piątek, 29 marca 2019

Krista & Becca Ritchie: Addicted. Podwójna pokusa.

Autor: Krista & Becca Ritchie
Tytuł: Addicted. Podwójna pokusa.
Seria: Addicted, t.2
Stron: 557
Wydawca: WAB








Addicted, w polskim tłumaczeniu uzależniony, to druga część trylogii, dość nietypowej, powiedziałabym. 
Jej tematem bowiem są, jak sam tytuł mówi, dwa nałogi, które mogą zniszczyć człowieka doszczętnie. Dwójka przyjaciół z bogatych sfer, Loren i Lily, do pewnego momentu wspierała się w pogłębianiu swoich nałogów. Ważniejsze było dla nich upajanie się stanem, który chcieli osiągnąć, niż przyjęcie do wiadomości, że niszczą tym życie nie tylko własne, ale też bliskich. W finale części pierwszej dzięki naciskom rodziny i przyjaciół, bohaterowie zdecydowali się wreszcie podjąć walkę z nałogiem. Lo udał się na odwyk w zamkniętym ośrodku,  a Lily rozpoczęła terapię. Jak dalej potoczą się ich losy i przede wszystkim, czy uda im się pokonać własne demony? 

Druga część cyklu zaczyna się spokojnie. Loren wraca z odwyku. Jest silniejszy i stanowczy. Widać, że pobyt w ośrodku dużo mu dał. Lily czeka na niego z niepokojem. Sama uczęszcza na terapię i dużo kosztuje ją poskromienie starych nawyków. Szybko okazuje się, że bohaterom nie jest pisane sielskie życie. Po pierwsze życie toczy się dalej, a pragnienie wciąż podnosi głowę w oczekiwaniu zaspokojenia. Odwyk to tak naprawdę początek drogi. Kolejnym etapem jest odnalezienie w codzienności, a to już znacznie trudniejsze. Pomimo zażywanych lekarstw, Lo zewsząd czuje pokusy. Tym bardziej, że jest lato i alkohol leje się szerokim strumieniem. Podobnie jest z Lily lato sprzyja nagości, a ta jak wiadomo, wznieca pragnienia. 
Po drugie ktoś zna brudny sekret Lily i grozi jego ujawnieniem do mediów, a to przysporzyłoby rodzinie dziewczyny wiele kłopotów z wizerunkiem. Rozpoczyna się desperackie poszukiwanie Anonima, który wydaje się być bliżej niż można by przypuszczać. Tożsamości szantażysty trudno się domyślić; może to być jeden z byłych kochanków dziewczyny, albo ktoś z kręgu nowych przyjaciół. Muszę powiedzieć, że mnie udało się to dopiero pod koniec, co tylko dowodzi, że autorki zmyślnie uknuły całą intrygę.

Autorkom znowu należy się bardzo duży plus. W barwny i wiarygodny sposób pokazały, że codzienność dla osoby uzależnionej jest trudnym wyzwaniem. Podjęcie leczenia to dopiero początek, a przecież wokół masa pokus, a największym wrogiem człowieka jest jego własny umysł. Wszyscy dookoła piją alkohol lub uprawiają seks. Lo i Lily są tego świadomi i tym trudniej im jest znosić narzucone przez terapię ograniczenia. Oprócz tego to że się walczy z nałogiem już nie oznacza, że nie pojawią się chwile załamania czy zwątpienia. i tego także autorki nie boją się pokazywać. 

Kolejnym dobrym i wartościowym aspektem powieści jest rozbudowanie innych postaci, ważnych dla fabuły, bo gdyby akcja toczyła się tylko wokół dwojga głównych bohaterów, to byłoby trochę nudno. W tomie drugim mamy okazję lepiej poznać Rose i Connora, a przede wszystkim Daisy i Ryke'a, których to związek póki co ma status zakazanego z powodu młodego wieku dziewczyny. Bohaterowie mają jednak oddzielną powieść i mam ogromną nadzieję, że szybko zobaczymy ją w polskim przekładzie. Równie sympatycznym aspektem jest to, że łatwiej radzić sobie z nałogiem, jeśli ma się tak oddanych przyjaciół. Oczywiście nie znaczy to, że od razu jest super różowo, jednak ludzie będący obok, w każdej chwili okazujący realne wsparcie, to naprawdę bezcenny skarb. 

Druga część trylogii okazała się równie dobra jak pierwsza, a może nawet lepsza. Czyta się przyjemnie i z zainteresowaniem. Z dwóch uzależnień ciekawsze wydało mi się to związane z Lily. bohaterowie próbują nie tylko dociekać przyczyn jej stanu. Ważnym zadaniem Lo jest takie narzucenie ograniczeń ich pożyciu intymnemu, aby seks nie zdominował życia Lily ani nie zagroził jej zdrowiu i życiu. To wykonalne oczywiście, ale bardzo trudne. 
Przywiązałam się do bohaterów Addicted, dlatego niecierpliwie czekam na kolejne książki opisujące perypetie sióstr Calloway.

Dziękuję!

piątek, 22 marca 2019

Peternelle van Arsdale: Bestia

Autor: Peternelle van Arsdale
Tytuł: Bestia
Stron: 315
Wydawca: Poradnia K








W pewnej wiosce kobieta rodzi dwie identyczne córki: Angelicę i Benedictę. Ich przyjście na świat zbiega się z czasem nieurodzaju i głodu, co skłania mieszkańców Gwenith do podejrzeń, że to one są przyczyną zła. Decyzją ogółu kobieta z córkami zostaje wypędzona do lasu. Niedługo potem matka umiera, a bliźniaczki, mając już tylko siebie, stopniowo tracą człowieczeństwo. Rodzą się w nich bestie złaknione ludzkich emocji, które stają się ich pokarmem. Rodzą się? A może zawsze w nich były? Nie mamy pewności i chyba one same też nie. Odczłowieczone Pożeraczki dusz uśmieracją całe osady. Nie mają względu na wiek, płeć, stanowisko. W swojej rodzimej wiosce, zabijają wszystkich dorosłych, oszczędzając dzieci. Jest wśród nich młodziutka Alys, która jako jedyna wtedy nie spała i widziała demoniczne siostry. Alys czuje, że jest inna. Czuje dziwną więź z Pożeraczkami dusz. Czy jest taka jak one? A może ta więź odmieni losy wszystkich powiązanych z Alys? Czas pokaże.

Świat przedstawiony w powieści od razu obudził we mnie dwa skojarzenia. Zamknięta społeczność, żyjąca tak jak pierwsi osadnicy, rygorystyczny styl życia, surowe zasady eliminujące każdą odstającą od normy odmienność przypominały mi losy Hester Prynne, głównej bohaterki powieści "Szkarłatna litera" N. Hawthorne'a. Alys bardzo stara się wpasować, a jednocześnie nie umie przymykać oczu na fałsz i obłudę panujące wśród ludzi, z którymi przyszło jej żyć. Oprócz tego coraz dobitniej zdaje sobie sprawę, że mimo starań, nie jest i nie będzie taka jak inni. Czy powinna za to cierpieć, ponosić karę, czuć się winna? Jednocześnie pojawia się pytanie, czy potwory tkwiące w naszym wnętrzu budzą się same i nie mamy na to wpływu, czy podburzają je inni, zwyczajnie chcąc je w nas widzieć, czy też może my sami, kierując się jakimś skomplikowanym mechanizmem obronnym, dopuszczamy do głosu tę bestię, by walczyła ze światem w naszej obronie?  Odpowiedź nie jest tak prosta, jakby się wydawało. Jedno jest pewne, zawsze mamy wybór. 

Drugie skojarzenie  związane z zamkniętą osadą i czającym się na zewnątrz krwiożerczym zagrożeniem to film Osada w reżyserii Nighta Shyamalana, obraz z 2004 roku. Prości mieszkańcy wioski panicznie boją się Bestii i nie potrafią jej zwalczyć ani pokonać. Wszak trudno walczyć z nadprzyrodzonym. Strach jest jednak tak wielki i ogłupiajacy, że Starsi osady podejmują kontrowersyjną decyzję, aby w zamian za mieszkanie i jedzenie, chroniły je przyjęte do wioski obce dzieci. W razie zagrożenia to one właśnie, jako pierwsze, padną ofiarami potworów. A jeśli to dzieci będą pierwsze, to może Bestia się nasyci i zostawi mieszkańców przy życiu? Pierwotna chęć ocalenia budzi w ludziach paskudne instynkty, chronić się nawet kosztem drugiego człowieka. Byle przeżyć. Oni, nie my. I znowu pojawia się pytanie; czy to nie sami ludzie, mający się za pobożnych i bogobojnych, generują większe zło i wpuszczają je między siebie?

Historia ocalałej Alys, walczącej z kłębiącym się w niej mrokiem, budzi wiele pytań i wątpliwości. Czy nasz los jest z góry przesądzony i nie mamy szansy okiełznać monstrum? A może decyzja należy do nas i wystarczy tylko, by ktoś w nas uwierzył i byśmy my sami uwierzyli? Może musi w końcu znaleźć się ktoś, kto powie dość i wpuści w ten zabobonny mrok nieco światła rozsądku? Może wtedy pojawi się szansa na ocalenie? 

Powieść Bestia to mroczna i skłaniająca do refleksji historia. Klimatyczna i intrygująca nie podaje gotowych odpowiedzi, lecz zmusza do ich dostrzeżenia samodzielnie. Tym samym na długi czas pozostawia w czytelniku tę drobinę niepokoju i nie pozwala o sobie zapomnieć. 
Mocna i mądra opowieść. Polecam.



Dziękuję!

niedziela, 17 marca 2019

Niania Matylda w akcji


Na cykl o znanej niani składają się trzy, niewielkie objętościowo książki: Niania Matylda (128 str.), Niania Matylda idzie do szpitala (122 str.) i Niania Matylda w mieście (122 str.). Ich autorką jest brytyjska pisarka Christianna Brand, która także pisała historie kryminalne. Filmowa adaptacja przygód niezwykłej niani, każe ją nazywać Nianią McPhee i taką pozostała ona w mojej pamięci. 

Państwo Brown mają dużo dzieci. Właściwie to mają ich tak wiele, że nie są w stanie się ich doliczyć i dla ułatwienia dzielą je na grupy wiekowe: Starszaki, Średniaki, Maluchy i Szkraby. Jest jeszcze Bobas, który, paradoksalnie, jest najbardziej spostrzegawczy ze wszystkich dzieci. 
Powiedzieć, że Browniątka są łobuzami, to stanowczo za mało. To diabły wcielone, których obawiają się wszyscy. Żadna niania nie utrzyma się w tej pracy zbyt długo i powoli  kończy się lista możliwych kandydatek. 

Wtedy do akcji wkracza Niania Matylda. Jest brzydka: ma wystający ząb, kartoflowy nos, brodawki i zaniedbaną suknię. Niania zawsze zachowuje spokój i tylko obserwuje rozwój wypadków. Nie krzyczy, nie biega, nie zapobiega, stoi z boku i patrzy. Oczywiście jest czarodziejką, która, gdy stuknie laską, zaprowadza porządek. Wkracza, gdy sytuacja osiąga katastrofalne rozmiary. Jej misją jej nauczyć dzieci proszę i dziękuję, grzecznego jedzenia, kładzenia się spać i prostego posłuchu. Gdy się jej to udaje, stopniowo pięknieje. A wtedy odchodzi. Gdy dzieci się do niej przywiązują, tak naprawdę już nie jest im potrzebna, bo swoją rolę spełniła. 

Liczebność dzieci była dla mnie dodatkową zagadką podczas czytania części pierwszej; spisywałam sobie imiona dzieci na ostatniej, wolnej stronie. Doliczyłam się 40 gagatków. 
Bardzo podobał mi się układ części pierwszej; dzieci łobuzowały, niania obserwowała i wkraczała w odpowiednim momencie. Gdy łobuzy pojęły lekcję, wtedy wszystko wracało na swoje miejsce. 
Mój odbiór drugiej i trzeciej części nie był już tak entuzjastyczny. W drugiej części dzieci trafiają do szpitala, który stawiają na głowie,  a w trzeciej jadą nad morze i też je wywracają do góry nogami. Nianię mgliście pamięta już tylko Bobas, który wie, że trzeba powiedzieć proszę; pozostałe dzieci już o niej zapomniały. Odniosłam wrażenie, że w kontynuacjach autorka zrezygnowała z pierwotnej koncepcji. Dzieci psocą na potęgę, ocierając się o złośliwość i i czasem okrucieństwo. Zajmuje się nimi panna Krewetka, guwernantka ich kuzynki Eweliny, a niania pojawia się sporadycznie. Przyznam, że bez niej historia traciła swój urok, a sama lista dziecięcych wyskoków nabierała cech bezsensownego bałaganu. 
Nie podobało mi się także, że Ewelina zaadoptowana przez ciotkę Adelajdę, niegdyś skromna i miła, zmieniła się w  złośliwą i paskudną dziewczynę, której dzieci tylko stale robiły na złość. 

Podsumowując. Pierwsza część o niani Matyldzie jest ciepłą, mądrą historią i czyta się ją bardzo przyjemnie. Przy pozostałych dwóch miałam już przesyt i miejscami żałowałam, że zaczęłam je czytać. Za mało było niani, a za dużo dzieci psujących wszystko, co spotkają na swojej drodze.
Niemniej jednak jest to klasyk literatury dziecięcej i warto mieć tę świadomość. 

piątek, 8 marca 2019

Kasie West: Dziewczyna, która wybrała swój los

Autor: Kasie West
Tytuł: Dziewczyna, która wybrała swój los
Seria: Pivot Point, t.1
Stron: 376
Wydawca: Feeria Young








Życie  ludzkie składa się z decyzji; takich mniejszych i takich większych. Rozum podpowiada, by przed podjęciem każdej zastanowić się choć chwilę i pomyśleć o konsekwencjach. Codzienność pisze jednak różne scenariusze i bywa, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich skutków swoich decyzji. To trochę tak jak z teorią, że ruch skrzydeł motyla w Ohio może wywołać burzę w Teksasie. Czynników zewnętrznych jest tyle, że nigdy na sto procent nie wiemy, czy dobrze postąpiliśmy. A gdyby tak można na próbę zajrzeć w swoją przyszłość i pomóc sobie w podjęciu decyzji?  Czy byłoby łatwiej czy trudniej? 

Powieść Dziewczyna, która wybrała swój los to moje pierwsze spotkanie z twórczością Kasie West. Główna bohaterka jest częścią świata, w którym może takiego sprawdzenia dokonać. Kolonia to miasto zamieszkiwane przez ludzi o nadnaturalnych zdolnościach. Są tu więc tacy, którzy wpływają na nastrój człowieka, na jego przekonania, na pamięć, a nawet na masę przedmiotów. Addison ma dość rzadką zdolność. Ma możliwość zajrzeć w swoją przyszłość, zobaczyć różne jej wersje i wybrać tę najlepszą dla siebie. Ponieważ jest dość uporządkowaną osobą i takie ma życie, rzadko z tej zdolności korzysta. Gdy jednak jej rodzice podejmują decyzję o rozwodzie, Addie staje przed jeszcze poważniejszą. Musi wybrać z kim zamieszka; z mamą czy z tatą. Jeśli wybierze mieszkanie z mamą, pozostanie w Kolonii, nie będzie musiała zmieniać szkoły i nadal będzie miała pod ręką najlepszą przyjaciółkę Lailę. Jeśli wybierze tatę, z którym dogaduje się lepiej, będzie musiała wyjechać i rozpocząć wszystko od nowa w świecie bez parapsychicznych umiejętności, w świecie Naturalsów. 

W kolejnych rozdziałach powieści naprzemiennie śledzimy skutki obu prawdopodobnych decyzji. Kojarzyło mi się to trochę z alternatywną wersją rzeczywistości, bo choć oba życia Addison były różne, to miały też sporo punktów wspólnych, zupełnie jakby dwie połówki dążyły do tego, aby się na nowo połączyć w całość. 
Wyjeżdżając z tatą, bohaterka zaczyna życie w zwykłym świecie, bez udogodnień. Poznaje nowych znajomych, w tym sympatycznego Trevora. Przekonuje się też, że jej życie w Kolonii ma wpływ na obecne wydarzenia. 
Pozostając z mamą Addie też nie może narzekać na nudę. Staje się obiektem zalotów czarującego Duke;a oraz próbuje pomóc przyjaciółce, której ojciec uwikłał się w długi. 
Która z tych opcji będzie lepsza i co wybierze Addison?

Gdyby powieść opierała się tylko na wątku romansowym, byłoby nudno. Autorka wprowadza jednak motyw rodem z fantastyki. Stworzenie świata, ukrytego przed wiedzą i wzrokiem zwykłych ludzi,  z nadnaturalnymi mieszkańcami, było bardzo dobrym pomysłem. Addie wrzucona do zwykłego świata popełnia czasem zabawne gafy, co dodatkowo zwiększało kontrast między dwoma rzeczywistościami.  Oprócz tego autorka zgrabnie wprowadza wątek sensacyjny, który spaja oba światy i nadaje fabule klimatu niepokoju i zagadki. 

Przygody Addie i jej przyjaciół nie kończą się na jednym tomie. Trochę podchodzę do tego faktu z obawą, jednak bardzo polubiłam jednego z bohaterów i liczę, że autorka da mu szansę w kontunuacji. 
Dziewczyna, która wybrała swój los to lekka i oryginalna historia. Czyta się szybko i przyjemnie, a po zakończeniu lektury pozostaje z przyjemnym uczuciem czytelniczego spełnienia.

wtorek, 5 marca 2019

Jay Kristoff: Głosząca kres

Autor: Jay Kristoff
Tytuł: Głosząca kres
Seria: Wojna lotosowa, t. 3
Stron: 608
Wydawca: Uroboros






Od momentu, gdy nikomu nieznana dziewczyna oswoiła legendarnego Tygrysa Gromu i zabiła despotycznego  cesarza Yoritomo, nie minęło wcale tak wiele czasu.  Niespełna dwa lata wystarczyły, aby rebelia ogarnęła całe wyspy Shima. Czy spełnią się stare przepowiednie? Czy świat zatruty czarnym lotosem jeszcze zobaczy błękitne niebo? A może Gildia zwycięży i nastąpi koniec wszystkiego? 

Trzecia część trylogii o Wojnie Lotosowej nosi intrygujący tytuł Głosząca Kres. W świecie Wysp Shima jest to bogini Izanami, uwięziona w podziemiach, opuszczona przez swego małżonka i nienawidząca wszystkiego co żywe. Co ta bogini ma wspólnego z walką o niepodległość? 
Przyznam, że początkowo założyłam, że to Yukiko będzie ramieniem tej bogini, że pokona uzurpatora Hiro i rozgromi Gildię, w której panoszy się dewocja i zakłamanie. Myliłam się. Okazało się, że autor miał znacznie głębszy zamysł i nawet jako zadeklarowany miłośnik tej historii, nie byłam w stanie przewidzieć jej zakończenia. 

Tom trzeci jest naprawdę epicki. Walka o wolność toczy się tutaj na tylu obszarach, że przy nieuważnym czytaniu łatwo się pogubić. 
Członkowie rebelii Kage podzielili się. Yukiko uznając, że należy wejść we współpracę ze spiskowcami w Gildii, zabrała wszystkich którzy przyjęli jej wizję. Postanowiła też, że skłoni do pomocy ludziom pozostałe Tygrysy Gromu. Będzie to wiązać się z powrotem do ojczyzny Buruu. Stado początkowo nie jest chętne do współpracy, a do pomocy ludzkim małpom już w ogóle. Okazuje się, że są czarne i białe Tygrysy, co jest zasadniczą linią podziału, zaś sama ich historia i rola Buruu są bardzo interesujące. 

Yukiko nie jest obecnie jedyną Tancerką Burzy. W tej roli świetnie sprawdza się młodziutka Hana, a dorasta do niej buntowniczy Yoshi. Pochodzenie rodzeństwa i ich pokrewieństwo z gajinami też znacząco wpłynie na losy tej wojny. 

Równie interesujący, co dramatyczny jest wątek Kina, który wrócił do Gildii, z piętnem zdrajcy Kage, do którego na chwilę przystąpił. Obecnie chłopak znajduje się w sercu Inkwizycji i ma konkretne plany co do machiny zwanej Miażdżycielem. 

Mnogość wątków wpływa znacząco na długość książki; jest to najgrubsza część z całej trylogii. Jednocześnie zwyciężenie armii Hiro nie jest największym z kłopotów rebeliantów. Wychodzi na jaw, że Gildia, a konkretnie ród Węży, miał zupełnie inne plany wobec Wysp Shima, a bogini Izanami ma w tych planach odegrać znaczącą rolę. 

Jedno trzeba Jayowi Kristoff przyznać. Nie tylko wykonał ogrom pracy nad fabułą, ale celująco zrealizował pomysł na intrygę. Gdyby tylko chodziło o wygranie wojny, historia przypominałaby wszystkie inne, podobne tematycznie. On zaś poszedł znacznie dalej, dramatyzując tym akcję. Muszę przyznać, że finałowe rozwiązania doprowadziły mnie do łez i chyba nigdy się z nimi nie pogodzę. A potem, na samym końcu, autor znowu zrobił coś i ponownie się popłakałam. 

Co tu dużo mówić. Trylogia Wojna Lotosowa utrzymana w klimacie azjatyckiego steampunku jest prześwietna. To intrygujące i niekiedy pozytywnie irytujące połączenie magii i nauki, świata ludzi i pradawnych stworzeń, wciąga i nie pozwala się od siebie oderwać. Chce się po prostu więcej. To przepiękna historia o wierności danym przyrzeczeniom i walce o lepszy świat, o więziach na całe życie i o miłości, która każe dokonywać trudnych wyborów. 
Polecam gorąco lekturę powieści Jaya Kristoff. To prawdziwa perełka literatury fantasy.

piątek, 1 marca 2019

Jessica Sorensen: Niepewność Violet i Luke'a

Autor: Jessica Sorensen
Tytuł: Niepewność Violet i Luke'a
Seria: Coincidence, t.5
Stron: 260
Wydawca: Zysk i S-ka






Piąta część serii Coincidence to jednocześnie zakończenie historii Violet i Luke'a. Tych dwoje połączonych tragicznym i dziwacznym zbiegiem okoliczności odnalazło w sobie wsparcie i miłość. Były chwile, że było krucho i z nimi i z tym, co ich łączy. Dzięki uporowi i wsparciu oddanych przyjaciół  na szczęście Luke'owi i Violet  udało się przetrwać. 

Pamiętam, że gdy zaczynałam czytać pierwszą część dotyczącą tej dwójki, byłam oczarowana. Było to tuż po zachłyśnięciu się Callie i Kaydenem i mam takie wspomnienie, że Luke' którego już zdążyłam polubić, bo wydał mi się w porządku i ta dziwaczna, tajemnicza Violet to była zupełnie nowa jakość. Ich historia wydawała mi się  taka niepokojąca i mroczna. Luke miał wiele problemów, których źródłem była po części jego własna matka. Chłopak zmagał się z alkoholizmem, co przy cukrzycy jest ogromnym narażeniem zdrowia i życia. Do tego należy dodać skłonność do agresji oraz upodobanie do hazardu. Rozchwiana emocjonalnie i niepozbierana życiowo Violet, uzależniona od adrenaliny i zaplątana w narkotykowe sprawki z bagażem rodzinnej tragedii pojawiła się w jego życiu dość nagle. To znaczy znali się wcześniej, przez Callie i Kaydena, ale nic nie zapowiadało, że połączy ich coś więcej. Byłaby to para antyidealna. 

Tymczasem okazało się, że dwoje życiowych rozbitków dryfuje w podobnym kierunku i może sobie nawzajem pomóc. 

W tomie trzecim historia naszych bohaterów zmierza do finału. 
Co do Luke'a to widać, że się pozbierał. Założył, że już nie będzie pił i skupi się na sporcie. Chłopak odnawia także kontakty z tatą oraz troskliwie trwa przy Violet. 
Jeśli idzie o Violet, to jeszcze nie do końca pogodziła się że śmiercią rodziców, co w jej przypadku jest kluczowe. Dziewczynę męczą koszmary, co utrudnia jej otworzenie się przed Lukiem. Bohaterka sama nie wie, czy nie lepiej byłoby samej męczyć się ze wszystkim. Niepokoi ją też fakt, że przy każdym problemie i lęku chce się zwrócić właśnie do Luke'a. Obawia się też zależności. Jakby tego było mało aresztowana zostaje matka Luke'a, a Preston wciąż nie pozwala  sobie zapomnieć. 

Myślę, że tę część najlepiej traktować jak nowelę, nie jak powieść. Jest krótka i niewiele się tu dzieje. Momentami miałam wrażenie, że historia bohaterów jakby nieco straciła pazur. Czytało się przyjemnie, nie przeczę, ale nie było takich fajerwerków, jak przy części pierwszej. Mimo to dobrze było poznać historię do końca. Miło było także ponownie spotkać Callie oraz Setha i Greysona. 
Książka dla fanów zaznajomionych z poprzednimi częściami.