Tytuł: Przygoda w Greenglass House
Seria: Greenglass, t.1
Stron: 376
Wydawca: Dwukropek
Dwukrotna wizyta w Hotelu Winterhouse zachęciła mnie do dokonania rezerwacji w pensjonacie Grenglass House. Bardzo lubię takie klimaty: zamknięta przestrzeń starego budynku kryjącego masę sekretów, nietypowi goście z przeróżnymi motywacjami oraz, zazwyczaj para, bystrych dzieciaków, które z pasją i zabawnym wścibstwem te tajemnice odkrywają.
Właśnie rozpoczęły się ferie świąteczne. 12-letni Milo bardzo cieszy się, że tym razem będą z rodzicami sami na święta, w pensjonacie nie ma bowiem żadnych gości. Radość chłopca jest jednak przedwczesna, gdyż jeszcze tego samego wieczoru, goście sypną jak z rękawa. W Greenglass House zaroi się od dziwaków i indywiduów. Osób tych nic pozornie ze sobą nie łączy, ale każdy z nich jest w jakiś sposób związany z historią tego domu. Początkowo nic nie zwiastuje problemów, gdy jednak zaczynają znikać przedmioty należące do gości, Milo wspólnie z córką kucharki, Meddy, postanawiają wcielić się w role rodem z fabularnej gry i rozwikłać tajemnice domu oraz gości.
Jak już wspomniałam wyżej, bardzo lubię takie historie, gdyż dzięki umiejętnie nakreślonej lokalizacji mają one niesamowity klimat i niezaprzeczalny urok. Greenglass House ma bogatą historię związaną z tutejszym gangiem przemytników i to ją będą stopniowo odkrywać Milo i Meddy. Samo miejsce akcji także jest niezwykłe. Ponieważ panuje zima do zajazdu można dostać się tylko skrzypiącym wciąganym wagonikiem lub po trzystu oblodzonych schodach, a to ostatnie nie jest łatwe. Trudno się dostać i wydostać; taki trochę klaustrofobiczny zabieg sprawia, że ta odcięta od świata przestrzeń staje się jeszcze bardziej tajemnicza i groźna.
Świąteczny klimat dodatkowo potęgują opisy przygotowań do świąt; gorąca czekolada jest tu na wyciągnięcie ręki, z kuchni dochodzą smakowite zapachy, do tego dodaj zadymkę, choinkę oraz opowieści przy kominku i jest po prostu bajkowo.
Od początku, gołym okiem widać, że powieść ta jest dla autorki bardzo osobista, zresztą Kate Milford wcale tego nie kryje w posłowiu. Główny bohater Milo, jest dzieckiem adoptowanym, co nie jest żadną tajemnicą. Chłopiec jest kochany, ma z rodzicami świetny kontakt, jednak niewiedza na temat własnego pochodzenia jest dla niego zwyczajnie bolesna i czasem mu doskwiera. Odkrywanie sekretów domu jest dla niego swoistą nauką i docieraniem do tego co ważne w życiu dorastającego nastolatka.
Zupełnie oddzielnym smaczkiem jest osoba towarzyszki zabaw Milo, Meddy. Nie będę się tutaj rozpisywać, ale w trakcie lektury warto się uważnie przyglądać jej zachowaniu, a jako czytelnikom nasuną się nam interesujące wnioski.
Przygoda w Greenglass House to bardzo sympatyczna lektura dla młodszych i starszych czytelników. Tym samym jest to kolejna pozycja wydawnictwa Dwukropek, którą wpisuję na swoją prywatną listę i która zyskuje honorowe miejsce na regale. Jednocześnie niecierpliwie czekam na kontynuację.
Brzmi jak wspaniała lektura! Muszę zapamiętać tytuł! ^_^
OdpowiedzUsuń