czwartek, 31 marca 2016

Dmitry Glukhovsky: Metro2035

Autor: Dmitry Glukhovsky
Tytuł: Metro2035
Stron: 540
Wydawca: Insignis




Od wydania powieści Metro2033 mija właśnie dekada. Aż trudno uwierzyć, że w tym czasie książka zdołała stać się nie tylko literackim fenomenem, ale też przerodzić się w szerokopasmowy projekt, który rozpalił wyobraźnię autorów, czytelników, graczy i fanów na całym świecie. Postapokaliptyczna rzeczywistość Metra2033 stała się niemal instytucją, słowem zaczęła żyć własnym życiem. Kolejni autorzy, najpierw rodowici Rosjanie, a potem pisarze innych narodowości zaczęli tworzyć historie spod tego znaku. Z czasem swoje wersje historii zaczęli także pisać czytelnicy. To naprawdę niesamowite, że coś może zacząć się od jednej książki i trwać tak długo, nie tracąc na popularności, ani na znaczeniu.

Wydawało się, że na powieści Metro2034 się skończyło. Tymczasem  tej  jesieni na polskim rynku ukazała się trzecia powieść autorstwa Glukhovsky'ego zatytułowana Metro2035. Powieść była długo wyczekiwana, a prawa do przekładu wykupiono na długo przed jej powstaniem.
Świat, jaki znaliśmy, już nie istnieje. Wojna atomowa zmiotła z powierzchni ziemi wszelkie ślady życia, a ludzie chcąc przeżyć, musieli zejść do podziemi. Schowane pod ziemią tunele metra stały się dla ocalałych ostatnim bastionem,  w którym życie musiało ruszyć na nowo. Powstały nowe sojusze, narodziły się nowe ideologie oraz podniosły te stare, wydawać by się mogło już zapomniane. Jedni się przystosowali, inni nie chcą zapomnieć dawnego życia i uparcie szukają jego śladów oraz kontaktu radiowego z innymi ocalałymi.
W trzeciej części ponownie spotykamy Artema, który z determinacją graniczącą z szaleństwem i paranoją szuka kontaktu z innymi ocalałymi. Czy spotkanie z Homerem i wspólna wędrówka po skłóconych ze sobą stacjach metra, doprowadzą bohaterów do prawdy? Czy znajdą odpowiedzi na pytania zadawane od tak dawna? Czy gdzieś tam faktycznie są inni ocaleli?

Opis treści z okładki sugeruje, że trzecią część można czytać jako niezależną powieść, z czym nie do końca się zgodzę. Życie wielu bohaterów, których tu spotykamy ponownie, uległo zmianom i szkoda byłoby zaczynać znajomość z nimi od tego właśnie momentu. Oprócz tego mamy tutaj bardzo dużo nawiązań do poprzednich tomów i dla kogoś, kto zacznie lekturę od tej części, nawiązania te będą zwyczajnie niejasne.

Powieści spod znaku Metro2033 podzieliłabym z grubsza na dwie grupy. Pierwsza z nich dotyczy poszukiwań miejsc wolnych od skażenia i często są to powieści drogi, w których bohaterowie podejmują się długiej i pełnej niebezpieczeństw wyprawy. Podróż taka obfituje w spotkania z mutantami, a także z ludźmi, którzy często za cenę człowieczeństwa starają się przetrwać. Całość jest delikatnie okraszona wątkiem paranormalnym, przy czym trudno określić, czy to faktycznie coś ponad zmysłowego czy to ludzki znękany umysł widzi, to co sam chce.
Druga grupa powieści skupia się na aspekcie politycznym. Oto na gruzach dawnej cywilizacji, silniejsze jednostki wspierając się ideologią, podporządkowują sobie słabsze. W którymś momencie historia traci swój specyficzny duszny klimat tuneli metra, a staje się zwykłą opowieścią o wojnie, w której najmocniej dostaje się cywilom.

Metro2035 jest historią z drugiej grupy. Artem wędrując po metrze, jest świadkiem degradacji tych, którzy sprawują rządy nad stacjami. Nie liczy się tu dobro jednostki. Rządzi ślepa siła i przemoc, na litość i współczucie nie ma miejsca. Główny bohater także nie budzi sympatii. Pochłonięty własnymi poszukiwaniami zaniedbuje żonę, nie potrafi się porozumieć z przybranym ojcem, przyczynia się do śmierci, tych, z którymi się zetknie. Wydaje się, że nie wynosi z tego żadnej nauki, po prostu prze do przodu w poszukiwaniu... czego? No właśnie czego? Spisku? Ukrytej przed wzrokiem maluczkich prawdy?
Tym samym historia, która w częściach poprzednich tak fascynowała swoim klimatem, tym razem go straciła. Czytelników przyzwyczajonych do dusznego klimatu tuneli, w których czaiło się niejedno paskudztwo, może to trochę zniechęcić. Sama przyznaję, że nie przepadam za zmaganiami politycznych oponentów. Jeśli jednak wytrwa się do końca tej historii pozna się całą autorską wizję uniwersum i okaże się, że intryga zatoczyła o wiele szersze kręgi, niż mogło się niektórym wydawać. To akurat trochę mnie zaskoczyło. Dlatego w ogólnym zarysie historia nie jest taka zła i nie można jej negatywnie oceniać. Każdy czytelnik mieniący się fanem Metra 2033 powinien ją poznać.


Dziękuję!

poniedziałek, 28 marca 2016

Medyczny tag :)
















Dawno nie brałam udziału w tego typu zabawie, więc z tym większą przyjemnością przyjęłam zaproszenie Patrycji z bloga http://in-my-different-world.blogspot.com/
Kiedy przeczytałam tytuł tagu myślałam, że trzeba będzie pisać o własnym zdrowiu, więc trochę się spięłam. Na szczęście okazało się, że chodzi raczej o fajne medyczne skojarzenia z lekturami i ich odbiorem i stwierdziłam, że jednak wezmę udział :)

Oto moje odpowiedzi:

Anestezjologia 
czyli książka tak nudna, że prawie cię uśpiła

Rzadko zdarza mi się taka lektura. Przeważnie staram się je tak dobierać, aby zagwarantować sobie dobrą zabawę. Jednak czasem zdarzy mi się, że miałam zbyt wielkie oczekiwania. Tak było w przypadku książki Siostra. (Recenzja) Zapowiadała się świetnie, a okazało się, że fabuła ciągnie się, jak flaki z olejem.  W przypadku tej książki mam trochę moralniaka, bo wielu innym czytelnikom się podobała, więc albo z moim odbiorem było coś nie tak, albo już sama nie wiem. 
Diagnoza 
 smutna książka

Smutna nie znaczy niedobra. Mogła się więc podobać, ale zasmucała. Idealnie pasuje tu powieść Byliśmy łgarzami.(Recenzja ) Długo będę pamiętać ten klimat minionego lata w wielkim domu no i  to zakończenie, którego naprawdę nie przewidziałam. 


Zawał 
książka z nagłym zwrotem akcji 

Chyba pasowałby tu cykl Dary Anioła, który po pierwszym tomie tak mi się spodobał, że przeczytałam go od deski do deski, nie licząc części szóstej, bo wtedy na nią czekaliśmy.  Ten zwrot akcji dotyczył rzecz jasna relacji Clary/Jace i przeżywałam to bardzo, bardzo.

Dentysta 
książka, której szczerze nie lubisz

 Hmmm, nie wiem, co mam na to odpowiedzieć. Intuicyjnie staram się tak dobierać lektury, żeby być z nich zadowoloną. Jednak czasem zdarzy się taka wtopa i tutaj nadawałaby się powieść Wierni Wrogowie. (Recenzja ) Miało być o wszelkich fantastycznych stworzeniach, ale dziwaczny, nieprzystępny, jak dla mnie, styl pisania autorki, okropnie mnie zniechęcił i to do tego stopnia, że boję się sięgnąć teraz po Wiedźmę tej autorki.


Panie doktorze! Straciliśmy pacjenta... 
 książka z zupełnie niespodziewaną śmiercią

Wierna(Recenzja ) z trylogii Niezgodna.  Nigdy nie wybaczę tego autorce. Nie zabija się głównych bohaterów i kropka. To głupie, smutne, nieuzasadnione i dręczy niczym kolec pod skórą. Masakra. 


Operacja 
książka, przy której wstrzymywałeś oddech ze zdenerwowania i napięcia

Cykl o Harrym Potterze. Jednym tchem przeczytałam tomy 1-4, a na kolejne musiałam czekać, bo się dopiero pisały. Przy tomie 6 mało nie dostałam palpitacji, a na 7 tak się nie mogłam doczekać, że przeczytałam pirackie tłumaczenie fanów, którzy też nie mogli wytrzymać do polskiej premiery. Minionego lata, po dekadzie, przeczytałam cykl na nowo i z przyjemnością stwierdzam, że nic nie stracił na atrakcyjności. Nadal jest zabawny, ze skrupulatnie wykreowanymi bohaterami i super intrygą. 


Pobieranie krwi 
krwawa książka

Chyba najbardziej krwawe są książki Stephena Kinga, którego bardzo lubię. Na szczęście, gdy już się leje krew, to z uzasadnionych powodów, ale gdy się już leje, to jest naprawdę krwawo. King jednak tak o tym pisze, że jestem w stanie to znieść. Żaden inny autor nie umie tak pisać krwawych historii, jak on.  Z tytułów, które utkwiły mi w pamięci mogę polecić Mroczną połowę, Desperację czy Rękę mistrza. 
Komu lekarstwo? 
 książka z gorzkim zakończeniem

Trylogia Igrzyska Śmierci. Generalnie jestem fanem Niezgodnej, ale cenię także Igrzyska. Fantastycznie pokazana rewolucja, fajnie poprowadzona fabuła. I właśnie to zakończenie gorzkie. niby się wszystko ułożyło, ale rany zostały.  Bardzo cenię autorkę za ten zabieg, bo dzięki temu dla mnie przeżycia Katniss i Peety są bardzie realne. W wielu książkach pomija się kwestię traumy. Tutaj autorka doskonale to pokazała. 


Zawroty głowy 
książka ze świetnym wątkiem miłosnym

Takich jest kilka, ale warto wspomnieć o cyklu Czarne kamienie. Ona z pochodzenia śmiertelnik, ale oczekiwana i zapowiadana w przepowiedniach przez ostatnie tysiąclecia. Bo Czarownica. On nie człowiek. Nazywany Sadystą. Dzieli ich kilka tysięcy lat. A połączyła miłość, która przetrwała wieki i niejedną magię.  Kocham ten cykl. 

A drugi, o którym nie mogę nie wspomnieć, bo byłoby to grzechem, to cykl Lux. Team Katy/Deamon nie do przebicia; słodki, namiętny i iskrzący od uczuć, jakimi darzyli się bohaterowie. 
Rozprzestrzenianie się zarazy 
kogo tagujesz?

Nikogo w szczególności. Każdy, kto ma ochotę, może udzielić własnych odpowiedzi. Zapraszam do zabawy!

Pewnie po fakcie przyjdą mi do głowy inne tytuły, ale trudno. Mówi się, że pierwsza odpowiedź najlepsza. 

niedziela, 27 marca 2016

Rick Riordan: Ostatni Olimpijczyk

Autor: Rick Riordan
Tytuł: Ostatni Olimpijczyk
Seria: Percy Jackson i bogowie olimpijscy, t.5
Stron: 373
Wydawca: Galeria Książki






Piątą część serii o przygodach Percy'ego Jacksona przeczytałam najszybciej ze wszystkich, w tempie rekordowym, bo w jeden wieczór. Bardzo chciałam się dowiedzieć, jak potoczą się losy wojny młodych herosów z Panem Czasu Kronosem i jak w ogóle zakończy się seria. 
Poprzednie części rozwinęły sporo wątków, dlatego, powiem krótko, czytanie części piątej było tyleż przyjemne, co ciekawe. Po prostu nie można było się od niej oderwać, mimo że akcja skupia się głównie na walkach i planowaniu kolejnych kroków. Nie jest jednak nudno. Wszystko tak pięknie się ze sobą łączy i jedno wynika z drugiego, że lepiej się tego wymyślić nie dało. 

Percy nie jest w najlepszej kondycji. Do jego 16. urodzin zostało tylko kilka dni, a wtedy jak wiadomo ma się spełnić proroctwo Wyroczni. Od decyzji młodego herosa będą  zależały losy bogów i wszystkich śmiertelników. Czy jednak aby na pewno chodzi o Percy'ego? Znalazłoby się jeszcze kilku kandydatów. To jednak nie koniec zmartwień Percy'ego. Chłopak nie umie określić swoich uczuć do Rachel, która tak niespodziewanie wkroczyła w jego życie, ani do Annabeth, która jakoś tak się do niego zdystansowała. Nie bardzo też potrafi wymyślić, jak pokonać Luke'a/Kronosa, który rośnie w siłę i wydaje się niepokonany. 

Tymczasem na Manhattan wędruje armia Kronosa, składająca się z potworów wszelkiej maści: powstałych na nowo tytanów, drakainów, telchinów, zbuntowanych herosów i całej masy innych stworów. 
Nieliczni, pozostali wierni ideom Obozu Herosów z Percym i Annabeth na czele, młodzi bohaterowie podejmują dramatyczną próbę utrzymania Manhattanu i obrony niestrzeżonego Olimpu. Czy bóstwa z olimpijskiej dwunastki zdecydują się im pomóc, czy też nadal będą się bezczynnie przyglądać? Czy młodzi herosi wzniosą się ponad wewnętrzne waśnie i zjednoczą siły, czy też będą się spierać o byle rydwan? 
Kim jest szpieg, który donosi Kronosowi o planach bohaterów? Czy warto badać przeszłość Luke'a, aby dowiedzieć się, jakie miało być jego przeznaczenie? Do czego mogą się przydać piekielny ogar o dziwacznym imieniu i czarny pegaz o nieco zwichrowanym poczuciu humoru? A Łowczynie Artemidy i Thalia? A Tyson i Tęczuś? 

Naprawdę w piątej części dla każdego z poznanych już wcześniej bohaterów znalazło się miejsce. Finałowa część cyklu kipi od dobrych pomysłów, ciekawych faktów z przeszłości bohaterów i zaskakujących rozwiązań. Jest zabawnie i wciągająco. Jedyne, czego mogę żałować, to to, że nie sięgnęłam po serię wcześniej. Ale lepiej późno niż wcale. 
Książki Ricka Riordana zadowolą  miłośników mitologii w każdym wieku. Myślę, że jest to też dobra pozycja dla rodziców szukających czegoś dla własnych dzieci, które chciałyby rozpocząć przygodę z czytaniem. Nie jest to historia brutalna ani przemądrzała. W fajny, nienachalny sposób próbuje pokazać, co jest ważne w życiu młodego człowieka, a więc bliscy i przyjaciele oraz że każdemu należy się druga szansa. 

Polecam gorąco. Naprawdę warto.

Percy Jackson i bogowie olimpijscy:

sobota, 26 marca 2016

Spokoju, refleksji,


....
przebudzenia z zimowej gnuśności,  
odnowy duchowej, 
wyrozumiałości dla innych
oraz 
wszelkiej pomyślności. 
Słowem,
Wesołych Świąt!

poniedziałek, 21 marca 2016

Becca Fitzpatrick: Black ice

Autor: Becca Fitzpatrick
Tytuł: Black ice
Stron: 400
Wydawca: Otwarte







Samodzielna wyprawa w góry miała być dla Britt i jej przyjaciółki Korbie nie tylko sprawdzianem nabytych w ciągu ostatniego roku umiejętności. Mając na uwadze, że nad ich wypoczynkiem będzie czuwał starszy brat Korbie Calvin, Britt ma nadzieję, że być może chłopak na nowo ją doceni i wróci do niej.

Tak w ogóle miały to być spokojne i sielskie wakacje, przeplatane pieszymi wędrówkami po górach. Jednak już na samym początku niespodziewana burza śnieżna sprawia, że dziewczęta najpierw gubią drogę, a potem ich samochód grzęźnie w zaspie. Dlatego dziewczyny decydują się opuścić samochód i dojść pieszo do domku, który, jak im się wydaje, powinien być całkiem blisko. Nic bardziej błędnego. Domek co prawda udaje się znaleźć, ale nie jest to chata rodziców Korbie. Oprócz tego wewnątrz przebywają dwaj mężczyźni, którzy tylko na pozór wydają się przyjaźnie nastawieni. 

Okazuje się, że Sahun i Mason są zbiegami, dziewczyny szybko więc stają się ich zakładniczkami. Przekonani o dobrym przygotowaniu Britt, mężczyźni zmuszają ją, by przeprowadziła ich przez góry w kierunku autostrady. Potem deklarują się puścić ją wolno. 
Ucieczka porywaczom i uratowanie przyjaciółki to nie jedyny problem Britt. Dziewczyna przypadkiem wpada na ślad grasującego w tej okolicy mordercy młodych kobiet i całkiem poważnie podejrzewa o to swoich porywaczy. Który z nich lepiej pasuje do profilu zabójcy? Nieobliczalny i niepanujący nad sobą Shaun, czy skryty i zamknięty w sobie Mason? 

Muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona powieścią Black ice. Czyta się ją tak, jak ogląda dobry thriller sensacyjny. Jest tajemniczy mężczyzna, który uprowadza młode kobiety i zabija je bez skrupułów. Są dwaj zbiegowie, podejrzani o napad i atak na policjanta. Jest wreszcie kobieta w opałach, która, niespodziewanie dla samej siebie, przekona się, że stać ją na znacznie więcej niż myślała. Wszystko to w klimacie śnieżnej i groźnej zimy w górach. Kto nie potrafi przetrwać, ten umrze. Niska temperatura, brak schronienia, wyziębienie organizmu, a nawet dzikie zwierzęta. Bohaterowie raz za razem muszą zmagać się z problemami, które piętrzy przed nimi surowa górska przyroda oraz własne nieodporne na zimno organizmy. 

Od pewnego momentu da się rozpoznać tożsamość zabójcy, autorka powieści daje czytelnikowi sporo znaków. Nie szkodzi to jednak historii, która naprawdę wciąga i jest bardzo przyjemna w odbiorze. 
Żeby nie było zbyt drętwo mamy też na deser wątek miłosny, ale jest on poprowadzony bardzo delikatnie i nie jest nachalny. Komu by się chciało amorów na śniegu? 

Black ice to całkiem przyzwoita książka, dobra na wolne, feryjne popołudnie, gdy za oknem plucha. Jednoczęściowa, co też jest ważne. Czyta się szybko, przyjemnie i z zaciekawieniem. 
Polecam. Przyjemna lektura.

czwartek, 17 marca 2016

Guillermo del Toro & Chuck Hogan: Upadek

Autor: Guillermo del Toro & Chuck Hogan
Tytuł: Upadek 
Cykl: Wirus, t.2
Stron: 412
Wydawca: Zysk i S-ka



Wydawać by się mogło, że o wampirach napisano już wszystko i że każda nowa historia będzie wtórna i nudna. a jednak. 
Powieść Wirus, efekt współpracy Guillerma del Toro i  Chucka Hogana, udowadnia, że ostatnie słowo jeszcze nie padło i że pisarska wyobraźnia może stworzyć obrazy zapierające dech w piersiach.
Dla przypomnienia. 
Zaczęło się niewinnie. Na lotnisku JFK wylądował samolot pasażerski. W chwili lądowania z 210 pasażerów żywych było tylko czterech. Potem nadeszło zaćmienie Słońca, a zmarli powstali, by w dręczącym ich pragnieniu krwi i zarażania, przemieniać kolejne osoby w żądne pożywienia kreatury. Mimo że problem z dnia na dzień się nasilał, władze miasta ignorowały go i bagatelizowały ostrzeżenia nielicznych trzeźwo myślących ludzi, którzy dość szybko zorientowali się w ogromie zagrożenia. Z czasem pierwszoplanowi bohaterowie: Eph, Nora, Setriakin i Fet, stają się wrogiem publicznym numer jeden, a głoszone przez nich poglądy zyskują miano nieprawdopodobnych. 

Druga część trylogii pt. Upadek kontynuuje wątki z tomu poprzedniego. Wizja, którą pisarski duet kreśli przed oczami czytelnika, jest zatrważająca i nakreślona z takim rozmachem, że nie da się od książki oderwać. 
Oto na naszych oczach spełnia się Apokalipsa. Nie jest ona co prawda taka, jak zapowiadała ją Biblia, ale gdyby się dokładniej przyjrzeć, niewiele  brakuje. Epidemia wirusa zatacza coraz szersze kręgi, liczba zarażonych, a co za tym idzie zarażających, rośnie w niespotykanym tempie. Na ulicach miast panuje chaos i zniszczenie. Ustały dostawy prądu, nieliczne media podają sprzeczne informacje, a ślepy i głuchy na wielkość zagrożenia rząd nie potrafi podjąć żadnych kroków, właściwie nie potrafi zrobić nic. 
Zbuntowany, ostatni z siedmiu Pradawnych, Mistrz przy współpracy milionera Eldritcha Palmera, konsekwentnie realizuje swój plan. Nie tylko rośnie w siłę i pychę, wygląda też na to, że nie ma słabych punktów, a więc nie wiadomo, jak go pokonać. Przed jego przeciwnikami z Abrahamem Setriakinem na czele stoi naprawdę trudne, żeby nie powiedzieć beznadziejne zadanie. 
Eph i Nora starają się przede wszystkim chronić syna Epha, Zacka. Fet, szczurołap, skupia się na walce z wampirami, tak, jak kiedyś ze szkodnikami. Tymczasem Setriakin usilnie stara się dotrzeć do pewnej cennej księgi, która zawiera ważne informacje na temat Pradawnych. To jednak nie wszystko. 
Uprowadzony przez pozostałych Pradawnych Meksykanin Gus, urasta do rangi mściciela, który mając niesamowite środki, może walczyć z epidemią na zupełnie nowym poziomie. To jednak zaledwie drobny ułamek tego, co dzieje się w drugiej części trylogii. 

Muszę przyznać, że przeczytanie Upadku akurat w Nowy Rok uważam za bardzo dobry znak. Życzyłabym sobie, aby każda kolejna lektura tak mocno wciągała, a ukończona budziła tak głębokie pragnienie części kolejnej, oczywiście celem poznania finału, który będzie, podejrzewam, spektakularny. Sprawy zaszły bowiem bardzo daleko i teraz pytanie, czy da się jeszcze cokolwiek uratować? Czy też może era ludzkości się skończyła, a panowanie nad Ziemią przejął nowy, potworny gatunek? 
Upadek jest, w moim odczuciu jeszcze lepszy, niż Wirus. W części pierwszej wątki musiały się rozwinąć, co trochę trwało. W części drugiej mamy już konkretne działania bohaterów, wzbogacone o bardzo interesujące szczegóły z przeszłości Setriakina i Pradawnych. Autorzy nie oszczędzają swoich bohaterów, każąc im wciąż iść naprzód, często w paszczę grozy i śmierci.
Jestem oczarowana i naprawdę nie mogę się doczekać części trzeciej. 
Na motywach trylogii telewizyjna stacja FX, pod bacznym okiem del Toro i Hogana stworzyła serial, którego trzecia finałowa seria ma pojawić się w tym roku. Myślę, że po przeczytaniu całej trylogii, chętnie zapoznam się z serialem, co będzie idealnym dopełnieniem lektury i moich czytelniczych wyobrażeń. 

Polecam  Wirus i Upadek wielbicielom grozy wszelkiej maści i tym od wampirów i tym od twórczości G. del Toro. Ten człowiek to wizjoner i czytelniczym grzechem byłoby z jego wizjami się nie zapoznać. 

Dziękuję!

poniedziałek, 14 marca 2016

Jennifer L. Armentrout: Obsesja

Autor: Jennifer L. Armentrout
Tytuł: Obsesja
Stron: 400
Wydawca: FILIA







Piaty tom serii Lux daje czytelnikowi mały przedsmak tego, co go czeka w jeszcze jednej książce z tego samego uniwersum. W powieści zatytułowanej Opposition mamy okazję spotkać Huntera i Serenę, a  tym samym narobić sobie apetytu na poznanie ich historii oraz początków ich związku. 

W pierwszych rozdziałach historii o Luksjanach założenie było takie, że Arumianie są tymi złymi. Z czasem ta granica się rozmyła i okazało się, że w każdej rasie są osobniki nastawione pokojowo i takie, dla których jedyną drogą i sposobem na życie jest agresja i ślepa siła. Uważam takie posunięcie autorki za bardzo logiczne. Jeśli mogą być dobrzy Luksjanie, jeśli Originowie mogą pomagać ludziom, to czemu Arumianie nie mieliby tacy być? Analogicznie mogą istnieć Luksjanie z tendencjami do rządzenia ludzkością, Originowie nie do opanowania i Arumianie, dla których liczy się tylko jedzenie, sen i seks. 

Powieść Obsesja przedstawia nam alternatywną wersję znanej nam już historii. Pojawiają się wątki związane z organizacją Dedalus oraz Projektem Orzeł, a sam moment ostatecznej kolonizacji Ziemi przez Luksjan jest coraz bliższy. Przez jedną krótką chwilę spotykamy nawet Deamona, choć nie wymienia się go tu z imienia.
Serena poznaje prawdę o kosmitach zupełnie przez przypadek. Jako naoczny świadek nietypowego zabójstwa przyjaciółki, staje się zagrożeniem, elementem nadającym się do likwidacji. Bardzo szybko przekonuje się, że bezpieczeństwa nie zapewni jej nikt. Z wyjątkiem Huntera. 
Kim jest Hunter? Wszyscy określają go mianem aroganta, egoisty i dupka z aparycją faceta z okładki męskich magazynów. Sama Serena na jego widok myśli, że jest wart grzechu. Ale oczywiście najważniejsze jest to, że Hunter to Arum. Jego naturalnymi wrogami są Luksjanie, a jego pożywieniem ich życiowa energia. 
Jak to w takich historiach bywa tych dwoje początkowo się kłóci i wcale ze sobą nie zgadza,  jednak bardzo szybko okazuje się, że nie mogą bez siebie żyć. Brzmi znajomo? Historia jakich wiele. 

Szczerze mówiąc po zakończonej lekturze odczuwam lekki zawód. Liczyłam na więcej. Dlaczego?
Głównie dlatego, że zaczynają mnie nużyć historie, w których ledwo bohaterowie się spotkają, już zaczynają myśleć tylko o jednym. Bohaterów mamy tutaj niewielu, przez większość czasu Serena i Hunter są sami, a więc co mogą robić? No właśnie, gdyby tylko rozmawiali i gotowali, byłoby to nudne. Ale jeśli rozmawiają podczas igraszek łóżkowych, to już jest znacznie ciekawiej. Oczywiście to ostatnie stwierdzenie, to już mój sarkazm. Liczyłam na to, że będzie się więcej działo, że dostanę obraz społeczności Arumian, zobaczę jak funkcjonują itp. Tymczasem na niespełna 400 stronach znalazło się lekkie rozbudowanie wydarzeń, o których marginalnie wspomina się w serii Lux i to wszystko. Nie dzieje się tu nic, o czym by już czytelnik nie wiedział. Gdyby wyciąć sceny erotyczne, erotyczne aluzje i erotyczne rozmowy, z 400 stron zostałoby pewnie około 200. 

Bywało zabawnie to prawda. Przyjemnie też patrzyło się na stopniowe uczłowieczanie się Huntera. Niemniej jednak wolałabym chyba przeczytać to jako krótką nowelę, niż na siłę rozbudowaną powieść. Wierny czytelnik wiele wybaczy i wiele zaaprobuje. Jednak tym razem nie jestem usatysfakcjonowana. Wiem, że wielu czytelników jest tą książką zachwyconych i oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania. Jednak uważam, że stawianie Obsesji w jednym szeregu z serią Lux jest mocno nad wyraz. 

sobota, 12 marca 2016

Rick Riordan: Bitwa w Labiryncie

Autor: Rick Riordan
Tytuł: Bitwa w Labiryncie
Seria: Percy Jackson i bogowie olimpijscy, t.4 
Stron: 360
Wydawca: Galeria Książki







Zwykła szkoła nigdy nie była zbyt przyjaznym miejscem dla Percy'ego Jacksona. Gdy tylko się w niej pojawiał, zawsze musiało się wydarzyć coś niezwykłego, niewytłumaczalnego logicznie. Tak jest i tym razem. W trakcie dnia otwartego w szkole, do której Percy ma nadzieję uczęszczać, pojawiają się Empuzy z zamiarem zabicia młodego herosa. Tylko dzięki pomocy starej znajomej chłopak uchodzi z życiem i udaje się do jedynego miejsca, które zawsze było bezpieczne czyli do Obozu Herosów. 
Z przykrością przekonuje się jednak, że nawet i tu dotarło widmo zbliżającej się wojny. Młodych herosów jest tu mniej niż kiedyś, a ci, którzy zostali zajmują się ćwiczeniem i opracowywaniem strategii obrony. 
Tymczasem gromadzona przez Luke'a demoniczna armia, na której czele ma stanąć Kronos, rośnie w siłę. Z długiego snu budzą się pradawne stwory, które kiedyś bogowie uwięzili, aby nie zakłócały spokoju. Sam Kronos także stopniowo wraca do życia. Młodzi herosi mają coraz mniej czasu, aby udaremnić jego plany. 
Jedynym sposobem okazuje się przeprawa przez legendarny Labirynt i odnalezienie Dedala. Czy grupka młodych wojowników da sobie radę?

Czwarty tom cyklu czytałam z zapartym tchem. Młodzi bohaterowie mają już spory bagaż doświadczeń, co czyni ich bardzo ciekawymi postaciami. Każdy z nich ma własne obawy i pragnienia, które mogą zniknąć w starciu z przepowiednią Wyroczni. 
16 urodziny Percy'ego zbliżają się i wszystko wskazuje na to, że to jego dotyczy stara przepowiednia. 
Annabeth otrzymuje od dawna upragnioną misję, nie wszystko jednak układa się po jej myśli. Zdeterminowany Grover ma coraz mniej czasu na odnalezienie zaginionego boga Pana, w przeciwnym razie zostanie zdegradowany przez Radę. Zrozpaczony po śmierci siostry Nico wchodzi w konszachty w mrocznymi siłami, które wcale nie mają dobrych intencji, doradzając mu. 

Kim jest przebywający w Obozie Herosów tajemniczy Kwintus i jakie ma zamiary? Czy zwykła śmiertelniczka, potrafiąca widzieć przez Mgłę, może być dla herosów przydatna? Czy można polegać na piekielnym ogarze wielkości ciężarówki i co znajdzie młody heros na wyspie Ogygii? 

Bitwa w Labiryncie prezentuje czytelnikowi nieco uwspółcześnioną wersję mitu o Dedalu i jego geniuszu, którego największym przejawem jest pełen niebezpiecznych pułapek Labirynt. Kilka nawiązań do prac Herkulesa pozwoli wykazać się Percy'emu, który udowodni, że da się "na szybko" oczyścić stajnie Augiasza albo nauczyć dobrych manier mięsożerne konie. 

W czwartej części cyklu bohaterowie dorastają, pojawia się nawet delikatnie zarysowany wątek miłosny, ale jest on pokazany bardzo subtelnie. Czytając o przygodach Percy'ego naprawdę nie można się nudzić. Przygoda jest okraszona dowcipem, a kolejno pojawiające się tutaj postaci z mitologii, są pokazane w sposób ciekawy i często zaskakujący. Z jednej strony może to zachęcać do zapoznania się z oryginalną wersją mitów, a z drugiej, dla tych którzy już je znają, jest to niezła gratka. Czyta się z ogromną przyjemnością i nie ma innej rady, jak tylko sięgnąć po finałowy piąty tom, co też od razu czynię.

środa, 9 marca 2016

Kimberly McCreight: Zrozumieć Amelię

Autor: Kimberly McCreight
Tytuł: Zrozumieć Amelię
Stron: 444
Wydawca: Czarna Owca







Zapracowana, samotna matka Kate Baron odbiera telefon ze szkoły córki. Amelia została zawieszona i jej matka ma się natychmiast stawić w szkole. Wiadomość wydaje się Kate niewiarygodna: Amelia to wzorowa uczennica i zdolna sportsmenka. Przyłapanie jej na ściąganiu, to jakieś nieporozumienie.  
Los jednak sprzysięga się przeciw Kate. Korki uliczne powodują, że kobieta spóźnia się na spotkanie. Zanim dotrze na miejsce, jest już za późno. Okazuje się, że Amelia popełniła samobójstwo, skacząc z dachu. Zszokowana matka stara się oswoić z tą myślą, gdy niespodziewanie dostaje sms sugerujący, że śmierć dziewczyny nie była samobójstwem. Co zatem naprawdę wydarzyło się na dachu i co takiego spotkało Amelię? 

Fabułę powieści poznajemy z kilku perspektyw. Narracja dotycząca Amelii (czasem pierwszoosobowa, a czasem trzecioosobowa) daje nam wgląd w myśli i uczucia nastolatki. Obserwujemy jej relacje z rówieśnikami, zwłaszcza z przyjaciółką Sylvią i poznanym w sieci Benem. Amelia okazuje się sympatyczną, zrównoważoną dziewczyną, trochę molem książkowym, trochę sportsmenką. Dziewczyna ma talent literacki, marzy się jej uniwersytet w Princeton. Bardzo też kocha swoją mamę i dobrze widzi, jak kobieta jest zapracowana i zabiegana. Od czasu do czasu, jako przerywniki, pojawiają się facebookowe posty Amelii oraz wymieniane z rówieśnikami sms-y. 
Kiedy Kate zaczyna przyglądać się życiu córki, trochę się bulwersuje. Szokujące dla niej, jako matki, jest to, że jej mała córeczka jakoś tak nagle dorosła; miała swoje sprawy, problemy i dylematy, może uprawiała już seks, piła alkohol, czy zażywała narkotyki. Wgląd w Facebooka córki i jej sms-y daje Kate, przerażający obraz relacji współczesnej młodzieży. Presja i okrucieństwo grupy, wspomagane siłą Internetu, dają zatrważające rezultaty. W jednej chwili z anonimowej uczennicy, dziewczyna może stać się pośmiewiskiem całej szkoły i nie idzie tego w żaden sposób zatrzymać ani odwrócić. 
Autorka duży nacisk kładzie na rolę szkoły, która z kolei naciskana przez bogatych rodziców - sponsorów, może zamieść całą sprawę pod dywan, uzasadniając to tym, że skoro coś dzieje się poza murami szkoły, to dyrekcja nie ma obowiązku interweniować. 

Zaczynając lekturę powieści spodziewałam się psychologicznego studium nękania w grupie rówieśniczej i faktycznie do pewnego momentu fabuła faktycznie w tym kierunku zmierzała. Potem jednak pojawił się wątek kryminalny, który został sprytnie spleciony z wątkiem Amelii. Okazało się, że to w przeszłości Kate było coś, co mogło się przyczynić do biegu wydarzeń obecnych. Nie wpłynęło to jednak negatywnie na odbiór powieści. 
Zrozumieć Amelię to ciekawa i mądra historia. Prywatne życie dorastającej dziewczyny okazuje się równie skomplikowane, jak życie dorosłej osoby. Może dylematy i problemy wydają się błahe, ale gdy się pomyśli o tym, że młodzież bywa często tak niewyrozumiała i okrutna dla siebie nawzajem, a jednocześnie nie może liczyć na wsparcie zapracowanych lub skupionych na sobie rodziców, to na wiele spraw patrzy się inaczej. 

Zrozumieć Amelię to wciągająca książka, która naprawdę daje do myślenia. Polecam ją nie tylko miłośnikom kryminałów i sensacji, ale też dobrej powieści obyczajowej z wątkiem dramatu.

sobota, 5 marca 2016

Dawid M. Crowe: Oskar Schindler. Prawdziwa historia.

Autor: Dawid M. Crowe
Tytuł: Oskar Schindler. Prawdziwa historia.
Stron: 864
Wydawca: Prószyński i S-ka





W dzisiejszych czasach trudno znaleźć postać, która swoim postępowaniem i dokonaniami przykułaby uwagę młodych ludzi na chwilę dłużej, tak by z uwagą o niej słuchali, zadawali pytania, byli w tej dyskusji poważni. Oskar Schindler jest taką osobą. Bez względu na to, czy o nim rozmawiamy, czy oglądamy film, nie ma w klasie osoby, która nie byłaby zainteresowana tematem. Dlatego gdy nadarzyła się okazja przeczytania książki o nim, nie wahałam się ani chwili. 



Oskar Schindler to postać kontrowersyjna i niejednoznaczna. 
Człowiek interesu, przedsiębiorca i dusza towarzystwa. 
Członek partii nazistowskiej i Abwehry. 
Miłośnik kobiet, dobrych trunków i cygar. 
Niemiec, który ryzykując życiem i majątkiem, uratował  przed zagładą około 1200 Żydów.
Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. 

Praca nad niniejszą biografią zajęła Dawidowi M. Crowe 7 długich lat, w trakcie których odbył wiele podróży, rozmawiał z wieloma ludźmi, przeczytał i przejrzał masę zdjęć i dokumentów. 
Początkowo opierał się głównie na książce Thomasa Keneally'ego Arka Schindlera oraz na głośnym i genialnym filmie Stevena Spielberga Lista Schindlera. Horyzonty badawcze autora poszerzyły się znacznie, gdy odkryto duży zbiór prywatnych dokumentów i listów Schindlera, co nie tylko wydłużyło czas pisania książki, ale też rzuciło światło na nowe fakty z życia tego interesującego człowieka. Bardzo pomocne pisarzowi okazały się zwłaszcza trzy osoby. Jedną z nich był Sol Urbach, jeden z "Żydów Schindlera. Pracował on w fabryce Emalia i Brunnlitz i bardzo dobrze znał Schindlera. Dwie pozostałe osoby to Chris i Tina Staechrowie. Lista ta jest jednak o wiele dłuższa, gdyż wielu Żydów, którzy mieli z Schindlerem styczność chciało się podzielić swoimi wspomnieniami i wrażeniami. 
Moim zdaniem relacje żyjących świadków i rozmowy z nimi mają zarówno dobre, jak i złe strony. Naoczne relacje i wspomnienia znacznie wzbogacają literacki portret Schindlera. Z drugiej, znacznie wydłuża to pracę i popycha do kolejnych poszukiwań, bo wśród wielu interesy i zachowanie Schindlera wzbudzały kontrowersje, które wypłynęły zwłaszcza w momencie przyznawania Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Nic dziwnego, bo w końcu ilu ludzi, tyle opinii i obrazów danej osoby. 

Niniejsze wydanie robi wrażenie nie tylko okładką i swoją opasłością. Książka składa się z 15 rozdziałów. 
Rozpoczyna się rozdziałem opisującym wczesne lata dziecięce Oskara i jego młodość aż do wybuchu II wojny światowej. 
Kolejne rozdziały opisują interesy Schindlera w Krakowie, znajomość  Amonem Goth oraz stopniowe tworzenie się mitu Schindlera, w którego podstaw legła owa słynna lista. Ale na tym nie koniec. 
Dalsze rozdziały opisują losy Schindlera w Niemczech i Argentynie, jego kłopoty finansowe oraz zmierzch jego życia. 
Całość zakończona jest rozdziałem zatytułowanym Refleksja, w którym autor, bez zbędnego psychologizowania stawia kilka własnych tez. 
Książka zawiera także kilkanaście zdjęć archiwalnych, bogaty indeks nazw i nazwisk oraz wykaz skrótów. 

Książka Dawida M. Crowe jest niezwykle rzetelnie napisaną i  wartościową pozycją i może ją przeczytać każdy, kto choć trochę interesuje się tymi strasznymi czasami, w których dwa ludzkie życia stawiane na szali, wcale nie były równorzędne. Będzie to nie tylko wspaniałe uzupełnienie wiedzy uzyskanej podczas seansu filmu, ale też wiele rzeczy i faktów pozwoli usystematyzować lub spojrzeć na nie z innej strony. 
Polecam. 

Dziękuję!

wtorek, 1 marca 2016

E. T. A. Hoffmann: Dziadek do orzechów i Król Myszy

Autor: E.T.A. Hoffmann
Tytuł: Dziadek do orzechów i Król Myszy
Stron: 120
Wydawca: Media Rodzina






Lektura omawianego  tu jakiś czas temu Złotego garnka stała się dla mnie początkiem podróży sentymentalnej do historii tego autora. Dlatego, gdy na wyprzedaży natknęłam się na kolejną, wydaną w nowej oprawie i szacie graficznej książkę tego autora, nie wahałam się ani chwili. 

Ta przepiękna opowieść, po raz pierwszy została wydana w roku 1816. Bardzo szybko wpadła w oko Aleksandrowi Dumas, który przetłumaczył ją na język francuski. Jednak najbardziej znana jest w wersji baletowej autorstwa Piotra Czajkowskiego. 



Dziadek do orzechów i Król Myszy to opowieść, zarówno dla młodszego, jak i starszego czytelnika. Z samej fabuły pamiętałam bardzo niewiele, chyba głównie tytułowego Dziadka, któremu, na skutek zbyt intensywnego rozłupywania orzechów, pęka szczęka. Wzruszona jego niedolą mała Klara bierze go pod swoją opiekę i od tej chwili zaczyna się wielka przygoda małej dziewczynki, o bardzo otwartym umyśle i bogatej wyobraźni. 


Akcja historii toczy się w Wigilię. Klara i jej brat Fred niecierpliwie oczekują chwili, w której będzie im wolno rozpakować prezenty. Wśród wszystkich prezentów znajduje się dziadek do orzechów, który w sumie jest dość brzydki. Małej Klarze wydaje się on jednak bardzo poczciwy, dlatego to pod jej opiekę trafia. 

Od tej pory do domu Droselmajerów zakrada się magia. Nocą zabawki ożywają, po czym dochodzi do wielkiej bitwy między żołnierzami małego Freda a wojskiem siedmiogłowego Króla Myszy. 


W takich okolicznościach Klara poznaje historię wiekowego konfliktu toczącego się między ludźmi i myszami. To jednak nie wszystko. Zaangażowanie w konflikt pozwoli jej poznać zawikłaną historię księżniczki Pirlipaty oraz obłożonego klątwą Dziadka do orzechów. 





Historia ta jest naprawdę magiczna. Po części jest to zasługa świątecznej oprawy, po części dziecięcej perspektywy, wiadomo bowiem, że to co dzieciom wydaje się magiczne i jak najbardziej realne, dla dorosłych może być tylko ułudą i majaczeniem sennym. Choć to baśń i niby wszystko powinno się w niej skończyć dobrze, do końca nie wiadomo, jak i czy obrzydliwy Król Myszy zostanie pokonany i jak zakończą się losy Klary i Dziadka do orzechów. 


Książkę wydano w twardej oprawie i jest ona naprawdę przepięknie ilustrowana. Nawet osoby, które nie czytają tego typu historii, były oczarowane ilustracjami. 

Dziadek do orzechów i Król Myszy to zachwycająca i magiczna historia. Jest taka stara, a, jak dla mnie, nic nie straciła na wartości. Myślę, że sam jej autor byłby dziś zdziwiony, gdyby mógł zobaczyć, jak wiele zachwytów i wzruszeń wzbudza, czy to na papierze, czy na scenie baletowej.