wtorek, 31 października 2017

Jeff Giles: Na krawędzi wszystkiego

Autor: Jeff Giles
Tytuł: Na krawędzi wszystkiego
Stron: 384
Wydawca: IUVI








Kiedy 17-letnia Zoe w śniegowej zamieci szuka młodszego brata, nie jest w stanie przewidzieć, że w tej chwili zmieni się całe jej dalsze życie. 
Niespodziewanie dziewczyna jest świadkiem  czegoś, co do tej pory, było zasłonięte przed wzrokiem śmiertelnych. Tajemniczy łowca zabiera duszę szubrawca, który wcześniej zaatakował Zoe i jej psy. Mimowolnie Zoe wpływa na decyzję nieznajomego i od tej pory cały jej świat staje na głowie. Stare tajemnice zaczynają wychodzić na jaw, a nowe fakty są więcej niż szokujące. Rozpoczyna się szalona i bardzo niebezpieczna przygoda.
Bardzo mile zaskoczyła mnie historia opowiedziana w powieści J. Gilesa. Przypomniały mi się te historie młodzieżowe, w których postać kobieca jest silna i zaradna, a postać męska - tajemnicza i niezwykła. Tak właśnie jest w tej książce. Zoe nie wzdycha, nie płacze, tylko działa. Gdy trzeba opiekuje się bratem, kłóci z mamą, schodzi do niebezpiecznej jaskini, czy staje twarzą w twarz z przeszłością. Iks natomiast to trochę taka maszyna do zabijania, w której budzą się ludzkie uczucia, a z nimi pragnienie czegoś więcej, niż tylko ściganie zbiegłych przestępców. Być może już dawno nie czytałam książki z wątkiem romansowym tego typu, ale bardzo podobał mi się sposób ujęcia uczucia, które połączyło Zoe i Iksa. To taka nagła iluminacja, to zrozumienie, którego człowiek doznaje, gdy wie, że to ta właściwa osoba. 
Barwnie i intrygująco jest przedstawione Piekło, którego tutaj nawet się tak nie nazywa. To Nizina, mroczne, straszne miejsce, gdzie czas stoi w miejscu, choć niby mija, gdzie męczarnie nie mają końca, a nadzieja nie istnieje. Iks, inny od reszty łowców, jest wielką niewiadomą w tym równaniu, a jego niespodziewany upór i zmiana zachowania, wiele zapewne namieszają w hierarchii Niziny. 

Kolorytu całej historii dodają postacie drugoplanowe: mama Zoe, jej nadpobudliwy braciszek Jonah, przyjacielski Dallas oraz przyjaciele Iksa: Bijak i Wyrywaczka. 
Na krawędzi wszystkiego to dobrze napisana i ciekawie opowiedziana książka. Tak czułam w duchu, że się na jednym tomie nie skończy i jak się okazało miałam rację. 
Co czeka Zoe, Iksa oraz ich bliskich? Jakie przeszkody będą musieli pokonać, żeby otrzymać swoje szczęśliwe zakończenie? Aż strach się bać i jestem bardzo, bardzo ciekawa, co jeszcze wymyśli autor. 
Myślę, że Na krawędzi wszystkiego przypadnie do gustu nastoletnim czytelniczkom, Iks z pewnością chwyci je za serce, zaś Zoe ze swoją odwagą niejednej nieśmiałej dziewczynie może posłużyć za wzór. Polecam gorąco. Wspaniała lektura na długie jesienne wieczory.


 Papierowe Motyle

Dziękuję!

sobota, 28 października 2017

Bo każdy powienien mieć bliźniaka czyli Gru, Dru i Minionki

Reżyseria: Kyle Balda Pierre Coffin
Scenariusz: Ken Daurio, Paul Cinco
Czas trwania: 96 min.
Wytwórnia: Ilumination









Bywa, że gdy człowieka dopadną obowiązki domowe i rodzinne, kariera zawodowa zaczyna podupadać.  Gru i Lucy co prawda świetnie sprawdzają się jako rodzice trzech uroczych córek, ale jako tajni agenci nie mają dobrej passy. O ile Lucy jeszcze jakoś to znosi, o tyle Dru czuje się mniej męski i jakiś taki nieskuteczny. Były dziecięcy gwiazdor Baltazar Bratt, kpi z agentów w żywe oczy. 

Jakby tego było mało na horyzoncie pojawia się nigdy nie widziany brat Gru, który jest bajecznie bogaty i ma szopę bujnych, gęstych włosów, a stado Minionków oznajmia, że odchodzi, szukać innej drogi przestępczej, bo ta Gru, jest za słaba.

Kolejna odsłona minionkowego szaleństwa jest zabawna, kolorowa i przyjemna w odbiorze. Córki są urocze i zaczynają dorastać, Lucy musi odnaleźć się w roli matki, a Gru (mimo że nie ma różnicy wieku) musi się okazać tym mądrzejszym, starszym bratem. 

Bardzo fajna jest postać Baltazara, byłego młodocianego gwiazdora, który swoim welurowym dresem i opaską na włosach oraz rodzajem słuchanej muzyki, świetnie nawiązuje do złotych lat 80 i 90. Mnie się to bardzo podobało, wątpię jednak, by młodsi widzowie zrozumieli te aluzje.

To dlatego film jest zabawny i ogląda się go bardzo przyjemnie. Choć, gdy teraz o tym myślę, to dochodzę do wniosku, że wcale nie było takiej rewelacji, bo gdyby była, pamiętałabym znacznie więcej. Niemniej jednak mam ogólnie miłe wspomnienie, a jako wierny fan serii, jestem w stanie jej przyklasnąć i oznajmić, że wiernie czekam na kolejną odsłonę przygód Gru i spółki.




poniedziałek, 23 października 2017

Jenny Rogneby: Leona. Cel uświęca środki

Autor: Jenny Rogneby
Tytuł: Leona. Cel uświęca środki
Seria: Leona Lindberg, t.2
Stron: 480
Wydawca: Marginesy






Leona. Cel uświęca środki to druga część trylogii o  bardzo oryginalnej szwedzkiej policjantce. Z pewnością nie należy ona do tych bohaterskich policjantów, którzy kosztem własnego życia i własnych spraw ratują świat przed zagładą. Leona jest inna i należałoby to nawet napisać wielkimi literami. 
Część druga zaczyna się bardzo spokojnie, choć nie wszystko poszło po myśli Leony i ułożyło się tak jakby chciała.
Nie chodzi tylko o sprawy zawodowe; także życie prywatne kobiety stanęło na głowie. Co gorsza doszło do sytuacji, w której przekręty zawodowe Leony, zaczęły wpływać na bezpieczeństwo jej rodziny. Obecnie kobieta uczęszcza na terapię, na wyraźne polecenie nowej przełożonej bierze nową, niełatwą sprawę oraz szuka pomysłu, jak odkuć się finansowo, bo jej wierzyciel domaga się natychmiastowej spłaty długów. 

Pierwsza część o Leonie była brawurowa i pochłonęła mnie całkowicie. Stworzenie postaci policjantki z problemami, balansującej na granicy prawa, bez wyrzutów sumienia usuwającej ze swojej drogi ludzkie przeszkody, było naprawdę genialnym pomysłem. Leona była uzależniona od pokera, aspołeczna i zimna, a jednocześnie tak wnikliwie obserwowała swoje otoczenie, starając się je zrozumieć. No takiej bohaterki jeszcze w literaturze nie spotkałam. Byłam zachwycona i niecierpliwie czekałam na część drugą. 

Niedawno skończyłam czytać część drugą i mam mieszane odczucia. 
Przede wszystkim akcja toczy się bardzo wolno. Leona dzieli swój czas pomiędzy przesłuchaniami aresztowanego zamachowca o zagmatwanej przeszłości, opieką nad córką oraz planowaniem nowego skoku, bo pilnie potrzebuje gotówki i to ogromnej. 
Drastycznie spadła liczba scen, które wyraźnie pokazywałby skomplikowaną psychikę bohaterki, zwłaszcza podczas spotkań z rodziną, z nielicznymi przyjaciółmi czy kolegami z pracy. Nieustanny lęk o córkę, który Leona zaczęła odczuwać wydawał mi się trochę niewiarygodny, biorąc pod uwagę jej relacje z dziećmi w tomie pierwszym.
W drugiej części Leona skupia się na rozmowach z ciężko rannym zamachowcem i miałam wrażenie, że robi to bez przekonania. Bardziej pochłaniały ją spotkania z przestępcami, co do których miała poważne plany. Temu drugiemu brakowało jednak dreszczyku emocji; spotkania przypominały typowe prowadzone stylem wykładowym szkolenia dla policjantów. 

To dlatego druga część przygód Leony zanotowała, w moim odczuciu, znaczny spadek formy.  Miałam takie wrażenie, że akcja zwolniła do maksimum, a Leona, mimo że coś tam robiła, nie była w stanie mnie, jako czytelnika, niczym zaskoczyć. Pierwsza część przyzwyczaiła mnie do brawurowych, bezkompromisowych rozwiązań. Gdy była taka konieczność, Leona nie wahała się pociągnąć za spust, czy wykorzystać w realizacji swojego planu dziecka, choć sama przecież też była matką. Było to co prawda moralnie naganne, ale już od dłuższego czasu zasada, że bohater ma być kryształowy nie obowiązuje. Dlatego uważam, że Leona w części drugiej zmiękła, straciła zdecydowanie i nie wiem, czy taki jest zamysł autorki i jeszcze to czytelnika zaskoczy, czy też może sama autorka chciałaby Leonę wprowadzić na dobrą drogę. Mam nadzieję, że to ostatnie się nie sprawdzi, bo wtedy Leona już nie byłaby sobą i totalnie straciłaby pazur. 

Z ostateczną oceną na temat cyklu zaczekam do przeczytania finałowej części. Być może faktycznie to tylko taka cisza przed burzą...
Oby. Liczę, że Leona Lindberg jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa ani nie pociągnęła ostatecznie za spust. 
Dziękuję!

sobota, 14 października 2017

Priorytet: Orzeszki! czyli Gang Wiewióra

Reżyseria:  Peter Lepeniotis
Scenariusz: Lorne Cameron, Peter Lepeniotis
Wytwórnia:  Gulfstream Pictures
Czas trwania: 86 min.








Tytułowy Wiewiór to mistrz w zdobywaniu orzechów. Nie tylko nie ma skrupułów w ich kradzieży z ulicznych budek, ale przede wszystkim skutecznością i pomysłowością dorównuje Tomowi Cruise w Mission Impossible. Wiewiór, pomimo oczywistych zalet i wiewiórczej charyzmy, ma jednak wady, mianowicie nie lubi się dzielić, ani robić czegoś dla dobra ogółu. I nawet nie chodzi tu o gołym okiem widoczny egoizm, ale o brak autorefleksji. Kiedy bowiem w wyniku nieudanej akcji podprowadzenia orzechów, zniszczeniu ulega drzewo - spiżarnia należąca do wszystkich zwierząt w parku, Wiewiór nie ma sobie nic do zarzucenia. 
Decyzją ogółu zostaje wygnany poza granice parku. Na przedmieściach przypadkiem trafia na magazyn pełen orzechów i zaczyna planować skok. Nietrudno się domyślić, że do ogromnej partii orzechów znajdzie się więcej chętnych. Czy Wiewiór przyjmie pomoc innych zwierząt i czy nauczy się, że warto jednak czasem zrobić coś dla innych?

Jak sugeruje tytuł filmu, twórcy chcieli zrobić komedię sensacyjną i trzeba przyznać, że im się udało. 
Akcja toczy się na dwóch płaszczyznach, które zgodnie się przeplatają, ale żyją własnym życiem. 
Działania zwierząt to jedno. Wiadomo. Jest dużo orzechów, trzeba je tylko stamtąd wydobyć i przetransportować do parku. 
Ale worki z orzechami pełnią także istotną rolę w planie trzech rabusiów planujących skok na bank. Starania opryszków, kopiących tunel i plany Wiewióra często wchodzą ze sobą w kolizję, prowadząc do zabawnych sytuacji. Zabawne jest też to, że niezbyt inteligentni złodzieje, traktują zwierzęta jak szkodliwe gryzonie, zupełnie nie mając pojęcia o celowości ich działań. Wie o tym tylko widz i to właśnie w całym seansie jest najprzyjemniejsze. 

Na uwagę zasługują także bardzo sympatyczne, choć mało rozgarnięte, postaci zwierząt. Sunia, która tylko chciałaby wąchać i lizać, Trybsyn, który może jest i przystojnym wiewiórem, ale jest zwyczajnie głupiutki, Szczurek, który, choć nic nie mówi, jest wierny i zaradny, czy kilka innych pomniejszych postaci. Najlepsze jest jednak to, że działając razem zwierzęta mogą osiągnąć naprawdę wiele. 

Film przypadnie do gustu widzom w każdym wieku. Młodszych zachwycą zwierzęta, starszych rozbawią dialogi i aluzje językowe. Jasno i klarownie pokazano także aspekt dydaktyczny. Bez przyjaciół i stada trudno przeżyć, bo zawsze potrzebujemy tej drugiej osoby, by nas wspierała i nam pomagała. Oczywiście należy się także dzielić, bo co to za przyjemność mieć dużo i nie dać nic od siebie? Bardzo podobało mi się, że twórcy scenariusza pozwolili zachować Wiewiórowi jego rys charakterystyczny. Przeszedł przemianę i wiele zrozumiał, ale zupełnie stadny jednak się nie zrobił i to było fajne. 
Gang Wiewióra to dobra komedia dla całej rodziny. Polecam.

poniedziałek, 2 października 2017

Jim Butcher: Pełnia księżyca

Autor: Jim Butcher
Tytuł: Pełnia księżyca
Seria: Akta Harry'ego Dredesna #2
Stron: 400
Wydawca: MAG






Harry Dresden nadal ciężko przędzie. Porucznik Murphy przestała się do niego odzywać odnośnie konsultacji, a po mieście chodzą słuchy, że Harry pozostaje na usługach lokalnego mafiosa Johna Marconiego. Nie przysparza to magowi sympatii ani od magicznych ani od niemagicznych istot. Zła passa musi się kiedyś skończyć i oto wreszcie odzywa się Murphy wzywając maga na miejsce zbrodni, jeszcze bardziej krwawej niż ta z początku pierwszego tomu. Ofiarę wręcz rozszarpano, a wszystkie ślady wskazują na dzikie zwierzę, bo przecież tylko racjonalne wyjaśnienie są w stanie przyjąć ludzkie, policyjne umysły, czyż nie? 

Tytuł drugiej części dobitnie sugeruje nam, z jaką grupą magicznych istot będziemy mieć tym razem do czynienia. Oczywiście chodzi o wilkołaki. 
Makabrycznych zbrodni jest znacznie więcej, a zbliża się kolejna pełnia. Harry z pomocą zamieszkującego czaszkę ducha zwanego Bobem, przy asyście wścibskiej dziennikarki Susan oraz grupy młodych wilkołaków staje w obliczu poważnego zagrożenia. Pisarska fantazja Jima Butchera kazała mu stworzyć kilka rodzajów wilkołaków, z których jeden jest znacznie gorszy od drugiego. Dzięki temu akcja jest znacznie bardziej dynamiczna, a fabuła bardziej krwawa. Wilkołaki to tak naprawdę żądne krwi potwory, które pragną tylko zabijać i pożerać. Przed Harrym i jego przyjaciółmi trudny orzech do zgryzienia, tym bardziej, że ludzka część społeczeństwa wykazuje się ogromną ignorancją w stosunku do zjawisk paranormalnych. Wygląda to trochę tak, jakby ludzki mózg nie był w stanie pojąć tego co widzi, a więc upraszcza to sobie, tak by móc to jakoś przyswoić.

W moim odczuciu druga część cyklu o przygodach jedynego maga Chicago jest ciekawsza niż pierwsza. Znamy już część bohaterów,  a naczelną zasadą takich cykli jest to, że ci bohaterowie zazwyczaj wracają. Oprócz tego dowiadujemy się nowych rzeczy na temat głównego bohatera, a zwłaszcza jego przeszłości, która nawet dla niego samego pozostaje dużą niewiadomą. Okazuje się też, że jest to jego słabość, w sumie zrozumiała, bo kto nie chciałby się dowiedzieć czegoś na temat własnej matki, której osobę okrywają mgły niepamięci.  Mam nadzieję, że kolejne tomy będą rzucać coraz więcej światła na pochodzenie maga i osoby z nim blisko związane. 

Jeśli idzie o głównego bohatera, to nadal zbiera cięgi i ledwie zaleczy rany, już wpada w kolejne, bolesne i skutkujące siniakami, tarapaty. Kiedy trzeba, posiłkuje się uwarzonym eliksirem lub różdżką, generalnie jednak, żaden z niego macho ani super bohater. Może to być drażniące, ale w sumie dzięki temu Harry jest bardziej ludzki i prawdziwszy. Ma także duże problemy z obdarzeniem zaufaniem czy to Susan czy Murphy, bo niełatwo opowiadać o magicznych sprawach zwyczajnym śmiertelnikom. Oprócz tego reakcje Harry'ego na miejsca zbrodni, bohater odczuwa lęk, wręcz przerażenie, pokazują, jak wiele emocji w sobie kryje. Tak naprawdę zachowuje się bardziej jak człowiek niż jak potężny czarodziej.
Warto dodać, że mocne i obfitujące w zaskakujące wydarzenia zakończenie naprawdę nie pozwala się oderwać od książki.

Z zadowoleniem zauważam tendencję rosnącą, fabuła się rozkręca i wszystko idzie ku lepszemu, a zatem chętnie w najbliższym czasie sięgnę po tom trzeci.