wtorek, 23 sierpnia 2016

Sarah Waters: Ktoś we mnie

Autor: Sarah Waters
Tytuł: Ktoś we mnie
Stron: 600
Wydawca: Prószyński i S-ka







Po raz kolejny Sarah Waters zabrała mnie w podróż do Anglii początków XX wieku. Wróciłam z niej trochę zasmucona, z głową pełną wątpliwości i domysłów. 
Rodzinna, wiekowa rezydencja rodziny Ayresów jest cieniem dawnej siebie. Niegdyś pełna życia, licznej służby, urządzona z niesamowitym przepychem, była doskonała i całą sobą aż krzyczała o świetności epoki i zamieszkującego ją rodu. Dziś,  opuszczona i zaniedbana, chyli się ku upadkowi; wionie chłodem i wilgocią nieogrzewanych pomieszczeń, pustką pozamykanych pokoi, ciszą spowodowaną brakiem służby i smutkiem ostatnich swoich mieszkańców, którzy nie chcą/nie umieją dopasować się do nowych postfeudalnych czasów. 

Do tego właśnie domu, wezwany do chorej służącej, trafia doktor Faraday, czterdziestolatek, wywodzący się z biedy, człowiek nieżonaty, który nie dorobił się majątku, gdyż jak na tamte czasy, jak na lekarza przystało, moim zdaniem miał za dobre serce. Ta właśnie wizyta zapoczątkuje znajomość doktora z ostatnimi żyjącymi Ayresami: zdziwaczałą panią Ayres i jej dziećmi: byłym pilotem wojskowym Roderickiem i ekscentryczną, niezamężną córką Caroline. Pomimo oczywistego ubóstwa i wiszącej nad farmą groźby bankructwa, Ayresowie starają się z godnością żyć i mieszkać w Hundreds Hall. Doktor interesuje się stanem zdrowia rodziny i wkrótce staje się ich naczelnym lekarzem i przyjacielem. Nie bierze pod uwagę krążących o rodzinie plotek. 

Z czasem jednak w rezydencji zaczynają się dziać rzeczy, które trudno wyjaśnić logiką i które zaczynają jeżyć włos na głowie. Początkowo wszyscy składają to na karby choroby Rodericka, jednak stopniowo staje się jasne, że nie wszystko to może być sprawką tego młodego człowieka. Sceptyczny, bo przecież jest człowiekiem nauki, doktor Faraday, stara się wszystko wyjaśnić rozumowo, przyczyn upatrując w chorobowych stanach umysłu członków rodziny, jednak po pewnym czasie sam już nie jest pewien, co uznać za pewnik i fakt, a co za wynurzenia zagubionego umysłu. 

Sarah Waters mistrzowsko i z klimatem przedstawiła upadek dawnej świetności rodu. Wyniszczony dom, o który nie ma kto zadbać, bo już nie ma na to środków. Bankrutująca farma, na której nie ma kto pracować i która nie przynosi żadnego dochodu. Ogromny areał, który trzeba sprzedać i pogodzić się z jego rozparcelowaniem. I rodzina, która co prawda nie jest niczemu winna, a znajduje się w sytuacji bez wyjścia: starzejąca się matka, coraz bardziej żyjąca przeszłością, znerwicowany syn, z traumą pourazową z wojny i nieco zdziwaczała córka, już przez wszystkich uznana za starą pannę. Faraday stara się im pomóc, służy radą, wsparciem i pomocą, jednocześnie zakochując się w Caroline. Czy kobieta odwzajemni jego uczucia? 

Ciekawym zabiegiem było uczynienie głównym bohaterem mężczyzny i oddanie mu roli narratora. Dotychczas w przeczytanych przeze mnie powieściach S. Waters były to kobiety i przyznam, że naprawdę była to miła odmiana. 
Napięcie w powieści budowane jest stopniowo i bez pośpiechu, autorka miała naprawdę dużo pomysłów, dzięki czemu dom i jego zakamarki przypominały mi gotycką budowlę. Drzwi, które nie chcą się otworzyć, choć klamka działa, dzwonki, które same natrętnie dzwonią, szepty, które rozbrzmiewają w ścianach, zimne powiewy, napisy na ścianach. To wszystko zdrowego człowieka doprowadziłoby do nerwicy, a co dopiero kogoś, kto jest bardziej podatny, bo wiele już przeżył. Stopniowo robi się coraz bardziej groźnie i czytelnik sam już nie wie, czy faktycznie coś złego zalęgło się w murach domu, czy to klątwa zaciążyła nad Ayresami, czy ktoś umyślnie robi te wszystkie rzeczy. 

Dużym zaskoczeniem było dla mnie zakończenie i choć nie jestem na sto procent pewna, obstawiałabym jednak czynnik ludzki w tym wszystkim. 
Tak czy siak, jestem bardzo zadowolona z lektury. Przyjemnie było dać się porwać gotyckim klimatom i pozwolić sobie na chwilę refleksji nad ideałami, które odeszły, bo zmieniła się epoka. Sarah Waters jak zwykle stanęła na wysokości zadania. Polecam powieść miłośnikom pisarki oraz cierpliwym czytelnikom, dla których niejednoznaczność fabuły, jest powodem do długich rozmyślań.

 Dziękuję!

3 komentarze:

  1. Styl pisarki jeszcze przede mną, ale zostałam przekonana, więc przy najbliższej wizycie w bibliotece, będę szukać jej powieści. Ta wydaje się interesująca. ;)

    Pozdrawiam serdecznie i w wolnej chwili zapraszam do siebie. ;)
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Klimat tej książki zaczyna mi odpowiadać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę się jakoś przekonać do książek tej autorki...

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.