sobota, 23 lipca 2016

Żeby książę z bajki, ale jednak katolik czyli Za jakie grzechy, dobry Boże?

Tytuł: Za jakie grzechy, dobry Boże?
Reżyseria: Philippe de Chauveron
Scenariusz: Philippe de Chauveron, Guy Laurent
Czas trwania: 97 min.
Gatunek: komedia obyczajowa, romantyczna







Każdy rodzic pragnie dobra własnego dziecka, a marzenie, by zawarło dobry, udany związek małżeński jest kulminacją rodzicielskich pragnień. Rodzice czterech pięknych i zdolnych córek, Marie i Claude, właśnie o tym marzą. Nie są to w końcu takie wygórowane pragnienia, czyż nie? Jednak życie lubi płatać figle, więc najbliższe lata wystawią na ciężką próbę tolerancję, empatię i miłość głównych bohaterów do córek, a także do siebie nawzajem. 

Zaczyna się od ślubu pierwszej córki Odile, która mimo że wybiera człowieka sympatycznego i darzącego ją miłością, to Żyda. Druga córka Isabelle wychodzi za mąż za Araba, a trzecia Segolene za Chińczyka. Generalnie wszyscy zięciowie są w porządku, ale nie są białymi francuskimi katolikami, o jakich marzyli teściowie. Z biegiem czasu i pojawieniem się wnuków zgnębieni rodzice jakoś godzą się z sytuacją. Wtedy bombę zrzuca najmłodsza z córek Laure. Wychodzi za mąż za katolika. Jednak pochodzącego z Afryki. Tego już dla rodziny zdecydowanie za dużo, a kiedy dojdzie do spotkania z rodziną Charlesa, cała organizacja wesela staje pod znakiem zapytania. Czy rodzina, dom, a zwłaszcza Marie i Claude to wytrzymają? Warto się o tym przekonać i zafundować sobie seans z filmem Za jakie grzechy, dobry Boże?

Stara prawda mówi, że związek małżeński zawiera się z wybranką/wybrankiem, a nie jej/jego rodziną, ale w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Być  może w przypadku naszych bohaterów chodzi o to, że każdy ma przecież własne widzimisię, pochodzi z innej kultury, odebrał inne wychowanie. Na przykładzie trzech pierwszych zięciów widać, jaka przepaść kulturowa i religijna ich dzieli i wystarczy byle komentarz, by doszło do awantury. Jednak na tym polega cały koncept tego filmu: im więcej różnic, tym większe pole do manewru, by znaleźć wspólny język, a stąd już blisko do osiągnięcia porozumienia. 
Pojawienie się na progu czarnoskórej rodziny Koffich z gburowatym seniorem rodu na czele nie wróży dobrze imprezie weselnej ani porozumieniu. Czyż jednak szczęście dzieci nie jest ważniejsze od własnej dumy i głupich uprzedzeń? 

Komedia de Chauverone'a to dobry film na wieczór. Zarówno romantycy, jak i miłośnicy dowcipu Christiana Claviera znajdą tu coś dla siebie. Nie będzie tu może rozwiązań, które często gwarantuje nam Hollywood czyli ckliwych dylematów i cukierkowych wyznań, ale z pewnością będzie zabawnie. I co dla mnie było ważne: będzie życiowo. Bo akceptacja wybranka przez rodzinę to jedno, a dalsze życie z nim, sprawy rodzinne, dzieci, praca, kredyty, to już co innego. Bohaterowie są zabawni w swoich uprzedzeniach, ale nie ma w tym przesady, a a czasem okazuje się, że gdy wchodzi się do takiej rodziny wszystkie poglądy i uprzedzenia trzeba trochę utemperować, a nawet zostawić za drzwiami. Marie, w roli teściowej, jest najlepszym tego przykładem. 
Ogląda się przyjemnie, z uśmiechem, czasem aż się głową pokręci z dezaprobatą, słowem jest miło, rodzinnie i optymistycznie. Polecam.

1 komentarz:

  1. Oglądałam i bardzo mi się podobało. Naprawdę zabawna komedia :)

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.