czwartek, 30 czerwca 2016

Kristina Ohlsson: Srebrny chłopiec

Autor: Kristina Ohlsson
Tytuł: Srebrny chłopiec
Cykl: Szklane dzieci, t.2
Stron: 240
Wydawca: Media Rodzina




Srebrny chłopiec to druga część serii opisującej przygody trójki przyjaciół z małej szwedzkiej mieściny o nazwie Ahus. Od wydarzeń z powieści Szklane dzieci minęło kilka miesięcy. Billie wraz z Aladdinem i Simoną rozprawili się z tajemnicą nawiedzonego domu i nastał spokój. Ale przecież, gdyby było spokojnie, to wiałoby nudą. Co tym razem spotka bohaterów? Tym razem historię poznajemy z perspektywy Aladdina, co jak już wspominałam wcześniej, pozwala nie tylko poznać lepiej bohaterów i ich otoczenie, ale też jest miłą odmianą i odświeżeniem. 

Do Ahus zawitała zima w całej swej okazałości. Aladdin i jego rodzice nie mogą już mieszkać na barce, dlatego przeprowadzają się do starej wieży ciśnień, w której mieści się też ich restauracja. Interes idzie jednak coraz gorzej, a w dodatku z kuchni znikają duże porcje jedzenia. Pogrążony w nieprzyjemnych myślach Aladdin zaczyna widywać chłopca, który, jak na zimowe warunki, jest zbyt lekko ubrany. Nieznajomy jest szybki i znika równie niespodziewanie, jak się pojawia. W dodatku na rzece pojawił się statek pełen uchodźców, co dodatkowo podgrzewa nastroje w miasteczku. 

Aladdin, Bilie i Simona ponownie jednoczą siły. Postanawiają nie tylko pomóc rodzicom chłopca, ale przede wszystkim zdemaskować tajemniczego złodzieja. Zawiłe śledztwo będzie od nich wymagało pomysłowości i odwagi, a tej im przecież nie brakuje. 
Druga część przygód młodocianych detektywów opiera się głównie na poszukiwaniach zaginionego przed stu laty srebra, które odnalezione, mogłoby być lekarstwem na bolączki trawiące rodziców Aladdina. Oprócz tego autorka delikatnie porusza temat inności kulturowej, wprowadzając do powieści wątek statku z uchodźcami z Syrii  oraz pokazując trudny proces adaptacji w nowej ojczyźnie na przykładzie rodziców Aladdina. Uważam, że w  powieści dla młodego czytelnika tego typu tematy są jak najbardziej potrzebne i uzasadnione. 

Kim jest tajemniczy chłopiec w przykrótkich spodenkach i czego chce od Aladdina? Gdzie podziało się zrabowane z warsztatu złotniczego srebro? I dlaczego pracownik rodziców Aladdina Mats jest taki tajemniczy? Bohaterów czeka masa roboty. Czy uda im się wspomóc rodzinę Aladdina? 
W moim odczuciu druga część jest jeszcze lepsza niż pierwsza. Wykreowane przez autorkę dzieciaki są sympatyczne i takie, określiłabym to, niezmanierowane. Mają otwarte umysły, chętnie rozmawiają z ludźmi i co ważne, nikogo nie oceniają po pozorach. Bardzo mi się to w  nich podobało. 
Powieść jest napisana prostym i przystępnym językiem, a spora czcionka sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko. 
Przysłowie mówi, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i faktycznie coś w tym jest. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku będzie mi dane przeczytać trzecią część, tym razem przedstawianą z perspektywy Simony. 
Polecam młodszym i starszym czytelnikom powieści Szklane dzieci i Srebrny chłopiec. Będzie to miła odskocznia od codzienności. 


Dziękuję!

niedziela, 19 czerwca 2016

Platte F. Clark: Puchaty smok

Autor: Platte F. Clark
Tytuł: Puchaty smok
Seria: Trylogia Zły jednorożec, t.2
Stron: 383
Wydawca: CzyTam




Tak sobie myślę, że gdy człowiek ma siedmioro dzieci, to siłą rzeczy musi mieć bujną wyobraźnię, która pozwoli mu snuć masę historii na dobranoc i ciekawie odpowiadać na te wszystkie pytania. Być może właśnie z takich rozmów narodziła się trylogia o Złym jednorożcu. Kiedy wszystkie bajki zostały opowiedziane, a potem zdążyły się znudzić, trzeba było stanąć na wysokości zadania i wymyślić coś nowego, czego jeszcze nie było. Może właśnie w ten sposób do życia powołany został Max i jego kompania? No bo kto powiedział, że jednorożce muszą być piękne i słodkie, a nie mogą być krwiożercze i żądne władzy? A smoki? Nie wszystkie muszą być pokryte łuskami, może istnieją takie, które są puchate? Brzmi niewiarygodnie? Otóż, zapewniam Was, że w książkach tego autora wszystko jest możliwe i przybiera zupełnie inne formy, niż w tradycyjnych bajkach. 

Kiedy przeczytałam Złego jednorożca, od razu deklarowałam, że czekam na część drugą, dlatego bardzo się ucieszyłam, widząc, że książka się pojawiła.
Po pokonaniu Robo-Księżniczki w odległej przyszłości, Max i jego przyjaciele mieli wrócić do domu, do swojej rzeczywistości i tak miała się zakończyć ich magiczna przygoda. Okazało się jednak, że Kodeks nie działa, tak jak powinien i młodzi bohaterowie po raz kolejny wylądowali w Magrusie. Walka z Księżniczką w przyszłości, rozwiązała tylko część problemów. Teraz okazuje się, że zagrożone są smoki, które stały się celem tajemnych planów Rezormoora Przerażającego. Maxa, będącego jedynym potomkiem wielkiego maga Maximiliana Sporazo, ściga nie tylko Księżniczka z czasów obecnych. Właściwie wszyscy są zainteresowani Maxem, a raczej Kodeksem, który chłopiec potrafi odczytać. Kto jest przyjacielem, a kto wrogiem? Bardzo trudno stwierdzić to jednoznacznie na pierwszy rzut oka. 

W drugiej części pojawiają się nowi bohaterowie. Mamy więc parę ognistych kociąt o co prawda małych rozumkach, ale potężnych ogonkach, mentora, który pojawia się i znika, smoka, który, jak mówi tytuł jest puchaty oraz niezłą gromadę potworów. Pozornie może się wydawać, że w książce Clarke'a nie obowiązuje żadna logika, jeśli chodzi o właściwości czy zachowanie magicznych stworzeń. To dlatego, gdy zaczynałam czytać, ogniste kocięta nie wydawały mi się dobrym pomysłem, tak samo zresztą, jak puchaty smok. Pomyślałam sobie, co to jest? Jednak już po kilku rozdziałach, kiedy na arenie pojawili się Max, Sara i Dirk, wszystko zaczęło się ładnie układać.  
Druga część trylogii jest, w moim odczuciu, lepsza niż pierwsza. Bohaterowie nabywają doświadczenie, mają coraz lepsze pomysły i, tu głównie chodzi o Maxa, nie boją się podejmować decyzji, które mogą wydawać kontrowersyjne, ale potem okazują się trafne. Powieść jest dowcipna i zabawna, głównie dzięki nietypowym bohaterom oraz sytuacjom, w które się wikłają. 
Do czego może się przydać zombie kaczka? Po co Gildii Czarodziejów smoczy puch? Jak zrestartować gnuśną książkę, która żyje własnym życiem? I czy ze starego wroga może powstać nowy sprzymierzeniec? Tego wszystkiego i jeszcze więcej dowiecie się z lektury Puchatego smoka. Powieść zadowoli młodszych czytelników, dla których czasem im coś jest dziwniejsze tym fajniejsze oraz tych nieco starszych, zdolnych dostrzec autorską ironię, co może być niezłą zabawą. 

Niecierpliwie czekam na Miłego ogra, będącego finałem trylogii, a Wam tymczasem polecam lekturę Puchatego smoka. Będziecie się dobrze bawić, to mogę zagwarantować!

Dziękuję!

czwartek, 16 czerwca 2016

Randy Susan Meyers: Bezpieczne kłamstewka

Autor: Randy Susan Meyers
Tytuł: Bezpieczne kłamstewka
Stron: 494
Wydawca: Muza







Bezpieczne kłamstewka to przemyślana i ciekawie zarysowana historia o tym, że nawet drobne kłamstwo może spowodować istny efekt motyla w życiu wielu ludzi, pozornie ze sobą niezwiązanych. Właśnie to ostanie zaciekawiło mnie najbardziej w opisie fabuły powieści. 

6 lat temu Tia zakochała się w żonatym mężczyźnie. Owocem tego romansu była ciąża, która miała zakończyć się aborcją, a zakończyła się adopcją otwartą. 
6 lat temu sielski i poukładany świat Juliette zachwiał się w posadach, gdy jej idealny mąż przyznał się jej do zdrady. 
6 lat temu Caroline uległa namowom męża i zgodziła się na adopcję upragnionego dziecka. 
Trzy różne kobiety. Pozornie sobie obce, a jednak tak wiele je ze sobą łączy.
6 lat właśnie mija. Pozornie życie Tii, Juliette i Caroline, po podjęciu życiowej decyzji, wróciło do normy, jednak nie wszystko jest tak, jak myślały, że będzie. 
Tia, obecnie pracownica opieki społecznej, nie radzi sobie zbyt dobrze. Osamotniona, z bolesnym sekretem i złamanym sercem, wciąż fantazjuje o były kochanku, tęskni za oddaną do adopcji córką, już nie pamiętając do końca, dlaczego się na nią zdecydowała. W chwili słabości wysyła zdjęcia córki jej biologicznemu ojcu. 
Caroline lekarz i naukowiec w jednym, ma piękny dom, wspaniałego męża i cudowną córeczkę, jednak nie jest szczęśliwa. Trawią ją lęki i myśli, których się wstydzi i którym nie umie się oprzeć. Czy nagły kontakt ze zrozpaczoną żoną niewiernego męża, postawi ją na nogi, do pionu?
Juliette wydawało się, że wybaczyła i zapomniała. Jednak, gdy widzi zdjęcia małej dziewczynki, żywego dowodu zdrady męża, zaczyna przeżywać na nowo stary koszmar. Czy zaryzykuje szczęściem synów i spokojem całej rodziny?

Przyznam szczerze, że trudno polubić główne bohaterki. Dziecinna i nieodpowiedzialna Tia irytuje brakiem zdecydowania i życiową rozlazłością. Wciąż łudzi się, że były kochanek do niej wróci, choć tyle przez niego wycierpiała i nigdy nie dał jej powodu, by miała na ten powrót czekać. Zimna i chłodna emocjonalnie Caroline złości czytelnika, bo ma wszystko, a wcale tego nie docenia, mało tego, chciałaby od tego uciec. Aż chciałoby się ją stuknąć w czoło. Niepewna siebie i zdezorientowana Juliette,  na nowo uruchamia tryb podejrzeń i pretensji wobec niewiernego męża. Mało tego nakręca tę spiralę coraz mocniej, angażując w sprawę osoby, które nawet nie powinny wiedzieć o istnieniu całego problemu. 
Głupota i niedojrzałość bohaterek aż wyziera ze stron książki. Decyzje, które podejmują, tak mnie złościły, że musiałam zrobić dwudniową przerwę w czytaniu książki, by dać sobie czas na przetrawienie pewnych kwestii. Kłamstwo sieje ogromne spustoszenie w życiu rodziny i osób z nią związanych. Znika zaufanie, bliskość, mnożą się wątpliwości i lęki. Pragnienie bycia kochanym zostaje przysypane przez pretensje i żale, których nie sposób ugasić.
Stare przysłowie mówi, że kłamstwo ma krótkie nogi i prędzej lub później wyjdzie na jaw. W tym przypadku odegra rolę katalizatora, który oczyści zastaną i ciężką od nieprzepracowanych problemów atmosferę. Czy bohaterki i ich rodziny wyjdą z tej próby zwycięsko? Czy docenią to co mają, gdy staną w obliczu zagrożenia utraty tego? Trzeba przyznać autorce, że stworzyła mądrą i skłaniającą do przemyśleń książkę, która co prawda irytuje, ale w dobrym słowa znaczeniu. Jeśli historia zmusza mnie- czytelnika do myślenia, to jest to historia z potencjałem i godna polecenia innym czytelnikom. Dlatego zachęcam. Warto!

Dziękuję!

wtorek, 14 czerwca 2016

Brandon Mull: Strażnicy kryształów

Autor: Brandon Mull
Tytuł: Strażnicy kryształów
Seria: Pięć Królestw, t. 3
Stron: 488
Wydawca: Egmont






Trzecia część przygód Cole’a i jego przyjaciół, bohaterów serii Pięć Królestw, tym razem zabiera nas do krainy o nazwie Zeropolis, miejsca, w którym technologia i magiczne formowanie stoją na bardzo wysokim poziomie.

Od czasu, gdy nastoletni Cole Randolph przybył do równoległej rzeczywistości, dużo się wydarzyło. Priorytetem głównego bohatera stało się nie tylko przeżycie w tym zwariowanym świecie. Trochę wbrew sobie  został wplątany w walkę o władzę nad pięcioma krainami, które są tak odmienne, że trudno w ogóle myśleć, że mogłyby stanowić jedność. Decydując się wspomóc księżniczkę Mirę i jej siostry w walce z ojcem tyranem, Cole stał się tak naprawdę jednym z głównych asów w tym spektaklu.

Akcja Strażników kryształów skupia się na motywie zaawansowanej technologii i magii zwanej tutaj formowaniem. W mieście Zeropolis rządzi tyran Abram Trench, wspierający głównego władcę Stafforda. W kontrolowaniu każdego aspektu życia obywateli pomagają mu różnego rodzaju booty od zwykłych służebnych po wielofunkcyjne systemy, których pierwotnym celem miało być ułatwianie człowiekowi życia. Historia nowego Zeropolis kryje w sobie poważną przestrogę przed zbytnim zaufaniem, jakim człowiek obdarza przeróżne urządzenia i maszyny. Motyw ten przewija się przez całą część trzecią cyklu i śmiało można go uznać za myśl przewodnią Strażników Kryształów.

W trzeciej części cyklu Cole, wraz z Daltonem, Mirą, Jace’m oraz innymi nawiązują kontakt z członkami ruchu oporu. Mają nadzieję, że pomogą im oni w odnalezieniu trzeciej z sióstr, Konstancji.
Początkowo akcja powieści toczy się, jak dla mnie, zbyt wolno. Trochę nużyły mnie potyczki w salonie gier i opisy poszczególnych strać z wirtualnymi potworami. Dopiero gdy główny bohater wyrusza na misję, będąc zdanym tylko na siebie, robi się naprawdę ciekawie. Duża w tym zasługa inteligentnych systemów od Pomagiera począwszy, na Aero skończywszy. Oprócz tego od początku powieści Cole’a  ściga tajemniczy Łowca. Po której jest stronie i dlaczego tak usilnie chce schwytać bohatera? Przyznam, że jego tożsamość, gdy już ją poznamy, jest jednym z milszych zaskoczeń tej historii.


Gdy już historia nabierze rozpędu, czyta się  ją bardzo szybko i bez nudy. Świat przedstawiony nabiera głębi, wnikamy w motywy głównych czarnych charakterów,  przy czym okaże się, że obecnie panujący król, ojciec Miry, nie jest najgorszym, co może zagrażać tej krainie. Nietrudno się domyślić, że cała intryga dopiero się zagęszcza i bardzo dużo może się tu jeszcze wydarzyć. Do odnalezienia pozostały dwie siostry, a liczba tych dobrych, jak i tych złych, stale ulega zmianie. Pozostaje także kwestia powrotu naszych bohaterów do domu na Ziemi. Wszystko wskazuje na to, że nie istnieje ta upragniona droga, że mosty zostały spalone. Jestem bardzo ciekawa, co też jeszcze wymyśli Brandon Mull, bo zawsze gdy już myślę, że gorszych komplikacji wymyślić nie mógł, on wyskakuje z takim zwrotem akcji, że brakuje mi słów. Dlatego niecierpliwie czekam na część czwartą, a czytelnikom lubiącym historie o światach równoległych gorąco polecam nie tylko znaną już polskim czytelnikom serię Baśniobór i Pozaświatowców, ale też trzymającą poziom swoich poprzedniczek sagę Pięć Królestw. 
Czytelnicza zabawa gwarantowana! 


Dziękuję!

piątek, 10 czerwca 2016

Maria Rodziewiczówna: Lato leśnych ludzi

Autor: Maria Rodziewiczówna
Tytuł: Lato leśnych ludzi
Stron: 248
Wydawca: MG







Moje pierwsze spotkanie z Latem leśnych ludzi pozostawiło w mojej pamięci wspomnienie sielskości i niezbitego uroku lata na tle pięknej przyrody Kresów. Pamiętałam, że w książce nie działo się wiele z punktu widzenia akcji, ale właśnie te opisy przyrody i życia na łonie natury kojarzyły mi się z czymś przyjemnym i miłym. 

Wydana po raz pierwszy w 1920 roku powieść przyniosła pisarce sławę i rozgłos, a także od razu została okrzyknięta Biblią puszczy, a dla harcerzy stała się wręcz pozycją kultową. 

Historia opisana w książce jest prosta. Oto trzej przyjaciele każdą wiosnę i lato spędzają w puszczy, żyjąc tylko z pracy własnych rąk i tego, co podaruje im matka Natura. Nazwani pseudonimami, które wiele mówią o ich zawodach i zainteresowaniach, Żuraw, Rosomak i Pantera, już w początkach marca przybywają do puszczy, by żyć na łonie natury, cieszyć się pięknem lasu, poznawać przyrodę, chronić ją i dbać o nią. Tegoroczny sezon jest trochę inny, gdyż pod dach chaty leśnych ludzi trafia siostrzeniec jednego z mężczyzn. Młody, na początku ochrzczony mianem Coto, od pytań, które nieustannie zadaje, przejdzie tutaj prawdziwą szkołę życia. Pozbędzie się złych nawyków, a nauczy ciężkiej pracy, szacunku do przyrody, Boga i innych ludzi. 

Lato leśnych ludzi jest wiernym odbiciem życia, jakie prywatnie prowadziła Maria Rodziewiczówna. Ta niezwykła kobieta, która deklarowała, że nigdy nie wyjdzie za mąż, która nosiła się jak mężczyzna, w niemal każde lato wraz z dwiema przyjaciółkami, zaszywała się głęboko w puszczy, by tam żyć z dala od cywilizacji. Nie wiadomo dokładnie, jaka była natura tych więzów, pisarka jednak nie odważyła się napisać o tym w swojej książce, dlatego jej bohaterami uczyniła trzech mężczyzn. 

Utrzymana w poważnym, często podniosłym tonie powieść, jest swoistą pochwałą prostego życia na łonie natury i pracy, która nie tylko uszlachetnia, ale i kształtuje charakter. Bohaterowie zgłębiają tajemnice puszczy, obserwując ptaki i zwierzęta, pracują ramię w ramię, czerpią pełnymi garściami z dobrodziejstw lasu, który żywi ich, daje schronienie i pozwala cieszyć się swoim pięknem. Jednocześnie wszyscy starają się szanować prawa przyrody, nie ingerować w jej sprawy, choć bywa, że czasami własną ręką wymierzają sprawiedliwość. 
Fabuła powieści toczy się nieśpiesznie i pachnie latem, które przecież niedługo przyjdzie i do nas. 
Dlatego z ogromną przyjemnością czytałam o sianokosach, zakładaniu nowej barci, jagodo- i grzybobraniu. Kibicowałam bohaterom w ciężkiej pracy i zazdrościłam im zasłużonego odpoczynku w wiecznie bijącym sercu lasu. 

Każdemu życzyłabym takiego właśnie lata, które pachnie skoszoną trawą, brzmi odgłosami burzy i trelem ptaków, a usypia zapachem macierzanki i mięty, by następnego ranka obudzić nas aromatem świeżo upieczonego chleba. 

Lato leśnych ludzi to bardzo przyjemna i niezwykle klimatyczna opowieść o tym, co cenne w życiu i co może być miarą człowieka, jeśli tylko włożymy w to trochę trudu. 
Polecam wszystkim stęsknionym za wakacjami i lubiącym przyrodnicze klimaty. Sama z ogromną przyjemnością wróciłam do tej książki i myślę, że nie był to ostatni raz. 

Dziękuję!

wtorek, 7 czerwca 2016

Frode Granhus: Wir

Autor: Frode Granhus
Tytuł: Wir
Cykl: Rino Carlsen, t.1.
Stron: 320
Wydawca: Świat Książki





Powieść Wir otwierająca cykl o przygodach policjanta Rino Carlsena zaciekawiła mnie po trosze okładką, po trosze opisem treści. Obecnie jestem już po lekturze i jeśli kolejne części będą równie dobre, co pierwsza, to już mają we mnie wiernego czytelnika. Jestem pod wrażeniem historii stworzonej przez Frode Granhusa. Dopracowana jest nie tylko cała intryga fabularna, sięgająca wielu lat wstecz, ale też surowy klimat nadmorskiego miasteczka. Początkowo co prawda trudno się połapać w obco brzmiących nazwach, ale nie należy się tym zniechęcać, bo świetnie stopniowane napięcie i zawikłana intryga wynagradzają wszystko. 

Dwie pozornie niezwiązane ze sobą sprawy. W Landegode wędrujący po nabrzeżu chłopcy ratują od niechybnej śmierci przykutego do skał mężczyznę. Tymczasem w oddalonym o 50 km Bergland groza zaczyna się od pływających w wodzie lalek, a kończy na zamordowanych i ucharakteryzowanych na lalki kobietach. Prowadzący niezależnie od siebie śledztwa Rino Carlsen i Niklas Hultin z czasem połączą siły, gdy okaże się, że te sprawy łączy więcej niż można by przypuszczać. 

Akcja powieści rozwija się dość powoli i początkowo naprawdę trudno o jakiekolwiek punkty styczne w tych śledztwach. Nie chodzi nawet o odległość, ale o rozpiętość poszlak. Tutaj należy się ukłon w stronę autora, który wymyślił naprawdę misterną i skomplikowaną intrygę z wieloma niewiadomymi. Każdy z mieszkańców kryje w sobie jeden element całej układanki, a kiedy już się wydaje, że wszystko wiemy, pojawia się ktoś, kogo w ogóle do tej pory nie podejrzewaliśmy. Dopiero pod koniec książki okazuje się, że każdy detal i drobiazg jest tu istotny, a rzecz jasna trudno na wszystko zwracać uwagę, jeśli nie jest się zawodowym śledczym. To  dlatego przez długi czas czytelnik ma bardzo przyjemną możliwość gubienia się w domysłach i jest to co prawda irytujące, ale też miłe, bo co to by była za historia, którą od razu dałoby się rozgryźć? Tutaj tak nie ma. Sprawa okazuje się wielopłaszczyznowa i wymaga nie tylko sięgnięcia w przeszłość, ale też powiązania ze sobą  rzeczy, które na początku w ogóle do siebie nie przystają? 

Oprócz prowadzonych spraw mamy drobny wgląd w życie osobiste obu policjantów, choć potem okazuje się, że jeden z nich ma więcej wspólnego z prowadzonym śledztwem, niż mu się początkowo wydawało. Rozwiedziony Rino boryka się ze sprawiającym kłopoty nastoletnim synem, który zdradza objawy ADHD i choć jest świetnym chłopcem, to gołym okiem widać, że nie wszystko z nim ok. Tymczasem Niklas, można by powiedzieć zaczyna wszystko od nowa, gdyż wracają z żoną na stare śmieci, a atakująca z nową siłą  choroba żony stawia ich w obliczu przykrych i nieprzyjemnych decyzji. Dzięki temu policjanci są prawdziwsi; nie są to tylko prowadzące śledztwo policyjne machiny, ale też ludzie z krwi i kości, którzy mają takie same problemy jak wszyscy. A że mają na rozwiązywanie tych problemów mniej czasu, bo praca absorbuje, to już inna sprawa. 

Wir czytałam z zapartym tchem. Tajemnica goni tajemnicę i nic nie jest takie, jak się na początku wydaje. To świetna, wciągająca historia i muszę powiedzieć, że z wielką niecierpliwością czekam na drugi tom cyklu. Polecam miłośnikom północnych klimatów i dobrych, pokręconych kryminałów. Naprawdę warto! 

Dziękuję!

niedziela, 5 czerwca 2016

Jakub Ćwiek: Grimm City. Wilk!

Autor: Jakub Ćwiek
Tytuł: Grimm City. Wilk!
Stron: 384
Wydawca: SQN







Baśnie braci Grimm znają chyba wszyscy i nikomu nie trzeba ich specjalnie ani przedstawiać ani  zachwalać. Motywy w nich zawarte wciąż inspirują twórców do tworzenia własnych wersji tych historii, czego dowodem są nie tylko produkcje filmowe, czy serialowe, ale też książkowe. 
Książka Grimm City. Wilk to autorska wersja tych baśni w wykonaniu Jakuba Ćwieka, autora takich serii książkowych jak Kłamca, czy Chłopcy. Jednak wbrew temu, co sugeruje nam tytuł powieści, nie będzie to łagodna bajeczka dla grzecznych dzieci. 

Czym jest Grimm City? Jak nietrudno się domyślić, to miasto, którego historia powstania jest równie mroczna, jak wszystkie jego dzielnice. Jak powstało tłumaczyć nie będę, gdyż jest to jeden z lepszych smaczków książki i najprzyjemniej będzie go odkryć samemu. Mroczne i brzydkie jest tutaj wszystko. Każdy ma swoje grzeszki, mniejsze i większe, swoje brudne sekrety i prywatne porachunki. Rządzi tutaj pieniądz, korupcja i klikostwo, a na takie rzeczy jak przyjaźń, czy czysta, bezinteresowna sympatia, zwyczajnie nie ma miejsca, bo kogóż byłoby na to stać? 

Grimm City to autorska zabawa z czytelnikiem. Nie ma nic przyjemniejszego niż odnajdywanie znanych nam z baśni motywów, w zmienionej, trochę przetworzonej wersji. Znajdzie się więc tutaj miejsce dla tytułowego wilka, Czerwonego Kapturka, Jasia i Małgosi, a nawet dla Rumpelstiltskina. Powieść jest także ukłonem w stronę powszechnie znanego komiksu Sin City autorstwa Franka Millera. Mieszkańcy Miasta Grzechu mieli swoje za uszami, podobnie jak mieszkańcy Grimm. 

Fabułę powieści śledzimy z kilku perspektyw. Mamy tutaj niespełnionego muzyka Alfiego, który choć miły, ma aparycję niedojdy życiowego. Jest Czerwony Kapturek, który nie jest tutaj niewinną, słodką dziewczyną, a baśniowa Małgosia, w niczym jej nie ustępuje. 
Miastem wstrząsa seria brutalnych morderstw, których ofiarami padają taksówkarze. Na tym jednak nie koniec. W równie brutalny sposób, we własnym domu zostaje zamordowany inspektor policji Wolf, człowiek o dość wątpliwej reputacji. Wyżej wspomniany Alfie wplątuje się w całą aferę, trochę wbrew sobie i koniec końców nie ma innego wyjścia, jak iść na współpracę z policją, jeśli chce zachować głowę w łączności z karkiem. Poszlaki i kolejne etapy śledztwa doprowadzą bohatera do zaskakującego rozwiązania, które wcale nie będzie ani ostateczne ani jednoznaczne. 

Grimm City to opowieść utrzymana w stylu kryminału noir, nawet zawarte w powieści ilustracje są czarno-białe. To kryminał, który choć nasuwa masę skojarzeń z baśniami, utrzymany jest w tonie jak najbardziej logicznym i rzeczywistym. Nie ma tutaj żadnych rozwiązań nadnaturalnych, właściwie cała historia z morderstwem i nieprzewijającym się porwaniem mogłaby być zaczerpnięta z pierwszych stron gazet. 

Autor nie patyczkuje się, nie owija niczego w bawełnę. Opowiada dosadnym, konkretnym językiem, który, choć czasem może zniesmaczyć, idealnie pasuje do klimatu czarnego miasta, o iście smolistej duszy. Nie znajdziemy tutaj jednego głównego bohatera. Poznajemy ich z perspektywy innych, a opisujące ich rozdziały, przeplatają się ze sobą jak scenki rodzajowe. Zadaniem czytelnika jest złożenie sobie z nich odpowiedniej całości. 
Grimm City. Wilk to pozycja godna uwagi i w zasadzie obowiązkowa dla miłośników twórczości Jakuba Ćwieka. Fani depresyjnych klimatów z delikatnie zarysowanym wątkiem z baśni z pewnością będą zadowoleni.

Dziękuję!

środa, 1 czerwca 2016

Humphrey Carpenter: J.R.R. Tolkien. Biografia

Autor: Humphrey Carpenter
Tytuł: J.R.R. Tolkien. Biografia
Stron: 416
Wydawca: W.A.B.





Lubię czytać o życiu i twórczości  interesujących osób, których dzieła inspirują setki innych ludzi. Wspominałam kiedyś na blogu, że jedną z takich postaci, której biografia wraca do mnie co roku, jest Oskar Schindler. 
Drugą osobistością jest Tolkien, który w szkole daje się poznać jako twórca powieści Hobbit czyli tam i z powrotem. To jeden z takich pisarzy, których życie, inspirujące, obfitujące w różne wydarzenia i tak mocno splecione z jego pracą, jest w stanie zainteresować młodych ludzi.  Oczywiście najchętniej słucha się o tym, że w dzieciństwie ukąsił go pająk, że przez jakiś czas, jako malec, mieszkał w Afryce, że przeżył obie wojny, że swoje pierwsze historie opowiadał synom, nie mogącym zasnąć. Niemniej jednak dobre i to, biorąc pod uwagę stopniowy upadek autorytetów wśród dorastającej młodzieży. 

Niniejsza biografia jest bardzo rzetelnym opracowaniem, dokładnym rysem życia i twórczości jednego z najsłynniejszych pisarzy XX wieku i uważam, że każdy kto mieni się miłośnikiem literatury fantasy, a zwłaszcza tego wszystkiego co wyrosło z inspiracji Hobbitem i Władcą Pierścieni, powinien się z tą książką zapoznać. 
Sam Tolkien nie był zwolennikiem biografii, jednak myślę, że ta napisana przez H. Carpentera, w dodatku w ścisłej współpracy z rodziną pisarza, na podstawie pozostawionych przez niego listów i dzienników, spodobałaby mu się. 
Książka jest napisana bardzo rzetelnie i konkretnie, choć nie jest pozbawiona elementów komicznych. Szczera i obiektywna, w prosty i przystępny sposób, przybliża czytelnikom kolejne etapy życia pisarza, który właściwie najszczęśliwszy był wtedy, gdy mógł badać etymologię słów i zgłębiać pochodzenie języków. Dlatego sporym zaskoczeniem było dla mnie odkrycie, w trakcie czytania, że głównym kierunkiem życia Tolkiena, nie było pisanie książek, a praca na Oxfordzie, dawanie wykładów, sprawdzanie studenckich prac i egzaminowanie tychże studentów. Pisanie książek zaś było procesem długim, żmudnym i trudnym, głównie z powodu charakteru Tolkiena, który cyzelował każde słowo, a na krytykę, czy sugestie poprawy był raczej dość oporny. 

J.R.R. Tolkien. Biografia  jest podzielona na osiem części, w których kolejno poznajemy dzieciństwo i wczesne lata życia Ronalda (bo tym imieniem zwracano się do niego w kręgu rodziny i przyjaciół), jego dorastanie, pierwszą i jedyną miłość do Edith Bratt, udział w wojnie oraz kulisy pracy na Oxfordzie oraz nad Hobbitem i Władcą Pierścieni
Poznajemy Tolkiena jako człowieka drobiazgowego, dla którego doba jest za krótka i który, podejmując pisanie jakiejś historii, mógł je znienacka zarzucić na rzecz badania pochodzenia jakiegoś słowa, które go niesłychanie zaciekawiło. 
Biografia ta pozwala dogłębnie zrozumieć proces powstawania Hobbita jako tej powieści, która nie tylko przyniosła autorowi międzynarodową sławę, ale stała się też fundamentem do powstania Władcy Pierścieni, który pierwotnie miał być przecież książką dla dzieci. Carpenter wnikliwie opisuje rozterki pisarza, zmaganie się z problemami natury wydawniczej, bo wiadomo przecież, że napisanie powieści to jedno, a jej wydanie, to już zupełnie inna bajka. 

Biografie mogą się kojarzyć z nudnymi faktami z życia, jednak w tym przypadku, wcale tak  nie jest. Historię życia Tolkiena czyta się naprawdę przyjemnie i aż żal ją kończyć wraz z ostatnią stroną. Ta książka to lektura obowiązkowa dla wszystkich miłośników fantastyki, a także dla tych, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej na temat twórcy Sródziemia, Simarilionu i języka elfów. Polecam gorąco. 

Dziękuję!