środa, 30 listopada 2016

John Donoghue: Szachy ze śmiercią

Autor: John Donoghue
Tytuł: Szachy ze śmiercią
Stron: 362
Wydawca: Świat Książki





Szachy są tak stare jak nasza cywilizacja. Według źródeł pisanych gra ta narodziła się w Indiach, by z czasem stopniowo opanować cały świat. Obecnie jest już dostępna w Internecie, można w nią grać z komputerem, posiada nawet własne święto w kalendarzu i jest to dzień 20 lipca. 

Szachy uczynił John Donoghue wiodącym motywem swojej powieści. Tytuły rozdziałów odnoszą się do popularnych ruchów i posunięć na szachownicy. 
Auschwitz, początek lat 40 XX wieku. W ogarniętym wojną świecie na rozkaz Hitlera trwa masowa eksterminacja Żydów. Naród żydowski, na skutek udanej i sprytnej propagandy, jest uważany za gorszy gatunek, wręcz podludzi; brudnych, tępych, roznoszących choroby. 

Z frontu wschodniego do Auschwitz przybywa SS Obersturmführer Paul Meissner. Ponieważ został ciężko ranny, jedyne co może teraz robić, to pełnić funkcje administracyjne. Nieświadom zasad tu panujących, prawdy na temat przeznaczenia więźniów, ani prawdziwej natury Żydów, staje przed wyzwaniem zorganizowania klubu szachowego, co miałby podnieść morale wśród oficerów. Pomysł okazuje się bardzo chwytliwy, obstawiane są nawet zakłady. Wszystko jednak, wraz z całym światopoglądem Meissnera, ulega diametralnej zmianie, gdy okazuje się, że najzdolniejszym szachistą w całym Auschwitz jest młody więzień Emil Clement, Żyd.

Czy Niemiec i Żyd mogą sobie wzajemnie pomóc? Powieść Johna Donoghue pokazuje, że tak, choć będzie to relacja bardzo skomplikowana, przepełniona bólem i uprzedzeniami.

Realia obozu i rozgrywki szachowe to jedna płaszczyzna powieści. Druga to początek l. 60, a więc około 20 lat po wojnie. Drogi Meissnera i Clementa schodzą się ponownie. W jakich okolicznościach się rozstali? Jak udało im się przeżyć? Czy kolejny konkurs, w którym Emil bierze udział, okaże się jego wielkim triumfem, czy też może wygrana oznacza zupełnie co innego? 

O Holocauście napisano już wiele i pewnie drugie tyle jeszcze powstanie. I bardzo dobrze, bo rozmawiając z dorastającą młodzieżą, zdaję sobie sprawę, że dla nich trudne czasy wojny i prześladowań ludzkości, są już tylko historią, z często strasznie i szokująco brzmiącym posmakiem. Trudno im wytłumaczyć, że to był fakt, że świat na to patrzył, że setki tysiące cały się porwać ideologii stworzonej przez jednego niepozornego człowieka. 

Szachy ze śmiercią to książka poruszająca do głębi. Poważna, skłaniająca do refleksji, nie dająca się od siebie oderwać. Z drżeniem serca śledziłam nie tylko losy Emila w obozie, ale też jego spotkanie z Meissnerem po latach. Autor bardzo wnikliwie przedstawił nie tylko obozowe realia, ale też poobozową traumę, która wpłynęła na całe dalsze życie Emila. Z terroru ocalał tylko on, cudem uratowany. Jego rodzina i przyjaciele zginęli. Czy można w ogóle myśleć o wybaczeniu człowiekowi reprezentującemu faszystowską ideologię? Czy przemiana Meissnera jest prawdziwa? Czy po tym wszystkim co ich spotkało, mają sobie jeszcze coś do powiedzenia? 

Polecam. Pozycja godna uwagi i poznania.
Dziękuję!

niedziela, 27 listopada 2016

Prawdziwy ogr powinien... poznać teściów czyli Shrek 2

Tytuł: Shrek 2
Reżyseria: Andrew Adamson, Kelly Asbury,
Conrad Vernon
Scenariusz: Dawid N. Weiss, Joe Stillman,
Andrew Adamson, J. David Stem
Czas trwania: 92 min.
Wytwórnia: Dream Works






Przychodzi taki czas w życiu każdego ogra, gdy musi poznać rodzinę żony, zwłaszcza jeśli ożenił się z królewną z bajki.  Cóż, świeżo upieczony mąż nie jest tym zbytnio zachwycony, najchętniej bowiem zaszyłby się z Fioną na bagnie i tam sobie siedział. Fiona jednak chciałaby spotkać się z dawno niewidzianymi rodzicami, nasi bohaterowie ruszają więc w długą podróż do Zasiedmiogórogrodu. 
Jak wypadnie rodzinne spotkanie i czy Fiona otrzyma swoje wymarzone długo i szczęśliwie? 

Druga część przygód zielonego ogra będzie dla tytułowego bohatera i jego ukochanej swoistym sprawdzianem z ich uczucia. Będą bowiem mogli dokonać wyboru, czy chcą ze sobą być w ogrzej, zielonej postaci czy może zmienić ją na przystępniejszą, ludzką. 

Pomysłowość twórców Shreka nie skończyła się na części pierwszej. Oprócz starych, znanych już bohaterów, pojawiają się nowi. W niecodziennej roli przewrotnej bizneswoman zobaczymy wróżkę chrzestną, która jest uzależniona od słodyczy i wcale nie jest przez to słodsza. Książę z bajki okaże się pięknisiem i maminsynkiem, a brzydka siostra Kopciuszka przemówi do nas głosem Wojciecha Manna. 

Jednak, jak dla mnie, największą gwiazdą tej części jest Kot w butach. Puszek Okruszek, prywatnie  zawodowy zabójca to szarmancki kocur, złotousty, o wytwornych manierach i pięknej złocistorudej maści. Jednak jego największą bronią jest spojrzenie. Tak, moi drodzy powiedzenie robić oczy kota ze Shreka dotyczy właśnie Puszka i już na stałe weszło do codziennego użycia. 
Ciekawie przedstawiono także rodziców Fiony, zwłaszcza tatę, którego ujawniająca się  finale filmu tożsamość może choć w części tłumaczyć ogrzą naturę Fiony. 

Nie zabraknie w drugiej części Ślepych Myszek, Trzech  Świnek, Ciastka i Pinokia. Może są i mali wzrostem, ale razem mogą bardzo wiele.

Druga część serii bardzo mile zaskakuje. Ponownie okazuje się, że liczy się to co ma się w środku, a nie wygląd zewnętrzny, który jest ulotny i może sugerować wewnętrzną pustotę. Trochę brakowało mi Smoczycy, o której tylko się tu wspomina, rozumiem jednak, że było miejsce na tylko jednego giganta, którym okazał się... Tego już nie zdradzę. 
Polecam seans drugiej części Shreka. Jest zabawnie, sensacyjnie, pikantnie i zielono.

sobota, 26 listopada 2016

Fiona Burton: Wdowa

Autor: Fiona Burton
Tytuł: Wdowa 
Stron: 456
Wydawca: Czarna Owca







Od czasu do czasu media szokują świat historiami, w których jedno ze współmałżonków okazuje się mieć mroczną stronę, o której nikt włącznie z żoną nie miał pojęcia. Czy aby na pewno? Wtedy rozpoczynają się spekulacje, dochodzenia, domysły, często pochopne i bardzo okrutne oceny. Trudno osobom postronnym uwierzyć, że najbliższa żonie osoba czyli mąż, może mieć drugie życie, życie sekretne i haniebne. Jak można o tym nie wiedzieć. Czy to faktycznie prawdziwa niewiedza, czy podświadome wyparcie?  Podobny wątek podjęła w swojej debiutanckiej powieści Fiona Burton, dziennikarka z 30 letnim doświadczeniem zawodowym.

Jean Taylor jest żoną idealną, o takiej marzy każdy mężczyzna. Cicha, uległa, wierna i kochająca. Wszystko przetrzyma, wszystko wytłumaczy na korzyść partnera, wszystko wybaczy, nigdy nie potępi, nie powie dość. Słowem anioł w ludzkiej postaci. Przez lata trwa przy swoim mężu, który, choć obiektywnie idealnym partnerem nie jest, dla niej ucieleśnia ideał. Zarabia na dom, jest troskliwy, dba, by żona nie musiała za dużo sama myśleć, ani robić, a wszystko to robi z troski i miłości do niej.

Kiedy z przydomowego podwórka niespodziewanie znika mała Bella, cała policja zostaje postawiona w stan gotowości. Poszukiwania z udziałem mocno zaangażowanej opinii publicznej, mediów, a przede wszystkim matki dziewczynki, nie dają jednak rezultatów. Wszystkie ślady, znikome trzeba dodać, prowadzą donikąd, a jedyny podejrzany, Glenn Taylor, choć ewidentnie coś ukrywa, wychodzi ze sprawy czysty jak łza.
Co tak naprawdę stało się z małą Bellą i czy Taylor miał z tym coś wspólnego?

Sprawę poznajemy z bardzo ciekawej perspektywy. Wszystko to wydarzyło się na przestrzeni ostatnich czterech lat. Sprawę właściwie już zamknięto i gdyby nie fakt, że Jean zdecydowała się na udzielenie jednej z gazet wywiadu, niewielu by o niej pamiętało. 
Aby wzbogacić swoją historię, autorka zdecydowała się na pokazanie jej oczami trzech narratorów: tytułowej wdowy, ambitnej dziennikarki oraz policjanta prowadzącego sprawę. Dzięki temu historia jest nie tylko bogatsza, ale też zasiewa w czytelniku ziarna niepewności, bo od każdej strony wygląda to zupełnie inaczej.

Jean Taylor jest bardzo interesującą postacią, zlepkiem poznanych przez Fionę Burton na sali sądowej kobiet, żon "potworów", gwałcicieli, morderców, pedofilów. Z tych właśnie autorskich fascynacji wyrosła tytułowa wdowa i jej historia. 
Początkowo akcja rozwija się dość powoli i właściwie nie wiedziałam co myśleć, o głównej bohaterce i jej roli w sprawie. Z czasem jednak robi się coraz ciekawiej. Najmocniej uderzyło we mnie zakończenie tej historii. Było takie życiowe, bez nagłych zwrotów akcji i cudownych rozwiązań, takie prawdziwe, a jednocześnie smutne. Sprawę zamknięto, życie potoczyło się dalej i tylko nieliczni będą pamiętać. 

Z zamieszczonego na LC wywiadu z autorką można się dowiedzieć, że powieść ta nie wyczerpuje losów Jean Taylor, wręcz przeciwnie możemy się spodziewać trylogii utrzymanej z klimacie noir. W sumie to dobra wiadomość i chętnie przeczytam drugą część, gdy tylko pojawi się na naszym rynku.


Dziękuję!

wtorek, 22 listopada 2016

Sieje ten, kto zbierać chce! czyli Lorax

Reżyseria: Chris Renaud
Scenariusz: Cinco Paul, Ken Daurio
Na podstawie bajki Dr Seussa
Czas trwania: 86 min.
Wytwórnia: Universal Pictures






Chciakowo pokochałam od pierwszej piosenki. Tak już mam. Czasem wystarczy jeden refren, by  dźwięki chwyciły mnie za serce. Tak więc przepadłam już na starcie. 
Z samą bajką jednak bardzo długo było mi nie po drodze. Za pierwszym razem, gdy zasiadłam do odbiornika, okazało się, że wyemitowano inny film. Za drugim nie pasował mi termin i obraz przegrał w starciu z innym. 
Do trzech razy sztuka. Wczoraj się udało. 

Lorax to bajka autorstwa Teodora Seussa Geisela zwanego też Dr Seussem. Spod pióra tego znakomitego autora książek dla dzieci wyszła także historia o przesympatycznym romantyku Hortonie, który uwierzył w istnienie Ktosiowa, udowadniając że serce ma znacznie lepszy wzrok niż oczy. 

Na pierwszy rzut oka Chciakowo wygląda i funkcjonuje jak z obrazka. Jest piękne, kolorowe, zautomatyzowane i w ogóle naj. Ale to tylko fasada. Całe miasteczko jest z plastiku, nie ma w nim ani jednego prawdziwego drzewa, a powietrze jest dostarczane do domów niczym bańki z mlekiem. Jak do tego doszło? 
Historię zgłębi 12-letni Ted, który zapragnie podarować ukochanej Audrey prawdziwe drzewo.  W tym celu uda się poza granice miasteczka do samotni ekscentrycznego pana Once-Leera, który opowie mu o cudownej urody dolinie, w której w zgodzie żyły sobie zwierzęta, a rytm ich życia wyznaczały jeszcze bardziej urokliwe drzewa Truffula. 

Historia jest totalnie obłędna. Może brzmi to tak, jakby łatwo było mnie zachwycić, ale Lorax naprawdę ma w sobie to coś. 
Młodszych widzów zachwyci kolorami, prześmiesznymi rybkami i misiami oraz interesującymi pojazdami. Kreacja miasteczka jest naprawdę pomysłowa, a ubrana w konwencję musicalu,  tylko zyskuje. Sceny, gdy wszyscy mieszkańcy zaczynają tańczyć i śpiewać są świetne. 
Nie byłoby jednak w tym nic niezwykłego, gdyby nie bogaty i głęboki wydźwięk dydaktyczny Loraxa. Bo Chciakowianie wcale nie są tak szczęśliwi jak się wydaje i nie mam tu już nawet na myśli ich totalnej ignorancji w stosunku do tego, gdzie odprowadzane są ścieki czy trujące substancje, albo co kryje się za murem miasta. Ale dziecko, które po kąpieli w rzeczce zaczyna świecić na zielono? To już powinno niepokoić. 

Historia sympatycznego, ale bardzo krótkowzrocznego Once-Leera dobitnie pokazuje, jak zamiatanie pod dywan dobrych rad i mądrych przestróg, aby tylko się szybko dorobić, (oczywiście nie napracowawszy się zbytnio), doprowadza do katastrofy ekologicznej. Następne pokolenia już tak nie będą tego postrzegały, bo pamięć ludzka jest krótka, ale co jeśli będzie jeszcze gorzej? Bo przecież może być. Co jeśli zawiodą maszyny i skończy się czyste powietrze? Gdy poziom skażenia tak zmieni nasze organizmy, że zaczną nam wyrastać czułki, albo dodatkowe kończyny? 
Czy jeden Ted może coś zmienić? Może i to bardzo wiele. Bo najważniejsze to, żeby ktoś się przejął i obudził świadomość w innych. A wtedy zrobić można bardzo dużo. 

Lorax to pouczająca bajka, która może być idealnym pretekstem do rozmowy z dzieckiem o tym, po co nam drzewa, czym jest fotosynteza i jak ważne jest dbanie o naszą planetę. 
Oprócz tego seans zapewni nam odpowiednią dawkę śmiechu, wzruszenia i dobrej zabawy. Super. Polecam gorąco.

niedziela, 20 listopada 2016

John Galsworthy: Posiadacz

Autor: John Galsworthy
Tytuł: Posiadacz
Seria: Saga rodu Forsyte'ów
Stron: 200
Wydawca: MG






John Galsworthy jest uważany za jednego z najwybitniejszych pisarzy przełomu wieków XIX I XX i epika ery wiktoriańskiej. Nagrodzony w roku 1932 Literacką Nagrodą Nobla cieszył się w swojej epoce ogromnym autorytetem i szacunkiem. Dziełem jego życia jest wielotomowa powieść rzeka prezentująca dzieje rodziny Forsyte'ów na tle przemian gospodarczych i kulturowych. Powieść Posiadacz otwiera tę sagę i dziś, przez wielu krytyków i historyków literatury, jest uznawana za najlepszą książkę pisarza. 

Forsyte'owie są specyficzną rodziną. Przede wszystkim jest to rodzina bardzo liczna i  mimo wzajemnych niesnasków czy drobnych złośliwości, bardzo ze sobą zżyta. Te więzy widać jednak bardziej w czynach niż słowach, bo o czym jak o czym, ale o wzajemnych uczuciach Forsyte'owie nie umieją rozmawiać, co niestety często prowadzi do wielu nieporozumień i konfliktów. Nieprzegadane sprawy stopniowo zmieniają się w zadawnione urazy, a to rzutuje na dalsze wzajemne relacje w rodzinie. 

Historia zaczyna się w 1886 roku w Londynie.  Historię poznajemy z dwóch perspektyw. Soames, jeden z braci Forsyte'ów, niedawno się ożenił i choć jego żoną została kobieta, o którą długo musiał zabiegać, która jest piękna i ma wszelkie inne cnoty, związek ten nie wygląda na szczęśliwy. Co tak naprawdę dzieje się między Soamesem i milczącą Ireną?  Jedna z młodszych latorośli Forsyte'ów, wychowana przez dziadka June, właśnie się zaręczyła i to z młodym, zdolnym architektem, choć nie Forsyte'm. Czy projekt na budowę domu, który przyjmie narzeczony June, doprowadzi go do sławy i bogactwa, czy też może na zawsze zburzy stary porządek w rodzinie?

Spodziewałam się historii w stylu Dickensowskim i faktycznie takie elementy, niekiedy w powieści znajdowałam. Jednak nie było tego wiele. Tworząc warstwę fabularną, autor skupił się na opisach i w rezultacie powstała powieść, w której jest bardzo mało dialogów, a gdy się one już pojawiają, cechuje je pewna enigmatyczność, jak gdyby autor zakładał, że czytelnik sam pewnych rzeczy się domyśli, a więc bohaterowie już nie muszą ich omawiać.  Oprócz tego, z wyjątkiem Soamesa, za wszelką cenę starającego się zdobyć uczucia i uznanie chłodnej Ireny, nie jest nam dane dowiedzieć się co dzieje się w głowach i sercach bohaterów. Nie wiadomo, co tak właściwie kieruje Ireną, która niszczy życie ludzi wokół siebie, dlaczego Bossiney związał się z June, choć wcale nie wygląda jakby mu na niej zależało i dlaczego June ma tak mało pary, by walczyć o to, co jej. 
Splatani zastarzałymi konwenansami bohaterowie tkwią w sytuacjach dla nich samych nieznośnych lub przykrych, a najwięcej rozrywki ma rodzina, która cichaczem to wszystko omawia i komentuje. 

Pomimo oczywistych walorów, takich jak swojski, wiktoriański klimat i zabawna, jak na współczesne czasy mentalność bohaterów, powieść nie do końca spełniła moje oczekiwania. Zabrakło mi stanowczych decyzji bohaterów i morału, który jasno dałby mi do zrozumienia, że za błędy się płaci, a pokrzywdzeni wychodzą na swoje. Dlatego, mimo że czas przy Posiadaczu spędziłam dość miło, raczej nie sięgnę po kolejne tomy sagi. Uważam jednak, że z pewnością znajdą się lubujący się w takich klimatach czytelnicy, którzy chętnie zawrą z rodziną Forsyte'ów bliższą znajomość. 

Dziękuję!

czwartek, 17 listopada 2016

Erotyczna rewolucja w zaścianku czyli Jak urządzić orgię w małym mieście

Reżyseria: Jeremy Lalonde
Scenariusz: Jeremy Lalonde
Obsada: Jewel Staite, Enis Emser, Katherine Isabelle, Mark O'Brien, Luren Lee Smith i inni.
Czas trwania: 101 min.
Gatunek: komedia obyczajowa







12 lat wcześniej Cassie wyjechała z rodzinnego miasteczka z opinią nierządnicy. No cóż, w małych mieścinach reputacja człowieka często tworzy się na podstawie młodzieńczego wyskoku, który potem ani rusz nie chce zostać zapomniany. 
Teraz po upływie tego czasu Cassie wraca, by urządzić zmarłej matce godny pochówek. Ten powrót będzie utrzymany w słodko-gorzkim klimacie, głównie ze względu na spotkanie z byłym ukochanym, obecnie mężem licealnej zołzy. Zupełnie niespodziewanie wywiązuje się zażarta dyskusja na temat pruderii mieszkańców małych miast i od słowa do słowa staje na tym, że bohaterowie pod kierunkiem merytorycznym Cassie urządzą orgię. Co z tego wyniknie? Doprawdy trudno przewidzieć wyniki. 


Bohaterowie, ludzie koło trzydziestki, są tak zwykli, jak tylko można być. Łączy ich jedno; pragnienie przeżycia czegoś zakazanego oraz brak umiejętności wcielenia tego w życie. Sporo tu także kłopotów z porozumieniem, bo w sumie, gdyby niektórzy usiedli i szczerze ze sobą porozmawiali, w ogóle nie musieliby brać w tym wszystkim udziału. Sfrustrowana mężatka czująca przymus zajścia w ciążę i jej ciamajdowaty mąż prawnik. Właściciel sklepu z winylami i jego pracownica, kiedyś jego babysitter. Pracownicy agencji nieruchomości, burmistrz Hindus oraz podstarzały miłośnik gier wciąż mieszkający z matką. A do tego, niczym wisienka na torcie, nieśmiała felietonistka, z małym, wstydliwym sekretem.  Czy tacy ludzie nadają się do zrobienia orgii, a co dopiero do udziału w niej? 

Od razu powiem, że film Jeremey'ego Lalonde jest obrazem dla cierpliwych widzów, których dodatkowo nie zniesmaczą sceny rozbierane, czy mocno erotyczne. Jeśli kogoś rażą słowne aluzje, często bardzo dosadne, nie lubi scen typowo nastawionych na seks, to niech lepiej sobie ten film daruje. 
Jeśli jednak erotyka i wszystko co z nią związane potrafią w Tobie widzu wzbudzić śmiech, taki życiowy, który ogarnia Cię w chwili, gdy zdajesz sobie sprawę, że rozumiesz i  wiesz jak to jest, to komedia o orgii w małym mieście jest właśnie dla Ciebie. 
Oczywiście dojdzie tu do pewnych przetasowań, tego nie da się uniknąć. Generalnie jednak okaże się, że i z seksu może wyjść coś dobrego, pod warunkiem, że jest się gotowym na życiową rewolucję i chce się odejść od małomiasteczkowych wymagań. 

Dziękuję!

wtorek, 15 listopada 2016

Owady. Kolorowanka edukacyjna

Autor: Robert M.  Jurga
Tytuł: Owady
Typ: Kolorowanka edukacyjna.
Stron: 144
Wydawca: Vesper






Najnowsza pozycja wydawnictwa Vesper związana z kolorowaniem tematycznie dotyczy owadów. Sam tytuł książki sugeruje też inny cel w niej zawarty, mianowicie element dydaktyczny. To bardzo wartościowa cecha, propagowana już od czasów epoki Oświecenia, aby temat, który zgłębiamy, oprócz tego, że bawi, także uczył. 

Książka jest owocem współpracy dwóch autorów. 
Ilustrator Robert M. Jurga stworzył szkice owadów, ponadto umieścił je na tle przeróżnych wzorów geometrycznych i florystycznych. Owady to dość trudny temat z racji ich niewielkich rozmiarów, a więc trzeba je ukazać nie tylko w pewnym powiększeniu, ale też pokazać prostotę kształtów i ich różnobarwność. Autor zachęca nabywców książki do eksperymentowania z kolorowaniem, użycia kredek, flamastrów, farb, a także do samodzielnego rysowania, czy nadawania kolorów wedle własnego uznania. 
Entomologiczne komentarze do rysunków stworzył Mariusz Mleczak. Obok każdej ilustracji znajduje się łacińska nazwa owada,  krótka notka dotycząca występowania, specyfiki rozwoju i tego, czy dany owad jest drapieżny czy nie. U góry strony zawsze znajduje się rada dotycząca kolorowania, choć rzecz jasna nie jest to wykładnia, a sugestia. 

Plansze do kolorowania są poprzedzone krótkim wstępem na temat owadów w królestwie zwierząt. Na początku umieszczono także dwa schematy opisujące budowę owadów z opisem poszczególnych części ciała. Wiadomości tu zawarte są godne uwagi z pewnością przydadzą się podczas kolorowania. 

Książka zawiera plansze, wśród których każdy znajdzie coś dla siebie. Mamy tu zatem ważki, chrząszcze, pasikoniki, motyle, ćmy, pszczoły oraz wiele innych. Jest naprawdę różnorodnie i ciekawie. To trochę taka kontynentalna podróż, okazuje się bowiem, że pewne owady występują tylko na danej wyspie lub w konkretnym klimacie. 

Plansze stworzono na bazie sztywnego i wytrzymałego papieru, dzięki czemu prawdopodobnie unikniemy wgnieceń lub efektu przebijania, jeśli użyjemy mocnych flamastrów czy farb. 

Niniejsza kolorowanka to dobra pozycja nie tylko dla miłośników owadów, które  w ostatnich czasach stają się coraz bardziej popularne, dorastając do rangi zwierzątek domowych. Dla mnie bardzo wartościowy jest element edukacyjny, bo ważne, żeby oprócz przyjemnej zabawy w trakcie kolorowania mózg przyswajał pewne informacje, nawet nie będąc tego świadomym. Miło jest potem zdać sobie sprawę, że się coś wie, nawet jeśli nie pamiętamy skąd. 
Polecam Kolorowankę Owady. Umiejętnie łączy przyjemne z pożytecznym.
Dziękuję!

sobota, 12 listopada 2016

Rhys Bowen: Pieniądze to nie wszystko

Autor: Rhys Bowen
Tytuł: Pieniądze to nie wszystko
Seria: Molly Murphy # 4
Stron: 456
Wydawca: Noir sur Blanc







Prawdziwy detektyw nigdy nie schodzi z posterunku. Gdy bezczelny kieszonkowiec próbuje obrabować niczego nieświadomą kobietę, Molly Murphy śmiało wkracza do akcji, narażając się tym samym nowojorskim gangom. 
Zaniepokojony losem Molly Daniel Sullivan, postanawia wysłać przyjaciółkę na wieś, aby jakiś czas spokojnie przeczekała w zaciszu.  

W czwartej części serii o rudowłosej detektyw w spódnicy akcja przenosi się na obrzeża Nowego Jorku do wiejskiej posiadłości senatora Flynna. Ta zmiana lokalizacji jest nie tylko miłym urozmaiceniem, ale gwarantuje też zupełnie inny klimat prowadzonego śledztwa, nawiązując tym samym do klasycznych kryminałów, których akcja często toczyła się w rezydencjach bogaczy. 

Misja, z którą Molly udaje się nad rzekę Hudson, jest pozornie łatwa. W rezydencji Flynnów Adare goszczą dwie siostry Sorensen, sławne w całej Ameryce spirytualistki. Policja dobrze wie, że to tak naprawdę cyniczne oszustki, ale nie ma to dowodów. Molly, wcielając się w rolę kuzynki rodziny, ma za zadanie zdemaskować kobiety. Czy się jej to uda? 
Druga sprawa, która nawinie się pod rękę Molly zupełnie przypadkiem, to śmierć kobiety, z którą bohaterka niedługo wcześniej się zetknęła. Choć wygląda to na nieszczęśliwy wypadek, uzyskane przez Molly informacje na temat nieznajomej pozwalają jej przypuszczać, że było inaczej. 

Czwarta część przygód Molly nie traci pazura, miło to odkryć już na początku lektury. Przyjemnie było też opuścić, choć na chwilę, Nowy Jork. Główna bohaterka nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła odkrywać sekretów rodzinnych senatora. Tragedia jaka dotknęła rodzinę kilka lat temu jest nadal żywa i kładzie się cieniem zwłaszcza na osobie pani domu Theresie, która za pośrednictwem sióstr Sorensen chce skontaktować się z ukochanym synem. 
Na końcu książki autorka pisze, że wielu takich oszustów nigdy nie zdołano zdemaskować, tym ciekawiej więc czyta się o gadających głowach, pojawiających się duchach dzieci, czy snującej się ektoplazmie. Mimo że dobrze wiadomo, że była to sprytna mistyfikacja, to trzeba przyznać, że tego typu seanse miały niesamowity klimat. 

Stopniowo do Ameryki dociera też sława doktora Freuda i metody leczenia skupiające się nie tylko na dolegliwościach cielesnych, ale także psychicznych. Wprowadzanie takich wątków do powieści czyni ją ciekawszą i bardziej pasującą do realiów epoki.

Krótko mówiąc, Molly Murphy i tym razem ma ręce pełne roboty. Na dokładkę nie może zdusić w sobie uczuć do przystojnego kapitana policji, a inny mężczyzna z jej przeszłości nie daje jej spokoju. 
Powieść Pieniądze to nie wszystko posiada wszystkie zalety swoich poprzedniczek. Oczami głównej bohaterki poznajemy sekrety mieszkańców Adare, a jej wścibstwo udziela się czytelnikowi. Jest kilka zabawnych momentów, a samo zakończenie ma dramatyczny, niespodziewany finał. 

Cykl o Molly Murphy powinien zadowolić nie tylko miłośników kryminałów z klimatem początków wieku. Starannie nakreślone tło obyczajowe i społeczne jest kopalnią wiedzy o rodzącej się potędze gospodarczej, jaką dziś jest Ameryka, zaś sama Molly to doskonały przykład kobiety, chcącej od życia czegoś więcej niż tylko dom i małżeństwo. Zacięte starania bohaterki, by stać się na równi z mężczyznami pełnoprawnym członkiem społeczeństwa  sprawiają, że powieść czyta się z zainteresowaniem i uśmiechem na ustach. 
Polecam. Cykl nie tylko dla kobiet.

Dziękuję!

piątek, 11 listopada 2016

Galaretka, Karaluch i Brakujące Ogniwo czyli Potwory kontra Obcy

Tytuł: Potwory kontra Obcy
Reżyseria: Conrad Vernon, Rob Letterman
Scenariusz: Maya Forbes, Wallace Wolodarsky, Rob Letterman, Jonathan Aibel, Glenn Berger
Czas trwania: 102 min. 
Wytwórnia: Dream Works






Susan Murphy szykuje się do ślubu. To najszczęśliwszy dzień jej życia. Kiedy jednak tuż przed złożeniem przysięgi główna bohaterka zostaje uderzona meteorytem i zaczyna gwałtownie rosnąć, wszystko ulega diametralnej zmianie. Zyskuje rangę potwora niebezpiecznego dla otoczenia i trafia do ściśle tajnej, choć bardzo sławnej, Strefy 51. W tym ośrodku od wielu, wielu lat są przetrzymywane potwory, z którymi w zasadzie nie wiadomo co zrobić. Wypuścić ich nie można, bo za bardzo broją, a trzymać je w zamknięciu, to skazywać na nudę i wegetację. 

Kiedy na Ziemi ląduje UFO (tym razem prawdziwe), pojawia się propozycja, by do walki z nim, wystawić właśnie potwory. Co z tego wyniknie?

Od razu powiem, że film jest naprawdę dobry i aż żal bierze na myśl, że póki co zrobiono tylko jedną część. 
Zabawna, ale też podszyta sporą dawką ironii, jest sama kreacja postaci, na widok których ludzie niby piszczą ze strachu, ale nie czuć tego przerażenia. Chodzi raczej o kpinę z fenomenu, że ludzie boją się byle czego. No bo czy gadająca, niebieska galaretka o imieniu BOB, człowiek z głową karalucha (efekt nieudanego eksperymentu) i rybo-gad zwany Brakującym Ogniwem Ewolucji mogą być straszne? Groteskowe, może. Komiczne, z pewnością. Ale na pewno nie straszne czy przerażające. 
Odwołań i aluzji mamy tu znacznie więcej. Twórcy wyśmiewają tajność wszystkiego co rząd USA uważa za tajne, prezydent kraju bardziej przypomina celebrytę niż głowę państwa, a sposób traktowania obcych to istna komedia. Przekomiczny jest także sam Obcy z kosmosu, który nie dość, że wygląda jak ośmiornica Dave wróg Pingwinów z Madagaskaru, to jeszcze jest nerwowy i wykazuje objawy ADHD. 

Historia jest zabawna, pouczająca i życiowa. Są sceny trzymające w napięciu oraz takie, które wzruszają. Co wybierze Susan, gdy stanie przed możliwością powrotu do dawnego życia? Czy rola kobiety naprawdę sprowadza się tylko do podążania za mężem? O czym tak naprawdę marzą potwory? Powtarzam, aż chciałoby się kontynuacji. 

Potwory kontra Obcy zadowolą małych widzów. Milusińskim spodoba się kolorystyka i sama koncepcja potworów. Dorośli widzowie będą dobrze się bawić, wyłapując nawiązania do kultury popularnej i czasów, w których żyjemy. 
Gorąco polecam seans.

wtorek, 8 listopada 2016

Kristina Ohlsson: Kamienne anioły

Autor: Kristina Ohlsson
Tytuł: Kamienne anioły
Seria: Szklane dzieci, t. 3
Stron: 216
Wydawca: Media Rodzina






Po książkę Kamienne anioły sięgnęłam z ogromną przyjemnością. Po dwóch pierwszych tomach serii Szklanych dzieciach i Srebrnym chłopcu, miałam wręcz pewność, że trzeci tom będzie równie dobry.  I nie zawiodłam się.

Bohaterką wiodącą książki tym razem jest Simona, przyjaciółka Billie. Dziewczynka przyjeżdża do Ahus, by spędzić ferie wielkanocne z ukochaną babcią. Jednak nie wszystko idzie tak, jak sobie dziewczynka zaplanowała. Babcia jest dziwnie smutna i zamyślona, a w niezamieszkanych pokojach słychać dziwne odgłosy. W dodatku stojące w ogrodzie kamienne posągi nieznacznie się poruszają! Zaniepokojona dziewczynka prosi o pomoc przyjaciół Bilie i Aladina. Młodzi detektywi amatorzy staną w obliczu wyzwania, jakim jest zagadka wielkich posągów oraz stara historia miłosna sprzed wielu, wielu lat.

Z przyjemnością mogę powiedzieć, że trzecia część cyklu trzyma poziom swoich poprzedniczek. Zaściankowe Ahus, mimo że małe, kryje w sobie wiele tajemnic, czekających tylko, by ktoś dociekliwy i wścibski je odkrył.
Fabuła Kamiennych aniołów skupia się na przeszłości położonego nad morzem domu, w którym mieszka babcia Simony. Kiedyś był to luksusowy pensjonat, dziś większość pomieszczeń stoi pusta. Simona i jej przyjaciele przekonują się, że dom kryje w sobie wiele sekretów. Czy posągi w ogrodzie faktycznie się przemieszczają? Dlaczego stary magnetofon na zmianę się psuje i działa? Kim była Majken? I czego oczekują głosy z Pokoju Westchnień? Tajemnic jest sporo i nasi bohaterowie będą mieli ręce pełne roboty. To pierwszy wątek powieści utrzymany w nieco gotyckim klimacie.

Drugi, poważniejszy, dotyczy babci Simony i jej choroby. Każdy z głównych bohaterów stracił bliską osobę. Billie długo zmagała się ze śmiercią ukochanego taty, Aladinowi umarł dziadek, a teraz Bilie i jej rodzina muszą zmierzyć się z chorobą babci Małgorzaty. W wielu książkach dla dzieci zazwyczaj wszystko, czasem w cudowny sposób, kończy dobrze. Tymczasem w serii Szklane dzieci, autorka nie oszczędza uczuć bohaterów. Nie chcę przez to powiedzieć, że jest wobec nich okrutna, ale pilnuje, by w jej opowieściach panowały realizm i zasada prawdopodobieństwa, ucząc w ten sposób młodego czytelnika, że jeśli ktoś jest chory, to może umrzeć, albo jeśli rodzina ma kłopoty to może udać się za chlebem tam, gdzie niechybnie go znajdzie. Bardzo podoba mi się takie ujmowanie tematu.

Wspólne rozwiązywanie zagadki Kamiennych aniołów było dla mnie wielką przyjemnością. Co prawda nieco już wyrosłam z tej kategorii wiekowej, do której książka jest skierowana, ale co tam.
Polecam lekturę trzeciej części Szklanych dzieci amatorom prostych zagadek detektywistycznych oraz szukającym dla siebie lekkiej, ale mądrej historii na jesienne, wietrzne popołudnie.


Dziękuję!

piątek, 4 listopada 2016

Rhys Bowen: Do grobowej deski

Autor: Rhys Bowen
Tytuł: Do grobowej deski
Seria: Molly Murphy # 3
Stron: 392
Wydawca: Noir sur Blanc






Od wydarzeń z tomu drugiego minęło kilka miesięcy. Ameryka otrząsnęła się po śmierci prezydenta Williama McKinleya. Obecnie prezydenturę sprawuje Theodore Roosevelt.  Po śmierci Paddy'ego Rileya, w sytuacji braku jakichkolwiek spadkobierców, Molly przejęła jego biuro i chce wreszcie zacząć pracę jako samodzielny detektyw. Kobieta zorientowała się już, że sprawy o zabójstwa są zbyt niebezpieczne dla niej jako kobiety, dlatego postanawia zająć się szukaniem zaginionych w Ameryce Anglików i Irlandczyków na prośbę ich bliskich.
I faktycznie po zamieszczeniu w prasie ogłoszenia, zgłaszają się do Molly zrozpaczeni rodzice córki, która uciekła z domu, by poślubić parobka. To zlecenie wydaje się Molly idealne, cóż szkodzi trochę popytać ludzi o dwoje ludzi, którzy niedawno przybyli do Ameryki. Szybko się okazuje, że ów parobek to bardzo niebezpieczny typ, mający powiązania z gangami. Sprawa, która zapowiadała się na łatwą i szybką w realizacji, nabiera nagle bardzo niebezpiecznych barw. 

Rhys Bowen w swoich powieściach poświęca dużo miejsca kobietom i ich naprawdę trudnej sytuacji społecznej. W trzeciej części przygód Molly mamy okazję zaobserwować środowisko kobiet pracujących w dużych szwalniach. Wbrew pozorom jest to ciężka i żmudna praca, głównie przez panujące w szwalniach przenikliwe zimno i znikome oświetlenie. Pracujące tam kobiety traktuje się jak niewolnice, z byle powodu potrąca im się z pensji, która i tak jest licha. Stopniowo budząca się świadomość i powstające związki zawodowe są szansą dla tych kobiet, które dotąd nie miały w nikim wsparcia. Druga prowadzona przez bohaterkę sprawa, jest bezpośrednio związana ze szwalniami, dlatego Molly na własnej skórze ma okazję się przekonać, jak wygląda praca oraz co potrafi zrobić pracodawca, aby zmusić strajkujące kobiety do powrotu do pracy. 

Mocniej niż w poprzednich dwóch tomach został tu zarysowany wątek romansowy. Ponieważ Molly ma bardzo trudny charakter i do potulnych nie należy, non stop ląduje w areszcie co naraża ją na spotkania z kapitanem Sullivanem. Okazało się, ku zaskoczeniu Molly i czytelnika, że sympatyczny policjant ma już narzeczoną, o czym nawet nie napomknął Molly. Zraniona bohaterka próbuje zapomnieć o kapitanie, ale nie jest to takie proste, bo serce nie sługa. Czy poznany podczas strajku sympatyczny fotograf Jacob uleczy złamane serce kobiety?  To się okaże. 
Ponieważ Nowy Jork początków wieku jest istnym tyglem narodowościowym, dzięki wprowadzeniu postaci Jacoba mamy szansę przyjrzeć się zwyczajom żydowskich imigrantów, co także jest bardzo ciekawe. 

Klimatu swojskości nadają powieści znani już czytelnikowi bohaterowie tacy jak Seamus i jego dwójka dzieci, czy wierne przyjaciółki Molly Sid i Gus. To miłe, że bohaterowie, do których się już przyzwyczailiśmy, nie znikają nagle bez powodu.

Trzecia część cyklu trzyma poziom.  Pełno tu zabawnych sytuacji i dialogów, ale też poważnych nieporozumień, które gdyby nie wsparcie przyjaciół, mogłyby poważnie Molly zaszkodzić. Bohaterka coraz lepiej poznaje miasto, ale jeszcze wiele przed nią, a zarazem przed czytelnikiem. 
Polecam miłośnikom powieści kryminalnych  z szerokim tłem obyczajowo-kulturowym. To prawdziwa gratka dla miłośników retro.
Dziękuję!

środa, 2 listopada 2016

Kate Morton: Dom nad jeziorem

Autor: Kate Morton
Tytuł: Dom nad jeziorem
Stron: 544
Wydawca: ALBATROS







Powieściom Kate Morton nie można się oprzeć, gdy się już złapie bakcyla, ale wiem, że dla niektórych mogą być one zbyt rozwlekłe i nieco przegadane. Mnie one urzekły, zaczarowały sielskim klimatem brytyjskiej prowincji, opisami przyrody zalanej słońcem i zielenią, a także schowaną na kartach powieści tajemnicą sprzed lat.
Dom nad jeziorem to już piąta powieść tej autorki. Miłośnik jej prozy otrzymuje to, do czego został przyzwyczajony w poprzednich książkach. Tajemnicę, która odkrywana jest przed jego oczami stopniowo, przy czym na porządku dziennym jest mylenie tropów, gdyż niby wiemy mniej więcej co się stało, ale tak do końca to nie wiemy, ani jak, ani dlaczego, a może się nawet okazać, że stało się coś zupełnie innego. Jak zwykle, akcja toczy się na kilku płaszczyznach czasowych, z których najważniejsze są w sumie dwie. 

Rok 1933, Kornwalia. Przepiękną rezydencję Loeanneth skrytą w dolinie przed oczami ciekawskich zamieszkuje rodzina Edevane: małżonkowie Anthony i Eleonor oraz ich ich trzy dorastające córki Deborah, Alice i Clemmie, a także malutki, niespełna roczni synek Theo, oczko w głowie wszystkich. Edevane'owie wydają się szczęśliwi, zżyci, szykują się do przyjęcia z okazji czerwcowego święta przesilenia. Dzień zakończy się tragedią dla rodziny, która wyjedzie z Loeanneth, aby nigdy więcej tu nie wrócić. Dotkliwa strata, która rozpali umysły dziennikarzy w całej Wielkiej Brytanii z czasem doprowadzi do rozpadu rodziny. 

Rok 2003, także Kornwalia. Młoda, uparta policjantka Sadie Sparrow przyjeżdża do domu dziadka na przymusowy urlop. Przymusowy, bo zbyt zaangażowała się w śledztwo i nastąpił wyciek do prasy. Kiedy Sadie, podczas biegania, natrafia na dom nad jeziorem, znajduje tam stare ślady bytności mieszkańców i... łapie bakcyla. Od tej pory nie potrafi odpuścić i postanawia wyjaśnić sprawę zaginionego przed laty dziecka. Czy poznanie sędziwej Alice Edevane ułatwi jej rozwiązanie zagadki?

W przeplatających się rozdziałach poznajemy dzieciństwo i młodość Eleonor, Alice i Sadie, nic dziwnego zatem, że jednym z głównych wątków powieści jest macierzyństwo i relacje matek z dziećmi. Jest to bardzo mocna wieź, czego najlepszym przykładem jest pomniejszy wątek matki, której córka niespodziewanie zaginęła i choć wszyscy łącznie z policją już sprawę zamknęli, serce matki nie chce odpuścić i pogodzić się w faktem, który wydaje mu się naciągany, a co za tym idzie podejrzany.
Drugi motyw, który powtarza się w każdej z powieści autorki, to wątek tworzenia, tym razem powieści kryminalnych. Na przykładzie Alice dowiadujemy się, jakimi prawami winna się rządzić fabuła powieści, aby była logiczna, zaskoczyła czytelnika i była niepowtarzalna.

Może jestem bezkrytyczna, ale i ta powieść Kate Morton bardzo mi się podobała. Za serce chwyciła mnie zwłaszcza Eleonor w roli kochającej żony i matki i to jak przez lata pod wpływem różnych spraw codziennych zmieniał się jej charakter i podejście do wielu rzeczy. W tym miejscu autorka bardzo dobitnie porusza problem traumy pourazowej spowodowanej udziałem w wojnie. Problem ten wówczas niezdiagnozowany do końca, dla wielu byłych żołnierzy był wstydliwym kłopotem, który utrudniał życie i izolował od życia i bliskich. Podobały mi się opisy relacji rodzinnych oraz zagmatwana zagadka. Najlepsze jest to, że dopiero złożenie w całość wspomnień każdego z bohaterów daje nam pełny obraz układanki i pozwala odkryć tajemnicę.

Dom nad jeziorem spodoba się miłośnikom powieści tej autorki. Zajrzyjcie do tego domu i spróbujcie odkryć jego tajemnice. Wsłuchajcie się w melodię lasu i dajcie się porwać historiom młodej Alice. Spodoba się Wam. Polecam.

wtorek, 1 listopada 2016

Halloween według Cooltowych animacji

Zupełnie przypadkiem natrafiłam wczoraj na blok animacji krótkometrażowych związanych tematycznie z dniem Halloween. Stąd wziął się pomysł na wpis. W zestawieniu znajdą się tylko filmy krótkometrażowe, bo jak wiadomo znalazłaby się też garść pełnometrażowych animacji, (takich jak Straszny dom, Hotel Transylwania, czy Frankenweenie) ale o tych będę pisać oddzielnie. Jednocześnie, gdybyście wiedzieli o istnieniu podobnych filmików z udziałem znanych i lubianych postaci, proszę o info w komentarzach. 

1. Legenda o Smoku Gnatochrupie (czas trwania: 16 min.)


Może nie do końca w klimacie Halloween, ale jest atmosfera grozy i tajemnicy oraz co najważniejsze jest smok wyglądem przypominający ogromny szkielet lub jak kto woli Dracolicha z Nightwood. 

Tym razem bliżej poznajemy Pyskacza, który przez całe swoje życie jest prześladowany przez smoka Gnatochrupa. Mało kto wierzy staremu Wikingowi, znając jego zdolności do koloryzowania. Czkawce żal się robi przyjaciela, dlatego wyruszają na wyprawę mającą udowodnić istnienie tego niezwykłego gada. 
Za dużo się tu rozpisywać nie będę, w końcu to tylko kwadransik, powiem więc tylko, że twórcom udało się utrzymać ten sam poziom dowcipu co w filmach pełnometrażowych, a sam Gnatochrup to majstersztyk. 

Nie tylko dla wielbicieli smoków. 





2. Shrek 3-D (Czas trwania: 12 min.)

Jest cmentarz na odludziu? Jest. 
Czy bohaterowie głupio wybierają gorszą, strasznie wyglądającą drogę? Pewnie
Czy jest żądny zemsty duch? Jak najbardziej. 

Na krótko do życia powraca duch lorda Farquada, który marzy o tym, by uczynić z Fiony swoją duchową (dwuznaczność zamierzona) królową. 

Świetnie skonstruowana fabuła, z brawurowym pościgiem przez wodospad, znany już shrekowski dowcip oraz dwa smoki w pakiecie. 
Niezła gratka. 








3. Shrek ma wielkie oczy (czas trwania: 21 min.) 

Jak najbardziej w klimacie Halloween, w końcu nikt tak dobrze nie zna się na straszeniu, jak ogry. 

Shrek, Osioł, Puszek, Pinokio, Ciastek oraz Świnki wybierają się na noc strasznych opowieści do opuszczonego zamku lorda Farquada w Duloc. 
Że Osioł i Puszek opowiadać nie potrafią, to wiadomo. Ale świetnymi historyjkami uraczą nas Ciastek i Shrek. Opowieści o przesłodzonej narzeczonej i opętanym Pinokiu z pewnością przypadną do gustu miłośnikom kultury popularnej z  Egzorycystą i psychopatycznymi narzeczonymi w głównej roli. 









4. Potwory kontra Obcy: Dynie mutanty z kosmosu (czas trwania: ok. 30 min.) 

Trwają przygotowania do Halloween i całe miasteczko wręcz tonie w dekoracjach, słodyczach i oczywiście dyniach. Susan wraz z zaprzyjaźnionymi potworami liczy na wolny wieczór, tymczasem okaże się, że będzie musiała stanąć do walki ze zmutowanymi dyniami żądnymi słodyczy. 
Coś pięknego. 
Zachęciło mnie to do zapoznania się z pełnometrażową wersją Potworów i Obcych, co też uczynię dziś. 












5. Potwory kontra Obcy: Noc żywych marchwi (czas trwania: 12 min.) 


To tak naprawdę bezpośrednia kontynuacja Dyń mutantów. 
Żywe marchwie powstały na skutek zmutowanej dyni i zwyczajem zombiech, chcą zarażać. Może i są małe i nieco zeschnięte, ale też szybkie i złośliwe. 
Jak w poprzedniej części asoekt dydaktyczny był czytelny: za dużo cukru, tak i tej jest bardzo wyraźny. Mianowicie alternatywą są warzywa. 
Tak naprawdę wszystko dobre, byle z umiarem. 














To tyle. Powtarzam: jeśli znacie inne tytuły w tego tematu, będę wdzięczna.