wtorek, 14 czerwca 2016

Brandon Mull: Strażnicy kryształów

Autor: Brandon Mull
Tytuł: Strażnicy kryształów
Seria: Pięć Królestw, t. 3
Stron: 488
Wydawca: Egmont






Trzecia część przygód Cole’a i jego przyjaciół, bohaterów serii Pięć Królestw, tym razem zabiera nas do krainy o nazwie Zeropolis, miejsca, w którym technologia i magiczne formowanie stoją na bardzo wysokim poziomie.

Od czasu, gdy nastoletni Cole Randolph przybył do równoległej rzeczywistości, dużo się wydarzyło. Priorytetem głównego bohatera stało się nie tylko przeżycie w tym zwariowanym świecie. Trochę wbrew sobie  został wplątany w walkę o władzę nad pięcioma krainami, które są tak odmienne, że trudno w ogóle myśleć, że mogłyby stanowić jedność. Decydując się wspomóc księżniczkę Mirę i jej siostry w walce z ojcem tyranem, Cole stał się tak naprawdę jednym z głównych asów w tym spektaklu.

Akcja Strażników kryształów skupia się na motywie zaawansowanej technologii i magii zwanej tutaj formowaniem. W mieście Zeropolis rządzi tyran Abram Trench, wspierający głównego władcę Stafforda. W kontrolowaniu każdego aspektu życia obywateli pomagają mu różnego rodzaju booty od zwykłych służebnych po wielofunkcyjne systemy, których pierwotnym celem miało być ułatwianie człowiekowi życia. Historia nowego Zeropolis kryje w sobie poważną przestrogę przed zbytnim zaufaniem, jakim człowiek obdarza przeróżne urządzenia i maszyny. Motyw ten przewija się przez całą część trzecią cyklu i śmiało można go uznać za myśl przewodnią Strażników Kryształów.

W trzeciej części cyklu Cole, wraz z Daltonem, Mirą, Jace’m oraz innymi nawiązują kontakt z członkami ruchu oporu. Mają nadzieję, że pomogą im oni w odnalezieniu trzeciej z sióstr, Konstancji.
Początkowo akcja powieści toczy się, jak dla mnie, zbyt wolno. Trochę nużyły mnie potyczki w salonie gier i opisy poszczególnych strać z wirtualnymi potworami. Dopiero gdy główny bohater wyrusza na misję, będąc zdanym tylko na siebie, robi się naprawdę ciekawie. Duża w tym zasługa inteligentnych systemów od Pomagiera począwszy, na Aero skończywszy. Oprócz tego od początku powieści Cole’a  ściga tajemniczy Łowca. Po której jest stronie i dlaczego tak usilnie chce schwytać bohatera? Przyznam, że jego tożsamość, gdy już ją poznamy, jest jednym z milszych zaskoczeń tej historii.


Gdy już historia nabierze rozpędu, czyta się  ją bardzo szybko i bez nudy. Świat przedstawiony nabiera głębi, wnikamy w motywy głównych czarnych charakterów,  przy czym okaże się, że obecnie panujący król, ojciec Miry, nie jest najgorszym, co może zagrażać tej krainie. Nietrudno się domyślić, że cała intryga dopiero się zagęszcza i bardzo dużo może się tu jeszcze wydarzyć. Do odnalezienia pozostały dwie siostry, a liczba tych dobrych, jak i tych złych, stale ulega zmianie. Pozostaje także kwestia powrotu naszych bohaterów do domu na Ziemi. Wszystko wskazuje na to, że nie istnieje ta upragniona droga, że mosty zostały spalone. Jestem bardzo ciekawa, co też jeszcze wymyśli Brandon Mull, bo zawsze gdy już myślę, że gorszych komplikacji wymyślić nie mógł, on wyskakuje z takim zwrotem akcji, że brakuje mi słów. Dlatego niecierpliwie czekam na część czwartą, a czytelnikom lubiącym historie o światach równoległych gorąco polecam nie tylko znaną już polskim czytelnikom serię Baśniobór i Pozaświatowców, ale też trzymającą poziom swoich poprzedniczek sagę Pięć Królestw. 
Czytelnicza zabawa gwarantowana! 


Dziękuję!

2 komentarze:

  1. Bardzo się cieszę, że kolejny cykl Mulla trzyma poziom. Mimo że mam już swoje lata, to z ogromną przyjemnością sięgam po jego książki i czasami zastanawiam się, dlaczego za moich czasów nie było takich historii. Mimo to po Pięć Królestw sięgnę dopiero gdy ukaże się ostatni tom :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli trzyma poziom to na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.