wtorek, 7 czerwca 2016

Frode Granhus: Wir

Autor: Frode Granhus
Tytuł: Wir
Cykl: Rino Carlsen, t.1.
Stron: 320
Wydawca: Świat Książki





Powieść Wir otwierająca cykl o przygodach policjanta Rino Carlsena zaciekawiła mnie po trosze okładką, po trosze opisem treści. Obecnie jestem już po lekturze i jeśli kolejne części będą równie dobre, co pierwsza, to już mają we mnie wiernego czytelnika. Jestem pod wrażeniem historii stworzonej przez Frode Granhusa. Dopracowana jest nie tylko cała intryga fabularna, sięgająca wielu lat wstecz, ale też surowy klimat nadmorskiego miasteczka. Początkowo co prawda trudno się połapać w obco brzmiących nazwach, ale nie należy się tym zniechęcać, bo świetnie stopniowane napięcie i zawikłana intryga wynagradzają wszystko. 

Dwie pozornie niezwiązane ze sobą sprawy. W Landegode wędrujący po nabrzeżu chłopcy ratują od niechybnej śmierci przykutego do skał mężczyznę. Tymczasem w oddalonym o 50 km Bergland groza zaczyna się od pływających w wodzie lalek, a kończy na zamordowanych i ucharakteryzowanych na lalki kobietach. Prowadzący niezależnie od siebie śledztwa Rino Carlsen i Niklas Hultin z czasem połączą siły, gdy okaże się, że te sprawy łączy więcej niż można by przypuszczać. 

Akcja powieści rozwija się dość powoli i początkowo naprawdę trudno o jakiekolwiek punkty styczne w tych śledztwach. Nie chodzi nawet o odległość, ale o rozpiętość poszlak. Tutaj należy się ukłon w stronę autora, który wymyślił naprawdę misterną i skomplikowaną intrygę z wieloma niewiadomymi. Każdy z mieszkańców kryje w sobie jeden element całej układanki, a kiedy już się wydaje, że wszystko wiemy, pojawia się ktoś, kogo w ogóle do tej pory nie podejrzewaliśmy. Dopiero pod koniec książki okazuje się, że każdy detal i drobiazg jest tu istotny, a rzecz jasna trudno na wszystko zwracać uwagę, jeśli nie jest się zawodowym śledczym. To  dlatego przez długi czas czytelnik ma bardzo przyjemną możliwość gubienia się w domysłach i jest to co prawda irytujące, ale też miłe, bo co to by była za historia, którą od razu dałoby się rozgryźć? Tutaj tak nie ma. Sprawa okazuje się wielopłaszczyznowa i wymaga nie tylko sięgnięcia w przeszłość, ale też powiązania ze sobą  rzeczy, które na początku w ogóle do siebie nie przystają? 

Oprócz prowadzonych spraw mamy drobny wgląd w życie osobiste obu policjantów, choć potem okazuje się, że jeden z nich ma więcej wspólnego z prowadzonym śledztwem, niż mu się początkowo wydawało. Rozwiedziony Rino boryka się ze sprawiającym kłopoty nastoletnim synem, który zdradza objawy ADHD i choć jest świetnym chłopcem, to gołym okiem widać, że nie wszystko z nim ok. Tymczasem Niklas, można by powiedzieć zaczyna wszystko od nowa, gdyż wracają z żoną na stare śmieci, a atakująca z nową siłą  choroba żony stawia ich w obliczu przykrych i nieprzyjemnych decyzji. Dzięki temu policjanci są prawdziwsi; nie są to tylko prowadzące śledztwo policyjne machiny, ale też ludzie z krwi i kości, którzy mają takie same problemy jak wszyscy. A że mają na rozwiązywanie tych problemów mniej czasu, bo praca absorbuje, to już inna sprawa. 

Wir czytałam z zapartym tchem. Tajemnica goni tajemnicę i nic nie jest takie, jak się na początku wydaje. To świetna, wciągająca historia i muszę powiedzieć, że z wielką niecierpliwością czekam na drugi tom cyklu. Polecam miłośnikom północnych klimatów i dobrych, pokręconych kryminałów. Naprawdę warto! 

Dziękuję!

1 komentarz:

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.