Tytuł: Drood
Wydawca: MAG
Stron: 832
Moja ocena: 10/10
Poziom czytelniczego zachwytu: Nie do zmierzenia.
O najnowszej książce D. Simmonsa, (zanim dotarła do mnie,) nasłuchałam i naczytałam się tyle dobrego, że od razu wiedziałam, iż nie ma innej opcji. To było pewne: książka musiała mi się spodobać. Nie była jednak do końca pewna, czego się spodziewać. Słyszałam o mieszance gatunkowej, o niesamowitym stylu, jakim powieść została napisana i o tym, że ogólnie mówiąc, książka rzuca czytelnika na kolana. Nic jednak, podkreślam nic, nie było w stanie przygotować mnie na to, czego w trakcie lektury Drooda, było mi dane doświadczyć.
Już sama ilustracja okładkowa, oszczędna w kolorystyce, stonowana, surowa i groźna sugerowała historię inną od wszystkich.
Krótko na temat fabuły.
8 czerwca 1865 roku podczas podróży pociągiem Dickens przeżył katastrofę kolejową, która zmieniła jego późniejsze życie. Pisarz zmienił niektóre ze swoich upodobań, stał się bardziej skryty, zaczął odwiedzać najgorsze dzielnice Londynu i interesować się kwestiami, które wcześniej nie przyszłyby mu do głowy, np. palarnie opium, życie podziemnego Londynu, czy rozpuszczanie ciał w dołach z wapnem.
Narratorem całej historii jest Wilkie Collins, pisarz, prywatnie bliski przyjaciel Charlesa Dickensa, choć często odnosi się wrażenie, że wbrew obiegowej opinii o łączącej ich sympatii, najsilniejsze co ich do siebie przyciąga, a jednocześnie odpycha, to nieustanna chęć rywalizacji na polu literatury.
Ogromną zaletą powieści jest język, jakim została napisana. Słownictwo i zwroty typowe dla wiktoriańskiej Anglii oraz swojski, nieco gawędziarski styl sprawiły, że powieść wciągnęła mnie bez reszty. Autor bardzo sugestywnie odmalował słowem wszystkie odwiedzane przez bohaterów miejsca. W oparciu o prawdziwe wydarzenia stworzył niezwykłą opowieść pełną niedomówień i dwuznaczności.
Bardzo przyjemnie było "poznać" Dickensa i obserwować go oczami kogoś, kto miał z nim do czynienia niemal na co dzień. Autor mojego ukochanego "Klubu Pickwicka", (po którym zawsze robię się głodna,) został ukazany jako człowiek z niesamowitą charyzmą i energią, ale też kapryśny i humorzasty. Prawdziwy artysta.
Literackim majstersztykiem jest jednak Wilkie Collins, snujący dla czytelnika całą tę historię, w zasadzie z zaświatów, ponieważ życzeniem narratora było, by jego wspomnienia ujrzały światło dzienne wiele lat po jego śmierci. Początkowo wydawał mi się dość wiarygodny i łagodny, z czasem zatracił obie te cechy, a potem akcja przybrała taki obrót, że już trudno był dociec, co jest prawdą, a co narkotyczną wizją, schorowanego i odurzonego człowieka, w którym podziw walczył z zawiścią i zazdrością.
Tajemnica, której pozornie nie ma. Sekret, który nie istnieje, a jednak trudno pozbyć się wrażenia, że coś jest na rzeczy. Pisarska maniera, narkotyczna wizja, zatarta granica między jawą a snem, tym co namacalne, a tym co nierealne. Przyjacielska rywalizacja, głęboko schowane urazy i podejrzenia. Co jest prawdą, a co wymysłem i efektem manipulacji? I kto tu właściwie kim manipuluje?
Takiej czytelniczej uczty, szaleńczego maratonu snucia domysłów i stawiania hipotez, już dawno nie zaserwował mi żaden autor. Jestem pod wrażeniem. Jestem zachwycona i tak cudownie zagubiona w gąszczu tej historii, że ledwo odłożyłam ją na półkę, już mam ochotę sięgnąć po nią ponownie. Dawno nie czytałam równie niejednoznacznej książki, tak sprytnie wymykającej się jednoznacznej ocenie i zakwalifikowaniu do jednego gatunku. Bo Drood to po trosze wszystko: kryminał, horror, sensacja, a wszystko okraszone szczyptą groteski i makabry. Każdy, nawet najbardziej wymagający czytelnik znajdzie tu coś dla siebie.
I to właśnie stanowi o sile Drooda. Ta cudowna, niesamowita jednoznaczność. Zostawienie czytelnika w niepewności.
Powieść Simmonsa skłoniła mnie również do sięgnięcia po ostatnie, niedokończone dzieło Ch. Dickensa Tajemnica Edwina Drooda. Myślę, że będzie to wspaniałe uzupełnienie całej historii. Już nie mogę się doczekać.
Polecam gorąco wszystkim, którzy jeszcze po tę książkę nie sięgnęli. Koniecznie musicie przeczytać. Niech i Was porwie tajemnica Drooda.
Za możliwość zagubienia sięw tajemniczym i niebezpiecznym labiryncie
pisarskich wizji Wilkiego Collinsa
serdecznie dziękuję pani Katarzynie
z Wydawnictwa MAG.
Pozdrawiam ciepło!