Autor: Hannah Kent
Tytuł:
Skazana
Stron: 392
Wydawca:
Prószyński i S-ka
Moja ocena: 8/10
Do przeczytania powieści Skazana zachęcił mnie głównie opis treści i napomknięcie, że swoją debiutancką książkę H. Kent napisała na podstawie prawdziwych wydarzeń. I faktycznie w posłowiu odautorskim H. Kent wyjaśnia, że podczas pracy nad powieścią korzystała z archiwów parafialnych, spisów ludności i miejscowych publikacji. Rozmawiała też z wieloma Islandczykami. Wszystkie nazwy miejscowe zawarte w powieści są autentyczne, a wiele wspominanych w książce gospodarstw istnieje do dziś. Samo miejsce egzekucji jest do dziś zaznaczone kamienną płytą. Główna bohaterka Agnes Magnusdottir była ostatnią w Islandii osobą, na której wykonano karę śmierci. Już samo to dodaje opowiadanej historii smaczku i sprawia, że chce się czytać. Świadomość, że coś w przeszłości naprawdę miało miejsce, sprawia, że daną historię odbiera się zupełnie inaczej; głębiej i z większym zaangażowaniem.
Islandia, roku 1829. Małą, zamkniętą społecznością wstrząsa wiadomość o podpaleniu i brutalnym zabójstwie dwóch mężczyzn z rąk trojga służących. Dwoje z nich zostaje skazanych na karę śmierci, najmłodsza ze względu na wiek i znikomy udział w sprawie, może ubiegać się o ułaskawienie. Zgodnie z nakazem miejscowej władzy Agnes Magnusdottir (czyli córka Magnusa) musi zaczekać na swoją egzekucję w gospodarstwie urzędnika okręgowego Jóna Jónssona, jego żony i dwóch córek. Rodzina Jonssonów, a także ich sąsiedzi nie są tym zachwyceni. Pobyt Agnes w ich domu traktują jako coś w rodzaju hańby i wstydu, z drugiej strony przyda się darmowa para rąk do pracy, biorąc pod uwagę chorobę Margaret, pani domu. Początkowo Agnes jest traktowana nadzwyczaj chłodno, jak społeczny wyrzutek, czarownica, morderczyni i nikt nie chce z nią rozmawiać. Z czasem jednak zaczyna się to zmieniać. Gdy Agnes w trakcie rozmów z młodym wikariuszem, wyznaczonym na jej duchowego opiekuna, zaczyna snuć swoją historię, stopniowo zyskuje coraz więcej słuchaczy, a nawet odrobinę zrozumienia. Dni jednak mijają szybko, a pora egzekucji zbliża się nieubłaganie i wtedy już niemal wszyscy zaczynają sobie zadawać dręczące pytanie: zabiła czy nie? Winna, czy ofiara?
Historię poznajemy z kilku punktów widzenia. Narratorką często jest sama Agnes, zwłaszcza gdy rozmawia z Totim, ale autorka oddaje także głos młodemu wikariuszowi oraz Margaret. Dzięki temu snuta opowieść zyskuje pełnię i głębię.
Autorka bardzo dokładnie opisała sposób życia ówczesnych ludzi, ich codzienną pracę, organizację domowych obowiązków, rodzinną i społeczną hierarchię, liczące się dla nich wartości i rzeczy. W tej społeczności Agnes nie jest może zbyt mile widziana, znajdą się tacy, co ocenią ją od razu i od razu potępią, ale będą też tacy, którzy oceniając ją przez pryzmat jej pracowitości, inteligencji i posiadanej wiedzy zwłaszcza z dziedziny ziołolecznictwa, docenią ją jako człowieka.
Ciekawie została sportretowana sama Agnes. Przez długi czas zamknięta w sobie, wydaje się być pogodzona ze swoim losem i tym, co ją czeka. Im więcej jednak zaczyna o sobie mówić, tym lepiej widać, że jest nie tylko inteligentna i bystra. Widać, że miała swoje marzenia i ambicje i marzyła o tym, co każda żyjąca wówczas kobieta. Chciała zostać żoną, matką, gospodynią, (a nie tylko czyjąś służącą), chciała kochać i być kochana. Nie było to łatwe zważywszy na czasy, w których żyła oraz na wyjątkowo trudne dzieciństwo.
Za to w ogóle nie podobał mi się Natan i to nie tylko z powodu złej sławy, którą obrosła jego osoba, a raczej z powodu tej dziwnej niestabilności emocjonalnej, która objawiała się w najmniej spodziewanych momentach i przez którą ucierpiała nie tylko sama Agnes, ale też Rosa, Sigga i wiele innych kobiet.
Powieść nie obfituje w jakieś wielkie wydarzenia, narracja toczy się powoli i leniwie. Obrazu sytuacji dopełniają fragmenty dokumentów i listów, dotyczących sprawy Agnes. Jednak w surowym i zimnym krajobrazie Islandii, pod skórą wielu ludzi buzują skrywane pragnienia i ambicje i to autorka opisała iście po mistrzowsku. Gdybym miała umieścić książkę w konkretnym literackim gatunku, powiedziałabym, że to dramat obyczajowy, jakich życie napisało wiele, bo w końcu to samo życie pisze najlepsze historie i scenariusze. Nie można tu oczekiwać, jakichś spektakularnych wydarzeń, czy nagłych zwrotów akcji. Jak w każdym dramacie, los bohaterki zmierza do swojego końca, o którym wiemy już na początku. I nawet nie jest to kwestia fatum, czy złego losu. Po prostu tak miało być, bo nie mogło być inaczej i tyle.
Powieść H. Kent jest dobrą lekturą dla kobiet, na chłodny, jesienny weekend. Gdy w domu już ciepło, za oknem deszczowa plucha, warto przenieść się w czasie ponad 100 lat do surowej Islandii i poznać historię Agnes, córki Magnusa.
Polecam. Warto.
Za możliwość przeczytania Skazanej dziękuję pani Annie z Wydawnictwa
Prószyński i S-ka.
Pozdrawiam ciepło!
Recenzja opublikowana także na: