środa, 25 czerwca 2014

Michelle Cohen Corasanti: Drzewo migdałowe

Autor: Michelle Cohen Corasanti
Tytuł: Drzewo migdałowe
Stron: 384
Wydawca: SQN



Drzewo migdałowe najpierw okrywa się kwieciem, a dopiero gdy przekwita, wypuszcza listki. Jest cenną ozdobą wielu ogrodów i parków.
W symbolice religijnej przypisuje się mu wiele znaczeń. W księdze proroka Jeremiasza gałązka migdałowca była znakiem, że Bóg czuwa i w odpowiednim czasie wypełni, to co obiecał. Inne księgi Starego Testamentu mówią, że to właśnie z drzewa migdałowego wykonane były berła wodzów izraelskich. 
Schowany w twardej, gorzkiej łupinie owoc migdałowca symbolizuje także cierpliwość w pokonywaniu trudów, cierpienie, istotę życia Bożego w sercu każdego chrześcijanina. 
W świetle tej bogatej symboliki i obfitości znaczeń jasnym staje  się, dlaczego takim właśnie tytułem M. Cohen Corasanti obdarzyła swoją debiutancką powieść. 
Głównym bohaterem i narratorem Drzewa migdałowego jest Palestyńczyk Ahmad. Swoją historię zaczyna opowiadać, gdy ma lat 12, a kończy, ma już ponad 60. To właśnie jego oczami czytelnik obserwuje losy jego i jego dużej rodziny, której egzystencja uległa drastycznej zmianie pod wpływem trwającego ponad pół wieku konfliktu, toczącego się na Bliskim Wschodzie pomiędzy Izraelem a Ligą Państw Arabskich. 
Historia zaczyna się w roku 1955. Ahmad wraz z rodzicami i licznym rodzeństwem mieszka w ubogiej dzielnicy. Dookoła trwa krwawa, brutalna wojna. Ludzie żyją w nieustannym lęku przed godziną policyjną, aresztowaniami, utratą pracy, domu i wolności. 
12 urodziny Ahmada są dla chłopca końcem dzieciństwa i początkiem bardzo trudnej dorosłości, w której będzie go czekało wiele trudnych decyzji i wyborów. Kilkuletnia siostra Ahmada ginie na polu minowym, a ojciec zostaje niesłusznie aresztowany z podejrzeniem o terroryzm i skazany na 14 lat ciężkiego więzienia. Wojsko izraelskie konfiskuje ich dom i z dnia na dzień cała rodzina ląduje na ulicy. To właśnie na barkach Ahmada, a z czasem także jego dorastających braci, będzie spoczywał obowiązek utrzymania i wykarmienia rodziny.
Ze spokojem i godnym podziwu dystansem Ahmad opowiada o ciężkiej pracy ponad siły, o własnych marzeniach, z których nie chce rezygnować, ale musi je na nie wiadomo jak długi czas schować głęboko w sobie. Ahmad ma bowiem ogromny talent. Matematyka, fizyka i chemia nie mają dla niego tajemnic. To właśnie kraina liczb i pierwiastków, pomaga chłopcu przetrwać ciężkie chwile, głód, zmęczenie oraz kolejne rodzinne tragedie, takie jak wypadek młodszego brata, aresztowanie drugiego, czy śmierć kolejnej z sióstr. 
Ahmad dobrze wie, że talent, który posiada jest kluczem. Kluczem do bramy, za którą znajduje się lepszy świat, godziwe warunki życia, pracy i mieszkania. To właśnie ten klucz może odmienić nie tylko jego życie, ale i losy całej jego rodziny. 
Początkiem tej wędrówki, która potrwa całe jego życie, jest konkurs matematyczny, w którym Ahmad weźmie udział. Brudny, obdarty arabski chłopiec pokona wszystkich rywali. Czy wykorzysta daną mu szansę? Jak dalej potoczy się jego życie? 
W kolejnych odsłonach sygnowanych datami rocznymi będziemy śledzić losy Ahmada, najpierw młodzieńca, studenta, potem młodego mężczyzny, aż w końcu dojrzałego, doświadczonego człowieka. Jego życie podlegające nieustannym zmianom będzie miało ogromny wpływ na losy i status jego rodziny, o którą, obojętnie co by się nie działo, nie przestanie się troszczyć i która będzie jego motywacją do ciężkiej pracy i pięcia się po szczeblach kariery naukowej. Z czasem Ahmad, już jako dojrzały człowiek, przekona się, że będąc znanym i na stanowisku, ma naprawdę znaczący wpływ na losy wojny, która toczy się w jego ojczyźnie i zamienia życie mieszkańców w maraton bólu, cierpienia i śmierci. 
Tytułowe drzewo migdałowe rosnące przy domu rodziny Ahmada będzie milczącym świadkiem wszystkich przemian, wsparciem w czasach głodu, otuchą w gorzkich chwilach rozczarowań i życiowych tragedii. Stałe, niezmienne, będzie niczym najcenniejszy talizman, niczym dodatkowy członek rodziny, bez którego nic nie byłoby takie jak powinno.
Drzewo migdałowe czyta się zapartym tchem. Autorka doskonale i bardzo wiarygodnie odmalowała okrucieństwa wojny, tragedię okupowanej ludności, położyła nacisk na takie kwestie jak rasizm, uprzedzenia religijne, próbując jednocześnie dać czytelnikowi do zrozumienia, że nie ważne jest skąd się pochodzi, ani jaką religię wyznaje. Liczy się człowiek i to co może zrobić dla bliźniego.
Plus należy się także wydawnictwu za przyjazne wydanie książki. Wzruszające jest nie tylko zdjęcie okładkowe. Spora czcionka nie męczy oczu, a każdy rozdział zawiera szkic migdałowego drzewa w rogu strony.
Powieść M.Cohen Corasanti naprawdę zmusza do refleksji na sobą i losami świata, w którym żyjemy. Nie jest to książka na jeden raz, nie zalicza się do kategorii powieści łatwych i przyjemnych. 
Na długo zapada w pamięć. 
Polecam, bo naprawdę warto. 


Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non. 

Pozdrawiam ciepło!





Recenzja opublikowana także na:
Empik.com
Matras
Gandalf
Webook.pl
Nakanapie.pl
Lubimyczytać.pl
Labotiga.pl
Ravelo.pl
 

wtorek, 24 czerwca 2014

Nikki Valentine: Opętana

Autor: Nikki Valentine
Tytuł: Opętana
Stron: 350
Wydawca: OLE (Grupa Wydawnicza Foksal)






Historia, którą proponuje czytelnikom Nikki Valentine  dobrze oglądałaby się na ekranie telewizyjnym, jako przyzwoity thriller do jednorazowego obejrzenia. Takie fabuły zazwyczaj skupiają się na uwikłanej w niewytłumaczalne zjawiska bohaterce, która próbuje rozwiązać zagadkę, nie tracąc przy tym życia ani zdrowych zmysłów. Nie jest to proste, ponieważ ma przeciw sobie nie tylko złe moce, ale też otoczenie, które zgodnie uważa ją za szaloną. 
Główna bohaterka Opętanej znakomicie wpisuje się w wyżej przytoczony schemat.
Przyjęcie do prestiżowej szkoły muzycznej, jest dla utalentowanej, ale ubogiej Emmy życiową szansą. Dziewczyna jest zdeterminowana ciężko pracować, bo wydaje się jej, że tylko tak osiągnie sukces. Pewnym ułatwieniem jest dla Emmy znajomość zawarta z bliźniaczkami Benoit; Mathilde i Sophie. Piękne i bogate dziewczyny wciągają ubogą koleżankę w świat blichtru i pozorów, gdzie przede wszystkim liczą się stan portfela rodziców i posiadane znajomości. Samorodny talent wspomagany ciężką pracą jest tutaj uważany za coś niezwykłego i traktowany jak egzotyczna anomalia. Emma, nie licząc jej talentu, jest w sumie dość niepozorna, dlatego trudno stwierdzić, dlaczego akurat ją bliźniaczki wybrały na swoje towarzystwo. 
Wszystko zmienia się na gorsze, gdy jedna z bliźniaczek, Mathilde, popełnia samobójstwo. Od tej pory Emma przestaje panować nad własnym życiem. Jej umiejętność gry przechodzi najśmielsze oczekiwania nauczycieli, ale jej życie prywatne się sypie. Dziewczyna traci poczucie czasu, budzi się w dziwnych miejscach, nie pamięta co robiła ani z kim, dręczą ją koszmary. Jakby tego było mało Sophie wręcz nęka ją swoim towarzystwem i przeraża nieprzewidywalnym zachowaniem. Emma jest coraz bardziej zdezorientowana i bliska podejrzenia, że coś lub ktoś próbuje przejąć jej ciało i umysł.  Cżyżby to duch zmarłej tragicznie Mathilde próbował nad nią zapanować? Emma czuje, że powinna się bronić, ale jak?
Od samego początku książki czytelnik zostaje wrzucony w sam środek akcji, bez drobnego wprowadzenia. W jednej scenie Emma jest nowa w szkole, a w kolejnej jest już częścią towarzystwa za sprawą Sophie i Mathilde. Z kolejnymi wydarzeniami jest podobnie i przyznam, że momentami takie zaskoczenia znacznie utrudniały lekturę. Być może powodem tego był także fakt, że historię poznajemy z punktu widzenia Emmy, która przecież wszechwiedząca nie jest, co niesie za sobą dużą liczbę niewiadomych. Przez to poznajemy jedynie skrawki relacji, jaka łączyła bliźniaczki, a także niektóre fakty z ich życia, które, mimo bogactwa, idealne nie było.
Opętana jest tak naprawdę "teatrem dwóch aktorów" czyli zmagań Emmy z Sophie, co powoduje, że atmosfera opowieści jest duszna i statyczna. Sporadycznie pojawiają się nauczyciele akademiccy oraz były chłopak Mathilde, to jednak zdecydowanie za mało, żeby poszerzyć perspektywę. Bardzo często narzekamy w powieściach na zbyt długie opisy. Gdyby autorka w swojej książce zamieściła ich trochę więcej, na przykład dokładniej opisała otoczenie, w którym dzieje się akcja, być może wyszło by to historii na plus.
W trakcie czytania irytowała mnie bierność Emmy, która w zasadzie nie robiła nic, by poznać prawdę lub choć spróbować odseparować się od Sophie. Gdy już przyszło co do czego, jedyne na co główna bohaterka mogła się zdobyć, to telefon do mamy, by po nią przyjechała. 
Trudno się oprzeć wrażeniu, że Opętana byłaby lepszym materiałem na scenariusz filmu dla potrzeb telewizji, niż na powieść. Być może odpowiednie ustawienie kamery, gra świateł czy zachowanie aktorów lepiej oddałyby napięcie, jakie ta historia przecież w sobie kryje. A tak, wiele opisów koszmarnych przebudzeń bohaterki, czy choćby demonizowanie Sophie, przechodzi jakby bez echa, bo papier trudno ma oddać wszystko. 
A może wcale nie chodzi o papier, lecz o pióro? W końcu od osoby, która prowadzi warsztaty z kreatywnego pisania na uniwersytecie, można by się spodziewać trochę więcej zaangażowania w tworzenie własnej opowieści.
Jak dla mnie jest to książka do jednorazowego przeczytania, tym bardziej, że i zakończenie jest, jak na takie historie, typowe.
Powieść dla szukających czegoś na jedno deszczowe popołudnie.


niedziela, 22 czerwca 2014

Clive Barker: Imajica

Autor: Clive Barker
Tytuł: Imajica
Seria: Uczta Wyobraźni
Stron: 914
Wydawca: MAG







Historia wykreowana przez Clive'a Barkera zaczyna się, można by rzec, banalnie. Oto zdesperowany, porzucony mąż udaje się w najdalsze slumsy Londynu, by tam wynająć zabójcę, który zakończy żywot jego niewiernej żony. Zlecenie jest proste, wynajęty zabójca jest pewny swego, więc w zasadzie nic nie może potoczyć się złą koleją. A jednak. 
Niewiernej żonie cudem dwa razy udaje się uniknąć śmierci, a sam zabójca stopniowo jakby wątpi w pewność wykonania zlecenia. Wszystko zaczyna się gmatwać.
Szybko okazuje się, że w całą sprawę są wmieszane siły wyższe, które rzecz jasna, mają swoje plany, natomiast główni bohaterowie są tylko pionkami w grze, która toczy się w obrębie Pięciu Dominiów, czyli światów, które współistnieją obok siebie i do których można przechodzić dzięki magii. W najgorszej sytuacji jest Ziemia, ponieważ od pozostałych krain oddziela ją strefa zwana In Ovo zamieszkana przez krwiożercze potwory. 
Główni bohaterowie: Gentle, Judith oraz Pie będą wędrować przez Dominia w poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące ich wątpliwości i niedomówienia, albowiem ich obecnie życie tu na Ziemi, jest jedynie fragmentem większej całości, o której na skutek magicznych działań, było im nakazane zapomnieć. Losy bohaterów poznajemy dzięki przeplatającym się perspektywom czasowym. To co dzieje się tu i teraz, stopniowo jest uzupełniane przez odzyskiwane wspomnienia sprzed dwustu lat, kiedy to wszystko się zaczęło. Wtedy udaremniono upragnione Pojednanie Dominiów. Teraz nadarza się kolejna szansa, która może się już nie powtórzyć. Czy bohaterowie mądrze ją wykorzystają? Dobre pytanie, gdyż w Imajice nic nie jest takie, jak się wydaje.
Po pierwsze jest tak dlatego, że sami bohaterowie nie są tym za kogo się uważają. Kiedyś mieli inne życie, podjęli takie, a nie inne decyzje, po czym zapomnieli, skazując się na mnogość krótkich żywotów bez stabilizacji. 
Po drugie wszyscy są ze sobą powiązani, choć przez długi czas nie mają o tym pojęcia. Głębia tych więzi, niekiedy może nawet szokować, czy obrzydzać. 
Po trzecie, gdy już dojdzie do jakichś konkretnych rozwiązań, wszystko nagle się tak zapętla i to w tonie tak niepoważnym, że trudno nie wznieść oczu ku niebu.
Największą siłą tej historii, co wielu zapewne uzna także za utrudnienie, jest właśnie ton, jakim została ona opowiedziana i klimat, w którym jest utrzymana. Bohaterowie podlegają tu ciągłym przemianom, nieustannie zmieniają obiekt swoich uczuć, nie są ani dobrzy ani źli. Duży nacisk położył autor na wyuzdany erotyzm, walkę kobiecości z męskością, zmianę płci, w zależności od upodobań kochanka, dążenie ku boskości i próbę udaremnienia boskiego planu. Nie da się jednak oprzeć wrażeniu, że nic tu ni jest na poważnie, ani na zawsze. Raz zabity bohater może wrócić do życia, a złe intencje zostaną uznane za szlachetne. Groteska obficie przeplata się tu z wyolbrzymieniem, a powaga ze śmiesznością. Niejednokrotnie autor puszcza łobuzerskie oko do czytelnika.
I właśnie przez to ostatnie bardzo łatwo się pogubić, tym bardziej, że powieść jest obszerna, bo liczy blisko tysiąc stron. Dlatego w trakcie lektury musiałam się bardzo pilnować, by w gąszczu opisów fantastycznych pejzaży i istot, nie zgubić wątku. Początek powieści może sugerować zupełnie inną zawartość, w trakcie dostajemy więcej niż się spodziewaliśmy na początku i chyba właśnie w tym tkwi siła tej historii. 
Jednych z pewnością Imajica pochłonie i zachwyci, innych może zniechęcić, dlatego decyzję o jej przeczytaniu pozostawiam Wam. 
Jeśli o mnie idzie, z pewnością do niektórych fragmentów jeszcze powrócę.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu MAG. 
Pozdrawiam ciepło!

czwartek, 19 czerwca 2014

Konkurs z Obsydianem i... nie tylko!

Dziś mam dla Was zaproszenie do dwóch konkursów organizowanych przez portal Secretum.pl


Pierwszy dotyczy książki Obsydian autorstwa J. E. Armentrout.
Zadanie konkursowe naprawdę jest banalnie łatwe, gdyż należy tylko umieć dobrze czytać ze zrozumieniem.
Zgłaszać się można do 5 lipca.
Zasady i regulamin konkursu znajdują się tutaj
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Drugi konkurs dotyczy książki Na skraju jutra autorstwa Hiroshiego Sakarazaka.

Wystarczy wykazać się odrobiną twórczej weny i nagroda może być Wasza.
Zasady i regulamin tutaj, a zgłaszać się można do 25 czerwca.




Zapraszam, bo naprawdę warto!

poniedziałek, 9 czerwca 2014

N. K. Jemisin: Mroczne Słońce

Autor: N. K. Jemisin
Tytuł: Mroczne Słońce, t.2.
Cykl: Sen o krwi
Stron: 602
Wydawca: AKURAT





Od pamiętnych wydarzeń z powieści Zabójczy Księżyc minęło 10 lat.  Za cenę życia i własnej duszy zbieracz Ehiru pokonał Kosiarza i uratował mieszkańców Gujaarehu, chroniąc ich przed zepsuciem koszmarów sennych. 
Obecnie Gujaareh znajduje się pod Protektoratem Kisuańskim i nie ma się tak dobrze, jak kiedyś. W mieście panoszy się przemoc i brutalność. Zbliża się czas zmian i to poważnych.
Mroczne Słońce kontynuuje pewne wątki z części pierwszej, ale zasadniczo są one tylko przypomnieniem tego co już było i przyczynkiem do tego, co ma się wydarzyć. 
Ponownie spotykamy więc Nijiriego, który jest już poważanym i doświadczonym przez los kapłanem oraz Sunandi, która po wyjściu za mąż, zyskała szacunek miejscowych. To nie oni jednak będą grać w powieści główne role. Tym razem N.K. Jemisin wprowadziła kilku nowych bohaterów, którzy początkowo wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego. 
Mamy więc młodą praktykantkę świątyni Hetawy, co już samo w sobie jest precedensem, bo do niedawna role kapłanów i zbieraczy mogli pełnić tylko mężczyźni.  Hanani jest pracowita, skromna i gołym okiem widać, że bardzo uzdolniona, jednak przez chęć sprostania wymogom kapłanów, dziewczyna wydaje się tłumić wiele pragnień i umiejętności. Można powiedzieć, że to ona jest główną bohaterką, choć bez pomocy pozostałych niewiele mogłaby zdziałać. 
Mieszkańcy Gujaarehu czekają cierpliwie aż powrócą rządy dynastii Zachodu Słońca, choć ostatni władca z tego rodu zaprzedał się Kosiarzowi, byle tylko osiągnąć niepodzielną władzę i nieśmiertelność. Teraz, po 10 latach, od tamtych wydarzeń, jego dorosły już syn Wanahomen, wychowanek pustynnych plemion, chce upomnieć się o należną mu władzę. Początkowo nie wiedziałam co o nim sądzić, lubić go, czy od razu skreślać, tym bardziej, że Książę okazuje się mieć dar snu, nigdy nie ukierunkowany. Szybko jednak okazuje się, że pod barbarzyńską powłoką, kryje się prawdziwie szlachetna dusza, gotowa do największych poświęceń. 
To właśnie w rękach Hanani i Wanahomena spoczywać będą losy Gujaarehu. 
Mroczne Słońce nie jest jednak powieścią wyłącznie o walce o odzyskanie władzy.  To byłoby zbyt banalne.
Otóż zupełnie niespodziewanie dla wszystkich, w mieście zaczyna się szerzyć zaraza, na którą nawet kapłani nie mają lekarstwa, co więcej są na nią tak samo podatni, jak wszyscy pozostali. Zaraza ta roznosi się przez sny; ludzie umierają w wielkich męczarniach, a ich dusze gwałtownie oderwane od ciała, skazywane są na wieczne błąkanie się gdzieś, dokładnie nie wiadomo gdzie. 
Jaki związek z epidemią mają młoda i piękna Tiaanet oraz zaniedbane i na wpół szalone dziecko, trzymane w odosobnieniu? Tego nie zdradzę. Powiem tylko, że naprawdę pomysł na całą intrygę autorka miała mistrzowski. 
O ile część pierwsza spodobała mi się bardzo, o tyle częścią drugą jestem oczarowana. Książka jest po prostu świetna. Autorka rozbudowała i wzbogaciła w szczegóły cały świat przedstawiony, dodała nowych bohaterów, których połączyła intrygującymi wątkami, prowadzącymi do dramatycznego i wzruszającego finału. Ponadto dodała autorka zgrabny i nie nachalny wątek romansowy oraz elementy dowcipu w dialogach bohaterów. 
Przy Zabójczym Księżycu mówiło się o dylogii, szykowałam się więc na to, że Mroczne Słońce będzie finałem. Coś mi jednak mówi, że na tym historie o pustynnym Gujaarehu się nie skończą. I w sumie dobrze, bo odnoszę wrażenie, że autorka dopiero rozwija skrzydła w tym temacie i następny ewentualny tom może być tylko lepszy. Książka jest dość opasła, bo liczy sobie 600 stron, ale tyle się tu dzieje, że nie ma czasu na nudę. 
Czytałam z zapartym tchem. 
Mroczne Słońce to nie tylko powieść o pięknej, magicznej okładce. Skrywa w sobie naprawdę cenną, przemyślaną i dopracowaną przez autorkę treść, o której, już to wiem, długo nie zapomnę. 
Dlatego zachęcam gorąco do lektury. Naprawdę, naprawdę warto. 


Za książkę dziękuję Wydawnictwu AKURAT.
Pozdrawiam ciepło!

sobota, 7 czerwca 2014

Beth Revis: Cienie Ziemi

Autor: Beth Revis
Tytuł: Cienie Ziemi
Stron: 392
Wydawca: Dolnośląskie



W finale drugiego tomu trylogii Beth Revis, mieszkańcy ogromnego statku  Błogosławiony  stanęli w obliczu wyboru. Albo zdecydują się opuścić statek, by spróbować szczęścia na nowej planecie, albo zostaną na statku. Każdy wybór niósł za sobą zagrożenia. W pierwszym przypadku, czyli eksploracji  Centauri Ziemi, wiadomym dla wszystkich było, że planeta nie jest tak przyjazna, jak początkowo uważano. Podobno miały się na niej kryć potwory. Druga opcja pozornie bezpieczniejsza zakładała, że Błogosławiony i jego konstrukcja wytrzymają jeszcze kilkaset lat, ale potem zwyczajnie rozpadną się w przestrzeni, uśmiercając swoich mieszkańców.
Amy i Starszy znaleźli się w grupie, która zdecydowała się opuścić statek. Wydawało im się to naturalnym następstwem, w końcu po to właśnie ta cała podróż była. Finał  części drugiej był dramatyczny i obiecywał niesamowite zwroty akcji w tomie trzecim. I faktycznie.
Już sam początek Cieni Ziemi zaczyna się dramatycznie. Oczami młodych bohaterów, którzy chcąc nie chcąc znaleźli się w rolach przywódców,  obserwujemy procedurę odłączania się od macierzystej części statku i niebezpieczne lądowanie.  Potem, ze strony na stronę, jest coraz bardziej interesująco i naprawdę trudno się oderwać od książki, tak bardzo chce się poznać jej zakończenie. 
Lądowanie na Centauri - Ziemi, jest tak naprawdę dopiero początkiem. 
Nowa planeta przypomina trochę Ziemię z czasów prehistorycznych gadów. Jest piękna i daje kolonizatorom wiele możliwości, ale zanim w ogóle zaistnieje opcja, by się tu spokojnie osiedlić, najpierw trzeba będzie odkryć wszystkie jej tajemnice. A tych tu nie brakuje. 
Starszy, Amy i pozostali będą musieli zmierzyć się nie tylko z własnymi oczekiwaniami wobec siebie samych, oczekiwaniami ludzi, którzy im zaufali, ale także ze złem kryjącym się w miejscu, które, mają nadzieję, uczynić swoim nowym domem. 
Kim są Obcy sabotujący wszelkie działania przybyszów? Jakie decyzje podejmą przebudzeni z lodowego snu rodzice Amy? Czy Amy znajdzie w sobie dość sił, by sprzeciwić się ojcu? Czy Starszy odnajdzie się w trudnej roli przywódcy? A może szalone przepowiednie Oriona, wcale nie były takie szalone? Może miał rację?
Trzecią część cyklu naprawdę czyta się jednym tchem. Jest to nie tylko historia kolonizacji i zasiedlania nowej planety. Gdyby było tylko o tym, książka byłaby powtarzalna i nudna. Autorka zaczyna więc trochę od drugiej strony. Podróż Błogosławionego trwała ponad pół millenium. Łączność z Ziemią została przerwana. Wszystko potoczyło się inaczej. A co by było, gdyby poza stagnacją, jaka ogarnęła statek, wszystko inne toczyło się normalnie? Gdyby technika podróży międzyplanetarnych poszła tak bardzo do przodu, że można by było dotrzeć na Centauri - Ziemię w ciągu kilku dni? 
Błogosławiony się zatrzymał, o ironio, tuż nad nową planetą. Tak blisko, a jednak tak daleko. Ale przecież czas płynął dalej. A może ktoś inny w tym samym czasie już tam dotarł? W tym miejscu nasuwa się dość gorzki wniosek, że gdzie się człowiek nie pojawi, tam niemal od razu wszystko musi zepsuć. Od razu pojawiają się przemoc, ludzka krzywda, kombinacje i machlojki.
Beth Revis trochę odwróciła pewne rzeczy, tworząc tym samym wciągającą historię, po przeczytaniu której, nic już nie będzie takie samo. Do samego końca czytelnik nie ma pewności, jak potoczą się losy bohaterów. Czy zostaną, czy wyjadą? Czy wszyscy przeżyją? Trup bowiem ściele się tutaj dość gęsto.
Z przyjemnością obserwowałam proces dojrzewania duchowego dwójki głównych bohaterów. Starszy będzie musiał wykazać się nie lada odwagą, by zasłużyć na miano przywódcy, tak samo zresztą Amy. Czy otrzymają swoje szczęśliwe zakończenie? 
Polecam i zachęcam do przeczytania całej trylogii Beth Revis. Wątki wymyślone przez autorkę i bohaterowie przez nią wykreowani z pewnością nie pozwolą Wam się nudzić!


Za książkę dziękuję pani Sylwii  z Wydawnictwa Dolnośląskiego.
Pozdrawiam ciepło!

wtorek, 3 czerwca 2014

Ari Marmell: Pakt złodziejki

Autor: Ari Marmell
Tytuł: Pakt złodziejki 
Stron: 367
Wydawca: Fabryka Słów







Dawno nie czytałam książki, której bohaterem byłby złodziej czy złodziejka; taka sprytna kombinatorka, nie w ciemię bita, umiejąca wyjść cało i z wdziękiem z każdej opresji. Taka, której nie dałoby się nie lubić. Moje życzenie się spełniło i oto Fabryka Słów wydała Pakt złodziejki. Zachęcający jest i opis i sama okładka, na której bohaterka, niczym kobieta - pająk wisi na drewnianej krokwi.
 Już sam początek historii jest bardzo obiecujący, kiedy to jesteśmy świadkami rzezi dokonanej w jednej ze świątyń. Z pogromu cało wychodzi jedynie młoda kobieta, która w dodatku ma zwyczaj mówienia do siebie. A właściwie nie tyle do siebie, ile do mieszkającego w jej świadomości bóstwa, zwanego Olgunem, który w niebezpiecznych momentach służy jej pomocą i radą. Brzmi ciekawie? Mogę zapewnić, że od tej pory będzie tylko lepiej, ponieważ to tylko prolog całej historii.
Od następnej strony akcja będzie się toczyć dwutorowo, tak by w zaplanowanym momencie zdarzenia zbiegły się ze sobą.
Główna bohaterka, młodziutka Adrienne traci rodziców w pożarze i od tej pory zdana jest tylko na siebie. Przez najbliższe lata będzie się kształcić w złodziejskim fachu, by  stopniowo stać się złodziejem ważnym w branży, choć postrzeganym jako nieobliczalna i narwana, stąd ksywka Postrzelona.
W jednej płaszczyźnie śledzimy dorastanie Postrzelonej, natomiast w drugiej wydarzenia bieżące, które, jak się szybko okaże mają swoje źródło właśnie w przeszłości.
Akcja toczy się w świecie podobnym do naszego średniowiecza, co niemal już mnie nie dziwi, bo chyba żadna epoka nie jest tak wdzięczna, ani tak bogata w detale jako uniwersum.
Kilkakrotnie pada nazwa Galicja, w rozmowach bohaterów mówi się też o starożytnym Pakcie, w myśl którego 147 bogów sprawuje opiekę nad poszczególnymi rodami lub grupami społecznymi. Aspekt religijny pełni tu rolę wiodącą i trzeba przyznać autorowi, że w bardzo wnikliwy i ciekawy sposób go przedstawił. Wiara i bóstwa w życiu bohaterki niejednokrotnie ulegały przewartościowaniu. W sumie to i nawet oczywiste, ale jakoś nigdy nie myślałam, o tym, że to wiara wyznawców czyni ich bogów żywymi, bo gdy znikną wyznawcy, to i bóstwo nie będzie miało racji bytu.
Jednocześnie sam Olgun swoimi reakcjami i mentalnymi rozmowami prowadzonymi z Postrzeloną bardziej kojarzył mi się z jakimś psotnym, ale przyjaznym duchem niż wszechmocnym bóstwem, co jednak nie zmienia faktu, że jest sympatyczny i naprawdę dla bohaterki przydatny.
Postrzelona jest zaradna, sprytna i nie da się jej nie lubić. Z niemal każdej opresji wychodzi cało, głównie dzięki temu, że niesamowicie szybko i zwinnie kradnie.
Powieść czyta się szybko i przyjemnie. Widać, że autor włożył wiele pracy nie tylko w stworzenie spójnej fabuły i pełnokrwistych postaci. Błyskotliwe dialogi, wartka akcja, obfitująca w liczne zwroty, a także klimat całej historii okraszony sporą dawką magii i elementu nadnaturalnego; wszystko to sprawia, że Pakt złodziejki na długo zapada w pamięć.
W interesujący sposób prezentuje się również hierarchia złodziejskiej gildii, rządzącej się własnymi prawami.
Przyznam, że niemal do samego końca nie domyślałam się, kto w tym wszystkim pociąga za sznurki i morduje wyznawców okolicznych bóstw.
Polecam miłośnikom przygodówek i historii łotrzykowskich. Postrzelona nie pozwoli Wam się nudzić!