Tytuł: Napędzani pożądaniem
Seria: Driven t.2.
Stron: 472
Wydawca: Helion
Ostatnio przeczytałam pierwszą część wyścigowej trylogii Driven. Jest to historia burzliwej miłości typowej grzecznej dziewczyny i złotego bad boya z mrokiem w duszy. Pierwsza część była zabawna i napisana z pomysłem, a zakończyła się w dość niespodziewanym momencie, dlatego od razu sięgnęłam po część drugą. Poniżej moje wrażenia z lektury.
Gdy Rylee Thomas poznaje Coltona Donovana i chcąc nie chcąc zostaje z nim związana pracą, wie że od tej pory jej życie już nie będzie takie jak do tej pory. Koniec z bezpieczeństwem i umartwianiem się po tragicznej śmierci narzeczonego. Czas na pożądanie, wyzwolenie pragnień, czas na romans, który, jak ma nadzieję bohaterka, pozwoli jej zamknąć pewien etap w życiu. Jednak nic bardziej mylnego.
Urok i osobowość Coltona są tak wszechobecne i wszechogarniające, że pomimo oczywistych zapewnień z jego strony, że nie wiąże się na dłużej, Rylee zaczyna się w nim zakochiwać i marzyć po cichu, że może wyrwie ukochanego z trzymającego go na uwięzi przeżytego w dzieciństwie koszmaru. Co z tego będzie?
Druga część serii przybliża czytelnikowi osobę Coltona, a dzięki temu, że od czasu do czasu autorka czyni go narratorem dowiadujemy się co się dzieje w głowie tego człowieka. Poznajemy treść dręczących go koszmarów, dowiadujemy się o jego życiu już po adopcji i śledzimy powolny i bardzo żmudny proces dorastania do tego, by otworzyć się przed drugą osobą.
Dzięki wprowadzeniu nowych postaci mamy też okazję spojrzeć na bohatera oczami innych i co najciekawsze, mimo tak niskiej samooceny, każda z osób z otoczenia Coltona widzi go jako dobrego i kochanego człowieka, choć często dość trudnego w relacjach z innymi.
Mimo minionych przeżyć, bohater miał w życiu naprawdę dużo szczęścia; jego adopcyjni rodzice i siostra darzą go ogromną miłością, a członkowie ekipy wyścigowej, zwłaszcza Becks, stoją za nim murem.
Wszystko to jednak blednie w starciu z koszmarami, które cyklicznie powracają i czynią z Coltona człowieka zimnego i odpychającego. Przeżyta w dzieciństwie trauma, każe bohaterowi szukać wytchnienia w przygodnych związkach z kobietami. Lekarstwem na wszystko ma być seks; on pozwala zapomnieć, wyżyć się, odetchnąć.
Być może dlatego prezentując bardziej szczegółowo głównego bohatera, autorka umieściła w tomie drugim dużo więcej scen seksu niż w części pierwszej.
Od momentu poznania Rylee, Colton postępuje według tego samego schematu, z tą różnicą, że tym razem jest to tylko jedna kobieta. Stąd Rylee dostaje od niego emocjonalną huśtawkę: dobre chwile przeplatają się ze złymi, sceny kłótni z seksem na zgodę, aż w końcu bohaterka zaczyna sobie zadawać pytanie, czy naprawdę takiego związku chciała? Bilans końcowy nie wychodzi zbyt pozytywnie. Walczy się o kogoś, bo się kocha, ale czy można walczyć o kogoś, kto już dawno ma się za przegranego?
To co się najlepiej udało autorce w tomie drugim, to pokazanie miłości fizycznej w roli zagłuszacza bólu. Gołym okiem widzimy jednak, że nie działa to zbyt długo i tak naprawdę leczy tylko zewnętrzne objawy, a przyczyny gdzieś tam głęboko w człowieku nadal tkwią. To, co przeżył Colton jest straszne i choć czasami naprawdę miałam go serdecznie dość, to jestem w stanie zrozumieć, dlaczego stał się taki w dorosłym życiu.
Tom drugi kończy się naprawdę mocnym akcentem i jestem ciekawa, co też zaserwuje nam autorka w tomie finałowym.
Czytałam oba tomy, trzeci czeka. Nie jest to może jakaś porywająca trylogia, ale miło i szybko się czyta. Autorka dba o opisy, wprowadza wątki poboczne, jest ok. ;)
OdpowiedzUsuńOkładka mnie bardzo odrzuca :O A treść zupełnie do mnie nie przemawia, nie moje klimaty :<
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie dla mnie, nie dam się namówić ;)
OdpowiedzUsuńNiestety nie są to książki dla mnie, tym razem :)
OdpowiedzUsuń