wtorek, 31 grudnia 2013

W ostatnich godzinach starego roku...

W ostatnich dniach doszłam do wniosku, że nie lubię zakończeń,  a zwłaszcza roku. Ta kulejąca końcówka, niby to wolne, a nie za bardzo; niby zima, a pogoda jakby wiosenna. Fajnie, bo nie trzeba odśnieżać, ale klimatu jakby brak. I przesyt i niedosyt. I zmęczenie i chęć działania.  Niech już będzie ten kolejny rok, a wtedy wszystko wskoczy na zwykły tor. Pesymistycznie to zabrzmiało, wiem. Dlatego krótko. 
Nowy Rok to dobra okazja do tego, by się zmienić. Ja jednak pragnę Wam życzyć, abyście nadal pozostali sobą. Nie pozwólcie zniszczyć w sobie tego, co was wyróżnia w tłumie. Podążajcie własną drogą, miejcie własne poglądy, upodobania, hobby. Nie gońcie za tłumem. Postarajcie się polubić siebie, a wtedy polubi was cały świat. Po prostu: Wszystkiego najlepszego!

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Jus Accardo: Toksyna

Autor: Jus Accardo
Tytuł: Toksyna. Księga druga.
Seria Denazen
Stron: 341
Wydawca: Dreams
Moja ocena: 7-8/10


Powieść pt. Toksyna jest kontynuacją wydanego na początku tego roku kalendarzowego Dotyku. Debiutancka seria młodej miłośniczki zwierząt oraz jedzenia, skupia się na znanym już w kulturze masowej motywie ludzi o nadnaturalnych zdolnościach walczących z tajemniczą i groźną korporacją, która tego typu ludzi wykorzystuje jako broń.
Główna bohaterka serii to nastoletnia Deznee, buntowniczka i miłośniczka mocnych wrażeń. W części pierwszej  życie Deznee stanęło na głowie. Bohaterka poznała tajemniczego Kale'a, ściganego przez niebezpiecznych ludzi, dowiedziała się, że jej ojciec nie jest tym, za kogo do tej pory go uważała, a w dodatku poznała całą prawdę o sobie i swojej rodzinie. Oprócz tego uciekała przed prześladowcami, wikłała się w niebezpieczne sytuacje, zakochała się w dwóch chłopkach na raz, a na koniec odkryła nie tylko pewne moce w sobie, ale też całą grupę ludzi, których łączy fakt posiadania nadnaturalnych zdolności. 
Brzmiałoby to całkiem intrygująco gdyby nie fakt, że wszystko to już było. Wnioskiem podsumowującym recenzję części pierwszej było stwierdzenie, że książka zwyczajnie wpisuje się w nurt i jednemu się na pewno spodoba, a u drugiego pozostawi spory niedosyt. Tak było ze mną, mimo to sięgnęłam po część drugą, bo raz, że nadarzyła się ku temu okazja, a dwa, że zwyczajnie miałam nadzieję, że może będzie lepiej. 
Druga część zaczyna się w momencie, w którym zakończyła się pierwsza. Deznee wraz z mamą i przyjaciółmi, innymi Szóstkami ukrywa się przez  Korporacją Denazen. Wszystko niby jakoś się układa i nagle w jednej chwili zaczyna się psuć. Szczęśliwa i zakochana w Kale'u Deznee nagle traci odporność na śmiertelny dotyk swojego chłopaka. Dla dwójki nastolatków, którzy dopiero się poznają i których miłość zaczyna kwitnąć jest to wielki problem, powiedziałabym, że wręcz tragedia, bo jak tu się nie dotykać? To jednak nie koniec problemów. Członkowie Denazen znowu się uaktywniają i zaczynają deptać Szóstkom po piętach. Jedno z takich spotkań kończy się dla bohaterki wyjątkowo źle, gdyż dotyk jednego z pracowników jej ojca, wprowadza do organizmu Deznee truciznę, która za jakiś czas ją zabije. Ojciec stawia córce ultimatum. Jakie? Tego przecież nietrudno się domyślić. 
W przypadku Deznee kłopot będzie gonił kłopot, na horyzoncie pojawi się rudowłosa rywalka bohaterki, a czas pokaże, że  w szeregach Szóstek czai się zdrajca. Kto nim będzie i czy podejrzenia zazdrosnej Deznee okażą się słuszne? Tego też czytelnik domyśli się bardzo szybko. 
Motyw odseparowania od siebie zakochanych bohaterów nie jest nowy. Drugi sezon serialu Cień Anioła w reżyserii J. Camerona, także oparto na tym samym pomyśle. Sądzę, że cel takiego zabiegu jest jeden. Prościej skomplikować zakochanym życie, niż bez ustanku pokazywać ich maślane oczy i wzdychanie po kątach. Pojawiający się ponownie zakochany kontrkandydat do serca Deznee, także niewiele tu zmieni. W rezultacie wszystko, co bohaterowie już mogliby mieć, beznadziejnie odsuwa się w czasie, a sami zainteresowani i czytelnik muszą czekać (nie wiadomo jak długo) na happy end.
Książkę czyta się dość sprawnie, choć pewnych potknięć uniknąć się nie dało. Bardzo szybko udało mi się odgadnąć, kto jest wtyczką Denazen, a w samym zakończeniu jakby zabrakło ikry. Oczywiście nie jest to zakończenie ostateczne i pozostaje tylko mieć nadzieję, że w części trzeciej wszystko swój finał znajdzie. Co do kreacji postaci irytuje zaskakująco naiwny Kale, który zabija jak zawodowy Terminator, a wierzy właściwie byle komu. Ta sprzeczność, w jego postaci coraz bardziej mi nie pasowała. Jak dla mnie prawdziwszy i bardziej wiarygodny był Alex; kiedy trzeba stanowczy, a kiedy trzeba ludzki. Jak to jednak zwykle w takich historiach bywa ten rozsądny przegrywa z tym przystojnym.Sama Deznee właściwie także niczego nowego do całej historii nie wnosi.
Nie doczekałam się również choćby próby wyjaśnienia powstających mutacji ani tego, dlaczego niby w wieku lat 18 ta moc na tyle przybiera na sile, że Szóstki popadają w szaleństwo. Cele i ambicje Korporacji także póki co są okryte mrokiem tajemnicy.
Powieść Toksyna jest historią dobrą na jeden jesienny wieczór, gdy za oknem szybko się ściemnia i mży. Czytelnik, który nie naobiecuje sobie zbyt wiele, będzie zadowolony. Taki, który jest bardziej wymagający, zapewne poczuje pewien niedosyt, biorąc jednak pod uwagę fakt, że takich historii jest dziś wiele, nie potrwa to długo. 
Recenzja napisana dla portalu Secretum.pl

czwartek, 26 grudnia 2013

Beth Revis: Milion słońc

Autor: Beth Revis
Tytuł: Milion słońc
Stron: 371
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Moja ocena:8+/10

Druga część kosmicznej odysei, kontynuacja powieści W otchłani zaczyna się w zasadzie tam, gdzie zakończyła się część pierwsza.
Błogosławiony, cud techniki sprzed ponad 300 lat, wraz z ponad 2 tysiącami pasażerów na pokładzie, okazał się miejscem pełnym kłamstw, a kierujący nim ludzie nie ustrzegli się błędów, od których tak chcieli uciec. Na statku rozpanoszyły się tyrania i despotyzm, kłamstwa i fałszowanie historii i rzeczywistości, a przede wszystkim totalna kontrola nad życiem obywateli, pozbawionych umiejętności racjonalnego myślenia i samodzielnej oceny rzeczywistości.
Obudzona przez Starszego z lodowego snu Amy musiała się nie tylko jakoś pogodzić ze swoim nowym życiem, ale też pomóc mu w dojrzewaniu do decyzji, by wziąć sprawy w swoje ręce i poszukać prawdy, poszukać odpowiedzi na wszystkie dręczące ich pytania.
W finale części pierwszej okazało się, że Błogosławiony może nigdy nie dotrzeć do celu; jest nie tylko przestarzały, ale też ma poważne opóźnienia w podróży. Przyciśnięty do muru przez naszych bohaterów Najstarszy przyznał, że w zasadzie statek niemal stoi w miejscu i ani nie może ruszyć do przodu, ani zawrócić tam, skąd przyleciał. Przygnębienia i apatii, jakie opanowało Starszego i Amy (łącznie ze mną czytelnikiem) nie dało się opisać. Po zakończeniu lektury części pierwszej, zastanawiałam się, jak autorka rozwiąże zasygnalizowane w powieści problemy i czy jeszcze czytelnika czymś zaskoczy. Okazało się, że jak najbardziej. Pomysłów B. Revis nie brakuje. Druga część, jest w moim odczuciu, jeszcze lepsza od pierwszej.
Milion słońc skupia się na problemach związanych ze społecznością Błogosławionego. Starszy będzie się mierzył z odpowiedzialnością, która spoczywa na barkach każdego przywódcy. Dopadnie go odwieczny problem związany z władzą: jak zadowolić wszystkich i na czym zbudować autorytet, o jakim marzy każdy rządzący. Starszy nie chce stosować metod, którymi posługiwał się jego poprzednik; nie chce otumaniać ludzi fidusem, ani okłamywać ich w ważnych dla wszystkich kwestiach. Szybko się jednak okazuje, że danie ludziom wolnej woli, może być katastrofalne w skutkach, bo w większości przypadków wolą oni żyć w błogiej nieświadomości, co do tego, że ktoś steruje ich życiem i sugeruje im co mają robić i myśleć.
Tymczasem Amy, która nadal musi ukrywać swoją zewnętrzną odmienność, zajmie się zagadką tajemniczych zgonów ludzi, by następnie pójść śladem zagadek pozostawionych przez zamrożonego w finale części pierwszej Oriona. 
W myśl kłamstwa stworzonego przez Starszego, Błogosławiony miał mieć kolosalne opóźnienie w podróży. Po bliższym przyjrzeniu się stanowi statku, okazuje się, że jest zupełnie inaczej, niż Starszy i Amy myśleli. Podróż nie opóźniła się sama; tylko ktoś bardzo ciężko nad tym opóźnieniem pracował. To raz. A dwa są i tacy, którym wcale nie zależy na dotarciu do celu. 
W finale powieści ujawnia się jeszcze jeden problem, na który nikt dotąd nie zwrócił uwagi. Na jednym z poziomów statku znajduje się spory arsenał, a w sumie miała to być przecież misja pokojowa. A co jeśli planeta, zwana Centauri - Ziemią, nie czeka aż na niej ktoś zamieszka, bo zwyczajnie jest już zajęta? To by dopiero było.
Wszyscy pasażerowie staną przed poważnym wyborem, dotyczącym nie tylko tego, kto będzie im przewodził, ale przede wszystkim, co zrobią dalej? Czy zatrzymają się na etapie metalowej klatki, bezpiecznego schronu, który co prawda jest klaustrofobiczny i nie do końca prawdziwy, ale znany i dość przewidywalny? Czy zaryzykują i zrobią krok na przód w nieznane? 
Z przyjemnością stwierdzam, że druga część jest nawet lepsza od pierwszej. Utrzymana została naprzemienna narracja Amy i Starszego, co poszerza perspektywę i nie pozwala się nudzić. Dzieje się naprawdę dużo i z przyjemnością i zaciekawieniem przewracałam kolejne strony. Teraz niecierpliwie czekam na finał trylogii, który mam nadzieję, już niebawem ukaże się w Polsce. 
Polecam. 
Za książkę dziękuję pani Sylwii z Wydawnictwa Dolnośląskiego. 
Pozdrawiam ciepło!

wtorek, 24 grudnia 2013

Zdrowych, pogodnych, rodzinnych...

Jak w temacie. :)

Niech się spełnią Bożonarodzeniowe życzenia,
te trudne i łatwe do spełnienia.
Niech się spełnią te duże i małe,
mówione głośno lub niemówione wcale.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Beth Revis: W otchłani

Autor: Beth Revis
Tytuł: W Otchłani
Stron: 488
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Moja ocena: 8+/10





 Książkę "W otchłani" chciałam przeczytać już od dawna. Sam opis z okładki mówił mi co prawda niewiele, ale bardzo podobała mi się sama ilustracja i hasła sugerujące śmiertelną odyseję w świecie tyranii i kłamstwa. Ponadto akcja dzieje się w przestrzeni kosmicznej, a tego typu historii jeszcze nie czytałam. Obecnie jestem już na etapie czytania części drugiej i muszę przyznać, że autorka miała nie tylko dobry pomysł, ale też zrealizowała go brawurowo. 
Akcja powieści dzieje się w niedalekiej przyszłości. Ponieważ zasoby naturalne planety Ziemia zaczynają się powoli wyczerpywać, Federacja o nazwie Giełda Zasobów Finansowych wprowadza w życie bardzo śmiały projekt, którego celem jest zasiedlenie nowej planety. Planeta ta znajduje się poza układem słonecznym, a podróż na nią ma trwać 300 lat. Oczywistym jest, że pokolenie, które tę podróż rozpocznie, nie przeżyje tak długiego czasu. Dlatego najważniejsi dla misji pasażerowie zostają poddani hibernacji. Plan zakłada, że po zakończeniu podróży zostaną odmrożeni i wtedy odegrają swoje kluczowe role dla zasiedlenia i adaptacji nowej ojczyzny. Podróż odbędą na pokładzie olbrzymiego statku nazwanego "Błogosławionym", a o ich "sen" będą dbać tzw. Żywiciele czyli kolejne pokolenia ludzi, zajmujących się uprawą roli, hodowlą zwierząt, tkactwem, krawiectwem itp, Błogosławiony bowiem jest nie tylko gigantyczny; to także dokładna kopia Ziemi tylko trochę od niej mniejsza, taki świat w miniaturze. Pogoda i klimat są sztucznie kontrolowane, podobnie jak przyrost naturalny ludzi i zwierząt. Pieczę nad tym wszystkim sprawuje człowiek zwany Najstarszym, łączący w sobie cechy przywódcy duchowego, politycznego, opiekuna, przewodnika, a także tyrana i despoty. Na Błogosławionym nie ma bowiem wojen, czy konfliktów, każdy tu spokojnie i ulegle zajmuje się swoimi zadaniami, nikt nie wątpi, nikt nie zadaje kłopotliwych pytań. Każdy robi to, co do niego należy. 
Historię poznajemy z perspektywy narracji dwójki głównych bohaterów. Rudowłosa nastolatka Amy poddaje się zamrożeniu wraz z  rodzicami. Zostawia za sobą Ziemię, chłopaka, przyjaciół, resztę rodziny. Któregoś dnia, przed upływem czasu ktoś wbrew instrukcji rozmraża ją, choć statek nie dotarł do celu. Po brutalnym przebudzeniu Amy będzie musiała zmierzyć się nie tylko z traktowaniem jej przez wszystkich jak odmieńca (blada cera, rude włosy, zielone oczy, podczas gdy wszyscy są śniadzi i ciemnoocy), z samotnością, tęsknotą za utraconym życiem, śpiącymi nadal rodzicami, ale też z mordercą, który nagle odłącza od aparatury śpiących wojskowych oraz z niechęcią Najstarszego, który widzi w dziewczynie tylko kłopoty i niepotrzebne pytania, które nagle zaczynają się budzić w głowach potulnych dotąd Żywicieli.
Drugim narratorem i bohaterem jest rówieśnik Amy, zwany Starszym (nie ma własnego imienia), który za jakiś czas, naturalną koleją rzeczy zostanie następcą Najstarszego. Chłopak ma zupełnie inną wizję swoich rządów, niż jego opiekun, poza tym jest bardzo ciekawy świata zarówno tego, który przed nim jak i tego, który lata temu Błogosławiony pozostawił za sobą. Po przebudzeniu Amy i odkryciu, że na pokładzie statku ukrywa się sabotażysta i morderca, Starszy pozna nie tylko głęboko skrywane sekrety Najstarszego, ale też zasady, którymi rządzi się cała społeczność Błogosławionego. Nietrudno się domyślić, że są to rządy oparte na kłamstwie, niedomówieniach, a przede wszystkim fałszowaniu otaczającej ich rzeczywistości, przeinaczaniu faktów oraz na manipulowaniu zachowaniami i uczuciami Żywicieli. 
Czy Starszy, który zacznie dostrzegać coraz więcej nieprawidłowości, znajdzie w sobie dość siły, by to zmienić? Czy ciężar przywództwa nad zmieniającymi się nagle obywatelami, nie okaże się dla niego zbyt trudny?
Obudzenie Amy spowoduje serię zmian, nadejdzie czas odkrywania sekretów, budzenia się wątpliwości, zadawania pytań, na które jak dotąd nie można było znaleźć odpowiedzi.
Przyznam, że powieść W Otchłani naprawdę bardzo mile mnie zaskoczyła. Bardzo dokładnie odmalowała autorka klimat powieści. Poczucie, że Błogosławiony i znajdujący się na nim ludzie są sami w kosmosie i nie mogą liczyć na żadną pomoc z zewnątrz, jest naprawdę przygnębiające i nasila się ze strony na stronę.  Wątek romansowy jet tu minimalny, bo ważniejsze są kwestie podróży oraz kłamstw i nieścisłości, które nagle się pojawiają. Są to wątpliwości związane nie tylko z samym celem podróży, sposobem jej realizacji, ale też z jej zasadnością. Czy naprawdę miała to być misja pokojowa? Czy aby na pewno dobrze obliczono czas podróży, a co za tym idzie wyposażono statek we wszystko co niezbędne? Czy prawdziwy cel podróży nie kryje się czasem zupełnie gdzie indziej? A może przez tyle lat podróży, bo blisko 3 wieki, aspekt ludzki już zupełnie się zagubił?
Na te i inne pytanie, autorka w bardzo wciągający sposób stara się opowiedzieć w swojej debiutanckiej powieści. Bardzo wnikliwie, raz oczami "rdzennie ziemskiej" dziewczyny, a raz sztucznie "warunkowanego chłopca" maluje przed czytelnikiem kosmiczną rzeczywistość, która może i jest pełna gwiazd, ale przecież świecących światłem dość zimnym i odległym.
Polecam, naprawdę warto!

Za książkę dziękuję Pani Sylwii z Wydawnictwa Dolnośląskiego. 
Pozdrawiam ciepło!

wtorek, 17 grudnia 2013

Dee Shulman: Gorączka 2

Autor: Dee Shulman
Tytuł: Gorączka 2
Stron: 472
Wydawca: Egmont
Moja ocena: 6-7/10





Przepis na ciekawą powieść dla młodzieży? Potrzebne: autor z pomysłem, który zgrabnie wymiesza kilka motywów, stworzy wyrazistych, charakternych bohaterów, wrzuci ich w wir intryg i przygody, a całość, niczym wyborny szef kuchni podprawi całość sosem miłosnych uniesień oraz nutą podróży w czasie. Co z tego wyjdzie? Myślę, że na to pytanie może dać odpowiedź najnowsza powieść D. Shulman Gorączka, druga część cyklu o przygodach buntowniczki i szkolnego geniusza Ewy oraz wojownika areny, rzymskiego gladiatora Setha. 
Dla przypomnienia. Ewa rozpoczyna naukę w szkole dla wybitnie uzdolnionej młodzieży. Po okresie buntów i opuszczania kolejnych szkół w dość nieprzyjaznej atmosferze, ta placówka wydaje się Ewie wreszcie czymś na stałe. Spokój nie trwa jednak długo. Zaatakowana w szkolnym laboratorium przez  tajemniczy wirus Ewa zaczyna chorować. Od tej pory wszystko się zmieni.
Drugim bohaterem jest młody gladiator Seth, który przeżywa wielką i tragiczną miłość do młodziutkiej Liwii. Jednocześnie i on styka się z wirusem, który odmieni jego życie.
W pewnym momencie losy Ewy i Setha połączą się, a tych dwoje połączy wielkie uczucie. Cieniem nad szczęściem bohaterów położy się wirus, który zacznie się bardzo szybko rozprzestrzeniać na kilku płaszczyznach czasowych. Jakim sposobem? I czym jest niesamowita kraina, do której dostają się wszyscy zarażeni wirusem?
Druga część cyklu kończy się w zasadzie tam, gdzie się zaczęła. Seth i Ewa przetrwali atak wirusa. Powodów do świętowania jednak nie mają. Ewa w dalszym ciągu nie może wrócić do zdrowia. Męczą ją nie tylko nagłe utraty przytomności, ale też koszmary z poprzedniego życia, w którym prześladował ją zaborczy i okrutny narzeczony, a potem mąż, rzymski prokurator Kasjusz. On także, dowiedziawszy się o romansie Liwii i Setha, w szale zazdrości, zabił młodą żonę.
To jednak nie koniec problemów naszych bohaterów. 
Wirus rozprzestrzenia się z niesamowitą szybkością. Epidemia zatacza coraz szersze kręgi i nie byłoby to aż tak dziwne, gdyby nie fakt, że chore osoby, w chwili śmierci zwyczajnie znikają. Pozostaje po nich tylko sterta ubrań. Sprawa staje się na tyle głośna, że zaczynają się nią interesować służby specjalne. 
Równolegle z wątkiem Ewy i Setha, autorka prowadzi drugi, dotyczący poszukiwań ofiar wirusa, prowadzonych przez dziennikarkę Jennifer oraz policjanta Nicka. 
Trzeci wątek dotyczy zmian zachodzących w wirze czasowym, przez który ludzie dostają się do Parallonu, niezwykłej krainy, w której żyje się sielsko i beztrosko. Sielanka jednak dobiega końca, gdyż nowo przybyli Rzymianie próbują zmienić to miejsce we własną wersję Cesarstwa z igrzyskami i niewolniczo dyktatorskim sprawowaniem rządów.
Druga część podobnie jak pierwsza miło zaskakuje, jednak ma też pewne niedociągnięcia, które mogą irytować. Drażni brak zdecydowanego działania u młodych bohaterów. O ile Seth jeszcze coś próbuje robić, o tyle Ewa po prostu nieustannie choruje i nie jest w stanie samodzielnie zrobić nic. Albo leży w łóżku pod czujną opieką przyjaciół, albo błądzi gdzieś myślami, będąc na próbach zespołu. Miałam wrażenie, że tym razem wątek Ewy i Setha skupia się na jedynie na wzdychaniu do siebie i patrzeniu sobie w oczy. Wszystko to znacznie spowalniało akcję, a miejscami wręcz nużyło.
O wiele większą inicjatywą wykazali się Jen i Nick, choć właściwie nie znając prawdziwej istoty wirusa,  błądzili po omacku.
Bardzo ciekawie za to rozwinął się wątek Parallonu i jego nowych mieszkańców. Rzymianie, dzięki możliwości podróżowania w czasie, ze swoją niesamowitą żądzą krwi, wydają się niepokonani. Czy Seth znajdzie na nich sposób? Tego zapewne dowiemy się w trzeciej części przygód Ewy, Setha i ich przyjaciół. 
Drugi tom autorka zakończyła bardzo mocnym akcentem, który w zasadzie był konieczny i  z racji fabularnej logiki i zwyczajnie po to, by przyciągnąć czytelnika.
Powieść mogę polecić tym czytelnikom, którym przypadła go gustu część pierwsza i którzy chcą poznać dalsze przygody Ewy i Setha. Niewątpliwie będzie to też dobra lektura dla tych, którzy szukają czegoś lekkiego na zimowe wieczory.
Za książkę dziękuję pani Katarzynie z Wydawnictwa EGMONT.
Pozdrawiam ciepło!

czwartek, 12 grudnia 2013

G. P. Taylor: Mariah Mundi i Szkatuła Midasa

Autor: G. P. Taylor
Tytuł: Mariah Mundi i Szkatuła Midasa
Stron: 342
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Moja ocena: 8/10





Coraz częściej odnoszę wrażenie, że mimo ogromnej ilości nowych książek na księgarskich półkach, coraz trudniej o dobrą powieść dla młodszej młodzieży. Chciałoby się, żeby miała niepowtarzalny klimat, zawiłą intrygę, starą tajemnicę sprzed lat, sympatycznego, acz zwyczajnego bohatera i żeby po prostu była fajna. Kiedy podczas przeglądania zapowiedzi natrafiłam na notkę o książce G. P. Taylora pomyślałam, że to może być właśnie to. Ilustracja okładkowa i tytuł książki brzmiały zachęcająco. Co prawda imię głównego bohatera jak dla mnie nie było zbyt trafione, ale potem uznałam to za szczegół na tyle mały, że jakoś specjalnie nie rzutował on  na fabułę powieści.
Mariah Mundi i Szkatuła Midasa to pierwsza część przygodowo fantastycznego cyklu dla młodszego czytelnika, choć i starsi miłośnicy  przygody także znajdą tutaj coś dla siebie. 
Akcja powieści toczy się w wiktoriańskiej Anglii. Głównym bohaterem jest nastoletni Mariah Mundi, sierota, wychowanek Szkoły Kolonialnej. Po ukończeniu szkoły chłopiec nie ma innego wyjścia, jak zatrudnienie się tam, gdzie się da, dlatego istnym darem od losu okazuje się praca w charakterze pomocnika iluzjonisty, występującego w nadmorskim hotelu Regent. Mariah wyrusza w długą podróż i jeszcze nie dotrze dobrze do celu, a już nieświadomie wplącze się w intrygę, która odmieni całą jego przyszłość. Przypadkowo spotkany nieznajomy daje bowiem chłopcu na przechowanie przedziwną talię kart, co do której wiele osób rości sobie pretensje. Karty to jednak dopiero początek, a prawdziwa przygoda zacznie się po przybyciu Mariah do hotelu. Na miejscu chłopiec pozna swoją rówieśniczkę Saczę, właściciela hotelu, zgrzybiałego i ekscentrycznego Otto Lugera, iluzjonistę Basmalę oraz wiele innych indywiduów, tak samo dziwnych jak i strasznych.
Od Saczy Mariah dowie się, że jego poprzednik Felix, zniknął w tajemniczych okolicznościach. Gdy bohaterowie udadzą się na zwiedzanie zakamarków olbrzymiego hotelu, okaże się, że magiczne sztuczki i i zabawianie gości, to tylko przykrywka dla ponurej tajemnicy, jaką skrywają podziemia tej zmechanizowanej budowli. Od tej pory historia ruszy z kopyta i nie zatrzyma się aż do samego finału.
Pierwsza część cyklu o przygodach Mariah Mundi zapowiada naprawdę obiecujący cykl. Główny bohater jest zwyczajnym nastolatkiem, bez magicznych mocy, czy tajemniczego przeznaczenia. Ot przeciętny sierota, którego rodzice zginęli, i który od tej pory musi radzić sobie sam. Prawdopodobne jest, że w śmierci rodziców głównego bohatera istnieje jakaś zagadka, ale ten wątek póki co jedynie delikatnie zasugerowano. Ponadto Mariah  jest sympatyczny i taki powiedziałabym "wypośrodkowany", tzn. ani się celowo w kłopoty nie pcha, ani ich unika. Raczej idzie z nurtem wydarzeń, bystro obserwując co się wokół niego dzieje.
Dużą zaletą powieści jest sam jej klimat. Angielskie mgły, stare zaułki, tajemnicze, podziemne przejścia, czy to pod miastem, czy pod hotelem Regent i czające się w ciemnościach stwory; wszystko to powoduje, że książkę czyta się z naprawdę dużym zainteresowaniem, a dreszcz emocji nie raz przebiega po plecach.
Ogromną pomysłowością wykazał się także autor tworząc całą galerię postaci, z których żadna nie jest tą, za którą się ją uważało lub za którą się sama podaje. Każdy ma tu bowiem własne cele do zrealizowania, własne skarby do zdobycia, a droga do nich bardzo często wiedzie dosłownie po trupach. Może się także okazać, że nie wszyscy są ludźmi, a jedynie ich fizycznie przypominają. Dzięki tej nietuzinkowości bohaterów do samego końca książki czytelnik nie może być pewien, kto jest tym dobrym, a kto tym złym i komu faktycznie zaufać można, a  komu absolutnie nie wolno.
Akcja powieści toczy się bardzo szybko, czytelnik nie ma czasu na oddech, tak jak nie mają go Mariah i Sacza, którzy zgodnie z zasadą "z deszczu pod rynnę", wciąż pakują się w kolejne niebezpieczeństwa i co rusz muszą brać nogi za pas. Wydostają się z jednych tarapatów, aby wpakować się w kolejne i tak w kółko.
Co czego tak naprawdę służy talia kart Pandżandrum i co można zobaczyć, jeśli się ją właściwie ułoży? Czym jest tytułowa Szkatuła Midasa? Co się stało z pozostałymi chłopcami i kogo Mariah może uznać za sojusznika w tej przygodzie? Na te i kilka innych pytań odpowiedzi daje pierwsza część cyklu o przygodach Mariah Mundi. Nietrudno się jednak domyślić, że to dopiero początek i że kolejne części, zaoferują czytelnikowi jeszcze więcej wrażeń.
Książkę czyta się naprawdę dobrze i przyznam, że byłam mile zaskoczona. Gdybym miała określić grupę docelową, do której książka jest skierowana, powiedziałabym, że właściwie każdy znajdzie tu coś dla siebie. Młodszy czytelnik z pewnością zachłyśnie się prędkością fabuły i dobrze odmalowanym tłem historii, a starszy czytelnik doceni zawiłość i dokładność intrygi.
Warto także wspomnieć, że na styczeń 2014 roku planowana jest ekranizacja tej powieści, co dodatkowo świadczy o jej atrakcyjności.
Poniżej plakat do filmu i strony Filmwebu
Zapowiada się naprawdę ciekawie!










Za książkę dziękuję pani Sylwii z Wydawnictwa 
Dolnośląskiego.
Pozdrawiam ciepło!


Recenzja publikowana także na:
Księgarnia Gandalf
Księgarnia Matras

poniedziałek, 9 grudnia 2013

H. J. Rahlens: Nieskończoność

Autor: H. J. Rahlens
Tytuł: Nieskończoność
Stron: 455
Wydawca: EGMONT
Moja ocena: 8/10



Rok 2264. Odległa przyszłość. Życie ludzi jest lekkie, łatwe, przyjemne i co najważniejsze długie, bo średnio trwa 150 lat. Człowiek zapanował nad każdą dziedziną życia. Może programować pogodę, wysługiwać się wyspecjalizowanymi robotami,  stworzyć duplikat każdej rzeczy, korzystać z mózgołącza, które przypomina Internet w głowie. Każdą chorobę można wyleczyć, każdy kaprys od razu zaspokoić. Społeczeństwo działa spójnie i wydajnie, a każda jednostka powinna myśleć nie o sobie, ale o dobru ogółu. To dlatego z użycia wyrugowano zaimek ja, a ludzie mówią o sobie per ten, tamta
Ten ideał, choć początkowo kuszący, jest jednak dość złudny. Wszechobecna programacja wszystkich dziedzin życia spowodowała, że ludzie już nie kierują się uczuciami, czy porywami serca, a zdrowym rozsądkiem. Nawet związki między kobietami a mężczyznami powstają na zasadzie zdrowego dopasowania, które zaowocuje zdrowym potomstwem. Z tym ostatnim akurat jest spory problem, gdyż na świecie rodzi się coraz mniej dzieci. Co prawda można już klonować ludzi, ale ten projekt nie jest jeszcze do końca udany.
Główny bohater to 26-letni historyk i tłumacz języka niemieckiego Finn Nordstrom, prywatnie marzyciel i wrażliwiec. Jeszcze nie wybrał partnerki, choć powinien. Co gorsza nie otrząsnął się po tragicznej śmierci rodziców i młodszego rodzeństwa. Nie wybrał także kierunku, w którym miałoby się potoczyć jego życie. Teoretycznie wszystko z nim w porządku, a jednocześnie doskwiera mu jakiś brak, którego nawet nie potrafi sprecyzować. 
Gdy nadarza się okazja zbadania i przetłumaczenia dziennika nastolatki żyjącej w XXI wieku, Finn wiedziony ciekawością zgadza się, choć sam dziennik, traktujący o sprawach dość banalnych, nie jest znaleziskiem epokowym. Lektura i praca nad tłumaczeniem okazują się bardziej wciągające niż Finn początkowo przypuszczał,  a nastoletnia Eliana i jej przeżycia zaczynają coraz bardziej fascynować młodego badacza. Z biegiem czasu i lekturą kolejnych zeszytów Finn zaczyna odczuwać coraz głębszą więź z Elianą, jej rodziną i tym co się dzieje wokół dorastającej dziewczyny. Pojawiają się kolejne, niby przypadkowe zbiegi okoliczności oraz uczucia, których istnienia Finn by u siebie nie podejrzewał. Co takiego łączy go z dziewczyną, która żyła ponad 250 lat wcześniej od niego? Dlaczego przełożeni Finna wydają się wiedzieć więcej niż dają po sobie poznać? Czym tak naprawdę jest eksperymentalna wersja gry, w której Finn i jego przyjaciółka Rouge mają wziąć udział? I czy kuszący zapach o wieloznacznej nazwie Nieskończoność odnosi się tylko do perfum młodej dziewczyny? A może symbolizuje znacznie więcej?
Trzeba przyznać autorce, że jej historia mile zaskakuje. 
Po pierwsze dlatego, że głównym bohaterem, a z czasem i narratorem jest młody mężczyzna, a nie kolejna rozchwiana emocjonalnie dziewczyna. Już samo to może oznaczać, że historia obierze dobry kierunek, bo wiadomo, że z punktu widzenia mężczyzny wiele spraw wygląda inaczej. 
Po drugie Finn jest trochę starszy, bo ma lat 26. Co prawda  w jego rzeczywistości, biorąc pod uwagę długość życia człowieka, dorosłość jest inaczej postrzegana, ale wreszcie mamy człowieka w miarę dojrzałego, a nie nastoletniego. 
Co do samej akcji za wiele się tu nie dzieje. Autorka skupiła się raczej na przedstawieniu różnic między minioną  a obecną epoką, bo blisko 300 lat stanowi duży przeskok i w ciągu tego czasu życie ludzi i funkcjonowanie świata może się diametralnie zmienić. Ciekawy jest wątek depersonalizacji  czyli odebranie ludziom przyszłości ich indywidualnego charakteru. Odniosłam jednak wrażenie, że autorka potraktowała to trochę powierzchownie, bo zatrzymała się na sferze języka i nazewnictwa. Wspominano co prawda kilkakrotnie, że już małe dzieci są w ten sposób indoktrynowane i że robi się to dla dobra ogółu, ale jak się to dobro przejawiało, już nie pokazano. Dla mnie samo mówienie o sobie w trzeciej osobie, to trochę za mało.
Za to w bardzo poruszający sposób przedstawiła autorka proces docierania Finna, do ukrytych w nim pokładów uczuć oraz emocji, a także potrzebę wyrażenia tego nie tylko werbalnie, ale i na papierze. Momenty, w których Finn uczy się pisać oraz ten, gdy z zaimka ten przechodzi na ja, były jednymi z lepszych w powieści. 
Nieskończoność zawiera motyw, z którym już wcześniej spotkałam się w filmie Dom nad jeziorem (K. Reeves, S. Bullock). Historia dwojga ludzi żyjących w różnych liniach czasowych i próbujących pokonać barierę pozornie nie do pokonania, wzrusza i zapada głęboko w pamięć. 
Podobnie jest z powieścią H. J. Rahlens, choć tu stroną aktywnie działającą jest tylko Finn. Przekaz jest prosty i łatwy do odczytania. To miłość i jej "bakcyl" pobudza człowieka do działania i odkrywa w nim rzeczy dawno zapomniane lub uznane za nieistniejące. Ten sam bakcyl pokonuje przeszkody pozornie nie do przeskoczenia lub takie, którym nawet daleko posunięta technika nie mogła sprostać. I chyba to jest w tej historii najlepsze. Powrót do rzeczy prostych, drobnych, może nam pomóc odnaleźć to, co już dawno zagubiliśmy.
Nieskończoność jest dobrą lekturą na wolne, zimowe popołudnie, gdy za oknem zamieć,       
a nam marzy się chwila relaksu i rozczulenia. Każdy marzyciel i romantyk będzie zadowolony. 
Polecam!

Za książkę dziękuję pani Katarzynie z Wydawnictwa EGMONT.
Pozdrawiam ciepło!




Recenzja opublikowana także na:
Secretum.pl
Księgarnia Matras
Księgarnia Gandalf

sobota, 7 grudnia 2013

Maks Frei: Obcy

Autor: Maks Frei (faktycznie: Swietłana Martynczik)
Tytuł: Obcy
Tom I Cyklu Labirynty Echo
Wydawca: Zysk i S-ka
Stron: 624
Moja ocena: 9/10

Przyznam, że sięgając po książkę Obcy nie do końca tego właśnie się spodziewałam. Oczekiwałam przygód odpowiednika Felixa Castora czy Harry'ego Dresdena tylko w rosyjskich realiach. Myliłam się jednak i to bardzo. Powieść Obcy, której autorem jest niejaki Maks Frei, a o którym z góry wiadomo, że jest alter ego ukrywającego się pod pseudonimem autora , to zupełnie, zupełnie coś innego. Ale co? O tym za chwilę.
Na początku chciałabym powiedzieć kilka słów o samym autorze, a raczej autorce. Zanim czytelnicy dowiedzieli się, kto tak naprawdę ukrywa się pod tym pseudonimem, seria o przygodach sir Maksa Frei, zdobyła sobie naprawdę duże grono wielbicieli. Czytelnicy spekulowali, snuli domysły, zastanawiali się, kto też może być autorem tej niezwykłej serii. Prawda wyszła na jaw, a raczej została wyjawiona przez samą autorkę, w roku 2001, kiedy to rosyjska dziennikarka Swietłana Martynczik przyznała, że Maks Feri i jego niesamowite przygody narodziły się właśnie w jej głowie. Autorka także uczciwie przyznaje, że początkowo była to właściwie współpraca z malarzem Igorem Stepinem, którego obrazy, także przyczyniły się do powstania uniwersum Labiryntów Echo.
Czym właściwie jest ten cykl?
Polskie wydanie Obcego zawiera 6 dłuższych opowiadań, które właściwie można by nazwać mini powieściami. Łączą się one ze sobą nie tylko tematycznie, ale też traktują o perypetiach tych samych bohaterów. Różni je jedynie rozwiązywana zagadka.
Maks Frei to nie tylko alter ego autora i narrator wszystkich opowiadanych historii; to także ich główny bohater. Kim jest? To młody mężczyzna, ok. 30 lat, który jest najzupełniej przeciętny. Nie ma celu, nie cieszy go życie, które prowadzi. Wszystko jednak zmienia się w dniu, gdy zaczyna śnić o ludziach i miejscach, w których nigdy nie był, a do których czuje dziwną przynależność. Któregoś dnia podejmuje decyzję i przechodzi do tamtego świata, by rozpocząć w nim nowe, lepsze życie. Kto by tak nie chciał? Tym bardziej, że w świecie Echo Maks jest chciany, od razu zdobywa przyjaciół i protektorów, znajduje nowy dom, cel w życiu, a co najciekawsze budzą się w nim zdolności, o których nawet nie śmiał marzyć.
Kolejne odsłony o przezabawnych lub intrygujących tytułach takich jak na przykład Król Bandżi czy Juba Czebobargo i inni przedstawiają proces zadomawiania się Maksa w Echo, rozwiązywanie kolejnych niezwykłych zagadek, bo Maks tak z miejsca, właściwie w dniu swojego przybycia do tego świata staje się członkiem specyficznej magicznej policji, oddziału do zadań specjalnych.
Pozornie rzeczywistość Echo bardzo przypomina naszą. Ludzie w niej żyją, pracują, kochają, kradną i zdradzają. Oprócz jednak takich oczywistych różnic jak nazewnictwo przedmiotów codziennego użytku czy sposobu mieszkania, w Echo dzieją się rzeczy dziwaczne. Działają tu bowiem siły magiczne, czy jak kto woli paranormalne i to właśnie one wprowadzają często niemały zamęt w życie ludzi. A to ktoś uzależnia się od groźnie smacznego pasztetu, a to ktoś ginie, bo zapatrzył się w lustro. Każda ze spraw oczywiście jest rozwiązywana w toku prowadzonego śledztwa, a bohaterowie robią to z wdziękiem i gracją starych, doświadczonych czarodziejów.
Uniwersum Echo budzi wiele skojarzeń. Podejrzewam, że im dłużej by się czytelnik zastanawiał, tym więcej byłby w stanie ich wykryć. Mnie jednak najmocniej kojarzy się z trzema literackimi rzeczywistościami. Po pierwsze sympatyczna, choć często bardzo dziwna specyfika mieszkańców i świata Echo, przypomina podróż Alicji na drugą stronę lustra. Pewne rzeczy są tu albo wyolbrzymione, przejaskrawione, albo delikatnie zdeformowane. Przykładowo nikt w tym świecie nie docenia kotów, które są o wiele większe niż te nasze. Zwierzęta te są bezpańskie i uznawane za brzydkie tylko dlatego, że mając długą sierść, której nikt nie czesze, więc są skołtunione i brudne. Gdy Maks wprowadza się do własnego domu, przygarnia sobie parę takich kociąt i tylko dzięki trosce, karmieniu i czesaniu, powoduje, że zwierzaki robią niesamowitą furorę w towarzystwie, do tego stopnia, że zaczyna się tworzyć długa lista zapisów na ich ewentualne potomstwo! Mało tego, wszyscy myślą, że to jakaś nowa rasa i nikt nie łączy ich z tymi brudnymi zwierzętami, których pełno na peryferiach Echo.
Podobnie jest z ulubionym napojem bohaterów kamrą. Piją go dzbankami, a sztuka jego parzenia jest naprawdę ceniona, gdyż mimo pozornej prostoty przepisu nie każdy potrafi zrobić smaczną.
Drugie skojarzenie, od którego od początku nie mogłam się opędzić to Klub Pickwicka. I u Dickensa i tu bohaterowie uwielbiają jeść, suto, dobrze, z należytą celebracją posiłku. Przez to sama ciągle czułam się głodna. Oprócz tego, obojętnie co by się nie działo, Maks i jego kompani zawsze są dżentelmenami, którzy nie tracą opanowania ani głowy. Ich niesamowity spokój w obliczu każdego zagrożenia mógłby nudzić, bo niby gdzie tu wtedy napięcie, ale w przypadku tej książki jakoś w ogóle się tego nie odczuwa. Dickensowski (w moim odczuciu) jest także klimat tych historii. Nie ma problemu, którego nie dałoby się rozwiązać, jeśli ma się do dyspozycji otwartą głowę, lojalnych przyjaciół i chęci. A na koniec zawsze można napić się kamry w dobrym towarzystwie i najeść, ile dusza zapragnie.
Trzecie skojarzenie to Sherlock Holmes, a konkretnie pewna zastosowana tu dedukcja w rozwiązywaniu zagadek. Stopniowo, po śladach, poszlakach bohaterowie rozwiązują zagadki, stosując przeróżne metody, zawsze przy użyciu rozumu, który (pomijając magię i cięty dowcip) uważa się za najcenniejszy skarb.
Obcy to także historia o poszukiwaniu swojego miejsca w życiu, takiego w którym człowiek czułby się dobrze, był kochany i doceniany. Maks, decydując się na podróż do Echo, wykazał się postawą godną pozazdroszczenia. Nic nie stracił, a zyskał wszystko.
Jak już mówiłam na początku, nie tego się spodziewałam. Okazało się jednak, że jest o wiele, wiele lepiej. Swietłana Martynczik stworzyła coś naprawdę oryginalnego i godnego uwagi. Zaczynasz czytać i nagle niczym Alicja wpadasz do króliczej nory, która okazuje się początkiem wielkiej przygody, przekraczającej granice logiki, rozumu i zwykłych ludzkich zasad. To bardzo szalona i barwna podróż, a im dalej tym lepiej.
Jak dla mnie książka jest naprawdę godna uwagi. Zabawna, ciepła, skrząca się dowcipem, pełna licznych aluzji. Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy, bo przygód Maksa i jego przyjaciół powstało już bardzo dużo.
Polecam, bo naprawdę warto. 
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka. 




Recenzja opublikowana także na:
Secretum.pl
Księgarnia Gandalf
Księgarnia Fabryka.pl

środa, 4 grudnia 2013

Konkursów garść...

Serdecznie zapraszam do udziału w konkursach organizowanych przez portal literacki Secretum.pl

Popularny ostatnio Czas żniw S. Shannon.
Pytania konkursowe i zasady znajdują się  tutaj
Czas wysyłania zgłoszeń: do 31 grudnia.














Powieść z przepiękną okładką, znanej z cyklu Upadli autorki L. Kate. 
Tym razem do wygrania powieść Łza. 
Zasady i pytania tutaj
Czas wysyłania zgłoszeń: do 19 grudnia. 












A dla miłośników słuchania do wygrania audiobook K. Spadło: Skazaniec.
Zasady znajdują się tutaj
Termin krótki, bo do 5 grudnia.