wtorek, 24 czerwca 2014

Nikki Valentine: Opętana

Autor: Nikki Valentine
Tytuł: Opętana
Stron: 350
Wydawca: OLE (Grupa Wydawnicza Foksal)






Historia, którą proponuje czytelnikom Nikki Valentine  dobrze oglądałaby się na ekranie telewizyjnym, jako przyzwoity thriller do jednorazowego obejrzenia. Takie fabuły zazwyczaj skupiają się na uwikłanej w niewytłumaczalne zjawiska bohaterce, która próbuje rozwiązać zagadkę, nie tracąc przy tym życia ani zdrowych zmysłów. Nie jest to proste, ponieważ ma przeciw sobie nie tylko złe moce, ale też otoczenie, które zgodnie uważa ją za szaloną. 
Główna bohaterka Opętanej znakomicie wpisuje się w wyżej przytoczony schemat.
Przyjęcie do prestiżowej szkoły muzycznej, jest dla utalentowanej, ale ubogiej Emmy życiową szansą. Dziewczyna jest zdeterminowana ciężko pracować, bo wydaje się jej, że tylko tak osiągnie sukces. Pewnym ułatwieniem jest dla Emmy znajomość zawarta z bliźniaczkami Benoit; Mathilde i Sophie. Piękne i bogate dziewczyny wciągają ubogą koleżankę w świat blichtru i pozorów, gdzie przede wszystkim liczą się stan portfela rodziców i posiadane znajomości. Samorodny talent wspomagany ciężką pracą jest tutaj uważany za coś niezwykłego i traktowany jak egzotyczna anomalia. Emma, nie licząc jej talentu, jest w sumie dość niepozorna, dlatego trudno stwierdzić, dlaczego akurat ją bliźniaczki wybrały na swoje towarzystwo. 
Wszystko zmienia się na gorsze, gdy jedna z bliźniaczek, Mathilde, popełnia samobójstwo. Od tej pory Emma przestaje panować nad własnym życiem. Jej umiejętność gry przechodzi najśmielsze oczekiwania nauczycieli, ale jej życie prywatne się sypie. Dziewczyna traci poczucie czasu, budzi się w dziwnych miejscach, nie pamięta co robiła ani z kim, dręczą ją koszmary. Jakby tego było mało Sophie wręcz nęka ją swoim towarzystwem i przeraża nieprzewidywalnym zachowaniem. Emma jest coraz bardziej zdezorientowana i bliska podejrzenia, że coś lub ktoś próbuje przejąć jej ciało i umysł.  Cżyżby to duch zmarłej tragicznie Mathilde próbował nad nią zapanować? Emma czuje, że powinna się bronić, ale jak?
Od samego początku książki czytelnik zostaje wrzucony w sam środek akcji, bez drobnego wprowadzenia. W jednej scenie Emma jest nowa w szkole, a w kolejnej jest już częścią towarzystwa za sprawą Sophie i Mathilde. Z kolejnymi wydarzeniami jest podobnie i przyznam, że momentami takie zaskoczenia znacznie utrudniały lekturę. Być może powodem tego był także fakt, że historię poznajemy z punktu widzenia Emmy, która przecież wszechwiedząca nie jest, co niesie za sobą dużą liczbę niewiadomych. Przez to poznajemy jedynie skrawki relacji, jaka łączyła bliźniaczki, a także niektóre fakty z ich życia, które, mimo bogactwa, idealne nie było.
Opętana jest tak naprawdę "teatrem dwóch aktorów" czyli zmagań Emmy z Sophie, co powoduje, że atmosfera opowieści jest duszna i statyczna. Sporadycznie pojawiają się nauczyciele akademiccy oraz były chłopak Mathilde, to jednak zdecydowanie za mało, żeby poszerzyć perspektywę. Bardzo często narzekamy w powieściach na zbyt długie opisy. Gdyby autorka w swojej książce zamieściła ich trochę więcej, na przykład dokładniej opisała otoczenie, w którym dzieje się akcja, być może wyszło by to historii na plus.
W trakcie czytania irytowała mnie bierność Emmy, która w zasadzie nie robiła nic, by poznać prawdę lub choć spróbować odseparować się od Sophie. Gdy już przyszło co do czego, jedyne na co główna bohaterka mogła się zdobyć, to telefon do mamy, by po nią przyjechała. 
Trudno się oprzeć wrażeniu, że Opętana byłaby lepszym materiałem na scenariusz filmu dla potrzeb telewizji, niż na powieść. Być może odpowiednie ustawienie kamery, gra świateł czy zachowanie aktorów lepiej oddałyby napięcie, jakie ta historia przecież w sobie kryje. A tak, wiele opisów koszmarnych przebudzeń bohaterki, czy choćby demonizowanie Sophie, przechodzi jakby bez echa, bo papier trudno ma oddać wszystko. 
A może wcale nie chodzi o papier, lecz o pióro? W końcu od osoby, która prowadzi warsztaty z kreatywnego pisania na uniwersytecie, można by się spodziewać trochę więcej zaangażowania w tworzenie własnej opowieści.
Jak dla mnie jest to książka do jednorazowego przeczytania, tym bardziej, że i zakończenie jest, jak na takie historie, typowe.
Powieść dla szukających czegoś na jedno deszczowe popołudnie.


2 komentarze:

  1. Niektóre książki rzeczywiście bardziej nadają się na ekran, niż do czytania. Ale okładka jest dosyć drapieżna, podoba mi się ;)

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.