środa, 23 kwietnia 2014

Suren Cormudian: Dziedzictwo przodków

Autor: Suren Cormudian
Tytuł: Dziedzictwo przodków 
Projekt: Dmitry Glukhovsky. Uniwersum Metro 2033
Stron: 476
Wydawca: Insignis




Jako zagorzały czytelnik książek z serii Metro 2033 nie ukrywam, że każda nowa powieść wychodząca pod szyldem Projekt: Dmitry Glukhovsky. Uniwersum Metro 2033, bardzo mnie cieszy. Podejrzewam, że nie jestem w swojej opinii osamotniona. Motyw ziemi, na której zapanowała nuklearna zima, skażonej i opustoszałej przypominającej grobowiec, nieustannie inspiruje nie tylko kolejnych pisarzy, ale też fanów i czytelników, którzy na początku tego roku stworzyli zbiór opowiadań tematycznie nawiązujący do serii Metro 2033. 
Jak dla mnie najlepszą do tej pory książką z uniwersum Metro są Korzenie niebios. Zachwycił mnie tam przede wszystkim wątek metafizyczny, akcja toczyła się wartko, a zakończenie naprawdę dało mi do myślenia. Kto jeszcze nie czytał powieści T. Avoledo, niech szybko to niedopatrzenie nadrabia. :)
Dziedzictwo przodków jest szóstą wydaną w Polsce powieścią z tego cyklu. Autor książki, były żołnierz, który przez 16 lat służył w wojsku, zdecydował się całą historię nie tylko trochę inaczej opowiedzieć, ale też zmienić realia, w których toczy się akcja. 
Z moskiewskiego metra, przenosimy się bowiem do starych tuneli i poniemieckich bunkrów, pamiętających jeszcze czasy II wojny światowej, a znajdujących się w okolicach Kaliningradu, przez niektórych nazywanego też Kёnigsbergiem. Miasto, określane też mianem twierdzy, jest rosyjską eksklawą (czyli należy do Rosji, ale jest położone w oddzieleniu od głównego obszaru kraju) i jednocześnie stolicą obwodu. Miasto jest sytuowane nad Morzem Bałtyckim, co powoduje, że jest nieustannie narażone na opary trującej mgły oraz wychodzące z wody żarłoczne i niebezpieczne kraby - mutanty. 
Codzienność mieszkańców tej kolonii polega właśnie na walce z tymi zagrożeniami. Ponieważ wiadomo, że w grupie łatwiej przeżyć, ocaleli stworzyli kolonie i właśnie w ich obrębie starają się stworzyć przynajmniej pozory normalności. Obecnie mieszkańcy Piątego Fortu oraz Kolonii Krasnotorowskiej stają przed perspektywą stworzenia przymierza, co jest podyktowane względami czysto praktycznymi, takimi jak chociażby brak miejsca. Plany te jednak bardzo szybko schodzą na dalszy plan, bo oto któregoś dnia do brzegu przybija okręt, który jest nie tylko dobrze uzbrojony i zaopatrzony, ale też sygnuje się niemieckimi swastykami. Celem przybyszy jest zbadanie bunkrów i odnalezienie w nich, czegoś, co ich zdaniem dawno temu pozostawili tam naziści.
Naszym bohaterom nie pozostanie nic innego, jak tylko pójść z intruzami na ugodę i uważać, na to, by przypadkiem, na całej tej umowie nie wyszli jak przysłowiowy Zabłocki na mydle. 
Drugi wątek, toczący się równolegle dotyczy jednego z mieszkańców kolonii, Aleksandra Zagórskiego, zwanego przez wszystkich Saszą lub Sanią. Jest to postać o tyle ciekawa, że pamięta świat sprzed wybuchu, a przed promieniowaniem uratował się tylko dlatego, że, tak to nazwę, najpierw się zgubił, a potem w odpowiednim momencie odnalazł. Sasza nie umie zostawić przeszłości za sobą. Wyobcowany, żyje na skraju szaleństwa i zdrowego rozsądku, bardziej skłaniając się ku temu pierwszemu. Czy towarzyszące mu w mroku tuneli widmo istnieje naprawdę? Czy może to tylko echo dawnych, skrzętnie ukrywanych przed innymi czynów? Prawda okaże się okrutna i straszna. 
Po lekturze pierwszych rozdziałów widać od razu, że autor jest wojskowym. Przejawia się to nie tylko w dokładnym opisie detali związanych z bronią czy armią oraz nazewnictwie. Bohaterowie Dziedzictwa przodków, byli żołnierze, to przeważnie ludzie honorowi, którzy hołdują dawnym wojskowym zasadom, a już na pewno nie wchodzą w konszachty w wrogiem - nazistami. Bardzo dokładnie również autor opisuje zwiady, czaty, a także walki i rany, a raczej to co z rannego zostaje. 
Nie ukrywam, że bardzo podobał mi się wątek Walhallli i sekretów z nią związanych. Ujawniała się tu wiedza autora i jego dogłębne przygotowanie do tematu. Trochę mi się to kojarzyło z programami Bogusława Wołoszańskiego Skarby III Rzeszy. 
Jednocześnie odniosłam jednak wrażenie, że skupiając się na dokładnym opisywaniu detali, autor tracił z oczu utrzymywanie jednakowego poziomu napięcia. Kiedy już zaczynało być ciekawie, a na plecach pojawiały się ciarki, rozdział się kończył,  następny dotyczył czegoś innego, a do zostawionego wątku wracano dopiero za jakiś czas. Przyznam, że bardzo mi to utrudniało odbiór powieści. 
Nie wiem, jak mieli inni czytelnicy, ale mój szanowny małżonek, na przykład, takim właśnie budowaniem fabuły się zniechęcił i niestety nie dokończył książki.
Zdaję sobie sprawę, że na cykl książek Metro 2033 składają się powieści tak różne, jak różni są ich autorzy. Jednocześnie, aby temat nie uległ wyczerpaniu, a kolejne fabuły nie popadały w schematyzm i sztampowość, należy szukać nowych sposobów przedstawienia świata po katastrofie, nowych miejsc, nowych tajemnic do odkrycia. Myślę, że to właśnie próbował w swojej książce osiągnąć Suren Cormudian i z pewnością po części mu się to udało. Mnie jednak czegoś w Dziedzictwie przodków zabrakło i choć naprawdę trudno mi sprecyzować na czym polega owo "coś", to nie czuję się do końca usatysfakcjonowana czytelniczo. Niewykluczone też, że za jakiś czas do tej książki wrócę i być może wtedy docenię ją bardziej. 
Na razie jednak pozostaję z lekkim niedosytem.

Recenzja dla portalu Secretum.pl


3 komentarze:

  1. Niestety książki z tej serii nigdy nie dorównają powieści Dmitra, ale niektóre są podobno całkiem niezłe. Niemniej nie każdy autor sprosta zadaniu i widzę, że Surenowi niestety powieść nie wyszła zbyt dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam szczerze, że nawet nie wiedziałam iż książki te mają różnych autorów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama nie wiem dlaczego, ale cały czas nie jestem przekonana do tej serii. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.