Autor: Anne Bishop
Tytuł: Belladonna
Tytuł cyklu: Efemera, cz.2
Wydawca: Initium
Stron: 411
Moja ocena: 7/10
Po
Sebastianie przyszedł czas na
Belladonnę, drugą część magicznej trylogii pt.
Efemera.
W tym niezwykłym świecie wiele mniejszych krain składa się na jedną, choć rozbitą całość czyli Efemerę. Dawni czarodzieje podzielili ją na mniejsze części ze względów bezpieczeństwa i w obliczu zagrożenia, jakim był Zjadacz Światów, zwany też przez niektórych Niszczycielem.
Role w tej społeczności są ściśle przyporządkowane. Zwykli, niemagiczni, można powiedzieć ludzie, żyją jak wszędzie; pracują, zakładają rodziny, kochają, zdradzają, ulegają różnym pokusom życia.
Ale są też inni. Czarodzieje i Czarodziejki. Czarodziejki są twórczyniami krain, nad którymi sprawują opiekę. Czarodzieje - Mostowi tworzą między tymi krainami mosty czyli przejścia.
Najważniejszą rolę pełnią jednak tutaj ludzkie uczucia i serce. Tylko osoba o sprecyzowanych życzeniach serca i czystych intencjach przejdzie tam, gdzie chciałaby się znaleźć. Jeśli nie ma do końca szczerych zamiarów, przejście się nie uda, a człowiek wyląduje kompletnie gdzie indziej. Krajobrazy bowiem rezonują, czyli odczytują najbardziej ukryte życzenia ludzkiego serca. To dlatego Krajobrazczynie tak powinny uważać na słowa i na życzenia, które mogą wypowiedzieć w gniewie czy żalu. O to ostatnie nietrudno, gdyż zwykli śmiertelnicy nie tylko obawiają się czarodziejów, ale też widzą w nich przyczynę wszelkich niepowodzeń i klęsk, które mogą ich dotknąć. Nie zdają sobie przy tym sprawy, że to magia Krajobrazczyń trzyma ich świat w całości i względnym bezpieczeństwie.
Bohaterem części pierwszej był poszukujący miłości i swojego miejsca w życiu inkub Sebastian. Nieziemsko piękny, namiętny zarówno w miłości, jak i w gniewie, od razu budził sympatię czytelnika. Sebastian musiał poradzić sobie z kłopotliwą kwestią swojego pochodzenia i pogodzić się z niełatwym dziedzictwem jakie otrzymał w spadku po swoich rodzicach. Wspaniałym dopełnieniem była historia miłosna, jaką zafundowała mu autorka. Oto inkub żyjący w Gnieździe Rozpusty poznaje kobietę w opałach, niewinną jak pierwiosnek i o tej pory nie chce żadnej innej. W tle tej zabawnej i błyskotliwej historii czai się niebezpieczeństwo, jakim jest uwolniony ze swojego więzienia Zjadacz Światów. Jego przeciwwagą jest Belladonna, kuzynka Sebastiana, najsilniejsza z Krajobrazczyń. Wszystko to złożyło się na naprawdę niesamowitą historię, która porwała mnie, zachwyciła i długo nie pozwoliła o sobie zapomnieć, tym bardziej, że niedługo potem miała wyjść na rynek wydawniczy kontynuacja Sebastiana czyli Belladonna. Cieszyłam się na tę książkę bardzo i spodziewałam się czytelniczej uczty. Belladonna bowiem już w części pierwszej momentami kradła Sebastianowi historię, sądziłam więc, że będzie jeszcze lepiej i jeszcze magiczniej. Czy moje oczekiwania się spełniły? O tym za chwilę.
Powieść zaczyna się niemal tam, gdzie zakończyła się część pierwsza. Sebastian jest szczęśliwy u boku żony i w zasadzie wszystko jest w porządku, choć bohaterowie nie stracili na czujności. Są świadomi, że Zjadacz Światów jest wielkim zagrożeniem.
Tym razem akcja skupia się na Gloriannie Belladonnie, na jej uczuciach, rozterkach, relacją z krainami, nad którymi sprawuje pieczę. Bohaterka tęskni za miłością i marzy o niej skrycie, jednak nie wierzy, by istniał gdzieś mężczyzna pasujący właśnie do niej.
W drugiej części trylogii autorka wprowadza dwoje nowych bohaterów. Jest to rodzeństwo. On, Michael jest czarodziejem, który mocą granej przez siebie muzyki potrafi zmieniać świat na lepsze, łagodzić ból, poprawiać nastroje, budzić pozytywne emocje. Sam jednak nie jest szczęśliwy. Nie może sobie znaleźć swojego miejsca w życiu, dlatego nieustannie wędruje. Boli go również fakt, że w wiosce, w której dorastał i z której odszedł, zostawił młodszą siostrę i ciotkę. Caitlin jest chyba jeszcze bardziej nieszczęśliwa niż jej brat. Od dzieciństwa piętnowana za moc, którą posiada, do końca nie jest świadoma własnej siły i tego, jaki wpływ na świat mają jej uczucia. Rodzeństwo rozpaczliwie pragnie znaleźć swoje miejsce w świecie, miejsce, w którym będą kochani, potrzebni i akceptowani. Losy tych dwojga skrzyżują się z losami Belladonny i jej rodziny. Co z tego wyniknie? Tego nie zdradzę.
Dużo miejsca w powieści poświęca autorka staraniom Zjadacza Światów, ukazuje jego wpływ na ludzkie serca, wypełniający go głód wszystkiego co podłe i moralnie niskie oraz zabijanie wszystkiego co stanie mu na drodze. To, bo tym zaimkiem często jest w książce określane, ma jednak świadomość, że siła i magia Krajobrazczyń i Mostowych może jego plany skorygować, a nawet unicestwić.
Na sile i znaczeniu przybiera wątek poszukiwania swojego miejsca w świecie, określania własnej tożsamości i pragnień. Jednocześnie mocno jest podkreślany fakt, że raz wypowiedzianego życzenia nie da się cofnąć, a co za tym idzie zmian w danej krainie nie da się już odwrócić.
Ku mojemu rozczarowaniu wątek miłośny, który zapowiadał się tak szumnie, został zredukowany do minimum i to wyjątkowo małego minimum. Zazwyczaj dojrzała Belladonna, jest jakby wycofana i zdystansowana, a Michael, który miał być dla mnie uosobieniem męskiej siły, namiętności i tak naprawdę drugą połówką Krajobrazczyni, jest może i słodki, ale słodki tak jak są słodkie małe szczeniaki. Słowem brakuje mu ikry, która naprawdę by mu się przydała.
Bohaterowie bardzo dużą mówią, a znacznie mniej robią i przyznam, że tym razem te rozmowy o rezonowaniu, dywagacje co jest nie tak ze Światłem i Mrokiem powodowały, że niekiedy się gubiłam. Marzyła mi się akcja i działanie, a tymczasem miałam wrażenie, że autorka celowo odwleka moment ostatecznego starcia ze złem, bo przecież jeszcze w perspektywie trzecia część trylogii.
Całość próbuje ratować końcówka, nawet dość dobra, ale po zmęczeniu całością, już nie zrobiła ona na mnie takiego wrażenia.
Nie zrozumcie mnie źle. To nie jest do końca tak, że książka mi się nie podobała. Ma wiele ciekawych momentów i niektóre rozwiązania fabularne da się logicznie uzasadnić. Ale takich fajerwerków, jak przy lekturze Sebastiana nie było. A szkoda, bo oczekiwałam, że będzie tylko lepiej.
Polecam fanom tej autorki, bo ważne jest by samemu się przekonać co jest na rzeczy, każdy też postrzega daną kwestię inaczej.
Co do mnie, czekam na Most Snów, czyli zwieńczenie trylogii. Tym razem głównym bohaterem ma być Lee, brat Belladonny. Opis na stronie autorki zbyt wiele na temat treści nie mówi, dlatego nie nastawiam się ani na tak, ani na nie. Zobaczymy.
Za Belladonnę dziękuję mojej ukochanej Mamie, która zawsze kupuje mi książki (i nie tylko!) i dba o to, bym miała to, co sobie wymarzę.