niedziela, 18 maja 2014

Philippa Gregory: Meridon

Autor: Philippa Gregory
Tytuł: Meridon
Seria: Saga rodu Laceyów
Stron: 471
Wydawca: Książnica






Od tragicznych wydarzeń tamtej burzowej nocy, kiedy to zdesperowana i zgnębiona przez męża sadystę Julia Lacey, oddała swoje dziecko wędrownym Cyganom, minęło 15 lat. 
Niedługo po oddaniu córki, Julia zmarła, a nieco wcześniej jej mąż Richard, został zamordowany. Ród Laceyów wygasł, a dwór popadł w ruinę. Wioska Acre jednak istnieje, a jej mieszkańcy mają się całkiem nieźle, tylko dzięki staraniom i pracy wykonawcy testamentu Julii, jej dawnego ukochanego i byłego narzeczonego Jamesa Fortescue.
Wszyscy czekają aż zaginiona spadkobierczyni Wideacre wróci do domu. Pytanie tylko, czy w ogóle wróci i czy faktycznie będzie taka jakiej wszyscy oczekiwali? To dopiero się okaże. 
Tymczasem osierocona Merdon (kiedyś Sara) wiedzie nędzne życie sieroty - podrzutka, pod ciężką ręką ojczyma pijaka. Jedyną bliską jej osobą jest przybrana siostra Dandy, równie piękna co próżna. Meridon skrycie marzy o wolności i spokojnym, dostatnim życiu. Odkąd tylko pamięta, nawiedza ją powtarzający się sen o miejscu, które nazywa Wide (choć podskórnie czuje, że nie jest to pełna nazwa). Wie, że to stamtąd pochodzi i że to tam jest jej miejsce. Nie ma jednak żadnych konkretnych wspomnień ani pojęcia, gdzie miałaby tego Wide szukać. Skryta i lękliwa, nie przestaje marzyć, a póki co stara się chronić przed kłopotami lekkomyślną Dandy.
Któregoś dnia spod "opieki" ojczyma, siostry trafiają do wędrownej trupy Roberta Growera. Ich los nieco się odmienia, jednak daleki jest od ideału. Growerowi marzy się bowiem bogactwo i zaszczyty, które chce osiągnąć poprzez stworzenie dobrze prosperującego zespołu akrobatów. Meridon bardzo szybko dostrzega, że nowy opiekun, bywa troskliwy, jednak najbardziej zależy mu na pieniądzach. Jak dobry by dla sióstr nie był, zawsze będą one dla niego tylko Cygankami i środkiem do celu.
Któregoś dnia podczas przedstawienia dochodzi do tragedii i od tej pory życie Meridon zmienia się na zawsze i nieodwołalnie. 
Z Cyganki i przybłędy zmienia się w dziedziczkę i panią. Odnajduje Wide, miejsce którego zawsze szukała, które było szczytem jej marzeń i pragnień. Jednak wszystko jest nie tak, jak miało być. Sama bohaterka nagle jest nie taka. 
Przyznam, że moją faworytką z Sagi Rodu Laceyów jest Julia. Polubiłam ją za jej łagodność i uczciwość. Chyba nigdy nie przeboleję, że nie dostała od autorki szczęśliwego zakończenia. A Meridon? Jaka jest ta, która miała wszystko naprawić? No właśnie.
Trzecia część cyklu zaczyna się dość ciekawie; poznajemy bowiem główną bohaterkę w trudnym dla niej życiowym momencie. Życie wędrownych Cyganów, w dodatku nie "zrzeszonych" z taborem, gdyż ojczym bohaterki jest zwykłym szulerem i złodziejem, jest bardzo ciężkie i niczym nie różni się od życia żebraków. 
Jeszcze ciekawiej robi się, gdy dziewczęta trafiają pod kuratelę Growera, choć od razu spodziewamy się czegoś złego. Nasilają się lęki Merry, wciąż pojawiają się złe wróżby, aż w końcu faktycznie dochodzi do wypadku. 
I wtedy Meridon wraca do Wideacre. Po prostu je znajduje. Zostaje przyjęta z otwartymi ramionami. I zamiast, na całe dobro, które otrzymuje od opiekuna i nowych przyjaciół, odpowiedzieć tym samym, ona raptem wszędzie zaczyna węszyć podstępy, oszustwa i myśli, że jest okradana. Buntuje się wobec nakazów Jamesa, który okazuje się być jej prawnym opiekunem, nie słucha rad życzliwych, a sprzymierza się i dobrowolnie oddaje się w ręce ludzi, którym zależy tylko na jej majątku. Rozumiem, że była zaślepiona bólem i goryczą po utracie Dandy, ale momentami jej postępowanie niesłychanie mnie irytowało. Wcześniej miała swój rozum i kierowała się instynktem. Wyjeżdżając do Londynu z Haveringami, wyglądała tak, jakby nagle straciła umiejętność logicznego myślenia i samodzielnego podejmowania decyzji. Głupota jej postępowania i zupełny brak krytycyzmu wobec Perryego, czy jego matki, mogły doprowadzić do tragedii.
Nie neguję tutaj, rzecz jasna, samej fabuły, tylko bohaterkę, która niestety trochę mnie zawiodła. Szczęściem, zakończenie daje czytelnikowi dość satysfakcji i bardzo zgrabnie zamyka całą historię przeklętego przez los rodu Laceyów. 
Ze swojej strony polecam. Saga, mimo że dość wiekowa, bo ociera się o ćwierćwiecze, napisana jest lekko, z wdziękiem i zaangażowaniem. Czyta się przyjemnie i jednym tchem. Polecam. Naprawdę warto!

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Książnica.  
Pozdrawiam ciepło! 
 
 
 
 
 
 
 

4 komentarze:

  1. Ja nie znam tej autorki ani jej książek, fajnie że mogłam się dowiedzieć o jakiejś fajnej książce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Całą sagę czytałam z wypiekami na twarzy, ależ emocji potrafi dostarczyć Philippa swoją prozą!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak najbardziej kocham takie pozycje! Z wielką przyjemnością sięgnę po książki Phillippa <3 Są w moim stylu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę kiedyś sięgnąć po całą serię, na razie czytałam tylko Zakon Ciemności, ale to głównie młodzieżowa seria :)

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.