wtorek, 30 kwietnia 2013

Zoe Marriott: Królestwo łabędzi

Autor: Zoe Marriott
Tytuł: Królestwo łabędzi
Stron: 258
Wydawca: Literacki EGMONT
Moja ocena: 9/10


Jako dziecko zaczytywałam się w baśniach, jak chyba każdy w dzieciństwie. Jednym z bardziej zaczytanych tomów jest właśnie zbiór Baśni Braci Grimm. Pamiętam, że dostałam go w prezencie od Mikołaja i przeczytałam w bardzo szybkim tempie. Baśnie były przeróżne; od księżniczek w opałach, przez złe wiedźmy i klątwy, a na ożywianiu zmarłych skończywszy. Gdy dziś o tym myślę dochodzę do wniosku, ze niektóre jak na ośmiolatkę były zbyt drastyczne, ale wtedy zupełnie inaczej to postrzegałam, tym bardziej, że dobro zawsze w tych historiach zwyciężało. Zło pokonywało się albo sprytem albo cierpliwym, długotrwałym działaniem, często okupionym cierpieniem, bólem i ludzkim okrucieństwem. Przejście tak ciężkiej próby było żelazną gwarancją sukcesu. Inaczej wszystko szło na marne. 
W swojej powieści Królestwo łabędzi Zoe Marriott sięgnęła po jedną z bardziej znanych baśni braci Grimm i na jej podstawie stworzyła całkiem ciekawą historię, wzbogaconą o przeżycia i rozterki wewnętrzne głównej bohaterki. 
Historię poznajemy z punktu widzenia młodej księżniczki Aleksandry, która wraz z trzema braćmi: Robinem, Dawidem i Hugh dorasta na królewskim dworze pod czułą opieką swojej matki, zwanej Mądrą Wiedźmą. Matka Aleksandry jest co prawda czarownicą, ale para się tzw. białą magią, którą czerpie z natury, sił przyrody oraz Starych Zasad, ustalonych przez Przodków. Dzięki staraniom królowej Królestwo kwitnie, poddanym żyje się zdrowo i dostatnio. Aleksandra uczy się od matki umiejętności leczenia i jest bardzo pojętną uczennicą, choć brakuje jej jednej ważnej cechy, mianowicie wiary w siebie i swoją siłę. To ostatnie spowoduje, że walka dziewczyny ze złem będzie bardzo nierówna. 
Któregoś dnia wszystko co dobre i piękne kończy się. Matka Aleksandry umiera w wyniku ran zadanych jej przez tajemniczą dziką bestię, a król po krótkim okresie żałoby,  żeni się ponownie ze znalezioną w lesie młodą kobietą o imieniu Zella. Nietrudno się domyślić, że Zella w bardzo szybkim czasie zjednuje sobie wszystkich poddanych z wyjątkiem pasierbów, na których jej moc nie działa. 
Po jednej z prób odkrycia tajemnic macochy, Aleksandra  chora i z lukami w pamięci zostaje wywieziona do ciotki, a jej bracia dotknięci klątwą - skazani na wygnanie.
Po długim powrocie do zdrowia i przezwyciężeniu apatii Aleksandra postanawia złamać klątwę i odzyskać braci. Czy się jej to uda? Jak wiele będzie musiała wycierpieć i co poświęci, by odzyskać rodzinę i dom? Tego nie zdradzę, bo warto się przekonać samemu. 
Czytanie baśni w dorosłym życiu uważam za specyficzny powrót do dzieciństwa i myślę, że warto od czasu do czasu to robić, niezależnie od tego, jaki gatunek literatury czytamy. 
Ze starej baśni, pewnie przez wielu zapomnianej, Z. Marriott stworzyła dobrą powieść. Zważywszy na to, że oryginalna baśń ma raptem kilkanaście stron, ma dość mało dialogów, bo przeważa trzecioosobowy narrator i nie posiada wglądu we wnętrze bohaterów, Królestwo łabędzi jest naprawdę dobrą wersją tej historii. Nowszą i z pierwszoosobową narratorką, dzięki czemu fabuła jest bogatsza, choćby o intrygę związaną z tajemniczym pochodzeniem Zelli, czy sam aspekt ekologiczny, gdy w chwilach słabości i zwątpienia Aleksandra czerpie moc z przyrody. Nie wszystkie wątki z oryginalnej baśni zostały tu wykorzystane, ale może to i lepiej. Być może autorka chciała uniknąć krwawych i drastycznych rozwiązań, może miała także na uwadze wiek odbiorców docelowych, bo książka jest skierowana raczej do nastoletniego czytelnika.
Królestwo łabędzi jest dobrą historią na jedno popołudnie. Przeczytane jednym tchem budzi nie tylko zaciekawienie innymi baśniami tego gatunku, ale też rozbudza tęsknotę za dzieciństwem i sielskimi czasami beztroski, z których niestety szybko wyrastamy.
Przyjemnym jest uczucie, gdy od danej książki dostajemy to czego się akurat spodziewaliśmy, a niekiedy nawet trochę więcej. Mnie się tym razem to udało i przyznam, że chętnie przeczytałabym coś jeszcze w podobnym klimacie.
Dlatego polecam, nie tylko wielbicielom baśni. 
Za książkę dziękuję 
pani Katarzynie z Wydawnictwa Literacki EGMONT. 
Pozdrawiam ciepło!





Recenzja opublikowana także na:
                                                           *******************


Przypominam również o zostawianiu komentarzy wspierających w poprzednim poście. Jeśli ktoś ma ochotę lub dobrą wolę mnie wspomóc, będę naprawdę wdzięczna! Z góry dziękuję!


poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Silver - Zapowiedź i mała prośba.




Oto wiosenna zapowiedź Wydawnictwa Dreams. Czytałam część pierwszą latem minionego roku i wspominam ją mile.
tutaj recenzja.  Jestem także ciekawa, co wydarzy się dalej w życiu bohaterki.
Stąd mała prośba. 
Po przeczytaniu opisu pięknie proszę o pozostawienie dobrego słowa wsparcia dla tego posta. 
Z góry dziękuję! Pozdrawiam!

 
 
 
 
 
Winter nie może uwolnić się od demonów przeszłości, dręczy ją świadomość, że walczą w niej dwie natury: ludzka i wampirza. W żyłach dziewczyny płynie krew dwóch ras, dająca moc, która może okazać się zabójcza. Istnienie młodej Starr nie jest już tajemnicą, co jeszcze bardziej osłabia kruchy Pakt. Londyn zalewa fala przemocy. Prawda o sekretnym świecie wampirów może wyjść na jaw, a to miałoby katastrofalne skutki. Aby chronić swoich bliskich, Winter musi opuścić Cae Mefus i stawić czoło podszeptom Pragnienia, które zatruwają jej umysł. Niestety, może być już za późno, by uratować Rhysa. Ofiarowując mu nieśmiertelność, dziewczyna jednocześnie wydała na niego okrutny wyrok.

Dopóki on żyje, każdy, kogo kochasz lub chociaż przelotnie znasz, będzie w niebezpieczeństwie. Teraz powiedz, czy go zabijesz?

Zapowiedzi Wydawnictwa Papierowy Księżyc

Za oknem, mimo konkretnych objawów wiosny, pochmurno i chłodno. Dla ocieplenia atmosfery i zaostrzenia czytelniczych apetytów dziś prezentacja książek, które w najbliższym czasie ukażą się nakładem Wydawnictwa Papierowy Księżyc.
 
Patrick Ness – Siedem minut po północy

Tytuł oryginału: A Monster Calls
Autor: Patrick Ness  
Premiera: 22.05.2013 r.


Arcydzieło współczesnej literatury dla każdego wrażliwego czytelnika od lat 10 do 110! Wielokrotnie nagradzane w konkursach na najlepszą książkę roku! Jedna z tych książek, które zmieniają Twoje spojrzenie na świat i życie, które uczą empatii i humanizmu. Jedna z tych książek, których nie możesz przegapić!

Odważna, pełna czarnego humoru, głęboko poruszająca opowieść o chłopcu, jego ciężko chorej matce i niezapowiedzianym, potwornym gościu.

Jest siedem minut po północy, gdy trzynastoletni Conor budzi się i odkrywa, że za oknem jego sypialni czai się potwór. Jednak to nie tego potwora Conor się spodziewał – sądził, że odwiedzi go raczej ten z dręczącego go koszmaru, powtarzającego się niemal każdej nocy od dnia, kiedy matka chłopca rozpoczęła leczenie.

Potwór z jego podwórka jest inny. Sędziwy. I dziki. I chce czegoś od Conora. Czegoś niebezpiecznego i przerażającego. Żąda prawdy.


Na podstawie ostatniego pomysłu wielokrotnie nagradzanej pisarki Siobhan Dowd – która zmarła na raka i nie mogła sama napisać tej historii – Patrick Ness stworzył mroczną, przejmującą powieść o nieszczęściu i stracie, a także o potworach: tych realnych i tych wyobrażonych.


 


Brodi Ashton – Podwieczność
Tytuł: Podwieczność
Tytuł oryginału: Everneath
Autor: Brodi Ashton
Seria: Podwieczność, tom I
Premiera: 22.05.2013 r.


„Podwieczność” to pierwszy tom otwierający niezwykle piękną i romantyczną trylogię o miłości, stracie i nieśmiertelności, opartą na motywach zaczerpniętych z mitologii. „Podwieczność” jest rekomendowana przez najpopularniejsze autorki powieści dla młodzieży, takie jak Becca Fitzpatrick czy Ally Condie i idealnie trafi w upodobania tych czytelników, którzy szukają niezapomnianej i pełnej emocji historii o miłości, która przekracza granice tego świata. Prawa wydawnicze zostały sprzedane do kilkunastu krajów, a powieść już teraz stała się dużym bestsellerem w USA i Niemczech. 
 
 Zeszłej wiosny Nikki Beckett zniknęła w podziemiu zwanym Podwiecznością. Teraz wróciła do swojego dawnego życia, do rodziny i chłopaka. Ma tylko sześć miesięcy na to, by pożegnać się, nim Podwieczność upomni się o nią – tym razem już na zawsze. Sześć miesięcy na to, aby znaleźć odkupienie, jeśli ono w ogóle istnieje. Nikki pragnie spędzić te cenne miesiące, zapominając o podziemiu, a jednocześnie próbuje ponownie zbliżyć się do swojego chłopaka, Jacka, którego kocha najbardziej na świecie. Istnieje tylko jeden problem: Cole, który śledzi Nikki z Podwieczności aż na Powierzchnię. Cole chce przejąć tron w podziemiach i jest przekonany, że to Nikki jest kluczem do jego sukcesu. I zrobi wszystko, aby ją ściągnąć do podziemi, jako swoją królową. Czas Nikki na powierzchni zbliża się ku końcowi, a jej sytuacja wymyka się spod kontroli. Dziewczyna pragnie znaleźć sposób na oszukanie losu i uniknięcie powrotu do Podwieczności, gdzie czeka ją nieśmiertelność u boku Cole'a...


Larissa Ione – Pragnienie wyzwolone
seria Demonica tom II
Tytuł oryginału: Desire Unchained
Autor: Larissa Ione
Seria: Demonica, tom II
Premiera: 15.05.2013


„Pragnienie wyzwolone” to drugi tom bestsellerowej serii Demonica i kontynuacja „Rozkoszy nieujarzmionej”. Po raz kolejny spotykamy się z dawką demonicznych przygód przystojnych lekarzy ze Szpitala Podziemnego i zmysłowej erotyki, które sprawiają, że „Pragnienie wyzwolone” to pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników erotycznej literatury z wątkami paranormalnymi.

Runa Wagner nie miała najmniejszego zamiaru zakochiwać się w seksownym nieznajomym, który zdawał się znać jej każde najgłębiej skrywane pragnienie. Nie może jednak oprzeć się niewiarygodnemu pożądaniu, jakie między nimi wybucha. Pożądaniu, które wygasa kiedy odkrywa jego zdradę i swoją nieodwracalną przemianę. Teraz, pełna determinacji by sprawić, żeby Shade zapłacił za transformację, która ją prześladuje, Runa wyrusza na jego poszukiwania, tylko po to, by stać się więźniem największego wroga Shade’a.
Jako demon Seminus obarczony miłosną klątwą, która grozi mu wiecznym cierpieniem, Shade miał nadzieję, że Runę i jej nieodparty urok widział już po raz ostatni. Kiedy jednak budzi się w wilgotnym lochu przykuty do ściany tuż obok wściekłej i niespodziewanie potężnej Runy, uświadamia sobie fakt, że wpływ jaki na niego wywarła jest o wiele bardziej niebezpieczny niż myślał. Gdy ich porywacz rzuca zaklęcie wiążące ich jako swoich życiowych partnerów, Shade i Runa muszą rozpocząć walkę o własne życie i serca – lub ulec nikczemnym planom szaleńca.
 
                                                ****************

Jeśli o mnie chodzi, lekturę Siedmiu minut po północy mam już za sobą i uważam, że ksiażka naprawdę jest godna uwagi. Z recenzją można zapoznać się tutaj.
A Wy? Macie coś na oku? A może już coś czytaliście?  

sobota, 27 kwietnia 2013

Stos 4/2013. W klimacie baśni i dreszczyku.

Stosik ten uzbierał się już dobrych kilka dni temu, jednak i jego prezentację, jak i lekturę tych książek postanowiłam sobie zostawić na weekend. Tydzień miałam zabiegany i dość stresujący. 
Egzaminy gimnazjalne, potem apel z okazji kolejnej rocznicy Konstytucji 3 Maja. Zwłaszcza to ostatnie wpędzało mnie w ogromny stres; czy się uda, czy się uczestnicy nie pomylą. Udało się jednak, z czego jestem bardzo zadowolona. I dumna. 
Jak już wspominałam wczoraj po południu rozpoczęłam swój długi weekend, dlatego dziś poza sprzątaniem, nie robię nic. 
A w stosiku znalazły się następujące książki:
1. C. Funke: Reckless II. Nieustraszony. To kontynuacja Kamiennego ciała z roku ubiegłego. Autorkę cenię bardzo za Atramentową Trylogię.  Od pani Katarzyny z Wydawnictwa Egmont. (Recenzja)
2. Z. Marriott: Królestwo łabędzi, również od pani Katarzyny z Egmontu.  (Recenzja)
3. J. Dashhner: Więzień labirytnu, od pana Artura z Papierowego Księżyca (w trakcie lektury)
4. C. Ryan: Las zębów i rąk, j.w. (Recenzja)
5. P. Ness: Siedem minut po północy, j.w. Tutaj recenzja przedpremierowa.
6. B. Mull: Baśniobór cz. 4. od mojej ukochanej Mamy.  (Recenzja )
Wszystkim serdecznie dziękuję za książki! Pozdrawiam ciepło!
A Wy? Co będziecie czytać w weekend?

Początek naprawdę długiego weekendu...

Rozpoczął się wreszcie długo oczekiwany weekend. Dziś miałam w planach sianie warzyw i trochę prac w ogrodzie. W nocy jednak porządnie popadało i jak na razie jest za mokro.
Dlatego mogę sobie pozwolić na tzw. mulenie w domu, porządki i psychiczny komfort, że po niedzieli nie trzeba iść do pracy.
Jeszcze dokładnie nie wiem, jak będzie wyglądał ten mój długi weekend. Zależy to oczywiście od pogody i paru innych kwestii. Zobaczymy.
Po południu planuję także  pochwalić się nowymi nabytkami.
A Wy? Jakie macie plany na to cudownie długachne wolne?

czwartek, 25 kwietnia 2013

Patrick Ness: Siedem minut po północy. Przedpremierowo!

Autor: Patrick Ness
Na podstawie pomysłu Siobhan Dowd
Tytuł: Siedem minut po północy
Wydawca: Papierowy Księżyc
Data wydania: maj 2013
Stron: ?
Moja ocena: 10/10



Mówi się, że nie szata zdobi człowieka. W myśl tej maksymy można przyjąć za rodzaj pewnika, że nie okładka świadczy o treści książki.
W przypadku książki, o której dziś chciałabym napisać było jeszcze trudniej, gdyż otrzymałam egzemplarz przedpremierowy, a okładka takiego, jak wiadomo nie mówi praktycznie nic. Planowana okładka, którą prezentuję obok, także w sumie mówi niewiele. Może co najwyżej sugerować, że będzie to historia o potworach zakradających się do ludzkich domów, gdy panuje noc i częściowo jest to prawda, ale nie do końca. Okazuje się bowiem, że to czego się najbardziej boimy, tkwi głęboko ukryte w nas samych. 
Nastoletni Connor znalazł się w trudnej sytuacji życiowej. Po rozwodzie rodziców, jego tata wyprowadził się do Ameryki, gdzie mieszka z nową rodziną. Connor pozostał z mamą, która jest chora na raka. Kolejne terapie nie pomagają, a poprawy zdrowia są krótkotrwałe. Jakby tego było mało, niemal co noc chłopca nawiedza potwór, w którego przeobraża się rosnący przed domem cis. To długowieczne i mądre drzewo opowiada Connorowi historie, które mają przygotować bohatera do opowiedzenia jego własnej historii i stanięcia twarzą w twarz z własnymi lękami. 
Historia pomysłu przedwcześnie zmarłej na raka Siobhan Dowd, napisana przez Patricka Nessa, wydaje się być prosta. Zamknięty w sobie, prześladowany w szkole nastolatek, opuszczony przez ojca, stale musztrowany przez surową babcię, zmaga się ze świadomością, że najbliższa mu osoba jest ciężko chora i prawdopodobnie niedługo umrze. Wydaje się, że takich historii opowiedziano już mnóstwo. Być może. Szkopuł tkwi jednak nie w historii, ale w sposobie jej przedstawienia.
Nadanie klimatu horroru opowieści, która tak naprawdę jest rodzinnym dramatem, spowodowało, że zyskała ona zupełnie nowy wydźwięk. 
Lęki skrywające się w każdym człowieku, mniejsze lub większe, to potwory, które karmią się naszym bólem, izolują nas od świata, od ludzi i stopniowo wyniszczają nas od środka. Connor ma tych lęków naprawdę mnóstwo, co w jego sytuacji wydaje się zrozumiałe. Ma również wokół siebie sporo ludzi, którzy chcieliby mu pomóc, ale albo nie wiedzą jak, albo to sam chłopiec im na to nie pozwala. Wszystko to powoduje, że z czasem Connor staje się niewidzialny i z tą niewidzialnością będzie musiał się zmierzyć.
Czy historie starego drzewa pomogą chłopcu? Czy Connor przezwycięży swoją niewidzialność i jaką historię opowie sam? Tego nie zdradzę, powiem tylko, że będzie ona tak prosta, jak i dramatyczna. 
Siedem minut po północy na długo zapada w pamięć i zmusza do myślenia, o tym co ważne w życiu, a więc o rodzinie i bliskich. Nie warto tracić cennego czasu. Trzeba mówić ważnym dla nas osobom ważne rzeczy i broń Boże, nie odkładać tego na później. Ks. Jan Twardowski słusznie kiedyś zauważył, że należy śpieszyć się z kochaniem ludzi, bo tak szybko od nas odchodzą. 
Polecam. Lektura obowiązkowa. 
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję pięknie 
Panu Arturowi z Wydawnictwa Papierowy Księżyc. 
Pozdrawiam ciepło!






 Zmarła w 2007 roku Siobhan Dowd.











Realizator pomysłu Siobhan i autor Siedmiu minut po północy Patrick Ness.
















Recenzja opublikowana także na:
Księgarnia Matras
Księgarnia Fabryka.pl


wtorek, 23 kwietnia 2013

Jane Johnson: Żona sułtana

Autor: Jane Johnson
Tytuł: Żona sułtana
Stron: 443
Wydawca: REBIS
Moja ocena: 8/10

Żona sułtana zwróciła moją uwagę krótkim opisem treści. Nie ukrywam, że nie jestem wielką fanką powieści, w których Europejki czy Amerykanki trafiają do krajów muzułmańskich, gdzie szybko tracą złudzenia co do mentalności tamtejszych mężczyzn, a potem nie ustają w staraniach, aby odzyskać wolność i przestrzec inne kobiety przed popełnieniem tego samego błędu.
Jednak sugestia, że akcja dzieje się w XVII-wiecznym Maroko oraz częściowo w Anglii, spowodowała, że postanowiłam książkę przeczytać i jak się okazało była to dobra decyzja. 
Maroko, rok 1677 za rządów  sułtana Mulaja Ismaila. Funkcjonowanie całego dworu, mnogość ścierających się interesów i nacji obserwujemy z dwóch perspektyw. Głównym narratorem powieści jest sułtański skryba, eunuch o dziwacznym imieniu Nus Nus (co oznacza dosłownie: pół na pół). Nus Nus nie od zawsze był niewolnikiem i eunuchem, jego poprzedni pracodawca zadbał o jego wykształcenie, nauczył go podstaw medycyny i języków, zabierał ze sobą w podróże. Tym boleśniej Nus Nus znosi teraz swoje niewolnictwo i niepełną męskość, świadomy, że nigdy nie zostanie ojcem, ani głową rodziny. 
Nus Nus prowadzi sułtańską Księgę Łoża, w której skrupulatnie zapisuje dane każdej kobiety wybranej przez sułtana. Poza tym niewolnik załatwia interesy Pierwszej Żony, kobiety ambitnej, w której lepiej nie mieć wroga oraz stara się unikać osoby wezyra, który od dawna ma na Nus Nusa oko. 
Życie na dworze Mulaja Ismaila przypomina balansowanie na cienkiej linie. Każde oko patrzy, ucho - słucha, a usta - donoszą. Jedzenie i napoje  mogą być zatrute. Najgorszy jednak jest sam sułtan. Jest to człowiek młody, porywczy, religijny i fanatyczny w jednym oraz nieobliczalny w swym okrucieństwie. W jednej chwili potrafi  w gniewie wyłupić swojemu słudze oko, a już w drugiej troskliwie go opatrywać i opiekować się nim, zupełnie nie pamiętając tego, co zrobił wcześniej. Pikanterii dodaje całej sprawie fakt, że cesarz jest postacią autentyczną i wiernie odmalowaną na kartach powieści. 
Rywalizacja o wpływy u sułtana odbywa się również w sferze erotycznej. Liczne kobiety z haremu czczą władcę niemal jak boga, a największym marzeniem każdej jest urodzenie mu syna, który dożyje dorosłości, co w sferze wpływów Pierwszej Żony jest praktycznie niemożliwe. 
Któregoś dnia do haremu trafia młoda Angielka, Alys Swann, porwana przez korsarzy i to ona staje się drugim narratorem powieści. Wychowana skromnie chrześcijanka, szybko przekonuje się, że jeśli nie nauczy się przywdziewać na twarz maski pozorów, nie przetrwa w tym świecie długo. 
Pojawienie się Alys sprawia, że Nus Nus zaczyna marzyć i myśleć o rzeczach, które dotąd wydawały mu się nie dla niego i nieosiągalne. 
Jak potoczą się losy tych dwojga? Czy przetrwają napady szału sułtana i unikną trucizn Pierwszej Żony? Czy kiedykolwiek opuszczą Maroko? Tego nie zdradzę, zachęcam jednak do lektury. 
W swojej powieści J. Johnson bardzo zręcznie łączy historię i fikcję literacką. Sztuką ze strony autora jest tak ustalić proporcję między tymi dwiema dziedzinami, aby powieść była ciekawa, nie męczyła, ale też aby zachęcała do samodzielnego uzupełniania wiedzy na dany temat z innych źródeł. 
Śmiało można powiedzieć, że autorce Żony sułtana się to udało. Książkę czyta się szybko i łatwo. Napisana jest prostym, ale barwnym  i sugestywnym językiem, dzięki czemu wszystko można sobie bez trudu wyobrazić.  Bohaterowie są ciekawi i naprawdę żyją na kartach powieści. Targani namiętnościami i żądzą władzy są w stanie zrobić wszystko, by osiągnąć cel. Ta determinacja z jednej strony może przerażać, a drugiej jednak doskonale pokazuje mentalność ówczesnych ludzi, ich zwyczaje, lokalne tradycje i sposób życia. 
Żona sułtana to świetna lektura na zimne popołudnia. Gorący, pachnący przyprawami klimat Maroka każe czytelnikowi zapomnieć o wszystkim, co wokół niego  i  z magnetyczną siłą wciągnie go w swój świat. 
Polecam wszystkim miłośniczkom powieści przygodowych i historycznych. Spodoba się Wam!
Za egzemplarz do recenzji 
dziękuję panu Bogusławowi z Domu Wydawniczego REBIS
Pozdrawiam ciepło!










Recenzja opublikowana także na:

piątek, 19 kwietnia 2013

Michael J. Sullivan: Zdradziecki plan.

Autor: Michael J. Sullivan
Tytuł: Zdradziecki plan (tom 5)
Seria: Odkrycia Riyrii
Stron: 408
Wydawca: Prószyński i S-ka
Moja ocena: 8/10


Zbliża się  długo oczekiwane święto zimonaliów. Władze Nowego Imperium cieszą się ze zwycięstwa z nacjonalistami. 
Imperatorka Modina wkrótce wyjdzie za mąż za wybranego figuranta, potem zaś spotka ją nieszczęśliwy wypadek. Odbędzie się także podwójna publiczna egzekucja wiedźmy z Melengaru i spadkobiercy Novronu. Ci ostatni obecnie gniją w ciemnych lochach. 
Sytuacja nie wygląda dobrze. Opinia publiczna karmiona jest kłamstwami, a słynnych królewskich obrońców jakoś nie widać. Czyżby pula szczęśliwych zakończeń się wyczerpała? 
Niedoczekanie. Po przygodach na pokładzie Szmaragdowego Sztormu Hadrian i Royce wracają i próbują ratować przyjaciół, co nie jest takie łatwe zważywszy na to, że ciężko, po długiej nieobecności, rozeznać się w tych wszystkich  układach.
Tym razem wspólnicy rozdzielą się. Hadrian zostanie postawiony przed wyborem rodem iście z greckiej tragedii. Pasowany na rycerza znajdzie się wśród arystokracji,  a i tak najlepiej będzie się czuł w pałacowej kuchni.
Natomiast Royce uda się na poszukiwania ukochanej Gwen i kompletnie zajmie się prywatnymi sprawami, zaś wróci dopiero na samym końcu. 
Pierwszym co zwraca uwagę czytelnika jest o połowę mniejsza objętość książki. Poprzednio były to wydania zawierające po dwa tomy w jednym. Tym razem mamy do czynienia tylko z jednym, 400- stronicowym. Osobiście wydawało mi się to jakoś strasznie mało. 
Po drugie tym razem Hadrian i Royce mimo udziału w ważnych dla Imperium wydarzeniach, zostają zepchnięci na margines. Hadrian jeszcze przynajmniej jako rycerz jest bliżej przyjaciół i tego co się dzieje. Royce'a jest tym razem naprawdę bardzo mało. 
Akcja części piątej rozwija się dość wolno. Przyglądamy się jak sprytny plan Suldura i jego popleczników zgrabnie się realizuje. Bliscy śmierci w lochach Arista i Gaunt wydają się nie być już żadnym zagrożeniem, a apatyczna i zamknięta w sobie Modina/Thrace drażni swoją bezwolnością i brakiem jakiegokolwiek zainteresowania światem zewnętrznym. Najbardziej aktywnymi bohaterami są tym razem asystentka Modiny, Amilia oraz mały uliczny złodziejaszek Mince. 
Duża część rozdziałów opisuje życie w zamku, drobne intrygi pomniejszych czarnych charakterków i przygotowania do zimonaliów. 
Dopiero kilka końcowych rozdziałów nabiera tempa i wydarzenia ruszają z szybkością lawiny, głównie dzięki temu, że Royce wraca do gry, za co niestety srogo przyjdzie mu odpokutować. 
Mimo początkowego zastoju, autorowi udaje się zaskoczyć czytelnika w finale, zaciekawić tym, co może być dalej, a nawet w kilku momentach rozbawić. Czy to jednak wystarczy, aby po odłożeniu książki stwierdzić, że jest się zadowolonym z lektury? 
Ci, którzy czytali poprzednie części powinni być zadowoleni. Wiadomo, że po kilku tomach czytelnik przywiązuje się do postaci, zaczyna im kibicować, przyzwyczaja się do stylu opowiadania autora oraz do całej kreacji świata przedstawionego. Siłą rzeczy skutkuje to tym, że mimo lepszych i gorszych części cyklu, czyta się dalej,  bo chce się poznać zakończenie. Próba oceny bez przeczytania całości mijałaby się tak naprawdę z celem.
Co do mnie, to na pewno przeczytam ostatnią część, której premiera mam nadzieję, już niebawem.
Odkrycia Riyrii mogę polecić czytelnikom lubiącym powieści przygodowe z popularnym ostatnio wątkiem "złodziejskim". Z tomu na tom intryga staje się coraz bardziej rozbudowana, przybywa bohaterów, pogłębia się ich analiza psychologiczna, nie brakuje też zabawnych dialogów. Moim zdaniem to nie mało, jeśli szuka się dobrej lektury tego typu. 
Dlatego zachęcam. Oczywiście należy zacząć od pierwszego tomu.
Za możliwość poznania dalszych przygód Hadriana i Royce'a
dziękuję pani Annie z Wydawnictwa Prószyński i S-ka
Pozdrawiam ciepło!


Królewska krew. Wieża Elfów.| Nowe Imperium. Szmaragdowy Sztorm.


Recenzja opublikowana także na:
Empik.com
Merlin
nakanapie.pl
Księgarnia Gandalf
Księgarnia Matras
Księgarnia Fabryka.pl

czwartek, 18 kwietnia 2013

"Kfiatki" z wyszukiwarki, odsłona piąta.

Temat bardzo aktualny, bo za oknem, kwiatów, zwiastunów wiosny (nareszcie, nareszcie!) coraz więcej. A zatem:
1. nawigator skandali - nie mam pojęcia co to. Może jakiś tajny przyrząd w wyposażeniu paparazziego?
2. chcę siku, a nie mogę - hmm, no tu może być coś na rzeczy. 
3. kamień w nerce, co grozi - może to by wyjaśniało, co z tą niemożnośćią zrobienia siku?
4. jak fajnie nic nie robić, a potem spać - o, no ja wierzę, kto by tak nie zrobił mając za pasem długi weekend. 
5. Jezus - może miało to związek z tematyką świąt i życzeniami? Bo o Jezusie w innym kontekście raczej nie pisałam. 
6. płaszczki, czy mogę z nimi trzymać? - to są chytre bestie, zwłaszcza te długoogonowe, więc zalecam ostrożność. 
7. beręsewicz + 13 października - hasło to pojawia się bardzo często, ale naprawdę nie wiem, z czym to powiązać. 
8. święto moli książkowych - ech to piękna nazwa. Chyba tym razem ten wynik mi się najbardziej podoba. 
9. sjesta odpoczynek w upale - o ja chcę, chcę! Już niedużo zostało do majowego weekendu!
10. jakie miejsce lubi piwonia - w sumie dużych wymagań nie ma. Nie lubi być przesadzana, tyle wiem z doświadczenia.
11. слики лале - nie pytajcie, bo nie wiem. Ale wygląda bardzo egzotycznie.

To tyle na dziś. Pozdrawiam i dobrego popołudnia!

wtorek, 16 kwietnia 2013

Brandon Mull: Pozaświatowcy. Zarzewie buntu. Przedpremierowo!

Autor: Brandon Mull
Tytuł: Zarzewie buntu, t.2.
Seria: Pozaświatowcy
Wydawca: MAG
Stron: 578
Data premiery: 17.04.2013
Moja ocena: 8/10


Powieść pod tytułem Zarzewie buntu  to kontynuacja Świata bez bohaterów autorstwa Brandona Mulla, który zasłynął magiczną i porywającą serią Baśniobór.
Miejscem akcji nowego cyklu uczynił B. Mull krainę równie magiczną i pełną oryginalnych istot, co niesamowity rezerwat z serii poprzedniej. Lyrian, bo o tej krainie tu mowa, jest miejscem smutnym, bez odrobiny nadziei na polepszenie czy jakąkolwiek zmianę. Twardą ręką rządzi tu cesarz Maldor, a jego słudzy krwawo i okrutnie tłumią każdy, nawet najmniejszy przejaw buntu lub niechęci wobec władcy. 
Wydaje się, że na bunt czy rebelię nie ma tu miejsca. Jednak któregoś dnia w dziwaczny sposób, do Lyrian przybywa dwoje nastolatków ze świata Poza : Jason i Rachel i wszystko bardzo powoli zaczyna się zmieniać. Młodzi ludzie z miejsca stają się wrogami  numer jeden cesarza. Skutkuje to nie tylko długą podróżą, ucieczkami, kombinacjami, ale przede wszystkim poszukiwaniem sylab, które zebrane i wypowiedziane złożą się na SŁOWO. Ta magiczna konstrukcja wypowiedziana przed obliczem Maldora ma doprowadzić do jego upadku i końca jego tyranii. Jason i Rachel z narażeniem życia poszukują strażników kolejnych sylab, a sprawa która początkowo miała ich nie dotyczyć, staje się ich sprawą. 
Finał części pierwszej jest jednak dość zaskakujący, ponieważ okazuje się, że magiczne Słowo może i działa, ale nie było przeznaczone dla Maldora. Legenda o istniejącym zaklęciu miała jedynie na celu rozproszenie uwagi i sił potencjalnych rebeliantów. Wszystko było zwyczajną mistyfikacją i w ten sposób na nosie zagrał nie tylko swoim wrogom Maldor, ale i Brandon Mull - czytelnikom. Naprawdę trudno było to przewidzieć. 
Druga część cyklu zaczyna się w zasadzie w momencie, gdy skończyła się część pierwsza.
Jason wbrew własnej woli został zmuszony przez rozsadnika Ferrina do powrotu do domu, do świata Poza. Bohater nie jest z tego zadowolony; martwi się o Rachel, przyjaciół oraz losy całego Lyrian. Dlatego obsesyjnie myśli o powrocie i nieustannie wraca do zoo, do wybiegu hipopotama, gdzie wszystko się zaczęło. Pragnienie chłopca spełnia się któregoś wakacyjnego dnia i, w naprawdę oryginalny sposób, udaje mu się powrócić do Lyrian. Jason spotka tu starych przyjaciół z Rachel na czele, przyjdzie mu także zmierzyć się ze starymi wrogami, a może się nawet z nimi sprzymierzyć. Jedno jest pewne: układ sił stale będzie się zmieniał i Maldor nie może już myśleć, że jest bezkarny i bezpieczny na tronie. 
Młodzi bohaterowie stają się ważnymi członkami drużyny Ślepego Króla Gallorana, prawowitego następcy tronu, który po powrocie do zdrowia i (tak bym to nazwała) stanu używalności, co wynika z polepszenia kondycji psychicznej, postanawia zawalczyć o przyszłość Lyrian. 
Fabuła drugiej części skupia się głównie na morderczej podróży bohaterów przez cały kraj i poszukiwaniu sojuszników. Nie wszyscy są świadomi zagrożenia lub też nie chcą się w to mieszać. Szybko się jednak okazuje, że Maldor i jego poplecznicy nie zawahają się przez niczym, nie powstrzymają ich też żadne stare traktaty pokojowe, czy fakt, że dany naród, plemię lub rasa w nadziei na pozostawienie w spokoju, decyduje się nie robić nic. 
Długa podróż bohaterów jest więc tak naprawdę przeglądem bardzo różnorodnego i diametralnie różniącego się w swych poglądach społeczeństwa. Następuje również pewna zmiana układu sił. O ile w części pierwszej na plan pierwszy we wszystkich działaniach bohaterów wysuwał się Jason, o tyle w części drugiej przoduje zdecydowanie Rachel. Dziewczyna okazuje się być zdolną adeptką telepatii i telekinezy (nawet pirokinezy), a wszystko to dzięki predyspozycjom do nauki języka edomickiego. Muszę przyznać, że taka zamiana ról bardzo mi przypadła do gustu. 
Zakończenie zbudował autor według tego samego schematu, co w części pierwszej. Podróż miała doprowadzić bohaterów do wieszczki, a ta miała im udzielić rad i dalszych wskazówek. Z wieszczkami, wiadomo jak bywa, i oto w finale pojawia się więcej pytań i wątpliwości niż wyjaśnień i odpowiedzi. Co będzie dalej? Mam nadzieję, że dowiem się tego z lektury tomu trzeciego, który być może za jakiś czas pojawi się w Polsce. 
Jak na razie mogę z czystym sumieniem powiedzieć jedno: Zarzewie buntu to bardzo dobra powieść przygodowa. Czyta się z dużym zaciekawieniem, postaci są wyraziste, a kreacja świata przedstawionego oryginalna i ciekawa. Książka z pewnością spodoba się nie tylko fanom Baśnioboru. Każdy miłośnik fantastyki, szukający dla siebie dla siebie ciekawej książki na wiosenny weekend znajdzie tu coś dla siebie.
Polecam!
Za egzemplarz do recenzji 
serdecznie dziękuję nieocenionej 
pani Katarzynie z Wydawnictwa  MAG
Pozdrawiam ciepło!




Recenzja części pierwszej Świat bez bohaterów

Recenzja opublikowana także na:




niedziela, 14 kwietnia 2013

Susanna Clarke: Jonathan Strange i Pan Norrell

Autor: Susanna Clarke
Tytuł: Jonathan Strange i Pan Norrell
Seria: Uczta Wyobraźni
Stron: 804
Wydawca: MAG
Moja ocena: 9/10


Kolejna pozycja z serii Uczta Wyobraźni kusi tajemniczą okładką i mało mówiącym czytelnikowi tytułem. 
Anglia, początek XIX. Europą wstrząsają kolejne sukcesy militarne Napoleona Bonaparte. 
W Anglii nie ma już prawdziwej magii, za to teoretyków tej dziedziny tam jak mrówek. Przy bliższym poznaniu okazuje się jednak, że na głębokiej prowincji mieszka prawdziwy mag, który z powodzeniem magię praktykuje. Postawiony w obliczu wyzwania pan Gilbert Norrell pokazuje co potrafi i tym samym wszystkich teoretyków zmusza do zaniechania swojego procederu. Chce być jedynym magiem w Anglii i marzy, by ta prawdziwa magia wróciła do jego ojczyzny. Wspólnie z przyjętym na ucznia panem Jonathanem Strange'm, pan Norrell prowadzi badania, okraszone długimi dysputami. 
W tle książę Wellington walczy dzielnie z Francuzami, a wezwany przypadkowo Elf o włosach jak puch ostu, rzuca na wybrane osoby czar. 
Historia stworzona przez Susannę Clarke z pewnością wymyka się łatwej ocenie i prostemu zaszufladkowaniu; tak wiele bowiem podjęto tutaj tematów, a dodatkowo ubrano je w niespotykaną szatę przetykaną magią, realizmem, groteską. Pojawi się tu zatem historia rywalizacji dwóch magów, oczami pana Strange'a obejrzymy wojenną rzeczywistość, a dzięki postaciom Arabelli i Emmy przyjrzymy się stopniowej zmianie statusu kobiety w społeczeństwie. Wszystko to oczywiście z pozoru wygląda jak baśń, w której jawa miesza się ze snem, a każde lustro, miska wody czy kałuża są przejściem do elfiej rzeczywistości Faerie.
Specyficzni są tutaj bohaterowie, którzy nieodmiennie kojarzyli mi się z dżentelmenami z Klubu Pickiwicka K. Dickensa. Pan Strange zachwycił mnie swoim uporem i realistycznym podejściem do magii, a pan Norrell ujął mnie swoją obsesyjną miłością do książek i niechęcią do ich pożyczania. (skąd my to znamy!). Nie są to czarodzieje jakich znamy z powieści Tolkiena czy choćby Rowling. Nie mają różdżek, powiewających peleryn. Ich największą miłością są książki, które wyzwalają w nich dojmujące pragnienie, by w spokoju móc się edukować, rozwijać i dokształcać.
Bardzo fajnym dodatkiem i uzupełnieniem do lektury są przypisy (niekiedy na kilka stron), w których znajdziemy historie, do których w swoich przygodach nawiązują bohaterowie. 
Omawiane wydanie składa się z 3 tomów, dzięki czemu wystarczy tylko przewrócić stronę, by móc czytać dalej. 
Akcja powieści toczy się nieśpiesznie, przez co początkowo trudno ze sobą połączyć niektóre elementy. Autorka nie pędzi z fabułą, zresztą ten kto będzie oczekiwał spektakularnych efektów szybko się rozczaruje. Cała historia ze stopniowym wprowadzaniem bohaterów snuje się jak dymek z zapalonej fajki. Hipnotyzuje kształtem, uwodzi owocowym zapachem wiśniowego drzewa, kusi słowami. 
Krzywdą dla tej powieści byłoby rozpatrywanie jej tylko na jednej płaszczyźnie. Kryje się w niej sporo odniesień do naszej historii, do kondycji człowieka u początku wieku. Jest to również opowieść o zawiłych  relacjach międzyludzkich, o pogoni za własnymi marzeniami, sławą i potęgą, o samorealizacji, często kosztem naszych bliskich. Okazuje się, że gdy przychodzi opamiętanie, często jest już za późno.
Książka słusznie trafiła do grupy Uczta Wyobraźni. Piękna i prosta w swej wymowie, a jednak tak niezwykła, na długo zapada w pamięć i zachęca, by za jakiś czas do niej wrócić.
Perypetie panów Strange'a i Norrella powinien przeczytać każdy miłośnik dobrego fantasy. Książka spodoba się również tym czytelnikom, którzy lubią londyńskie, mgliste klimaty.
Ze swojej strony serdecznie polecam!
Za możliwość poznania angielskich magów
serdecznie dziękuję
pani Katarzynie z Wydawnictwa MAG.
Pozdrawiam ciepło!



Recenzja opublikowana także:
nakanapie.pl
Księgarnia Gandalf
Księgarnia Matras
Księgarnia Fabryka.pl

czwartek, 11 kwietnia 2013

Czy widzieliście już?

Co prawda w tv już tydzień temu była o nich mowa i o tym, że przyleciały, a tu zonk, bo jest śnieg, więc nie będą miały co jeść. 
Ale co innego słyszeć, a co innego zobaczyć na własne oczy. 
Dziś podczas spaceru z Rufim, podniosłam oczy w górę i patrzę: lecą! 
Trzy. Spokojnie. Majestatycznie. 
Dzień miałam dziś niewesoły, ale na ich widok, jakoś tak lżej mi się na duszy zrobiło. Uznałam to za dobry znak!
A Wy? Widzieliście już?

środa, 10 kwietnia 2013

C.S Friedman: Dziedzictwo Królów

Autor: C. S. Friedman
Tytuł: Dziedzictwo Królów
Seria: Trylogia o Magistrach
Stron: 624
Wydawca: Prószyński i S-ka
Moja ocena: 9/10

Dziedzictwo Królów to trzecia część trylogii o Magistrach, czarodziejach, którzy siłę do posługiwania się magią czerpią z ludzkiej esencji życiowej. Dla Magistra, którym może być tylko mężczyzna, ta siła jest podstawą wszelkich działań; dla konsorta, najczęściej bezimiennego, to drenowanie go z życiowej siły, jest po prostu śmiercią z niewytłumaczalnego  powodu. 
Któregoś dnia pozycję i umiejętności Magistra zdobywa młoda, zdeterminowana i uparta Kamala. Od tej pory wszystko się zmieni. Można powiedzieć, że jedna zmiana w utartym od wielu lat schemacie spowoduje coś w rodzaju efektu motyla. 
Ucztę dusz, pierwszą częśćcyklu, czytałam blisko rok temu i przyznam, że zrobiła na mnie duże wrażenie. 
Skrzydła Gniewu pojawiły się na naszym rynku czytelniczym pod koniec ubiegłego roku i już mnie tak nie zachwyciły, głównie z powodu odsunięcia przez autorkę, głównej bohaterki na margines zdarzeń. 
Część trzecią przeczytałam jednak bardzo szybko i od razu muszę powiedzieć, że jest najlepsza z całej trylogii. Autorka nie tylko w zgrabny i spójny sposób kończy rozwiązuje wszystkie intrygi, ale przede wszystkim utrzymuje czytelnika w ciągłym zaciekawieniu i napięciu. 
Swoją szansę na pokazanie co potrafi zyskuje Kamala, która staje się ważnym graczem w grze o przyszłość świata. 
Oprócz zmagań głównej bohaterki, aspirującej do bycia pierwszą (czyżby?) kobietą Magistrem, śledzimy przygotowania do wojny z Duszożercami. Te okrutne i hipnotyzujące smoki (o wyglądzie wielkich latających jaszczurek) są śmiertelnym zagrożeniem dla ludzi. Przygotowaniami i gromadzeniem środków oraz zdobywaniem sojuszników dowodzi świeżo koronowany na króla Salvator z rodu Aureliusów, już nazywany Królem Pokutnikiem, z racji zdobytego w klasztorze wykształcenia. Salvator ma do pomocy swoją matkę Gwynofar oraz Magistrów Ramirusa i Colivara. Obserwowanie jak Salvator, dzięki swoim politycznym decyzjom, staje się obiecującym królem, jest dużą przyjemnością.
Czasu na mobilizację pozostało mało. Co prawda wśród Duszożerców postała jedna samica, ale jeśli zdąży złożyć jaja, wtedy walka będzie o wiele bardziej trudniejsza. Zgromadzeni wojownicy muszą zatem zdążyć przed okresem godowym smoków. 
W finałowej części trylogii towarzyszymy również Siderei, Królowej Wiedźmie w jej dążeniach do zemsty i zdobycia potęgi. Połączona trwałą więzią z młodą smoczycą, Siderea wydaje się być niepokonana. Czy aby na pewno? 
Dziedzictwo Królów daje również czytelnikowi odpowiedzi na  pytania o pochodzenie Duszożerców, specyfikę ich więzi z jeźdźcami oraz, co najciekawsze, o przyczynę i sedno istnienia Magistrów. Wszystko ze sobą łączy się w sposób spójny i , jak na historię fantastyczną, niesamowicie logiczny. Przyznam, że byłam zachwycona takim rozwiązaniem. 
Z licznej grupy postaci w pamięć najbardziej zapadła mi Siderea, ze swoim dążeniem do zniszczenia każdego, kto choćby krzywo na nią spojrzał; Colivar - Magister z tajemnicą czarniejszą niż jego szata oraz Salvator, którego decyzje nieraz ocierały się o fanatyzm religijny, ale przez to, a może mimo to, zyskały mu wielu zwolenników.
Dziedzictwo Królów jest naprawdę dobrą książką i z czystym sercem mogę ją polecić każdemu, oczywiście po uprzednim zapoznaniu się z częściami pierwszą i drugą. Jest realistycznie, niebezpiecznie i ciekawie; nie ma zbędnej ckliwości ani naiwnych rozwiązań znienacka. Jestem naprawdę czytelniczo usatysfakcjonowana.
Zachęcam i polecam!

 Uczta Dusz | Skrzydła Gniewu | Dziedzictwo Królów

Za możliwość przeczytania książki i poznania zakończenia całej historii
serdecznie dziękuję pani Ani z Wydawnictwa Prószyński i S-ka.
Pozdrawiam ciepło!

Recenzja opublikowana także na:
Księgarnia Empik.com
Księgarnia Merlin
Księgarnia Matras
Księgarnia Gandalf

niedziela, 7 kwietnia 2013

Stos 3/2013

Ten stos zbierał się dość długo, głównie dlatego, że jakoś specjalnie o niego nie zabiegałam. Ta niekończąca się zima nie motywuje mnie do zbyt wielu działań.
Prezentuję więc to co się uzbierało, choć nie jest to wszystko, a części nie widać, bo posiadam ją w postaci e-booka.
Dlatego kolejno od góry:
1. T. Anderson: Pomruki burzy, 4 t. cyklu Niszczczyciel od pana Bogusława z Domu Wydawniczego Rebis. (Recenzja)
2. J. Johnson: Żona Sułtana, j.w. (Recenzja)
Fantastyka to pewnie nie jest, ale skusił mnie opis treści i przyznam, że chętnie ją przeczytam. 
3. B. Mull: Pozaświatowcy. Zarzewie buntu od pani Katarzyny z Wydawnictwa MAG. Egzemplarz przedpremierowy.  (Recenzja)
4. Susanna Clarke: Jonathan Strange i Pan Norrell, j.w. Ceglasta Uczta Wyobraźni, która zapowiada się bardzo obiecująco. (Recenzja)
5. Niewidzialna tutaj niestety C. S. Friedman: Dziedzictwo królów od pani Anny z Wydawnictwa Prószyński i S-ka (Recenzja)
Wszystkim serdecznie dziękuję za książki!
Na kilka przesyłek jeszcze czekam, może zaowocuje nimi przyszły tydzień. Poza tym moja motywacja jakby znowu zaczęła rosnąć, więc mam nadzieję, że będzie tylko lepiej. 
A Wy? Znajdujecie tu coś dla siebie? A może już coś czytaliście?
Pozdrawiam i udanej, spokojnej niedzieli.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Prima Aprilis

Kiedy pół godziny po skończonym seansie Spider-Mana 3  udaje mi się zasnąć, zaczyna wściekle dzwonić telefon. Zdezorientowana wypadam na bosaka i na oślep z łóżka. Potykam się o śpiącego przy łóżku psa. Działam odruchowo, jak automat, dlatego przy pierwszym odruchu wybieram opcję "Odrzuć". Jednak po chwili telefon znowu zaczyna dzwonić. W środku ciszy nocnej ten dźwięk jest nie do zniesienia. Odbieram, a po drugiej stronie młody męski głos początkowo z wahaniem, a potem z coraz większą pewnością siebie zaczyna mi wmawiać, że spod tego numeru zamówiono taksówkę i że czeka ona już przed moim domem. Jestem zła, rozbudzona, ale wciąż nie na tyle, żeby stanowczo zbyć natręta lub go usadzić. Wyglądam przez okno, a tam faktycznie stoi samochód. K' woli ścisłości, to stoi on u sąsiada w bramie naprzeciwko, (należy do ich znajomego) a nie przed moją furtką, ale w nocy nie mam na tyle bystrości, by to zauważyć. Rozmowa trwa jeszcze chwilę, potem się rozłączam. Pan, na dźwięk słów, że mnie obudził, jakby mięknie. Wracam do łóżka i śpię smacznie aż do rana. 
Rankiem dochodzę do wniosku, że sąsiedzi, którzy jeszcze wtedy się gościli, już zaczęli robić primaaprilisowe żarty, choć jeszcze był marzec. Im dłużej o tym myślę, tym mniej mnie to bawi. Raz, że jak człowiek nagle obudzony, to zły. A dwa, że w nocy to się dzwoni w sprawach życia i śmierci, jak choroba, czy wypadek. Obudzona tak nagle, w pierwszym odruchu pomyślałam, że to dzwoni moja Mama, która mieszka 800 km ode mnie i że coś złego się dzieje. Ale nie.
Żart nie był zabawny. Teraz jestem na etapie goryczy i niesmaku.
Czy naprawdę my ludzie już nie potrafimy żartować ze smakiem, wyczuciem czasu i taktem? 
Czy w takim przypadku nie powinno być tak, że obie strony mają z tego ubaw? 
Poprawcie mnie jeśli się mylę.