sobota, 31 marca 2012

Kenneth B. Andersen: Uczeń diabła

Autor: Kenneth B. Andersen
Tytuł: Uczeń diabła
Tytuł serii: Wielka wojna diabłów, cz. 1.
Wydawca: Jaguar
Stron: 364
Moja ocena: 10/10
Zastanawialiście się kiedyś, nad tym, dokąd człowiek udaje się po śmierci? Obawialiście się, że może nie jesteście wystarczająco dobrzy, by trafić do Nieba lub mruczeliście pod nosem, że za to lub za tamto na pewno traficie do Piekła?  Na pewno tak. Każdy człowiek ma czasem takie myśli. Kenneth B. Andersen puścił w tym temacie wodze fantazji i w ten oto sposób powstała powieść, zaczynająca cykl zatytułowany Wielka wojna diabłów.
Głównym bohaterem jest trzynastolatek Filip Engell, chłopiec grzeczny, miły i uczynny. Któregoś dnia, po nieprzyjemnym incydencie w szkolnej szatni, w której to zamknął go najgorszy z łobuzów Soren, Filip wraca do domu i pomaga zejść z drzewa zabłąkanemu kotu. W sumie byłby to nic nie znaczący drobiazg, gdyby nie fakt, że kot dziękuje, mówiąc ludzkim głosem, po czym ucieka na drugą stronę ulicy. Zafascynowany Filip udaje się w ślad za tajemniczym zwierzęciem i na skutek głupiego psikusa, śledzącego go Sorena wpada pod nadjeżdżający samochód. Ginie na miejscu i ku swojemu ogromnemu zaskoczeniu budzi się w Przedsionku samego Piekła. Okazuje się, że nie trafił  tam przypadkiem. 
Oto bowiem sam wielki władca Piekła, Lucyfer jest śmiertelnie chory i wybrał Filipa na swojego następcę. Gorzej trafić nie mógł, bo chłopiec jest tak przebrzydle dobry, że nie ma w tym sobie równych. Szybko okazuje się, że doszło do koszmarnej pomyłki i Śmierć przysłała nie tego chłopca, a w dodatku jest już za późno na wymianę. 
Zdesperowany Lucyfer postanawia przerobić anielsko dobrego Filipa na rasowego diabła, takiego złośliwego i podłego, z prawdziwymi rogami, skrzydłami i ogonem. Przyśpieszony kurs diabelstwa okazuje się być iście Syzyfową pracą, bo Filip jest naprawdę anielsko dobry, a przy tym dość odporny na diabelskie zakusy. Oczywistym jest, że owa diabelska edukacja i jej finał są tylko kwestią czasu. W towarzystwie przemądrzałego kota Lucyfaksa i pięknej diablicy Satiny, Filip będzie zgłębiał działanie piekielnej społeczności, powodując tym naprawdę spory chaos i przewrót w demonicznym świecie. Przy okazji wtykania nosa w nie swoje sprawy bohater odkryje, że choroba Lucyfera ma swoje podłoże zupełnie gdzie indziej,  niż wszyscy sądzili i wpadnie na trop spisku, którego udaremnienie zmieni losy całego podziemnego świata.
Powieść duńskiego pisarza wnosi świeży powiew do fantastycznego świata Piekieł, tak chętnie opisywanego w literaturze. Okazuje się, że w wielu sprawach Piekło swoim funkcjonowaniem bardzo przypomina ziemski świat; kipi od intryg, namiętności i aż trzęsie się od pogoni za władzą.
Początkowo akcja jest nieco wolna, ale to tylko przez kilka pierwszych rozdziałów; potem przyśpiesza i robi się coraz ciekawiej. Z ogromnym zainteresowaniem obserwowałam zmiany, zachodzące w osobie Filipa i z przyjemnością zgadywałam, jak zakończy się cała ta historia.
Powieść mogę śmiało polecić zwłaszcza młodzieży, szukającej dla siebie ciekawej lektury. Książkę czyta się szybko i lekko, i na pewno nikogo ona nie znuży. Jest napisana dowcipnym, błyskotliwym językiem, bawi, wzrusza i sprawia, że chce się sięgnąć po kolejny tom.
Oczywiście nieco starsza młodzież też może po Ucznia diabła sięgnąć i powinna być zadowolona. Sama żałuję, że za moich nastoletnich czasów nie było tak ciekawych książek jak dziś. Na szczęście są książki, co do których nie obowiązuje limit wieku, dlatego można je czytać po każdej kolejnej osiemnastce.
Książkę serdecznie polecam, a sama, w obliczu sobotniego popołudnia, raz po raz sypiącego śniegiem, zabieram się za drugą część, której recenzja pojawi się na dniach.
Pozdrawiam wszystkich i dobrego weekendu!

             
                                                *******************
Kenneth Boegh Andersen to obecnie najbardziej poczytny w Danii pisarz specjalizujący się w literaturze młodzieżowej. 
Kolejne tomy serii o Filipie, władcy piekieł, zostały wyróżnione prestiżową Nagrodą Orla, przyznawaną przez Duńskie Ministerstwo Kultury i Związek Bibliotekarzy oraz dziecięcy i młodzieżowy oddział Danmark Radio.

czwartek, 29 marca 2012

Licia Troisi: Ostatni bohaterowie

Autor: Licia Troisi
Tytuł: Ostatni bohaterowie
Tytuł cyklu: Legendy Świata Wynurzonego, t.3.
Wydawca: Videograf II
Stron: 342
Moja ocena: 9/10
Ostatnia część przygód w Świecie Wynurzonym to zarazem podsumowanie pisarskiej wędrówki po wykreowanym przez autorkę  świecie. Licia Troisi na napisanie wszystkich trzech trylogii potrzebowała dziesięciu lat i jak sama mówi, zdążyła przez ten czas dojrzeć. Dorastała zresztą razem ze swoimi bohaterami, bo gdy zaczynała pisać miała 20 lat,  a więc była młodą dziewczyną. Gdy zakończyła pracę nad książkami z tego cyklu dobiegła trzydziestki i stała się dojrzałą kobietą. 
Powieść Ostatni bohaterowie kontynuuje wątki przerwane w części drugiej zatytułowanej Córka krwi.
W Świecie Wynurzonym trwa walka ze straszliwą zarazą. Odkryto co prawda antidotum, ale jest go bardzo mało. W takiej sytuacji Theana i jej pomocnicy stają przed straszliwym dylematem; lekarstwo podaje się tylko tym, którzy mają realne szanse na wyzdrowienie. Okrutne, ale konieczne. 
Tymczasem Elfy pod wodzą króla Kryssa zdobywają niemal całkowitą kontrolę nad Krainą Wiatru. Sposób, w jaki to robią jest okrutny i jest dziełem szaleńca. Przyznam, że przy czytaniu aż mnie ciarki przechodziły. 
Wysiłki królowej Dubhe nie zdają się na wiele; bohaterka, która tyle zrobiła do królestwa ginie podczas próby zabicia Kryssa. Śmierć dzielnej królowej staje się impulsem do jeszcze jednego wojennego zrywu. 
Zrozpaczona po śmierci swojego przybranego ojca Adhara trafia do niewoli Elfów, walczących z reżimem Kryssa i stopniowo odkrywa źródła strasznej siły, jaką dysponuje król Elfów. Dziewczyna pogodziła się już z myślą, że jest Sheireen - Poświęconą i że jej przeznaczeniem jest walka z Marvashem, którym w tym wcieleniu jest jej ukochany Amhal. Adhara wie, że starcie pomiędzy tymi dwoma siłami jest nieuniknione i tylko jedna ze stron wychodzi z niego żywa. Tym razem Adhara postanawia zawalczyć o przyszłość Świata Wynurzonego na własnych zasadach. 
Czy się jej to uda, czy może jej plany to szalone zamysły zakochanej dziewczyny? Czy Amhal, który wciąż podąża drogą do unicestwienia i który już wyrządził tyle złego może jeszcze zawrócić? Czy irracjonalne pragnienie Sana, pielęgnowane w jego sercu od tylu lat wreszcie się spełni? 
Odpowiedzi na te i wszystkie dręczące czytelnika pytania znajdą swoje odpowiedzi w ostatniej części trylogii. 
Jedno jest pewne; Świat Wynurzony, bardzo już w gruncie rzeczy stary i doświadczony, po tym wszystkim już nie będzie taki sam. Zmiany są konieczne, taka jest kolej rzeczy. 
Moja przygoda z bohaterami Świata Wynurzonego trwała blisko rok, ponieważ na ostatnie części trzeba było czekać, aż się ukażą w Polsce. Pamiętam tę niecierpliwość przy lekturze świeżo zakupionej części i niedosyt po jej przeczytaniu. Dziś cykl ten należy do jednego z moich ulubionych. Można mu wiele zarzucić, to fakt, m.in. zbytnią cukierkowość i schematyczność przy prezentowaniu niektórych wątków, ale gdy się na to przymknie oko, to historia okazuje się całkiem ciekawa, przemyślana, a niekiedy nawet refleksyjna.Tym co mi się bardzo podobało było stopniowe dorastanie bohaterów, takich jak Nihal czy Dubhe i to, że bohaterkami nie stały się z dnia na dzień. Do bohaterstwa prowadzi długa i trudna droga, okupiona cierpieniem, pracą nad własnym charakterem, walką z własnymi słabościami  i pokusami, jakie się pojawiają po drodze. Dorastanie to także podejmowanie decyzji, które mogą być błędne i mieć przykre konsekwencje; często bohaterowie takie właśnie decyzje pod wpływem chwili czy emocji podejmowali.
Do książek z tego cyklu na pewno jeszcze nie raz wrócę. Natomiast wszystkim, którzy jeszcze nie mieli okazji się zapoznać z cyklem serdecznie go polecam. 
Pozdrawiam!
                                                                 **********************
Remont dobiega końca, będę zatem miała więcej czasu na blogowanie i czytanie. Poza tym już niecierpliwie czekam przerwy świątecznej. A już jutro weekend, nareszcie! 
Udanego i spokojnego końca tygodnia dla wszystkich!


sobota, 24 marca 2012

F. G. Cottam: Mroczne echo

Autor: F. G. Cottam
Tytuł: Mroczne echo
Wydawca: Amber
Stron: 255
Moja ocena: 7/10
Pochodzenie książki: Weltbilt -  zakładka Wyprzedaż, cena: 13.00 zł
Dziś chciałam napisać kilka słów o książce, pochodzącej z wyprzedaży Weltbiltu. Od razu muszę się przyznać, że podczas lektury popełniłam zasadniczy błąd, który zaważył negatywnie na końcowej ocenie książki.  Mianowicie czytałam ją zbyt długo, a wszystko przez remont w domu. Spowodowało to, że nie mogłam się należycie skupić na lekturze, gubiłam wątek i nie dałam rady wczuć się w atmosferę tej krótkiej powieści, która sama w sobie nie jest taka zła, choć w normalnej cenie raczej bym jej nie kupiła. 
Choć obecnie historie z dreszczykiem czytam raczej rzadko, to jednak od czasu do czasu po nie sięgam. Cenię sobie zwłaszcza te o nawiedzonych domach, przedmiotach czy pojazdach. Do moich ulubionych książek w tym temacie należą Christine S. Kinga i Walhalla G. Mastertona. 
Książka Mroczne echo jest taką właśnie historią, z tym że nawiedzony jest tutaj tytułowy jacht, a jego historia sięga początków lat 20. XX wieku. 
Głównym bohaterem i jednocześnie narratorem powieści jest Martin, mężczyzna w średnim wieku. Miejscami rolę narratora przejmuje także dziewczyna Martina, Suzanne. Wszystko zaczyna się od chwili, gdy  bogaty i stanowczy ojciec Martina kupuje na licytacji stary, prawie stuletni jacht. Planuje go odrestaurować i wyruszyć w rejs, spełniając tym swoje młodzieńcze marzenia. Martin początkowo jest zdziwiony planami ojca, z którym od śmierci matki ma raczej znikomy kontakt. Gdy jednak podczas prac renowacyjnych zaczyna dochodzić do tragicznych w skutkach wypadków, właściciel stoczni sam rezygnuje ze zlecenia, a archiwum, w którym znajdują się stare dzienniki pokładowe jachtu płonie, Martin stara się odwieść ojca od tego niebezpiecznego planu. Słusznie obawia się, że żaden z nich może tego rejsu nie przeżyć.
Z czasem okazuje się, że jacht ma niesamowicie krwawą i długą historię, w której trup naprawdę ściele się gęsto, zaś pierwszy właściciel jachtu Harry Spalding tylko trochę różni się od diabła wcielonego. Śledztwo prowadzone przez Martina, a potem przez jego dziewczynę Suzanne ujawnia zaskakujące i zatrważające fakty z życia Spaldinga. Historia sprzed lat wcale się nie zakończyła, a jej finał ma mieć miejsce dopiero teraz u brzegów Irlandii. 
Czy Suzanne zdąży pomóc ukochanemu i jego ojcu, którzy stracili panowanie nad demonicznym jachtem? Czy zdejmie klątwę? Finał historii okazuje się dość zaskakujący.
Jak już wspomniałam, gdyby moja kondycja czytelnicza była w tym tygodniu lepsza, być może ocena książki byłaby wyższa. Warunki do czytania były jednak mało sprzyjające, a ja przekonałam się dobitnie na własnej skórze, jak źle to wpływa na lekturę.
Fabuła jest dość dobrze przemyślana i choć na początku nieco się dłuży, potem znacznie przyśpiesza i robi się coraz ciekawiej. 
Jednak w przypadku historii o nawiedzonych i demonicznych pojazdach od fabuły oczekuje się naprawdę sporo, zwłaszcza dużej dawki emocji i dreszczu niepewności. Trochę mi tego tutaj brakło, choć mam także świadomość, że z zazdrosną i zimno dedukującą Christine Kinga, mało który pojazd może konkurować.
Dlatego lekturę, mogę polecić tylko tym, którzy naprawdę nie mają już nic innego do czytania, albo nie mają w domu remontu. Może wtedy okazać się, że książka ma więcej walorów niż ja zdołałam dostrzec.

                                                         *****************
U mnie pogoda ładna, choć wietrzna. Życzę wszystkim dobrego weekendu. A na koniec zdjęcie oznak życia w moim ogrodzie. Już niedługo będzie naprawdę ładnie i niecierpliwie na to czekam. ;)
Pozdrawiam wszystkich i miłego weekendu. I pamiętajcie, że dziś śpimy o godzinę krócej! 

piątek, 23 marca 2012

Trzeci w blogowym życiu stosik do recenzji!




Kolejny, już pochłonięty, stosik do recenzji. 
Kolejno od góry:
1. S. Deas: Łowca złodziei,      
od Pana Marcina 
z Wydawnictwa Prószyński i s- ka. Recenzja
2. C. M. Vallente: Nieśmiertelny od Pani Katarzyny z Wydawnictwa MAG.  Recenzja
Jak dla mnie ta książka to zdecydowany i bezdyskusyjny hit marca.
3. A. Bradley: cykl o Flawii De Luce czyli
Zatrute ciasteczko, Recenzja
Badyl na katowski wór, Recenzja
Ucho od śledzia w śmietanie. Recenzja
Całość od portalu Secretum. 
Za egzemplarze do recenzji serdecznie dziękuję.
Pozdrawiam serdecznie!

środa, 21 marca 2012

Licia Troisi: Córka krwi

Autor: Licia Troisi
Tytuł: Córka krwi
Tytuł serii: Legendy Świata Wynurzonego, t. 2.
Wydawca: Videograf II
Stron: 266
Moja ocena: 9/10
Córka krwi to druga część Legend Świata Wynurzonego, która zaczyna się dokładnie w momencie, gdy kończy się część pierwsza. To już zresztą stały dla powieści z tego cyklu schemat. Dla kogoś, kto czyta te książki jedna po drugiej, to duży komfort. Kończy się pierwszą część i zaraz zaczyna następną. Finał części pierwszej obfitował w wiele ekscytujących wydarzeń. Zachorował król Learchos i w bardzo szybkim czasie umarł. Rządy objął Neor, syn Dubhe, ale i on w krótkim czasie poniósł śmierć i to z rąk Sana. Tego samego Sana, którego babka Nihal ponad sto lat temu pokonała Tyrana i uratowała cały Świat Wynurzony. Zdesperowany San nie ma żadnych sentymentów ani litości, dla ludzi, którzy kiedyś byli mu bliscy. Ma bowiem własne plany, do których realizacji jest mu potrzebny Amhal. Ten ostatni balansuje na cienkiej granicy, oddzielającej dobro od zła. Amhal nie daje sobie rady z ogarniającym go uczuciem, by niszczyć; sprawy zaszły za daleko i już nie można ich zatrzymać. San w roli demonicznego nauczyciela, który pomaga odkryć młodemu jeźdźcowi smoka jego mroczną stronę,  jest naprawdę niesamowity i choć budził mój niesmak i niechęć, to był przekonujący, nie powiem. Początkowo trudno było mi zrozumieć, do czego Sanowi jest potrzebny Amhal, ale z czasem wszystko się wyjaśniło.
Tymczasem Adhara wszelkimi sposobami stara się odseparować Amhala od Sana. Bezskutecznie. Nierozstrzygnięty pojedynek między nią a Amhalem przekonuje ją, że ukochany jest zdecydowany, by odejść z Sanem. Gdy San z Amhalem znikają, Adharę ratuje nowo przybyły nieznajomy, który wyjawia bohaterce całą prawdę o jej pochodzeniu. Zrozpaczona Adhara początkowo nie chce w to wierzyć, jednak pod wpływem emocji wszystko sobie przypomina.
Druga część Legend to długa droga Adhary do odnalezienia własnej tożsamości i pogodzenia się z tym, kim jest. Jednak nie tylko Adhara stara się odnaleźć swoje miejsce w życiu. W o wiele gorszej sytuacji znajduje się księżniczka Amina, która nagle straciła dziadka i ojca i nie umie się odnaleźć w nowym ogarniętym wojną i epidemią świecie oraz jej brat Kalth, któremu przyjdzie stanąć na czele państwa i objąć władzę. Natomiast Dubhe, kobieta już przecież dość wiekowa, zastanawia się, co jeszcze ona sama może zrobić dla kraju, nad którego dobrobytem ona i Learchos przez tyle lat tak ciężko pracowali.
Tymczasem Amhal wraz z Sanem docierają do obozu króla Elfów Kryssa i stopniowo zapoznają czytelnika z planami elfów wobec ludzkiego miasta Makrat.
Niespodziewanie dla niej samej Adhara dostrzega na swojej dłoni znamię, panoszącej się wszędzie epidemii. Jej stwórca Adrass przekonuje ją, że recepta na lek, znajduje się w zaginionej bibliotece w Makracie i namawia dziewczynę do podróży. Przerażona perspektywą szybkiej i ohydnej śmierci Adhara godzi się i wyruszają w drogę. Czy zdąży tam dotrzeć, zanim będzie za późno? Czy pogodzi się ze swoim przeznaczeniem i zrezygnuje z prób uratowania Amhala? Jaki los czeka Świat Wynurzony? Czy znajdzie się lekarstwo na epidemię? Na te i inne pytanie można znaleźć odpowiedzi w drugim tomie trylogii.
Sprawna narracja, dobre tempo akcji, ciekawi bohaterowie i zbliżający się wielkimi krokami finał to niewątpliwe zalety tej książki. Mnie podobała się bardzo i niemal od razu zabrałam się za część trzecią. Polecam ją także i Wam.
Pozdrawiam serdecznie!

poniedziałek, 19 marca 2012

Helen McCabe: Grajek


Autor: Helen McCabe
Tytuł: Grajek
Wydawca: Bullet Books
Stron: 282
Moja ocena: 10/10
Pochodzenie książki: Weltbilt -  zakładka Wyprzedaż, cena: 12.90 zł
O książce Grajek dowiedziałam się zupełnie przypadkowo z wkładki w innej książce z tego wydawnictwa. Zainteresował mnie opis treści i wiedziałam, że tylko kwestią czasu jest to, że ją przeczytam. Potem na blogach pojawiło się kilka jej recenzji, które tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że książka jest warta przeczytania. Aż w końcu na Weltbilcie w zakładce wyprzedaż pojawił się Grajek o połowę tańszy niż normalnie, bo za 13 złotych. Takiej okazji nie mogłam przepuścić. Kupiłam go, podobnie jak kilka innych i już dziś, po lekturze, wiem, że wszystko co sobie wyobrażałam na jej temat było prawdą. Książka jest naprawdę dobra.
Krótko na temat treści. Powieść nawiązuje do starej legendy o fleciście z Hammelin, który nie otrzymawszy zapłaty za oczyszczenie miasta ze szczurów, w zemście wyprowadził stamtąd wszystkie dzieci. Prawdopodobnym źródłem inspiracji dla tej legendy stała się Dziecięca Krucjata z roku 1212, kiedy to ok 30 tys. dzieci wyruszyło za tajemniczym chłopcem Nicholasem do Ziemi Świętej w nadziei, że dzięki ich niewinności zostanie uratowane Jeruzalem. Oczywiście do Ziemi Świętej nie dotarł nikt; większość dzieci zmarła po drodze lub została sprzedana do niewoli. Autorka Grajka wykorzystała oba te motywy i na ich kanwie uplotła całkiem zgrabną historię, od której aż włos się jeży.
Historię legendarnego Grajka i jego demonicznego wpływu na otoczenie, a zwłaszcza na dzieci, poznajemy z dwóch perspektyw.
W małej rumuńskiej wiosce młody lekarz bada fenomen wysokiej zapadalności miejscowych kobiet na schizofrenię. Choroba kobiet wydaje się być powiązana z miejscowym kultem jakiegoś starego bóstwa, któremu oddają cześć młode dziewczęta. Dodatkowo małą społecznością wstrząsa wiadomość o brutalnej napaści i gwałcie na jedną z młodych mieszkanek wioski. Lekarz stara się odkryć źródło choroby i niechcący wplątuje się w poważne kłopoty, które mogą zagrażać jego życiu.
Akcja części drugiej przenosi czytelnika do Ameryki, gdzie rodzina miejscowego szeryfa oczekuje przyjazdu nowego nauczyciela muzyki. Wszyscy członkowie rodziny, a zwłaszcza matka, wiążą z osobą nauczyciela duże nadzieje. Możliwe, że umiejętne podejście i właściwy tok nauki dobroczynnie wpłyną na najstarszego syna, który ogłuchł od uderzenia piorunem. Nowy nauczyciel budzi ogólny zachwyt, zwłaszcza małoletnich członków rodziny. Tylko jeden kaleki Mike widzi prawdziwą naturę nauczyciela i jest przerażony dostrzeganą przez siebie prawdą. Zdaje sobie sprawę, że jego rodzina, a zwłaszcza sześcioletnie rodzeństwo jest w ogromnym niebezpieczeństwie. Co może zrobić kaleki chłopiec, gdy musi liczyć tylko na siebie? Tego warto się dowiedzieć, czytając Grajka.
Powieść ma zgrabnie zbudowaną fabułę, a napięcie jest stopniowane za pomocą niedomówień lub sugestii, na tyle jasnych, że łatwo się można wszystkiego domyślić. Bardzo mi się również podobało ukazanie osoby Flecisty z Hemmelin w dwóch światach i z zupełnie bliska. Pozorne piękno i słodycz skrywają ogromną brzydotę, okrucieństwo i dewiację.
Książkę czyta się szybko. Opisy nie nużą i ani się człowiek obejrzy a już okazuje się, że lektura dobiega końca.
Na pochwałę zasługuje też zakończenie; niby zamknięte, ale z małą sugestią, że nie wszystko tak naprawdę się skończyło.
Ukoronowaniem całości jest umieszczona na końcu ballada autorstwa Roberta Browninga zatytułowana Flecista z Hammelin, która znakomicie współgra z fabułą książki i czyni ją bogatszą.
Grajek to doskonała pozycja książkowa nie tylko dla miłośników dobrych historii z dreszczykiem. Każdy, kto lubi czasem przeczytać coś niepokojącego, zmuszającego do myślenia jeszcze długo po zakończeniu lektury, na pewno znajdzie w Grajku coś dla siebie.
Mnie książka bardzo się podobała. Polecam, bo warto. 

                                                             *************
Helen McCabe -  urodzona w Worcestershire, gdzie wciąż mieszka. Pracowała jako bibliotekarka, sekretarka i nauczycielka angielskiego. Od roku 1983 jest profesjonalną pisarką, która napisała ponad 20 książek - zarówno pod własnym nazwiskiem, jak i pod pseudonimami Aisling Byrne i Liberty Brett. Do jej głównych gatunków należą współczesne oraz historyczne romanse, jednak bardzo interesuje się także zjawiskami paranormalnymi.
 

niedziela, 18 marca 2012

Ulubione seriale

Do zabawy zaprosiła mnie Książkozaur za co bardzo jej dziękuję. 
Obecnie nie oglądam seriali prawie wcale, trochę z braku czasu, trochę dlatego, że ciężko mi znaleźć coś dla siebie. Jednak kiedyś byłam prawdziwą maniaczką i gdy wybierałam te najukochańsze momentami miałam naprawdę spore dylematy. Obudziło się sporo sentymentów. 
W końcu zawęziłam listę do siedmiu, co uwierzcie, nie było łatwe. 



 1. Przyjaciele 
Nawet dziś czasem zerknę na emitowany w tv odcinek. Oglądałam wszystkie sezony, chyba trzy lub cztery razy i za każdym razem śmiałam się tak samo dziko. Jak dla mnie to najlepszy serial komediowy wszech czasów i żaden inny go nie pobije.



2. McGyver 
Jako nastolatka kochałam się w nim na zabój. Jego swobodny styl bycia i umiejętność wyjścia cało z każdej sytuacji przy zastosowaniu złotka z czekolady w połączeniu ze scyzorykiem budziły we mnie zbożny podziw.



3. Północ - Południe
Oglądany razem z Rodzicami w każdą niedzielę. Z zapartym tchem śledziliśmy losy dwóch rodzin Mainów i Hazardów, kibicowaliśmy im, gdy w czasie wojny musieli walczyć przeciw sobie, potępialiśmy intrygantkę Ashton, a kochaliśmy wspaniałego i opiekuńczego Orry' ego. Ostatnio zakupiłam sobie całość na DVD  i stwierdzam, że mimo upływu lat, serial jest równie dobry.







 4. Xena, wojowniczka księżniczka
Zaczęło się tak naprawdę od serialu o Herkulesie, a potem zrobiono jego spin off, który, moim zdaniem, okazał się dużo lepszy.  Wojownicza Xena wraz z przyjaciółką pacyfistką Gabriellą, przeżywała całą masę przygód, podróżowała po Azji i Europie i w ogóle była w zasadzie niezniszczalna. Serial zaspokajał moje zainteresowania mitologią, którą tam co prawda traktowano czasem bardzo po macoszemu, ale co tam. Jak na tamte czasy był super i wspominam go do dziś. Umieszczam też tutaj zdjęcie Aresa, boga wojny, który był niesamowicie uroczym łajdakiem.

5. Roswell: W kręgu tajemnic
Każde sobotnie popołudnie było dla mnie święte. Losy trójki kosmitów i ich przyjaciół absorbowały mnie i moje koleżanki, prowokując nas do nieustannego dyskutowania na temat, co będzie dalej. A miłosne perypetie Maxa i Liz co rusz przyśpieszały nasze tętna. Serial miał wszystko co powinien mieć dobry serial dla młodzieży: wątek sensacyjny, miłosny, a wszystko zakropione porządną dawką paranormalności. Zakończył się godziwie na trzech sezonach i satysfakcjonującym fana happy endem. Płyta z muzyką z serialu do dziś należy do moich najcenniejszych. 

6. Anioł ciemności Zwany przez wszystkich Angelusem. Historia wampira z duszą, który w ramach pokuty musi walczyć z demonami, rozpalała moją wyobraźnię niemal tak samo jak wyżej wspomniane Roswell. Angel, niegdyś bogaty złoty chłopak,  a obecnie bladolicy wampir, bardzo rzadko się uśmiechający, był niesamowity i cudowny. Serial powstał jako spin off  Buffy postrachu wampirów i był dużo lepszy, bardziej mroczny, z przemyślaną fabułą. W tym przypadku święte były dla mnie wieczory poniedziałkowe, kiedy to na wynajętym studenckim okupowałam tv, nikomu nie dając obejrzeć w tym czasie nic innego. Być może teraz dlatego mam do Davida Boreanaza taki sentyment i lubię go oglądać w serialu Kości.


7. Nikita z niezapomnianą i niezastąpioną Petą Wilson w roli tytułowej.
Serial powstał w nawiązaniu do francuskiej wersji filmu Luca Bessona i przedstawiał losy młodej narkomanki zwerbowanej do pracy w tajemniczej Sekcji 8. Próby buntu bohaterki i zachowania własnej tożsamości oraz prawa do decydowania o własnym losie, mimo krwawej profesji, jaką była zmuszona wykonywać skłaniały mnie do wielu refleksji. Nie można zapomnieć niesamowitym uczuciu pomiędzy Nikitą a milczącym i tajemniczym Michaelem.






Wymieniać mogłabym jeszcze długo, bowiem takich seriali było mnóstwo. Ograniczyłam się jednak do siedmiu, co także trudno mi przeboleć. 
Do zabawy zapraszam Dosiak, Isztar, Finkę oraz wszystkich, którzy mają ochotę podzielić się swoimi typami. 
Pozdrawiam serdecznie!

sobota, 17 marca 2012

Stephen Deas: Łowca złodziei. Przedpremierowo!


Data wydania: 22.03.2012
Stron: 320
Moja ocena: 8/10
Książka Łowca złodziei to moje pierwsze spotkanie z twórczością Stephena Deasa. Wiem, że napisał również Adamantowy pałac i zabierałam się do jej  przeczytania, ale jakoś nigdy się nie złożyło. Do lektury Łowcy złodziei zachęciła mnie okładka i dość tajemniczo brzmiący opis treści. Książka stanowi pierwszą część planowanej przez autora trylogii.
Akcja historii toczy się w portowym miasteczku Deephaven, odbudowującym się po niedawno zakończonej wojnie domowej, która objęła swym zasięgiem całe Imperium.
Głównym bohaterem powieści jest nastoletni uliczny kieszonkowiec Berren, będący na usługach złodziejskiej gildii, której przewodniczy nie lada cwaniak znany w branży pod nazwą Siekiery. Siekiera kupuje w sierocińcach za bezcen młodych chłopców i uczy ich złodziejskiego fachu. Sierocińce są przepełnione, co także jest efektem wojny domowej. O takich sierotach mówi się, że są dziećmi Krhozusa, czyli owocem wojennych gwałtów i przemocy. Zadaniem podopiecznych Siekiery jest wędrówka po zaułkach miasta i okradanie przechodniów i podróżnych.
Berren radzi sobie całkiem nieźle i w zasadzie nie marzy o lepszym życiu, bo nie wie, że takie mogłoby istnieć. Przemyka po ulicach, krąży po zaułkach, a największą dla niego atrakcją jest obserwowanie egzekucji na placu głównym miasta. To wtedy właśnie Berren widzi na podeście, na którym wykonywana jest egzekucja, człowieka, który odmieni jego życie. Jednak w tej danej chwili Berrena bardziej interesuje wypchana złotem sakiewka, która trafia w ręce nieznajomego. Chłopiec decyduje się na dość wariacki krok, mianowicie próbuje nieznajomemu tę sakiewkę ukraść. Zbyt późno uświadamia sobie, jak głupi popełnił błąd, ponieważ nieznajomy okazuje się być łowcą złodziei i to takim, który budzi postrach w całej okolicy. Łowca złodziei Syannis, z nieznanych przyczyn najpierw puszcza chłopca wolno, by następnie wyratować go z tarapatów, a potem odkupić od Siekiery i uczynić swoim uczniem.
Od tej pory życie Berrena ulegnie zmianie. Czeka go nie tylko totalna zmiana stylu życia, ale i nauka pisania, dobrych manier, szermierki, poznawania lepszej, bogatszej strony miasta i licznych, bardzo zawikłanych powiązań międzyludzkich. Plany ucieczki od nowego mistrza, Berren szybko zarzuca, zresztą dobrze wie, że nie miałby dokąd pójść, a sam sobie nie poradzi bez wsparcia i opieki kogoś silniejszego.
Wędrując wraz z Syannisem i Berrenem po mieście obserwujemy jego mroczną stronę. Miasto portowe jest brudne, cuchnie rybami i odchodami, wylewanymi z nocników wprost na bruk, a ludzie są zdolni pozabijać się o każdy grosz czy resztki jedzenia. W dokach i kanałach szerzą się piractwo, kradzieże i rozboje, kwitnie kontrabanda i przemyt.
Syannis jest postacią bardzo tajemniczą. Wiemy o nim mało, ale sposób w jaki mówi, jak się zachowuje, jak załatwia interesy i traktuje innych, sugeruje że nie pochodzi stąd i że w przeszłości był kimś zupełnie innym. Można się również domyślać, że wiele stracił i to zmusiło go do zmiany stylu życia. W stosunku do swojego ucznia bywa często nieobliczalny, a każdy przejaw nieposłuszeństwa karze laniem. Berren oczywiście nie jest potulnym, grzecznym chłopcem, nie cierpi się uczyć pisania i czytania, więc okazji do scysji i awantur nie brakuje.
Akcja powieści rozwija się dość powoli, zupełnie jakby autor nie chciał zdradzić za wiele już w części pierwszej, co jednak może spowodować, że wiele osób po jej przeczytaniu ogarnie zniechęcenie. Powinno być przecież tak, że pierwsza część cyklu ma za zadanie tak zaciekawić, by czytelnik na pewno sięgnął po kontynuację. Przyznam, że trochę mi takich właśnie zwrotów akcji zabrakło.
Druga sprawa to kreacja postaci. Każdy przecież lubi sobie wyobrażać, jak dana postać wygląda. W tej powieści autor prawie wcale nie podaje czytelnikowi szczegółów wyglądu Syannisa czy Berrena. Dodatkowo trudno mi było jednoznacznie stwierdzić, jaki naprawdę jest Syannis, zupełnie jakby autor nie mógł się zdecydować, czy uczynić go brutalnym, ale dobrym, czy nadać mu cechy twardego łotra. Te jego dziwaczne nastroje i zmiany w zachowaniu niekiedy nie tylko mnie drażniły, ale i dezorientowały. Podobnie było z Berrenem. Rozumiem, że w wieku lat nastu, nie do końca wiadomo, czego się chce od życia, ale ten brak zdecydowania i motywacji u chłopca też był nieco denerwujący. Dlatego mam nadzieję, że w kolejnych częściach cyklu autor pogłębi rys charakterologiczny postaci, bo jak dla mnie były one trochę zbyt płaskie.
W ciekawy sposób został za to przedstawiony w powieści tzw. margines społeczny czyli śmieciarze, przemytnicy i złodzieje. Tutaj każdy kieruje się własnym interesem i dba tylko o własne dobro. Nie ma miejsca na przyjaźń, litość czy współczucie. Łowca złodziei te wszystkie zasady dobrze zna i dlatego jest tak dobry w tym co robi.
Wolno rozwijającą się fabułę ratuje dość mocna końcówka, kiedy to prowadzone przez Syannisa śledztwo znajduje wreszcie swój finał. Jednocześnie Berrenowi przyjdzie zdać niespodziewany egzamin z nabytych dotychczas umiejętności, gdy będzie musiał się zmierzyć z dawnymi kolegami ze złodziejskiej gildii. Finał powieści czytałam z dużym zaciekawieniem, trochę jednak szkoda, że ciekawie zrobiło się tak późno, bowiem sam pomysł na tę historię naprawdę ma potencjał i to dość duży. Dlatego myślę, że przeczytam następną część, gdy się pojawi, licząc na to, że rozwieją się moje podejrzenia co do prawdziwej tożsamości Syannisa. Jestem również ciekawa, jak Berren pokieruje swoją przyszłością i co jeszcze go czeka.
Powieść mogę polecić czytelnikom lubiącym historie z dobrze nakreślonym tłem obyczajowym i takim, którzy są cierpliwi. Jeśli posiadacie te dwie cechy to jest to książka dla Was.
Pozdrawiam serdecznie!

Za egzemplarz do recenzji 
bardzo serdecznie dziękuję 
Panu Marcinowi 
z Wydawnictwa Prószyński i s-ka
Pozdrawiam serdecznie!

                                                                   ***************
Stephen Deas – brytyjski pisarz, specjalizujący się w fantasy. Debiutował w 2009 roku powieścią „Adamantowy pałac”, otwierającą cykl „Pamięć Płomieni”. 
„Łowca złodziei” to pierwsza część nowej trylogii, której drugi tom jest nominowany do prestiżowej David Gemmell Legend Award, przyznawanej najlepszym powieściom fantasy.

czwartek, 15 marca 2012

Catherynne M. Valente: Nieśmiertelny


Autor: Catherynne M.Valente
Tytuł serii: Uczta wyobraźni
Wydawca: Mag
Stron: 288
Moja ocena: 10/10
Odkąd w zapowiedziach wydawnictwa Mag zobaczyłam okładkę książki i tytuł Nieśmiertelny, nie mogłam się doczekać momentu, w którym trafi ona w moje ręce.
Moje dzieciństwo przypadło na twarde lata 80. i wtedy właśnie, gdy książek w księgarniach było tak mało, że prawie na lekarstwo i nie miały one tak ładnych i starannych wydań jak dziś, mojej Mamie fuksem udało się kupić mały zbiór baśni pod jakże znaczącym tytułem „Baśnie narodów RFSRR”. Był to zbiór baśni rosyjskich, karelskich, baszkirskich, czeczeńskich i kilku innych. Mam tę książeczkę do dziś. Jest mocno zaczytana, ale w stanie dość dobrym, a tytuły baśni pamiętam do bardzo dobrze: O siostrzyczce Alonuszce i braciszku Iwanuszce, Marynka Kruszynka, Złota czara, Czarodziejski młynek i kilka innych. Najlepiej pamiętam jednak tę pod tytułem Maria Moriewna, o dziewczynie, która z pomocą zakochanego w niej Iwana pokonała strasznego Kościeja, tego samego, który w rosyjskim folklorze odgrywa tak istotną rolę, jak u nas diabły i wiedźmy.
Zabawne, jak toczą się losy pewnych historii i jaką rolę odgrywają one w życiu człowieka. Kto by pomyślał, że po tylu latach będzie mi dane przeczytać historię pięknej Marii Moriewny i Kościeja Nieśmiertelnego widzianą z zupełnie innej perspektywy i w wersji baśni dla dorosłych?
Książka Nieśmiertelny za jednym razem zafundowała mi nie tylko symboliczny powrót do dzieciństwa, także zabrała do Rosji lat. 30. i 40, oraz nadała znanej mi już historii nie tylko nowe znaczenia, ale i zupełnie inny wymiar.
Powieść pani Valente ma formę baśni i jest napisana bardzo pięknym, poetyckim językiem, który już dobrze znam z lektury wcześniejszego dzieła tej autorki, mianowicie dwóch tomów, magicznych i cudownych „Opowieści Sieroty”.
Krótko na temat treści. Piękna Maria Moriewna wypatrzyła przez okno w stadach ptaków, mężów dla swoich trzech sióstr, gwarantując tym każdej z nich dobre i dostatnie życie. Sądziła, że i ją czeka podobny los i również czekała na swój moment, ale bardzo długo nie mogła się go doczekać. Gdy w końcu w jej drzwiach stanął tajemniczy nieznajomy, o niebezpiecznej, pociągającej urodzie, wiedziała, że jej historia nie będzie ani prosta, ani pozbawiona cierpienia. Bo tym nieznajomym był sam Kościej Nieśmiertelny, który pokonał swoją śmierć i ukrył ją gdzieś, gdzie nikt jej nie znajdzie. Przyciągana nieodpartym magnetyzmem Kościeja, Maria pozwala się porwać z rodzinnego domu i uwieść Kościejowi, który otoczy ją bogactwem, uczyni carewną i królową oraz swoją wojowniczką. Ich związek będzie pełen namiętności i sadyzmu, czułości i cierpienia, żalu i zdrady, kłamstwa i tajemnic. Czy wiekowy, tajemniczy Kościej odkryje przed Marią wszystkie swoje tajemnice? Czy ożeni się z nią? A może Maria uwolni się spod jego toksycznego wpływu i sama odejdzie, by odzyskać swoją niezależność i dumę? Czy tych dwoje będzie umiało żyć z dala od siebie?
Historia toksycznej i niszczącej miłości Kościeja i Marii Moriewny toczy się na tle zmian społecznych i politycznych w Rosji. Przemiany w olbrzymim kraju, ogarniętym czystkami i wojną, odbijają się na sytuacji domowej i bytowej Marii i jej bliskich.
Tym, co mnie urzekło najbardziej jest sposób, w jaki historia miłosna bohaterów została przedstawiona; w znanej mi starej bajce Kościej był tym złym, którego należało pokonać, by Maria Moriewna mogła dostać swoje szczęśliwe zakończenie. W powieści pani Valente, Kościej ma charyzmę i magnetyzm, jest Carem Życia, a przy tym okazuje się być mężczyzną, który dla właściwej kobiety jest w stanie poświęcić własną śmierć. Zaryzykuję stwierdzenie, że Maria Moriewna bez Kościeja Nieśmiertelnego nie byłaby tym, kim być powinna. To pod jego urokiem stała się silną, świadomą swej potęgi kobietą, wołczicą (wilczycą), jak ją nazywał. Kim byłaby, gdyby ich drogi się nie skrzyżowały? Nikim ciekawym, ani godnym uwagi.
Powieść Nieśmiertelny ma także inną ogromną zaletę; została napisana w konwencji klasycznej baśni. Są tutaj zatem trzy siostry, trzej narzeczeni, zjawiający się pod postacią ptaków, magiczne przedmioty i domowe skrzaty, które można poprosić o pomoc. Oblubienica musi wykonać trzy zadania, zalecone jej przez wiedźmę, by zdobyć coś, na czym jej najbardziej zależy, a narzeczony niczym Sinobrody ma swoje krwawe sekrety, od których odkrycia może zależeć życie bohaterki. Dodatkowo w odległych stepach można zapolować na magicznego Żar – Ptaka, a przy pomocy ziemnego gnoma pokonać smoka biurokratę, którego największym skarbem będą bawełna i ropa.
To wszystko i jeszcze więcej oferuje w swojej magicznej historii czytelnikowi autorka Nieśmiertelnego.
Książka ma niesamowity klimat i czyta się dosłownie jednym tchem. Barwny, malowniczy język kreuje przed oczami czytelnika fantastyczny i czasami groteskowy świat, w którym magia miesza się z polityką, a miłość dwojga bohaterów zyskuje zupełnie nowy wydźwięk.
Zaskakuje również sam finał historii i to do tego stopnia, że chciałoby się zacząć czytanie od początku.
Powieść Nieśmiertelny jest prawdziwą Ucztą dla wyobraźni; w pięknym, starannym wydaniu i bogatej, fantastycznej treści znalazłam wszystko, czego się spodziewałam, a nawet jeszcze więcej. Historia przeszła moje najśmielsze oczekiwania. To zupełnie tak, jak przeczytać wersję znanej już historii, tylko bez cenzury.
Powieść mogę polecić nie tylko miłośnikom folkloru rosyjskiego, ale także wszystkim lubiącym pełne symboli i metafor baśnie dla dorosłych. Nie będziecie zawiedzeni.
Polecam serdecznie!
 
Za egzemplarz do recenzji 
i możliwość poznania      
nowej wersji historii 
Kościeja i Marii Moriewny 
bardzo serdecznie dziękuję 
Pani Katarzynie 
z Wydawnictwa MAG.
Pozdrawiam serdecznie!


 Okładka mojej książeczki z bajkami rosyjskimi. 

Catherynne M. Valente ur. 5 maja 1979 w Seattle – amerykańska poetka, krytyk literacki i pisarka, autorka powieści i opowiadań z gatunku fantasy. Ukończyła studia w zakresie filologii klasycznej na uniwersytetach w San Diego i w Edynburgu, następnie spędziła kilka lat Japonii. Po powrocie do USA zamieszkała na wybrzeżu stanu Maine i zajęła się działalnością pisarską. 


 


środa, 14 marca 2012

Scott Westerfeld: Lewiatan

Autor: Scott Westerfeld
Tytuł: Lewiatan
Tytuł cyklu: Lewiatan, cz.1.
Wydawca: Rebis
Stron: 420
Moja ocena: 10/10
Powieść zatytułowana Lewiatan otwiera steampunkową trylogię o tym samym tytule. Od czasów Dziewczyny Płaszczki, która to była moją pierwszą przeczytaną książką tego gatunku steampunk zaliczam do jednego ze swoich ulubionych w literaturze nurtów. Steampunk to niesamowite połączenie magii i cywilizacji wieku XIX, zwanego wiekiem pary; to także nurt historii alternatywnej czyli takiej, która potoczyła się innym torem od tego, który jest oficjalnie znany. Taką właśnie wersję historii odmiennej od tradycyjnie nam znanej prezentuje czytelnikowi Scott Westerfeld.
Akcja Lewiatana rozpoczyna się w 1914 roku w Europie, zagrożonej wybuchem wojny. Społeczeństwo dzieli się na Darwinistów i Chrzęstów. Darwiniści, jak sama nazwa mówi, to zwolennicy ewolucji i tworzenia nowych organizmów; to Anglicy i ich polityczni sojusznicy. Dzięki zdolnym naukowcom Darwiniści stali się mistrzami w tworzeniu machin, czy to latających, czy to podwodnych, które są połączeniem mechaniki z żywym organizmem. Stąd tytułowy Lewiatan to ogromny statek latający, przypominający wielkiego wieloryba, który jest złożonym ekosystemem rozmaitych stworzeń, żyjących w zgodnej i pożytecznej dla wszystkich symbiozie. Lewiatan działa i żyje dzięki przetwarzanemu wodorowi; w razie awarii powoli, z pomocą mechaników, sam się naprawia, by znowu być gotowym do pracy.
Niemcy i ich sojusznicy są zwani w powieści Chrzęstami. To  zwolennicy i twórcy ogromnych machin, które mnie skojarzyły się z transformerami. Machiny te potrafią się poruszać w trudnych warunkach lądowych i przebywać ogromne dystanse w niedługim czasie. Dodatkowo są wyposażone w działka i całkiem nieźle opancerzone.
Powieść ma dwoje głównych bohaterów: Angielkę Deryn i Austriaka Alexandra.
Deryn od dziecka marzyła, by służyć w siłach powietrznych Zjednoczonego Królestwa i aby sobie to umożliwić, z pomocą swojego brata, przeszła wstępne testy przebrana za chłopaka. Od teraz Dylan będzie służył(a) na Lewiatanie jako kadet. Służba ta dla zapalonej Darwinistki i fanatyczki latania jest spełnieniem wszystkich marzeń.
Alexander zwany przez przyjaciół Alekiem to młody książę Habsburg, którego rodzice giną w zamachu w Sarajewie. Z pomocą zaufanych doradców ojca, Alek ucieka przed ścigającymi go zamachowcami na machinie - cyklopie zwanym Pożogą.
Nietrudno się domyślić, że losy dwójki bohaterów w pewnym momencie skrzyżują się, dając początek wielkiej międzynarodowej przygodzie.
Powiem szczerze, że książka Lewiatan urzekła mnie i sprawiła, że niecierpliwie czekam na część kolejną. Bardzo spodobało mi się zderzenie dwóch odmiennych światów, zwolenników machin i biologii. Każdy z nich bowiem ma swoje dobre i złe strony. Żyjące stwory, ogromne i będące same w sobie sprawnym ekosystemem, który żyje własnym życiem, a jednak służy ludziom są fascynujące. Tak samo olbrzymie machiny, które przypominają roboty, a wcale nie są takie łatwe w obsłudze, gdyż sterowanie nimi wymaga zręczności i spostrzegawczości.
Dodatkowym atutem książki są czarno białe rysunki Keitha Thompsona, dzięki którym łatwiej było sobie stworzyć w umyśle obraz takiego na przykład Lewiatana, Pożogi, czy innych pojawiających się w powieści stworzeń, takich jak wąchacze wodoru, jaszczurki kurierskie, czy meduzy Huxleye.
Kiedy dochodzi do zamachu i wojna staje się nieunikniona, w życiu Deryn, Aleka i ich bliskich dochodzi do bardzo wielu zmian. To co miało być ciekawą służbą, staje się walką o życie i przetrwanie.
Ponieważ powieść rozpoczyna trylogię, wiele wątków pozostaje nierozwiązanych i na pewno pojawi się jeszcze sporo tajemnic, a historia nabierze rozpędu.
Książka jest napisana w narracji trzecioosobowej raz z perspektywy Deryn, a raz Aleka. Język jest żywy i barwny, a jednocześnie jasny i klarowny; dialogi są ciekawe, a krótkie i konkretne opisy nie nużą. Fabuła toczy się sprawnie i tylko zachęca do przewracania kolejnych stron.
Bardzo mi się spodobał wykreowany przez autora świat i na pewno w najbliższym czasie przeczytam kolejną część trylogii.
Na koniec jak zwykle słówko na temat wydania; piękny biały papier, wspaniała okładka z dobrze dobranymi ilustracjami na długo zapadają w pamięć. Co prawda jestem zwolennikiem teorii, że liczy się zawartość, a nie opakowanie, ale jeśli i jedno i drugie jest tak dobre, jak w tym przypadku, to nie można o tym nie wspomnieć. Kto bowiem nie lubi ładnych wydań? Książkę mogę polecić nie tylko zwolennikom fantastyki, czy lubiącym historię „gdybaczom”, ale też każdemu kto lubi sprawnie napisane powieści przygodowe. Nie będziecie się nudzić. Serdecznie zachęcam!

                                                   **************************** 
Scott Westerfeld (05.05.1963-) – amerykański autor powieści science fiction i fantasy. Urodzony w Teksasie, dzieciństwo spędził na ciągłych przeprowadzkach z powodu pracy ojca - programisty. Zanim stał się Autorem poczytnych książek dla młodzieży i dorosłych, pracował między innymi w fabryce ołowianych żołnierzyków, był redaktorem podręczników, nauczycielem i informatykiem. Po przeprowadzce do Nowego Jorku zajął się komponowaniem utworów dla tamtejszych teatrów muzycznych. Stało się to jego wielką pasją. Teraz, jak sam twierdzi, nie potrafi bez tego żyć. Jak sam przyznaje, woli pisać dla grupy tzw. "Młodych Dorosłych", gdyż ich umysły otwarte są na wszystkie gatunki, są dociekliwi, a ich maile są bardzo dopingujące.
Jego powieść Evolution's Darling była nominowana do Nagrody im. Philipa K. Dicka w 2002 roku.

wtorek, 13 marca 2012

Alan Bradley: Ucho od śledzia w śmietanie

Autor: Alan Bradley
Tytuł: Ucho od śledzia w śmietanie
Tytuł cyklu: Flawia De Luce
Stron: 380
Wydawca: Vesper
Moja ocena: 10/10
Trzecia część przygód bystrej i pomysłowej małej detektyw Flawii niemal pod początku książki rusza z kopyta. Bohaterka wybiera się do starej Cyganki, by ta jej powróżyła. Staruszka jest nie w ciemię bita i przepowiada dziewczynce straszne rzeczy, co powoduje u Flawii niekontrolowane ruchy rąk, strącenie świecy i spalenie namiotu wróżki. Ale to dopiero początek afery. Dręczona wyrzutami sumienia Flawia zaprasza Cygankę do rodzinnej posiadłości, a następnego dnia znajduje staruszkę na wpół martwą. Szybka interwencja doktora Darby, ratuje kobiecie życie. Na tym jednak nie koniec; tego samego ranka na zabytkowej fontannie z Posejdonem zostaje znalezione ciało Brookiego Harewooda, miejscowego złodziejaszka i oszusta. Czy te dwie sprawy mają ze sobą coś wspólnego? Czy w Bishop's Lacey działa jeszcze sekta o intrygującej nazwie kuśtykanie? Wir wydarzeń porwie małą bohaterkę z siłą wodospadu.
Flawia znowu będzie wchodziła w paradę inspektorowi Hewittowi i po raz kolejny będzie miała kłopoty z siostrami. Nie zdając sobie sprawy z wagi własnego odkrycia, przypadkiem natrafi na portret swojej mamy Harriet z trzema córkami.
W trzeciej odsłonie przygód Flawii, Alan Bradley przybliża czytelnikowi sekrety rodzinne, kłopoty finansowe, z którymi boryka się ojciec dziewczynki i jego starania, by zapewnić córkom godziwe życie. W trakcie lektury poprzednich części wydawało mi się, że pułkownik De Luce kocha tylko swoje znaczki. Część trzecia ukazała go w roli ojca, któremu po śmieci żony jest niesamowicie trudno się odnaleźć, zwłaszcza w powojennej rzeczywistości.
Kolejna zagadka stawia przed Flawią poważny dylemat, a mianowicie, czy da się wszystko wyjaśnić naukowo, czy może gdzieś w ogrodowych krzakach czai się strzyga wysysająca siły żywotne z młodych kobiet? Dla jedenastolatki to naprawdę ciężka przeprawa.
W części trzeciej Flawia wreszcie zdobywa przyjaciółkę w osobie małej Cyganki o intrygującym imieniu Porcelana. Jak potoczą się koleje tej przyjaźni? Czas pokaże.
Ucho od śledzia w śmietanie zawiera te same elementy, do których już zdążyłam się przyzwyczaić przez dwie poprzednie części; jest zabawnie, pomysłowo, błyskotliwie, czyta się lekko i przyjemnie. Muszę także przyznać, że trzecia część ze względu na klimat jest najbardziej mroczna. Postaci Cyganek, stare, zapomniane korytarze w Buckshaw i wewnętrzne lęki bohaterki są opisane naprawdę przekonująco. Być może to Flawia z każdą kolejną częścią coraz bardziej dojrzewa i przyznam, że chętnie obserwowałabym dalej jej dorastanie. Mam nadzieję, że będzie ku temu okazja, bo kolejne części przygód małej chemiczki w oryginale już istnieją.
Kto jeszcze nie poznał Flawii, niech szybko tę zaległość nadrobi. Wspaniale wykreowana postać i jej niesamowity urok, zachwycą każdego, kto lubi dobrze napisane historie o bystrych, wścibskich dziewczynkach. Polecam. Naprawdę warto.
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję
portalowi Secretum 
Pozdrawiam serdecznie!

niedziela, 11 marca 2012

Terry Goodkind: Bractwo Czystej Krwi

Autor: Terry Goodkind
Tytuł: Bractwo Czystej Krwi, t.3.
Tytuł serii: Miecz prawdy
Wydawca: Rebis
Stron: 600
Moja ocena: 8/10
Trzecie prawo magii: Uczucia rządzą rozumem.
Bractwo Czystej Krwi to trzecia cześć cyklu Miecz prawdy. Powieść jest bezpośrednią kontynuacją części drugiej i przedstawia wątki, które częściowo zawiązały się właśnie w powieści Kamień łez. Zaczynając czytać książkę, zastanawiałam się, co jeszcze może spotkać bohaterów i w jakim kierunku pójdzie fabuła. Po lekturze całości muszę przyznać, że autor bardzo zgrabnie wszystko połączył i wyszła całkiem ciekawa powieść, która tylko odrobinę ustępuje miejsca swoim poprzedniczkom. Ogółem muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona i mam nadzieję, że ten poziom utrzyma się w kolejnych tomach.
Ponieważ w części drugiej kilka wątków się zakończyło, trzeba było wysnuć nowe, ale w nawiązaniu do znanych już. I tak po odesłaniu Rahla Posępnego do zaświatów i scaleniu zasłony, bohaterowie muszą się rozdzielić. Scalenie zasłony i zniszczenie Baszt Czarodziejów zwiększyło moc Imperatora Jaganga zwanego także Nawiedzającym Sny.
Na początku powieści spotykamy Siostry Mroku, które miały uciec w bezpieczne miejsce, a tymczasem ich sny opanował właśnie Jagang, który teraz ma je w swojej mocy i domaga się od nich nie tylko wierności i posłuszeństwa, ale także pomocy w zabiciu Richarda Rahla, który jest jedyną osobą stojącą Jagangowi na drodze.
Richard obejmuje władzę w D'Harze i próbuje zapobiec wojnie oraz zagrożeniu, jakie stanowi Armia Ładu Imperialnego. Spora część powieści opowiada o zmianach, jakie Richard zaprowadza w pałacu i w mieście. Ciekawym wątkiem były relacje Richarda z chroniącymi go Mord Sith, które ślubowały mu wierność i obiecały go bronić. Oryginalność tych kobiet, ich wrodzone okrucieństwo i despotyzm to jedna z mocniejszych stron książki.
Równolegle Kahlan wraz z Adie, Zeddem i żołnierzami Galei usiłuje wrócić do stolicy kraju Ebinissii. Kahlan musi ukrywać tożsamość Spowiedniczki po tym jak skazano ją na śmierć. Jej życie jest dodatkowo zagrożone ze strony fanatycznego generała Brogana, przedstawiciela tytułowego Bractwa Czystej Krwi. Bractwo zrzesza przeciwników wszelkiej magii, którą uważa za przejaw działania Bezimiennego i za pomocą brutalnych i okrutnych metod przesłuchuje domniemanych świadków, tworzy wyimaginowanych podejrzanych -  bannelingów, po czym skazuje ich na straszną śmierć. 
Na ironię zakrawa fakt, że generał w walce ze wszystkim co magiczne, posługuje się mocami swojej szalonej siostry, którą niesamowicie gardzi, ale bez której niewiele by zdziałał. Zupełnie nieświadomie czlonkowie bractwa stają sie wykonawcami woli Sióstr Mroku.
Nie można zapomnieć o Siostrze Vernie, która z pomocą czarodzieja Warrena próbuje uporządkować sprawy w Pałacu i wykryć pozostałe Siostry Mroku. Postać Verny przechodzi bardzo ciekawą ewolucję.
Ponad połowa książki to tworzące się wątki, co nie znaczy, że się nudziłam. Z ciekawością śledziłam poczynania Richarda i próbującą odkryć prawdę Siostrę Vernę. W drugiej połowie robi się znacznie ciekawiej i wydarzenia przyśpieszają, zmierzając do finału.
Czy Richard powstrzyma wybuch wojny i uratuje Kahlan schwytaną przez Brogana?
Czy Siostrom Mroku uda się wcielić w życie niecny plan Jaganga? Co się stanie z Verną, Zeddem i pozostałymi? Czy bohaterów spotka wreszcie szczęśliwe zakończenie, wolne od ciągle rozgałęziających się przepowiedni? Na te i inne pytania odpowiedź daje lektura tomu trzeciego.
Mimo sześciuset stron powieść przeczytałam w dwa popołudnia i sama byłam zaskoczona, jak mi ubywało stron. Książkę czyta się naprawdę lekko i przyjemnie, może dlatego że jest napisana jasnym, ale barwnym językiem, a może po części dlatego, że zdążyłam już przywiązać się do bohaterów i ulec magii Starego i Nowego Świata.
Tym samym moje wyzwanie czytelnicze na miesiąc marzec zostało wypełnione i przyznam, że z przyjemnością czekam na kwiecień.

piątek, 9 marca 2012

Alan Bradley: Badyl na katowski wór


Autor: Alan Bradley
Tytuł: Badyl na katowski wór
Tytuł serii: Flawia De Luce
Wydawca: Vesper
Stron: 363
Moja ocena: 10/10
Książka Badyl na katowski wór to druga odsłona przygód pomysłowej i wścibskiej Flawii De Luce.
Tym razem rozklekotanym wozem do Bishop's Lacey przyjeżdża teatr kukiełkowy słynnego Ruperta Porsona. Tego samego, który w telewizji BBC prowadzi program z Wiewiórką Snoodym. Flawia poznaje Ruperta i jego asystentkę Niallę, wracając z cmentarza. Zainteresowana sprawami przedstawienia i osobą Nialli, dziewczynka angażuje się w sprawy artystów i przyczynia się do tego, że sam proboszcz proponuje wystawienie przedstawienia dla mieszkańców Bishop's Lacey. W trakcie wieczornego spektaklu dochodzi do tragedii na oczach widzów; w tajemniczych okolicznościach umiera Rupert. Policja na czele ze znanym już Flawii, inspektorem Hewittem wszczyna śledztwo, ale jak łatwo się domyślić, idzie jej to dość ślamazarnie.
Osobiście zaangażowana w sprawę Flawia, sama postanawia odkryć prawdę, co jednak utrudnia jej wizyta cioci Felicity w Buckshaw, zaloty niemieckiego lotnika do jednej z jej sióstr, same siostry, które znowu są niebywale złośliwe oraz wiecznie bujający w chmurach tato dziewczynki.
W części drugiej Flawia ma do rozwiązania dwie zagadki. Oprócz poszukiwania sprawcy zabójstwa Ruperta, mała detektyw wraca do zapomnianej już sprawy śmierci swojego rówieśnika, Robina.
Znowu będą zatem włamania do miejscowej biblioteki, podpytywanie sąsiadów, szukanie powiązań. Nie obędzie się także bez tworzenia trucizn, robienia brzydkich psikusów starszym siostrom i przysparzania czytelnikowi okazji do wybuchów serdecznego śmiechu.
Akcja części drugiej toczy się jeszcze sprawniej, niż w części pierwszej. W Zatrutym ciasteczku wszystko właściwie obracało się wokół rodzinnego domu Flawii. Teraz wędrujemy po Bishop's Lacey, poznajemy mieszkańców i ich sekrety. Specyficzny jest także klimat opisywanej historii: wojna się zakończyła, ale wśród Anglików nadal jest pełno niemieckich jeńców. W dodatku społeczeństwo wchodzi w erę telewizji i w modzie jest mieć własny odbiornik w domu. To wyjście z fabułą poza mury domu, do ludzi, to duży plus dla autora.
Flawia w dalszym ciągu boryka się z dojmującym brakiem matki, której nie było dane jej poznać. Dzięki ciotce dowiaduje się, że ma z nieżyjącą Harriet więcej wspólnego, niż sama myślała.
Powieść jest napisana jasnym i błyskotliwym językiem, pomysły Flawii powodują, że ręce opadają, ale jednocześnie nie da się jej nie lubić. Nawet teraz mam ją przed oczami; drobną, w czarnej sukience z kołnierzykiem, mknącą wiejską dróżką na Gladys i przegryzającą lukrecję. Jej inteligencja i niesamowity zmysł detektywistyczny sprawiają, że książkę czyta się z zapartym tchem, choć rzecz jasna, bystry, dorosły czytelnik już po pewnym czasie domyśli się, jakie jest rozwiązanie zagadki. Lektura drugiej części dostarcza wielu miłych wrażeń i okazji do śmiechu. Oby więcej takich bystrych dziewczynek i świetnie napisanych kryminałów dla młodszej i nieco starszej młodzieży. Polecam serdecznie, sama zaś zabieram się do lektury części trzeciej. 
Za egzemplarz recenzyjny i możliwość poznania dalszych losów Flawii serdecznie dziękuję portalowi  Secretum
Pozdrawiam serdecznie!

środa, 7 marca 2012

Licia Troisi: Przeznaczenie Adhary

Autor: Licia Troisi
Tytuł: Przeznaczenie Adhary
Tytuł cyklu: Legendy Świata Wynurzonego, t. 1.
Wydawca: Videograf II
Stron: 420
Moja ocena: 8/10
Książka Przeznaczenie Adhary to pierwsza część trzeciej  i ostatniej  trylogii z cyklu Świat Wynurzony. Od wydarzeń opisywanych w poprzednich częściach minęło 50 lat. 50 lat spokoju, dobrobytu, szczęśliwego społeczeństwa rządzonego dobrą i sprawiedliwą ręką króla Learchosa i królowej Dubhe. Główna bohaterka środkowej trylogii przeszła naprawdę długą drogę; od złodziejki i zabójczyni, przez ofiarę Gildii, aż po wolną kobietę świadomą swoich celów i posiadanych atutów. To właśnie losy Dubhe i jej rodziny będą jednym z głównych wątków powieści. Na tym jednak nie koniec, bo pierwszoplanowym bohaterem jest zupełnie kto inny. 
Powieść rozpoczyna się dość tajemniczo. Na okwieconej łące budzi się dziewczyna, która nie pamięta absolutnie niczego. Napadnięta przez dwóch opryszków, znajduje wybawcę w młodym Jeźdźcu Smoka, Amhalu. To Amhal nadaje dziewczynie imię Adhara i zabiera ją ze sobą w podróż do Laodamei. Bohaterka liczy, że być może tam spotka kogoś, kto pomoże jej odzyskać zagubioną tożsamość. Bardzo szybko przywiązuje się do swojego wybawcy, on jednak z niewiadomych powodów zachowuje dystans. W Laodamei jeden z kapłanów dostrzega, że Adhara ma niezwykłą moc. Co z tego wyniknie?
Drugi nieco bardziej rozbudowany wątek to wątek społeczny. Świat Wynurzony zaczyna ogarniać tajemnicza choroba, która bardzo szybko dziesiątkuje mieszkańców i przybiera rozmiary epidemii. Chorzy umierają w męczarniach, ich ciała pokrywają się wrzodami, a z oczu i ust płynie krew. Podejrzenie budzi fakt, że jedynie nimfy i istoty z nimi spokrewnione wydają się być odporne na chorobę. Narasta atmosfera nieufności i strachu, konflikt wydaje się być nieunikniony. 
Tymczasem na królewskim dworze w Makracie pojawia się uznawany od 50 lat  za zaginionego San, wnuk Nihal i Sennara. Jego powrót, choć cieszy króla, budzi także niepokój niektórych, bo nagle zaczynają się kłopoty, zupełnie, jakby San wywoła jakieś licho. 
Zaczęłam czytać tę książkę pełna dobrych przeczuć i nie zawiodłam się. Przyjemnie było znowu spotkać Dubhe i Theanę i zobaczyć, jak się potoczyło ich życie i jakimi silnymi kobietami się stały. 
Postać Adhary ma potencjał, choć jej łagodność i naiwność niekiedy mnie drażniły. Liczę jednak, że dojrzeje i zmieni się. 
Mój niepokój budzi San, bo wiem już, że autorka pokieruje tą postacią w odmienny sposób. 
Poza tym książka posiada wszystko to, do czego już zdążyłam przywyknąć przy lekturze książek pani Troisi; ciekawą fabułę, dobrze zarysowaną intrygę i klarownie poprowadzoną narrację, słowem wszystko to co lubię.
Polecam.

poniedziałek, 5 marca 2012

Alan Bradley: Zatrute ciasteczko


Tytuł serii: Flawia De Luce
Wydawca: Vesper
Stron: 363
Moja ocena: 10/10
W sennej angielskiej wiosce o wdzięcznej nazwie Bishop's Lacey, w wielkim, starym domu mieszkała sobie mała dziewczynka, która nade wszystko uwielbiała chemię i wszelkiego rodzaju eksperymenty. Flawia De Luce, bo o niej tu mowa to nadzwyczaj bystra i inteligentna jedenastolatka. Jej odizolowany nieco od życia ojciec cały czas poświęca swojemu życiowemu hobby, jakim są znaczki, a dwie starsze siostry: Dafne i Ofelia mają Flawię za wielką psotnicę i najchętniej zamknęłyby ją na stałe w szafie.
Zostawiana sama sobie Flawia radzi sobie całkiem nieźle; w odziedziczonym po wuju laboratorium pracuje nad truciznami, jeździ starym rowerem po wiosce, jest wścibska i wszędobylska. Z siostrami też potrafi sobie poradzić; albo bierze nogi za pas, albo dokonuje powolnej zemsty, smarując szminkę siostry, wyciągiem z trującego bluszczu.
Pewnego poranka na grządce ogórków znajduje trupa. W ten oto sposób zaczyna się wielka przygoda Flawii, bowiem mała spryciara nie zostawi śledztwa policji. Ponieważ o zabójstwo zostanie niebawem oskarżony jej tato, Flawia zrobi wszystko, by odkryć prawdę i oczyścić dobre imię taty zarzutów. Intryga okazuje się być bardziej zawikłana, niż się na początku wydawało, gdyż wszystko zaczęło się ponad 30 lat temu i ma ścisły związek ze szkołą, do której uczęszczał tato Flawii, tajemniczym samobójstwem jednego z wykładowców oraz unikatowymi znaczkami z podobizną królowej Wiktorii.
Analityczny i skłonny do dedukcji umysł Flawii, a także niesamowita znajomość trucizn i związków chemicznych pozwala bohaterce dostrzec i skojarzyć fakty, na które opieszali policjanci nie zwracają uwagi. Jak zakończy się śledztwo i kto okaże się mordercą? Stary służący, kucharka, piekąca siermiężne kremówki, miejscowa bibliotekarka, a może jeszcze ktoś inny? O tym warto się przekonać, sięgając po Zatrute ciasteczko.
Książka pana Bradleya doskonale oddaje klimat Anglii lat 50. Mała miejscowość, w której wszyscy się znają i wiedzą o sąsiadach wszystko, sprzyja śledztwu prowadzonemu przez Flawię. Każdego można bowiem sprytnie podpytać, bo nikt nie bierze na serio jedenastolatki i nie zastanawia sie nad wagą wypowiadanych przez siebie słów.
Dobrym zabiegiem odautorskim było oddanie narracji samej Flawii; jej bystrość i ogromne poczucie humoru, połączone z dystansem do własnej rodziny, dorastających sióstr i wreszcie samej siebie, nieustannie przysparzały mi okazji do śmiechu, a jej ogromna pomysłowość nieraz budziła podziw. Flawii nie da się nie lubić; już sama jej miłość do nauki i próby tłumaczenia zjawiskami chemicznymi wydarzeń wokół niej są oryginalne i ciekawe. Bardzo lubię postacie literackie, które są mądre; sama bowiem się wtedy od nich uczę. Stąd cykl o Flawii De Luce mogę śmiało polecić młodym ludziom, szukającym dla siebie ciekawej lektury poza szkolnej, ale nie tylko. Każdy miłośnik kryminałów, dedukcji i śledztwa z pewnością również znajdzie tu coś dla siebie. Książka jest napisana lekkim, zrozumiałym językiem, akcja nie nuży, drobiazgi okazują się mieć kluczowe znaczenie.
Na koniec jeszcze słowo o okładce. Bardzo mi się spodobała, a podobizna Flawii w centrum skojarzyła mi się z Wednesday Addams ze słynnej rodziny Addamsów. Na zewnętrznym podobieństwie jednak na szczęście się kończy, bo Flawia sadystycznych skłonności nie ma.
Przygody Flawii to idealna lektura na wolne popołudnia i zapewniam, że na jednym tomie ta znajomość na pewno się nie skończy.
Polecam, bo naprawdę warto. 

Za egzemplarz do recenzji 
serdecznie dziękuję portalowi  Secretum

                                       ************************************
 
Alan Bradley 
urodził się w Toronto i dorastał w Cobourg w Ontario. Przed przejściem na wcześniejszą emeryturę w roku 1994, by poświęcić się pisarstwu, był przez dwadzieścia pięć lat dyrektorem działu inżynierii w centrum telewizyjnym  Uniwersytetu Saskatchewan. Jest twórcą wszechstronnym, zdobywał nagrody za książki dla dzieci, słuchowiska radiowe według swoich opowiadań i nagrody ogólnokrajowe za pracę dziennikarską. Jest współautorem znanej i kontrowersyjnej książki Ms Holmes of Baker Street oraz ciekawych wspomnień The Shoebox Bible. Napisał międzynarodowy bestseller Zatrute ciasteczko. Mieszka z żoną i dwoma wyrachowanymi kotami na Malcie, gdzie pracuje nad kolejnymi częściami przygód Flavii.