piątek, 6 listopada 2015

Gustav Meyrink: Golem

Autor: Gustav Meyrink
Tytuł: Golem
Stron: 276
Wydawca: Zysk i S-ka





Gdyby nie obecne polskie wydanie Golema, w zasadzie nawet nie miałabym pojęcia ani o tym autorze, ani o tej książce. Tym większe jest moje zdziwienie, że na studiach polonistycznych przy omawianiu modernizmu, nikt szczególnego nacisku na to nazwisko nie kładł. No chyba, że byłam mało uważna, choć wątpię. 

Gustav Meyrink, gdy przeczyta się jego rys biograficzny, jawi się, jako człowiek wszechstronny: okultysta, mistyk, buddysta, wielki znawca kabały i miłośnik wszelkiego rodzaju fenomenów parapsychicznych. Jak na tamte czasy, kiedy o sferze ponadzmysłowej wiedziano tak mało, że budziła wręcz zabobonny strach, można Meyrinka uznać za kogoś, kto wyprzedzał swoją epokę. 
Przez swoje środowisko postrzegany jako dandys i bezlitosny kpiarz, zwłaszcza z kołtunów i filistrów, zyskał sobie miano Szatana Pragi i wielu wrogów. Wikipedia podaje, że w roku 1933 doszło do publicznego spalenia jego dzieł na placu berlińskiej opery. 

Wydany w 1915 roku Golem zapewnił mu sławę i pozwolił się znaleźć w grupie czołowych twórców fantastyki grozy tamtych czasów. 

Czym jest Golem, z grubsza wie chyba każdy, kto czyta trochę fantastyki. Kojarzy się z grubym, bezkształtnym tworem, który nie ma własnej woli i ślepo wykonuje polecenia swojego twórcy. 
Według legend pierwotnie Golem powstał po to, by chronić Żydów przed atakami ze strony ludzi innych narodowości. Niemy i bezmyślny, istniał więc tylko po to, by pracować i chronić. 

Od razu powiem, że Golem, mimo niewielkiej objętości, nie jest książką łatwą w odbiorze. Twór, który wyszedł spod pióra kogoś tak wybitnego dla swojej epoki, nie może być przecież prosty i od razu zrozumiały. Rzeczywistość miesza się tu ze snem, przeszłość z teraźniejszością, a każdy z bohaterów może się okazać kimś innym. 
Akcja toczy się w Pradze przełomu wieków XIX i XX. Getto żydowskie, dzielnica zwana Kogucim Zaułkiem, już na pierwszy rzut oka nieciekawa i nieprzyjazna. Wydaje się, że wszyscy tu wiedzą o sąsiadach wszystko, każdy sekret jest tajemnicą poliszynela, a namiętności i żądze aż kipią. 

Główny bohater to skromny wycinacz kamei, człowiek cichy i jakby zagubiony. Znajomi i sąsiedzi otaczają go troską i uważają na to co przy nim mówią, ze względu na dawne przeżycia. Sam Athanasius ze zdziwieniem stwierdza, że nie pamięta większości swojego życia, dlaczego, nie wie. Obserwowani przez niego mieszkańcy dzielnicy: złowrogi handlarz Wassertrum, dobra i niewinna Miriam, rozpustna, rudowłosa Rosina, ogarnięci namiętnością do dziewczyny bracia Lojza i Jaromir, a nawet ogarnięty żądzą zemsty Charousek, stopniowo pozwalają bohaterowi odkryć własną przeszłość, a może popychają go głębiej w szpony szaleństwa? Momentami trudno to rozgraniczyć. 

Nad wszystkim ciąży legenda o Golemie, który raz na kilkadzieścia lat przechodzi przez ulice getta i chroni się w jakimś ukrytym pokoju. Oprócz tego mamy oddaną do naprawy księgę Ibbur, w której to bohater ma naprawić uszkodzony inicjał. Księga, pozornie zwykła, zaczyna oddziaływać na bohatera i każe mu wyruszyć w długą i zawiłą podróż, której celem ma być odzyskanie wspomnień z przeszłości. 

Przy lekturze Golema nasunęły mi się dwa skojarzenia. Niespodziewane aresztowanie bohatera, bez konkretnych dowodów na dokonanie rzekomego morderstwa, przypominały mi powieść Proces F. Kafki. Potem dopiero doszukałam się powiązań, zgodnie z którymi G. Meyrinka uznaje się za prekursora powieści egzystencjalnej i  twórczości Franza Kafki. 
Drugie skojarzenie, tu już bezpośrednio związane z zakończeniem, przypomniało mi dramat pt. Życie jest snem autorstwa hiszpańskiego dramaturga Pedro Calderona dela Barci. Główny bohater Golema, podobnie jak bohater dramatu dela Barci, budzi się i zasypia na przemian, już w końcu nie wiedząc, co jest snem, a co jawą. Podobnemu złudzeniu ulega czytelnik, tym większe więc jest zaskoczenie, wywołane finałem tej historii. 
Polecam Golema miłośnikom modernizmu i licznych szaleństw, w których ta epoka się lubowała. Historia bazuje na zacieraniu granic, na mieszaniu stylów i choć dziś już może nie przeraża tak jak zapewne robiła to kiedyś, to myślę, że jest warta poznania. Tyle ostatnio mówimy o top zestawieniach i listach książek wartych przeczytania. Wszystko to jest oczywiście dobre, ale warto sięgnąć czasem po coś z innej epoki i zobaczyć, jak pierwsi twórcy grozy postrzegali rzeczywistość.

 Dziękuję!

1 komentarz:

  1. A wiesz, że mnie przekonałaś? Myślę, że w wolnej chwili po nią sięgnę, choćby dla zobaczenia czy groza innej epoki wywrze na mnie lepsze wrażenie niż dzisiejsza. ;)

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.