poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Dagmar Bach: Cynamon, sekrety i ja

Autor: Dagmar Bach
Tytuł: Cynamon, sekrety i ja
Seria: Cynamon, t.3
Stron: 424
Wydawca: Media Rodzina









Nastają upragnione wakacje; czas, gdy można nic nie robić, cieszyć się wolnym oraz towarzystwem bliskich i przyjaciół. 
Vicky wiele sobie po tych wakacjach obiecuje, choć ma świadomość, że zapach cynamonu zwiastujący przeskok do równoległego świata może wiele skomplikować w jej życiu. 
I faktycznie. Prawdę mówiąc jednak i bez cynamonu, życie nastolatki pędzi szalonym trybem. Dziadkowie wybierają się w wielką podróż, do pensjonatu wprowadza się sympatyczny Ben z rodzicami, a burmistrz Laszlo nie chce dać mamie Vicky spokoju. W dodatku do ukochanego bohaterki Konstantina bezczelnie przykleja się jego była dziewczyna o wyglądzie Seleny Gomez! 

Trzecia część przygód Vicky jest równie sympatyczna i zabawna jak jej poprzedniczki. Myślę, że każda nastolatka, u której odzywa się etap zwany dojrzewaniem, znajdzie w perypetiach Vicky odbicie własnych marzeń, dylematów, drobnych życiowych wpadek. Przystojny chłopak może być obiektem zainteresowania innych dziewcząt, a więc trzeba o niego powalczyć. Ale też nauczyć się ufać i wierzyć tej drugiej osobie. Koleżanka, która wydawała się podła i paskudna może nagle ujawnić swoje ludzkie i całkiem miłe oblicze, a innych dwoje trzeba będzie ze sobą zeswatać. 

Finałowa część trylogii jest także momentem, gdy trzeba wreszcie przegadać ważne sprawy i ujawnić stare sekrety, bo bez tego nie da się pójść na przód. Vicky wreszcie dowie się, co skłóciło jej rodziców i jaki udział w tym miał jeden ze światów równoległych. Bohaterka zrozumie także przyczynę i naturę swoich przeskoków, co być może pozwoli jej nad nimi choć trochę zapanować. Okaże się, co chyba już każdy podejrzewał, że wszystko jest ze sobą ściśle powiązane i bohaterowie będą musieli się zdrowo natrudzić, aby uporządkować cały ten chaos.

Trylogię Cynamon polecam młodszym i tym nieco starszym nastolatkom. Jest pomysłowa, zabawna i przewrotna, a klimat małej mieścinki, w której mieszkają bohaterowie, urokliwy i niepowtarzalny. Barwni i oryginalni bohaterowie tworzą niesamowity kolaż, którego nie da się nie lubić. 
Cynamon, sekrety i ja to już koniec literackiej podróży. Szkoda, oczywiście, bo bardzo polubiłam Vicky i jej bliskich. Z drugiej jednak strony, jak napisała w posłowiu sama autorka, czas skupić się na nowych projektach, być może więc niebawem Dagmar Bach zaskoczy nas kolejną niezwykłą i zabawną historią? Byłoby wspaniale. 

Dziękuję!

piątek, 24 kwietnia 2020

Dawid Baldacci: Miasto upadłych

Autor: Dawid Baldacci
Tytuł: Miasto upadłych
Seria: Amos Decker, t.4
Stron: 400
Wydawca: Dolnośląskie








Miasto upadłych to czwarta część przygód genialnego detektywa i śledczego obdarzonego niezwykłym umysłem i komputerową pamięcią. Po aferze szpiegowskiej w sercu USA, Amos i jego partnerka Alex Jamison wyjeżdżają na urlop do siostry Alex, Amber. Planują urodziny małej Zoe i chcą odpocząć od nieustannego zagrożenia i spraw związanych z pracą. Małe miasto o nazwie Baronville wydaje się idealne do tego celu. Jednak nie jest im dane odpocząć. Już pierwszego wieczoru Amos jest świadkiem dziwnych świateł w domu, w którym rzekomo nikt nie mieszka. Potem słyszy trudne do rozszyfrowania dźwięki, a potem chcąc zapobiec pożarowi, odnajduje dwóch martwych mężczyzn. Co za wieczór. 

Na miejsce akcji swojej czwartej powieści wybrał autor małe miasteczko na skraju bankructwa. W dobrych czasach wszystkich zatrudniał John Baron, założyciel i mający monopol na każdy interes biznesmen. Gdy dobre czasy się skończyły, gospodarka podupadła. Z wielkiego rodu Baronów został już tylko jeden spadkobierca, który kiepsko przędzie. Młodzi mieszkańcy, mając taką możliwość wyjechali do większych miast, nieliczni zostali, darząc nienawiścią wszystko co związane z Baronami. Krążą plotki o Baronowym skarbie, ale niczego nie znaleziono. Szansę w odbudowie miejscowej gospodarki ludzie upatrują w rozwijającym się biznesie terminali przeładunkowych związanych ze sprzedażą wysyłkową. Jest jeszcze jednak kryzys opioidowy; mnóstwo osób wpada w uzależnienie od leków przeciwbólowych i umiera z przedawkowania. Baronville faktycznie jest mocno upadłym miastem. 

W trakcie śledztwa, w które angażują się miejscowi policjanci oraz agencja DEA okazuje się, że ofiar jest więcej i nic ich ze sobą nie łączy. Jednocześnie komuś bardzo zależy, żeby Amos już więcej nie drążył. Oczywiście wszystko to tylko motywuje bohatera do dalszego działania. 
Czwarta część przygód Amosa trzyma poziom. Po pierwsze bardzo interesująco i wiernie odmalował autor klimat małego miasteczka, w którym każdy ma jakieś brudne tajemnice, a ludzi o czystych rękach można by policzyć na palcach. Po drugie wciągająca jest misternie uknuta intryga; bardzo trudno się zorientować o co chodzi i komu można ufać. Po trzecie zmienia się sam Amos. Gdy doznaje kolejnego urazu głowy staje przed dylematem, czy ekstremalna pamięć, którą uważał za swoje przekleństwo będzie taka zawsze i czy to ona określa go jako śledczego. Jednak Amos stopniowo przekonuje się, że nie żyje się tylko pracą i śledztwami, że liczą się przede wszystkim ludzie i tu dużą rolę odegra mała Zoe. 

Jestem bardzo zadowolona z lektury. Podoba mi się bardzo, że autor zmienia lokalizacje i tematykę prowadzonych spraw. Zawsze czymś zaskakuje. 
Polecam serię z Amosem Deckerem. Jest naprawdę godna uwagi.

sobota, 18 kwietnia 2020

B. A. Paris: Dylemat

Autor: B. A. Paris
Tytuł: Dylemat
Stron: 352
Wydawca: ALBATROS








Gdy tylko dowiedziałam się o wejściu na rynek książkowy nowej pozycji od B. A. Paris, nie wahałam się i rozpoczęłam lekturę. Bardzo lubię powieści tej autorki i jak dotąd żadna z trzech wydanych mnie nie zawiodła. Czy i tym razem było podobnie? O tym poniżej. 

Akcja powieści rozgrywa się w ciągu doby. Narratorami są małżeństwo: Livia i Adam Harmonowie. Są razem od 20 lat, wychowali dwoje dzieci: Marnie i Josha, mają piękny dom i dobre posady, a wokoło oddanych bliskich. Wszystko to zasługuje na wspaniałą imprezę i taka faktycznie ma się wkrótce odbyć. Zbliżająca się do 40-tki Liv planuje huczne i wystawne przyjęcie. Odkładała na to pieniądze latami i teraz chciałaby aby ten dzień był idealny w każdym calu. A będzie taki, tylko pod warunkiem, że studiująca obecnie w Hongkongu córka pary, Marnie, nie zdoła na to przyjęcie przyjechać. Tak wolałaby Liv i nie ma pojęcia, że mąż w tajemnicy przed nią, pomaga córce przyjechać i pojawić się na przyjęciu w najmniej nieoczekiwanym momencie. 

W dniu przyjęcia Adam odbiera wiadomość, która, jeśli okaże się prawdziwa, zepsuje wszystko, całe urodziny. Mężczyzna staje w obliczu wyboru; czy przekazać niesprawdzoną do końca informację żonie, psując tym całą imprezę, czy zaczekać do końca dnia, ryzykując tym gniew Liv i utratę jej zaufania. 
I na tym polega cała historia. Sam pomysł na nią był dobry, tylko niewystarczający na dobry thriller, do jakich przyzwyczaiła mnie autorka. Podobało mi się gdybanie w poprzednich powieściach; kto jest prześladowcą i czy bohater faktycznie to przeżywa naprawdę czy tylko w swojej głowie. 
Dylemat jest typowym dramatem rodzinnym. Ujawnienie tajemnicy związanej z osobą córki głównych bohaterów, zniszczyłoby życie wielu ludzi, a przede wszystkim rozbiłoby zgodne stadło, jakim dotychczas byli. Jednak, gdy człowiek jest zły i pełen żalu, może zbyt pochopnie wyjawić prawdę. Jaką decyzję podejmą bohaterowie i czy przejdą przez tę próbę zwycięsko? To się okaże. 

Dylemat nie jest złą powieścią, czytałam ją naprawdę z dużym zainteresowaniem. Jednak po zakończeniu książki nie miałem takiej satysfakcji, jak w przypadku poprzednich powieści autorki, a szkoda, bo obiecywałam sobie znacznie więcej.  Dlatego nie polecam zaczynać przygody z twórczością autorki od akurat tej powieści. Niech to będzie Za zamkniętymi drzwiami, Na skraju załamania czy Pozwól mi wrócić, ale nie Dylemat. Tę radziłabym zostawić na koniec, a jeśli nie starczy już na nią czasu lub siły, to żadne czytelnicze nieszczęście też się nie stanie.

wtorek, 14 kwietnia 2020

Eva Garcia Saenz de Urturi: Władcy czasu

Autor: Eva Garcia Saenz de Urturi
Tytuł: Władcy czasu
Cisza Białego Miasta, t.3
Stron: 512
Wydawca: Muza







Od wydarzeń z tomu drugiego minęły 3 lata. Unai i jego bliscy żyją we względnym spokoju, ciesząc się dorastającą córką, rodzinną bliskością oraz spokojem w miasteczku. 
Podczas premiery książki nieznanego czytelnikom autora dochodzi do śmierci jednego z gości. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie przyczyna tego zgonu związana z tzw.  hiszpańską muchą i fakt, że podobna śmierć jest opisana we wspomnianej wcześniej książce. Jeśli powiązać to z dziwnym zniknięciem dwóch małoletnich sióstr, to sprawa robi się na tyle pilna, że Unai, Alba, Esti oraz ich współpracownicy zaczynają pracować na wzmożonych obrotach. 

Jednocześnie cofamy się do XIII wieku gdy hrabia Nogarno wraca do rodzinnej miejscowości i ku swemu zdziwieniu dowiaduje się, że już dawno uznano go za zmarłego, a ukochana kobieta wychodzi właśnie za mąż za jego brata. W osadzie źle się dzieje i trudno dociec jednej przyczyny. 

Jak już zdążyły mnie przyzwyczaić dwie poprzednie części, tak i tym razem zaczęło się obiecująco. Tym bardziej, że pojawiły się tu postaci z poprzednich tomów: młody haker MatuSalem oraz bracia Ortiz de Zarate.  Tajemnicze, drastyczne okoliczności śmierci kolejnych ofiar i nieuchwytny autor książki tylko moje zaciekawienie wzmagały. Do tego doszły dylematy Unaia, który naciskany przez Albę zaczyna myśleć  nad rezygnacją z pracy celem zamiany jej na mniej krwawą, bezpieczniejszą dla rodziny. 

I nagle wszystko padło. Po pierwsze zniknął klimat tajemnicy i zagrożenia. Nie było tego zaskoczenia, jakie autorka poprzednio potrafiła zaserwować na koniec, gdy już wydawało się, że wszystko jasne. Po drugie sprawa w zasadzie rozwiązała się sama, a podłoże motywacyjne okazało się zbyt banalne w stosunku do wymyślnych zbrodni. Po trzecie fabuła tocząca się w średniowieczu nagle też traci rację bytu i już nie wiem po były te kolejne opisy oblężenia i obrony miasta. Co do wniosło do współczesności oprócz potwierdzenia, że rodzina Lopez de Ayala ma stare korzenie? Nic. 
Po czwarte najciekawszy motyw z Alvarem i Ramirem rozwiązał się zbyt szybko i łatwo. Jest kilka dobrych pozycji książkowych na temat osobowości mnogich i jest to niezłe pole do popisu. Szkoda, że tym razem autorka wcale z tego nie skorzystała. 
Dlatego pod koniec czułam się już tak znudzona, że chciałam jak najszybciej lekturę odłożyć i zakończyć. Zakończyłam z uczuciem zawodu i niezadowolenia. 
Powiedzmy sobie szczerze, Władcy czasu na tle swoich poprzedniczek części pierwszej i drugiej wypadają po prostu słabo, bez pazura i bez emocji. Tym bardziej nie rozumiem, bo potencjał był. Ale dlaczego został tak położony, tego już nie umiem wytłumaczyć. 
Trudno odmówić sobie finałowej części czegoś, gdy się na to tak długo czekało i zna się początek i środek, więc rozumiem, że fani serii i tak po książkę sięgną. 
Jeśli o mnie idzie, czuję się jednak zawiedziona i to wspomnienie pozostanie we mnie na długo.

środa, 1 kwietnia 2020

Sabrina Jeffries: Żona z Ameryki

Autor: Sabrina Jeffries
Tytuł: Żona z Ameryki
Seria: Stare panny Swanlea, t.5
Stron: 384
Wydawca: BIS









Do przeczytania Żony z Ameryki zachęcił mnie sam tytuł. W czasach, gdy Europa i Ameryka, nie znały się zbyt dobrze, mocno podkreślano zwłaszcza różnice obyczajowe między ludźmi.  Amerykanie jawili się jako zbyt swobodni, zbyt szczerzy i za bardzo emocjonalni. Słowem, nie mieli pojęcia o międzyludzkim obyciu i etykiecie towarzyskiej. 

Piąty tom cyklu Stare panny Swanlea opowiada historię uczucia hrabiego Ravenswood oraz przybyłej z Ameryki Abby Mercer. Ich sytuacja jest nietypowa, bowiem młodszy brat Spencera Nat, żeni się z Abby w imieniu brata, po czym znika z całym posagiem kobiety. Nieświadoma podstępu Abby przybywa do rezydencji swojego męża, powodując tym niemały chaos w jego życiu. Spencer wysoko postawiony urzędnik królewski, człowiek szanowany i przestrzegający reguł, gdy dowiaduje się o czynie brata, jest zdecydowany wszystko poukładać na nowo. Jest to dla niego gorący okres w ministerstwie, dlatego proponuje Abby, żeby na trochę poudawali, że faktycznie są małżeństwem. Pozwoli to uniknąć skandalu obyczajowego. Tymczasem za pomocą detektywów uda się odnaleźć Nata i odzyskać choć część posagu. 

Nate'a poznajemy już na początku powieści, jeszcze przed jego zniknięciem i ani przez chwilę nie wierzymy, żeby mógł tak niecnie postąpić. Nasuwa się raczej teoria, że wiedząc o tym, że Abby faktycznie się bratu podoba, Nat trochę na siłę popycha ich ku sobie. Słowem całe to małżeństwo jest sprytnym fortelem. Czy faktycznie tak jest? No cóż, tego nie zdradzę. 


Żona z Ameryki jest sympatyczną i zabawną historią. Towarzyskie gafy Abigail nieobytej ze sztywną angielską etykietą bawią do łez. Starania zazdrosnego Spencera, by choć trochę stłumić bujną i egzotyczną urodę żony, w końcu kobieta to półkrwi Indianka, także powodują wybuchy śmiechu. 

Do tego produkcja toniku doktora Mercera, wysmakowane sceny erotyczne oraz kilka wzruszających momentów czynią z tej książki odpowiednią lekturę na zimne, wietrzne popołudnie. Dodatkowym smaczkiem są sceny, w których spotykamy Morgana Pryce’a oraz jego żonę Clarę, bohaterów części czwartej serii. 

Bardzo polubiłam Abby i Spencera. Po przygodzie Heleny i Daniela, ta część podobała mi się najbardziej i będę bardzo miło ją wspominać, zwłaszcza scenę z chusteczką na parkiecie.