wtorek, 29 lipca 2014

Tricia Rayburn: Syrena

Autor: Tricia Rayburn
Tytuł: Syrena, t.1. 
Stron: 359
Wydawca: Dolnośląskie





Trylogia o Syrenach autorstwa Tricii Rayburn musiała swoje na regale odleżeć. Choć sam temat wydawał mi się ciekawy, to jednak chyba podskórnie spodziewałam się kolejnego paranormala dla młodzieży,  a tu jednak się zaskoczyłam i to bardzo mile. Kto wie, może to te straszliwe upały i burzowe fronty krążące po Trójmieście, przeważyły? Utrzymana w niezwykłej szmaragdowo turkusowej kolorystyce okładka sugerowała ochłodę i orzeźwienie. Wiem, że brzmi to jak z reklamy herbaty owocowej, ale upały są przeokropne i wykańczają człowieka i psa. 
Ale do rzeczy. 
Od lat, w każde wakacje, Vanessa wraz z siostrą Justine i rodzicami przyjeżdżają na wypoczynek do nadmorskiego miasteczka Winter Harbour. Miejsce jest malownicze i spokojne, a dodatkowo towarzystwo dwóch braci Simona i Caleba, umila dziewczętom pobyt. Młodzi spędzają razem całe dnie na pływaniu, wycieczkach, wędrówkach i innych rozrywkach. Coraz wyraźniej także pomiędzy Calebem i Justine rodzi się poważne uczucie. 
Z dwóch sióstr to Justine jest tą bardziej przebojową: jest duszą towarzystwa, kochają się w niej chłopcy, wszyscy chcą się z nią przyjaźnić, należy do wielu klubów, itp. Słowem, dziewczyna - dynamit. Zupełnie jakby dla równowagi Vanessa jest tą cichą, niepozorną, która wszystkiego się boi: pływania na głębokiej wodzie, skoków z wysokości, gwałtownych burz, dosłownie wszystkiego. Dziewczyna zdaje sobie sprawę, że jest przez to tłem dla siostry, ale ponieważ obie bardzo się kochają, Vanessie to nie przeszkadza. 
Któregoś dnia dochodzi jednak do tragedii. Po wieczornej rodzinnej dyskusji (bo trudno to nawet nazwać sprzeczką) Justine idzie popływać, a nazajutrz jej ciało zostaje wyrzucone na brzeg. Wszystko, co się tak pięknie zaczęło i miało trwać, nagle się kończy. 
Vanessa, nie mogąc się pogodzić ze śmiercią siostry, postanawia wrócić do Winter Harbour. Dręczy ją myśl, że coś przegapiła i że chyba jednak tak do końca nie znała swojej siostry.
Po przyjeździe Vanessa dowiaduje się, że Caleb zniknął bez słowa. Oprócz tego miejscowością, do tej pory dość spokojną i senną, wstrząsa seria utonięć młodych mężczyzn, a bardzo gwałtowne i niezapowiadane przez synoptyków burze, coraz częściej nawiedzają miasto. Z pomocą Simona Vanessa postanawia zbadać te tajemnicze zjawiska. 
Wkrótce bohaterka poznaje też właścicielki miejscowej restauracji, kobiety z rodziny Marchand: wesołą i sympatyczną Paige, jej zjawiskowo piękną siostrę Zarę, ich matkę, tajemniczą i pociągającą Rainę oraz seniorkę rodu, chorującą Betty. Wszystkie z wyjątkiem Paige, wydają się skrywać jakąś tajemnicę, której podpowierzchniowe mrowienie, przyprawia Vanessę o niepokój i ból głowy. Czuje ona jednak, że wszystkie te wydarzenia łączą się ze śmiercią jej siostry, dlatego nie rezygnuje ze śledztwa, które doprowadzi ją do odkrycia tajemnicy kobiet Marchand oraz jej własnej.
Przyznam bez fałszu, że pierwsza część trylogii jest całkiem do rzeczy. 
Narratorka opowieści Vanessa jest osobą spokojną, myślącą (co bardzo w literackich bohaterkach cenię) i prawdziwą. Ma swoje lęki, a mimo to stara się je przezwyciężać, kierowana miłością do zmarłej siostry. W obliczu nowych zaskakujących dla niej faktów, nie popada w stan jękliwie rozpaczliwy, ale stara się szukać dalej i działać. 
Bardzo rozsądnie i w odpowiedniej dawce poprowadziła autorka wątek romansowy między Vanessą i Simonem, który nie jest typem mięśniaka, a tu zaskoczenie: naukowca, maniaka zjawisk atmosferycznych! Okazuje się to całkiem fajne, a i Simon jest facetem z głową na karku. 
Sam wątek syren na razie został przedstawiony dość tajemniczo i widać, że wiele rzeczy tutaj jeszcze się ujawni. To, co mi się podobało, to to, że autorka nie dorobiła im na siłę rybich ogonów. Póki co są to piękne kobiety, które swoją charyzmą niezwykle silnie oddziałują na mężczyzn, prowadząc ich do zguby. Przeważnie są zimne i dość mściwe, choć nie zawsze, czego dowodem jest mądra, doświadczona przez życie Betty.
Niezwykły klimat nadmorskiego miasta, tajemnice kobiet Marchand, powtarzalność pewnych zdarzeń, wszystko to powoduje, że powieść czyta się jak dobry thriller i to od deski do deski, byle tylko poznać zakończenie. Nie jest ono definitywne, bo skoro jest to trylogia, to wiadomo, że cała historia ma swój ciąg dalszy. 
Nie dowiadujemy się co się stało z syrenami, nie zgłębiamy tajemnicy pochodzenia Vanessy i tego, co z nią dalej będzie. 
Oprócz lodowego orzeźwienia Syrena okazała się naprawdę dobrą lekturą na te upały i z chęcią sięgnę po tom drugi.

10 komentarzy:

  1. HM, mi się nie podobała, ale to tylko moja opinia. Mo ale na gorące lato jest doskonała :)
    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Stwierdzam, że może to być przyjemna lektura na przyszłe wakacje :) O syrenach nigdy jeszcze nie czytałam, więc to pierwsze spotkanie może być całkiem ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam całą serię i nawet całkiem mi się podobała, chociaż główna bohaterka bywała nieco irytująca :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jako że uwielbiam motyw syren w sztuce, sięgnęłam i po tę powieść. Niemal od razu polubiłam główna bohaterkę, całość też przypadła mi do gustu (choć kolejnych tomów już nie czytałam, w sumie sama nie wiem czemu). :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam i nawet mi się podobała :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyli jednak takie książki potrafią zaskoczyć:) Wiem to z własnego doświadczenia:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam dwa tomu tej serii i leżą na mojej półce już ze 2 lata :) Zachęciłaś mnie swoją recenzją i z chęcią przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest chyba seria, która muszę zacząć, bo z Twojej recenzji wynikają same pozytywne cechy tej powieści. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O syrenach jeszcze nie czytałam :) zacznę od tej serii swoją syrenią przygodę :)

    naczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.