środa, 23 grudnia 2015

Katarzyna Puzyńska: Utopce

Autor: Katarzyna Puzyńska
Tytuł: Utopce
Seria: Lipowo, t.5
Stron: 600
Wydawca: Prószyński i S-ka




Do przeczytania powieści Utopce zachęcił mnie opis, sugerujący spory udział w fabule powieści, paranormalnej strony związanej z wsią i jej mieszkańcami. 
Dziś jestem już po lekturze i muszę przyznać, że była to lektura całkiem udana. Może nie takiego właśnie zakończenia się spodziewałam, ale wyszło całkiem przyzwoicie.  Utopce były moim pierwszym spotkaniem z policjantami z Lipowa i myślę, że nie ostatnim. Co prawda nie lubię się fabularnie cofać do wydarzeń, o których w następnych częściach się napomyka, ale czasem tak być musi. 


Utopce to wieś specyficzna. Za dnia urocza i sielska, wygląda jak z baśni, zachwyca pięknem przyrody. Nocą nabiera cech rodem z powieści grozy; w ciemności czają się stare i nowe sekrety oraz stwory, o których istnieniu wolelibyśmy czytać tylko w książkach. 
Ponieważ wieś jest niewielka, wszyscy tu znają wszystkich, a obcych przyjmuje się niechętnie. Dlatego, kiedy stare grzeszki mieszkańców zaczynają wychodzić na jaw, okazuje się, że prawie każdy ma tutaj coś na sumieniu i wcale nie są to sprawy błahe.
Pod wpływem nacisków komendanta Czajkowskiego, funkcjonariusze komisariatu w Lipowie wracają do starego śledztwa, które na długo wstrząsnęło opinią publiczną i zapisało się w pamięci mieszkańców.  30 lat temu brat i ojciec komendanta Czajkowskiego zostali brutalnie zamordowani, a winą za to obarczono miejscowego wampira. Ciał nigdy nie odnaleziono. Brzmi dziwnie? Im dalej w całą historię, tym dziwniej.

Fabułę śledzimy z dwóch perspektyw czasowych.
Latem 1984 roku dochodzi do tragedii. A zaczyna się naprawdę niewinnie. Oto trzej młodzieńcy przystępują do budowy altany, która ma być prezentem od Tadeusza Czajkowskiego, znanego naukowca, dla jego żony Glorii, niegdyś słynnej gwiazdy filmowej. Podczas kopania fundamentów, mężczyźni znajdują ludzkie szczątki. Przesądni mieszkańcy wsi wyrokują, że to szczątki wampira i żądają zaprzestania budowy. Niedługo potem na progu altany zostają znalezione zakrwawione ubrania Tadeusza Czajkowskiego i jego syna Wojtka.
Po 30 latach od tamtych wydarzeń policjanci wznawiają śledztwo i mozolnie zaczynają odkopywać stare sekrety. Bardzo szybko okazuje się, że Czajkowscy mieli więcej wrogów, niż się początkowo wydawało, a nawet teraz po tylu latach ktoś bardzo się stara, żeby tożsamość zabójcy nie wyszła na jaw. Kolejne trupy ścielą się gęsto, a żeby nie było tak łatwo mroczne siły władające lasem Utopców także podnoszą głowy, mieszając ludziom w umysłach.

Oprócz standardowego śledztwa czytelnik otrzymuje wgląd w życie osobiste policjantów. Opryskliwa i bezpośrednia komisarz Klementyna Kopp broni się przed wspomnieniami po ukochanej zmarłej Teresie. Funkcjonariusze Daniel Podgórski i Emilia Strzałkowska borykają się z problemami natury osobistej i sprawami, których przed laty nie zamknęli. Nie są to idealni policjanci, których znamy z seriali. Nie wpadają na rozwiązania od razu, mają chwile zwątpienia i lęków, często poddają się pokusom i namiętnościom. O ile do kreacji postaci Podgórskiego i Strzałkowskiej nie mam zastrzeżeń, o tyle Kopp irytowała mnie nieustannie. Komisarz od razu do każdego mówi na ty i nadużywa słowa spoko, co nie pasowało mi do osoby w jej wielu i na jej stanowisku. Domyślam się, że być może taki był zamiar autorki, by Kopp irytowała, bo dla  swoich kolegów też jest ona trudna do strawienia, ale mnie jej język wyjątkowo zniesmaczał.
Utopce to historia, w której nic nie jest takie jak się początkowo wydawało. Każdy ma tutaj coś do ukrycia i najczęściej są to tak wstydliwe i bolesne dramaty, że aż trudno uwierzyć, jak ci ludzie dają sobie z tym radę na co dzień. Obraz społeczności, który kreśli nam autorka nie budzi sympatii czytelnika. Każdy tu kogoś krzywdził lub robi to nadal. Każdy ma do kogoś jakąś urazę, która powiększa rysę na jego charakterze.  To zabrzmi może paskudnie, ale wszyscy myślą tu tylko o sobie i własnej wygodzie. Jak on mi, tak ja jemu, jak Bóg Kubie, tak Kuba Bogu, a gdy przychodzi co do czego, idzie się w zaparte i zrzuca winę na sąsiada.

Trochę zaskoczyło mnie zakończenie. Spodziewałam się, że całość pójdzie w inną stronę, ale to nawet lepiej, bo co to by była za historia, którą od razu dałoby się rozgryźć? Znalazło się tu miejsce na czynnik ludzki, prozaiczny można by rzec, ale też zostawiono pewne niedopowiedzenie dla mroków, które niewątpliwie w Utopcach mieszkają. Coś tam się kryje, nie można powiedzieć, że nie. To właśnie dlatego chętnie sięgnę po inne tomy o perypetiach policjantów z Lipowa.
Utopce ze swoim sielsko-mrocznym klimatem zasługują na miano dobrej lektury na świąteczną pluchę, gdy za oknem mży, a nam marzy się chwila dreszczyku i emocji. Polecam!


Dziękuję!

4 komentarze:

  1. O, dość nawet taka.. Jak ujrzę ją w bibliotece, to na pewno przeczytam. Chociaż nigdy nie słyszałam autorce, zaryzykuję, bo chyba warto. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, może będę miała ją komu polecić, bo sama takich książek nie czytuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie zaczynam przygodę z tą Autorką :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja spamuję i serdecznie zapraszam Cię do akcji "Wędrująca książka", którą organizuję. Więcej szczegółów w linku: http://www.recenzjapisanaemocjami.pl/2015/12/wedrujaca-ksiazka.html

    Serdecznie pozdrawiam i życzę cudownych świąt!!

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.