niedziela, 14 września 2014

Jennifer L. Armentrout: Obsydian

Autor: Jennifer L. Armentrout
Tytuł: Obsydian
Seria: Lux
Stron: 346
Wydawca: FILIA



Zdarza się Wam tak czasem, że to co się nie podoba ogółowi, Wam tak? Mnie ostatnio to właśnie spotkało. W sumie nie bardzo wiem czemu, ale recenzje Obsydianu, które spotykałam w Sieci, były negatywne. Na mnie zadziałało to odwrotnie; zamiast mnie zniechęcić, tym mocniej mnie ciekawiło. Oprócz tego, lubię sama przekonać się co i jak. Złota zasada wszystkiego, nie tylko czytelnictwa, brzmi: Co się jednemu podoba, drugiemu nie musi. Poza tym nudno byłoby, gdyby wszystkim podobały się te same rzeczy. 
Główna bohaterka 17-letnia Katy przeprowadza się wraz z mamą do innego stanu. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że nie dość, że prowadzi ona bloga o książkach, to jeszcze lubi prace ogrodowe i sadzenie roślin. Już to wystarczyło, bym polubiła główną bohaterkę.
Chcąc zapytać o drogę do sklepu ogrodniczego, Katy poznaje swoich nowych sąsiadów, rodzeństwo. Oboje są piękni i niezwykli, co widać już na pierwszy rzut oka. Dziewczyna jest jednak znacznie milsza i bardzo, ale to bardzo chce się z Katy zaprzyjaźnić. Dee, bo tak ma na imię, trudno nie lubić, w przeciwieństwie do jej brata Deamona, który jest złośliwy, niemiły, chamski i stety, niestety uderzająco przystojny, ale to tak oszałamiająco, jak to tylko w takich książkach być może. Nie podoba mu się, że siostra chce się przyjaźnić z kimś tak zwykłym i bez ogródek to mówi. Katy początkowo jest tym oburzona, potem zdegustowana, a potem na przemian jedno i drugie. Z czasem tych dwoje zacznie ze sobą spędzać więcej czasu, aż stopniowo zacznie się rodzić wzajemna fascynacja, którą będzie pogłębiać ciągłe przyciąganie. Bystra blogerka zauważy, że Dee i Deamon nie są jak inni. Pewne wydarzenia utwierdzą ją tylko w przekonaniu, że rodzeństwo skrywa jakąś tajemnicę, a brutalna napaść w miasteczku, tylko te podejrzenia podbuduje. Katy, przebywającej w towarzystwie Blacków zagrozi tajemnicza siła i zrobi się naprawdę groźnie. Co się może stać, gdy niezwykły chłopak uratuje zwykłą dziewczynę? Oj dużo, naprawdę dużo.
W moim przypadku na odbiór książki wpłynęły dwa czynniki. 
Po pierwsze w latach 1999-2002 byłam (i w sumie jestem nadal) wierną fanką serialu Roswell: W kręgu tajemnic, którego fabuła nawiązywała do incydentu w tymże Roswell w roku 1947. Jak głosi plotka/legenda/ czy co tam kto woli, w 1947 roku doszło tam do lądowania UFO. Nie będę się tu rozwodzić o teoriach spiskowych i spotkaniach trzeciego stopnia, ale sam serial był świetny i pod względem obsady i przedstawianej tematyki. Problemy dojrzewania przeplatały się z sensacją, zagadkami obcych i ich staraniami, by ich tożsamość nie została ujawniona. Czworo nastoletnich kosmitów równoważyło czworo Ziemian. Tworzyły się pary, związki, rywalizacje, było super. Kibicowałam oczywiście Liz i Maxowi, ale większą sympatią darzyłam trudny związek Marii i Michaela, co nie zmienia faktu, że i tak kochałam wszystkich. Nawet do Tess, w pewnym momencie, udało mi się przekonać. Miłość fana nie ma granic. 
W Obsydianie jest kilka podobieństw do serialu. Są młodzi kosmici i jedna (jak na razie Ziemianka). On ją ratuje i odmienia. Uczucie jest trudne i przechodzi przez liczne perypetie. 
Drugą rzeczą, która wpłynęła ma mój odbiór książki jest prostota. Lubię rzeczy zwykłe, ale ładnie podane. Uwielbiam rzutkie, błyskotliwe dialogi i cięte riposty, a miłosne podchody i drapieżne flirty cenię bardziej od samego, formalnego już związku. Myślę, że to dlatego Obsydian tak bardzo mi się spodobał. Lektura tej książki naprawdę jest przyjemnością, bo kto nie lubi się pośmiać? Początkowo może nie dzieje się zbyt wiele; ot przepychanki słowne i piesze wędrówki, okraszone podejrzeniami głównej bohaterki. Z czasem jednak zaczyna być coraz ciekawiej, a głowni bohaterowie nie tracą swojego drapieżnego poczucia humoru i ścierają się niczym dwie rakiety, ku uciesze gawiedzi.
Obsydian to tak naprawdę dopiero początek serii i już po zakończeniu widać, że może być tylko lepiej. Wciągnęło mnie i to chyba na dobre. Jestem literacko zakochana w tej kosmicznie zabawnej, pomysłowej i błyskotliwej serii. Chcę jeszcze. I w dużych ilościach.

11 komentarzy:

  1. Podzielam Twoje zdanie - Obsydian również bardzo przypadł mi do gustu i z największą chęcią sięgnę po części kolejne ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Również czytałam negatywne opinie o tej książce, ale po przeczytaniu Twojej nawet gdybym nie miała już tej książki na swojej półce z chęcią bym po nią sięgnęła. Masz rację, każdy jest inny i co innego mu się podoba, pozostaje nam tylko sprawdzać na sobie kolejne pozycje;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na mnie lektura mimo pewnych podobieństw do Zmierzchu zrobiła bardzo pozytywne wrażenia i czekam na "Onyx"

    OdpowiedzUsuń
  4. Zupełnie mnie ta seria nie przekonuje :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Piąteczka! Ja osobiście jestem zakochana w piórze pani Armentrout i z niecierpliwością czekam na środę i premierę "Onyksu" ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Kosmici? Byłam przekonana po okładce, że to typowy romans z demonem. Z recenzji na recenzję Obsydianu zapowiada się coraz ciekawiej... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Demon jest. A raczej Daemon. :> i to absolutnie jeden z najbardziej fantastycznych postaci męskich ever! *_*

      Usuń
  7. HA! Ja zwykle nie mam ciągot do książek tego rodzaju, ale rany, Jenny potrafi sprawić, że kocha się jej książki. A Lux z tomu na tom jest coraz lepszy, moja absolutnie ulubiona część to czwarta. Nie mogę się doczekać aż nasze wydawnictwo to wszystko wyda, abym ja w spokoju mogła postawić książki na swojej półce. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiele dobrego słyszałam na temat tej książki. Poszukam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja na pewno nie przeczytam, chociaż też nałogowo oglądałam Roswell. Nie znoszę jednak książek o kosmitach, jakoś do mnie to nie przemawia. ;)

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.