorka nie oszczędziła wszystkich bohaterów, co w książkach dla młodzieży jest raczej rzadkością. Trochę żal mi akurat tej postaci, ale z drugiej strony dzięki temu akcja potoczyła się wartko i naprawdę trzymała w napięciu do końca.
Powieść czyta się naprawdę szybko, bo z czasem dochodzi do takiej kumulacji zdarzeń, że bardzo chce się poznać zakończenie.
Mimo że na stronie autorki widnieją już informacje o kolejnej powieści z krwią w tytule, a zakończenie Magii krwi wydaje się być otwarte, wydaje mi się, że nie będzie to jej bezpośrednia kontynuacja. Opis jednak jest na tyle ciekawy, że gdy pojawi się w polskiej wersji, z pewnością po nią sięgnę.
Wam natomiast polecam Magię krwi. To dobra lektura na mgliste, senne popołudnie.
Za książkę dziękuję pani Sylwii z Grupy Wydawniczej Publicat.
Pozdrawiam ciepło!
Oj tak, punkt wyjścia dla fabuły wyświechtany do granic możliwości ;) Liczy się jednak to, jakim torem autor(ka) pójdzie, nie raz się już o tym przekonałem - kiepska w założeniach historia może przerodzić się w coś oryginalnego i wciągającego ;)
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana do tego typu historyjek, choć ta, w istocie, wydaje się być całkiem oryginalna w swej nieoryginalności. Ja chyba po prostu za bardzo przejechałam się na książkach dla młodzieży, mimo że nadal jak najbardziej wpisuję się w tę grupę wiekową. A okładka w istocie jakaś taka niemrawa.
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę się przekonać. Z jednej strony jestem ciekawa, dlaczego ta historia jest ciekawa i niebanalna, a z drugiej odstrasza mnie schemat fabuły. Jeszcze się zastanowię, chociaż na razie nie mam w planach tej lektury.
OdpowiedzUsuńOj tam, schemat schematem, ale jeśli historia ciekawa mimo to, to jestem jak najbardziej za ;)
OdpowiedzUsuńW sumie mnie to już sama okładka zaciekawiła, a skoro Ty polecasz książkę, to pozostaje mi już tylko marzyć o możliwości jej przeczytania! :)
OdpowiedzUsuńnie znałam tej pozycji, ale jak cię wciągła to może mnie też wciągnie. Zobaczymy. A okładka jak okądka.. jak brzmi przysłowie: "nie oceniaj ksiazki po okładce" choc lepiej sie czyta ksiazki jak sie okładka podoba
OdpowiedzUsuńNa początku też mnie nie zaciekawiła, ale po twojej recenzji przeczytam
OdpowiedzUsuń