niedziela, 26 listopada 2017

Jessica Sorensen: Lila i Ethan. Nie kuś mnie

Autor: Jessica Sorensen
Tytuł: Lila i Ethan. Nie kuś mnie.
Seria: Sekret, t.3
Stron: 460
Wydawca: Zysk i S-ka







Bardzo lubię książki J. Sorensen, zwłaszcza te o Callie i Kaydenie oraz Luke'u i Violet. Pisarka może i wygląda na młodą i niedoświadczoną, ale naprawdę potrafi pisać o uczuciach, wzajemnym wspieraniu się oraz szukaniu w życiu jasnych punktów, zwłaszcza, gdy człowiek tak się zaplącze życiowo, że nie umie wyjść z mroku.  
Perypetie Micah i Elli podobały mi się znacznie mniej, dlatego poprzestałam na pierwszym tomie, jednak osoba poznanego wtedy Ethana zaciekawiła mnie na tyle, żeby przeczytać poświęconą mu oddzielną powieść. 

Bohaterami książki Nie kuś mnie są Lila, przyjaciółka Elli, oraz Ethan, kumpel Micah. Lila i Ethan poznali się przez swoich przyjaciół i polubili się na tyle, żeby zostać przyjaciółmi i po trzech latach znajomości, tej granicy nie przekroczyli, choć trochę na niej balansują. 
Generalnie rzecz biorąc przyjaźń ta jest, jak dla mnie, trochę jednostronna. Dlaczego? Ponieważ to Ethan jest tym, który stale ratuje pakującą się w niezdrowie dla siebie sytuacje, Lilę. 

Ona jest piękna i olśniewająca. Nosi drogie markowe ubrania, ma bogatych rodziców i żyje ponad stan. Nigdy nie pracowała, ani nie utrzymywała się sama.  Ma wszystko. Nie jest jednak szczęśliwa. Zapomnienia szuka w tabletkach i przygodnym seksie. 
On jest biedny, ale z własnego wyboru. Mieszka jak menel, nosi się jak łobuz, pracuje na budowie, by zarobić tylko tyle, ile mu potrzeba na życie. Nie szuka stałego związku, mając w pamięci ten nieudany własnych rodziców oraz swój, tragicznie zakończony. 

Bohaterowie krążą wokół siebie. I wtedy właśnie, po trzech latach znajomości, wychodzi na jaw, prawdziwa sytuacja Lili. Jest niewesoło, właściwie jest bardzo źle. Ethan trochę wbrew sobie, wkracza do akcji i postanawia uratować przyjaciółkę przed nią samą. Czy mu się to uda? Czy wystarczy mu sił i uporu? 

Powieść jest dobra, bo bardzo dojrzale napisana. Autorka starannie i dokładnie opisuje stan ducha Lili i jej uzależnienie od tabletek. Nie ma tu koloryzowania i wygładzania zachowań bohaterów. Rzeczywistość jest twarda i tak ją Sorensen przedstawia. Po Lili dobrze widać, że bogactwo i koneksje nie dają szczęścia. Bez wsparcia rodziców, którym zależy tylko na reputacji i nazwisku, obie córki zmarnowały sobie młodość. Tak swoją drogą fajnie byłoby, gdyby autorka poświęciła oddzielną książkę Abby, siostrze Lili, która obecnie jest samotną matką i byłą narkomanką. To mogłoby być mocne. 
Ubogi Ethan, mimo niskiego pochodzenia, trzyma się życiowo znacznie lepiej niż Lila, ale myślę, że to także kwestia siły woli i  charakteru. 
Ogromnym plusem fabuły jest także to, że nie wszystko co spotyka bohaterów, zmierza w stronę łóżka. Ich problemy są nieco innej natury i w ten sposób łącząca ich więź raczej by się zepsuła niż pogłębiła. 

Dla wielbicieli Elli i Micah dobra wiadomość; spotykamy tu naszą dwójkę, na zupełnie nowym dla nich etapie związku. Autorka nie byłaby jednak sobą, gdyby tak z marszu dała im happy end, trochę więc im sprawy pokomplikuje, zanim pozwoli im się ustatkować. To rzecz jasna, w kolejnym tomie. 

Historia Lili i Ethana chwyta ze serce i bardzo dobrze się czyta. Lila jest naprawdę ogromną szczęściarą i powinna się trzymać Ethana rękami i nogami. 
Polecam. Warto.

środa, 22 listopada 2017

Sarah Fine: Sanktuarium. Rozłąka

Autor: Sarah Fine
Tytuł: Rozłąka, t.2
Seria: Strażnicy z Krainy Cieni
Stron: 440
Wydawca: Jaguar







Decyzją Sędzi Lela Santos wróciła do świata żywych i swojego dawnego życia. Jej zadaniem jest teraz ochrona granic miasta przed rosnącymi w siłę i liczbę Mazikinami. Takie powroty nie należą jednak do łatwych, o czym bohaterka szybko się przekona. 

Tak w wielkim skrócie można by przedstawić fabułę drugiej części Strażników z Krainy Cieni
Jak już wspomniałam wyżej, Lela wróciła do świata żywych. Otrzymała coś w rodzaju drugiej szansy: może odnowić relacje z zastępczą matką Dianą, nawiązać nowe znajomości w liceum, cieszyć się bliskością Malachiego oraz sprawdzić się w roli Kapitana Strażników. Ile ról, tyle kłopotów i Lela szybko zorientuje się, że życie licealistki, zwłaszcza to towarzyskie, nie należy do łatwych. Oprócz tego Mazikinków przybywa, a bezdomni i młodociani narkomani są dla nich łatwym łupem. Demony te jednak chcą czegoś więcej, co gorsza wydaje się, co jak na nich niezwykłe, że działają według planu, którego punktem centralnym jest właśnie Lela. To jednak nie wszystko. Malachi, który do życia wrócił po ponad 70 latach z trudnością radzi sobie w nowej rzeczywistości. Jak to wpłynie na jego relację z Lelą?

Druga część cyklu autorstwa Sarah Fine o przenikających się światach żywych i umarłych jest utrzymana w nieco innym tonie niż część pierwsza, której fabuła toczyła się w zaświatach i tchnęła ponurym, niebezpiecznym klimatem. Druga, mimo ciekawej intrygi, toczy się w liceum i przez większość czasu przypomina właśnie historię z dreszczykiem z udziałem licealistów. Lela i jej przyjaciele nie unikną sercowych rozterek, katuszy wątpliwości i zazdrości, a wszystko to w cieniu czyhających na ludzi Mazikinów. 
Skąd demony tak dobrze orientują się w powiązaniach i planach nastolatków? Czy Lela sprosta zadaniom i obowiązkom Kapitana Strażników, gdy do jej drzwi zapuka ktoś bardzo ważny z przeszłości?

Powieść miejscami toczy się dość leniwie i właściwie dopiero w końcówce napiera rozpędu. Od razu chciałoby się sięgnąć po część trzecią, na którą jednak przyjdzie nam jeszcze trochę zaczekać. 
Rozłąka to przyjemna w odbiorze powieść, którą polecam zwłaszcza miłośnikom historii z Zaświatami w tle. Jeśli identyfikujecie się z wojowniczymi bohaterkami, to z pewnością polubicie Lelę Santos i będziecie jej kibicować w walce o dusze jej bliskich. 
Polecam.

Dziękuję!

sobota, 18 listopada 2017

Karen Dionne: Córka króla moczarów

Autor: Karen Dionne
Tytuł: Córka króla moczarów
Seria: Gorzka Czekolada
Stron: 336
Wydawca: Media Rodzina







Dobiegająca trzydziestki Helena jest, na pozór, zwyczajną kobietą. Ma dom, kochającego męża i dwie, małe urocze córeczki. Na co dzień zajmuje się produkcją konfitur, które potem z powodzeniem sprzedaje. Od czasu do czasu zabiera ze sobą psa, broń oraz na kilka dni udaje się w głuszę. Nietypowe? Otóż szybko okazuje się, że Helena nie jest tak zwyczajna, jak się to może wydawać. 

Lata temu ojciec Heleny, Indianin Jacob Holbrock porwał małoletnią wówczas matkę Heleny i przez 13 lat więził ją na odludnych moczarach. Helena jest owocem tego związku. Kobieta żyje pod przybranym nazwiskiem, gdyż historia ta, w momencie gdy zyskała swój dramatyczny finał, stała się bardzo głośna i utrudniała Helenie życie we względnej normalności. Obecnie matka Heleny już nie żyje, a ojciec odsiaduje wyrok w więzieniu, z którego niebawem ucieknie, zmuszając córkę do walki o życie własne i swojej rodziny. 

Fabuła powieści Karen Dionne toczy się dwutorowo. 
Przygotowując się do spotkania z ojcem, Helena opisuje swoje obecne życie u boku męża i córek. Wspomina trudne dorastanie pod opieką dziadków, którzy zamiast dać wnuczce wsparcie po śmierci jej matki (a swojej córki), widzieli w niej tylko córkę porywacza i zwyrodnialca, ale też źródło zysku, który czerpali z wywiadów z żądnymi sensacji dziennikarzami. 
Jednocześnie kobieta opowiada o życiu na moczarach, gdzie przyszło jej spędzić wczesne dzieciństwo, gdzie, pod okiem ojca, uczyła się tropić i polować. Z punktu widzenia dorosłej siebie krytycznie patrzy na sytuację w rodzinie; apatyczną i uległą matkę, której nie umiała zrozumieć oraz silnego i brutalnego ojca, który był jej idolem, bo nie postrzegała go jeszcze wtedy w kategoriach porywacza i gwałciciela. Była tylko dzieckiem i nie rozumiała całokształtu sytuacji. 

Ciekawym i bardzo oryginalnym nawiązaniem, które stało się inspiracją do napisania tej powieści, są umieszczone na początku rozdziałów fragmenty baśni H.Ch. Andersena Córka króla moczarów, znanej też pod tytułem Córka króla błot.

Finał powieści nie zaskakuje, czytelnik od początku wie, jak skończy się konfrontacja Heleny z Jacobem. Myślę jednak, że nie to tu chodziło. Autorka chciała raczej pokazać pewne mechanizmy oraz relacje międzyludzkie, rodzące się w danej sytuacji, dlatego najciekawsze są te fragmenty książki, gdy Helena opowiada o swoim pobycie na moczarach. To, co dla nas, wychowanych w cywilizacji ludzi, jest normą, dla niej nie było i vice versa. Jednocześnie w opisywanych przez nią trudach życia na odludziu, bez prądu, zgodnie z rytmem przyrody, tkwi jakiś ukryty urok, coś pierwotnego, do czego wielu z nas zaczyna i próbuje dziś dążyć. 

Córka króla moczarów to bardzo dobra powieść psychologiczna, która wciąga spokojem prowadzonej narracji i dogłębnie porusza rzeczowością opowiadania. Nie ma tu hollywoodzkiego koloryzowania i zbędnego dramatu. Jest brutalna codzienność, z którą należy sobie jakoś radzić, zaś ostatecznym celem jest przetrwanie. 
Wartościowa pozycja. Polecam.

Dziękuję!

czwartek, 16 listopada 2017

Anne Bishop: Naznaczona

Autor: Anne Bishop
Tytuł: Naznaczona
Seria: Inni, t.4
Stron: 432
Wydawca: INITUIM





Ludzka chciwość i żądza posiadania osiągają apogeum. Członkowie ugrupowania LPNW wdrażają w życie swój długofalowy plan eksterminacji Innych i odzyskania bogactw Namid. Simon Wilcza Straż oraz jego zwierzęcy i ludzcy sojusznicy, stają przed trudnym zadaniem. Zanim nienazywalni Inni wkroczą do akcji i dokonają zemsty na ludziach, oni muszą się przygotować do tego, co będzie po. Muszą też zdecydować ilu ludzi przyjmą pod swój dach i czy w ogóle to zrobią, bo mają w końcu świadomość, że nie wszyscy ludzie są źli.
Czasu jest coraz mniej, bo ludzcy terroryści nie próżnują, a Żywioły nie mogą dłużej czekać. Gniewem zaczyna buzować starożytna Atlantea...

Przykro to mówić i pisać, ale ten tom serii jest zwyczajnie słaby i nudny. Zamiast gęstniejącego napięcia i oczekiwania na wielkie bum, jest przewidywalnie i mało oryginalnie. Drobne wydarzenia i zachowania Innych, w poprzednich tomach zabawne i wzruszające, teraz wyglądają jak generowane na siłę i już nie mają tego uroku, co kiedyś. 
Bardzo tu mało Simona i Meg, którzy przecież są nie tylko głównymi bohaterami, ale też przyszłością Lakeside i Namid. Sama Meg, kiedyś zaskakująco urocza i słodko naiwna, obecnie swoim poziomem głupoty, razi i to niemiłosiernie. W poprzednich tomach, mimo piętna wieszczki, które na sobie nosi, Meg była zdeterminowana i pomysłowa, chciała się użyć żyć w społeczności i z dnia na dzień emanowała coraz większą siłą. Teraz jest płaczliwa i bezradna, zupełnie jakby wykonała potężny krok w tył. Nie mogłam na nią patrzeć. 

Od początku wiemy, co się wydarzy, autorka wcale tego przed czytelnikiem nie kryje, ale jest to tak rozwlekłe, tyle tu skupiania się na kolejnych drobiazgach, że historia bardzo na tym traci. Wiadomo, że gdy padną ludzkie osady, Inni będą musieli stać się samowystarczalni, ale gdy po raz kolejny pojawiło się stwierdzenie, że trzeba więcej papieru toaletowego i kobiecych rzeczy..., dosłownie padłam. 

Mogło być lepiej, bo samo pokazanie, jak trwają przygotowania do Armagedonu, jest zasadne, owszem. Wystarczyło odchudzić tom o jedną trzecią i naprawdę fabuła dostałaby lekkości i tempa. 

Czwarty tom serii nie zniechęcił mnie do lektury piątego, który obecnie czytam, jednak tym razem autorka naprawdę przedobrzyła. Rozumiem, co i dlaczego chciała pokazać, ale wyszło tego za dużo i fabuła straciła ten uroczy polot, który tak zachwycał w pierwszym i drugim tomie. I nawet tajemnicy, pierwotni Terra indigena w finale nie uratowali sytuacji.

piątek, 10 listopada 2017

Virginia C. Andrews: Willow

Autor: Virginia C. Andrews
Tytuł: Willow
Seria: Rodzina De Beers, t.1
Stron: 464
Wydawca: Prószyński i S-ka







Powieść Willow otwiera nową serię Virginii C. Andrews, autorki bestsellerowych Kwiatów na poddaszu. 
Główną bohaterką jest niespełna 20-letnia  Willow, tytułowa bohaterka książki, która, warto o tym powiedzieć od razu, nie skończy się na jednym tomie. Dlaczego wspominam o tym od razu? Ponieważ mam takie mgliste przeczucie, że gdyby wydarzenia skondensować w jednym tomie, cała historia wiele by na tym zyskała. Ale po kolei. 

Gdy poznajemy Willow, dziewczyna  właśnie dostaje wiadomość z domu o śmierci ukochanego ojca. Bohaterka wraca do domu, by dopełnić formalności pogrzebowych. 
Dorastająca Willow nie miała łatwego życia, od zawsze bowiem miała tę świadomość, pieczołowicie zresztą przypominaną przy każdej okazji przez matkę, że jest dzieckiem adoptowanym. Niby to żaden wstyd, gdyby nie fakt, że biologiczną matką dziewczynki, była jedna z pacjentek kliniki psychiatrycznej należącej do ojca Willow, znanego i szanowanego psychiatry. 
W dniu pogrzebu ojca, dziewczyna poznaje dalszy ciąg sekretu i od tej chwili chce dotrzeć do swoich korzeni, postanawia więc odnaleźć swoją prawdziwą matkę. 
Pod pozorem prowadzenia badań do pracy magisterskiej, Willow przybywa do Palm Beach. Życie pełne luksusu i blichtru szybko wciąga młodą, nieco naiwną dziewczynę. Czy Willow odnajdzie to, po co przyjechała? 

Zaczyna się bardzo obiecująco. Rezolutna nad wiek dziewczynka, dręczona psychicznie przez zadufaną w sobie adopcyjną matkę, niby kochana przez ojca, który zachowuje się tak, jakby się bał okazać jej tę miłość. Wszystko dokładnie wyjaśnia się, gdy umiera ojciec Willow, a skrywana głęboko prawda wychodzi na jaw. Kierowana wewnętrznym przymusem dziewczyna postanawia odnaleźć swoją prawdziwą matkę i dowiedzieć się, jak się miały sprawy z jej rodzicami. Od tego miejsca właściwie można mówić o tendencji spadkowej, bo od razu wiemy, co się wydarzy. Słowem, nie ma tu żadnej tajemnicy. 
Wizyta w Palm Beach wlecze się w nieskończoność, dziewczyna wchodzi w kręgi miejscowej elity i czeka na okazję... by móc porozmawiać z biologiczną matką. Jakby nie mogła tego zrobić od razu. 
Nie czytałam innych książek tej autorki, nawet gorączka Kwiatów na poddaszu jakoś mnie ominęła, choć nie powiem, noszę się z zamiarem przeczytania tej słynnej serii. Gdybym jednak nie miała pewności, że inne książki tej autorki są znacznie lepsze, to lektura Willow nie zachęciłaby mnie do sięgnięcia po inne pozycje tej autorki. Willow jako bohaterka jest faktycznie mądra, sympatyczna i dobra, ale w moim odczuciu to, że nie skonfrontowano jej z okrutnym światem czy ludzką podłością, jest zwyczajnie marnowaniem potencjału i fabuły i postaci. 

Myślę, że miłośnicy prozy V.C. Andrews zechcą po Willow sięgnąć i z pewnością się im ona spodoba, wszak wierny fan, wszystko przyjmie. Dla mnie jednak, jako początkującej w tym temacie, opowiedziana w ten sposób historia, to zdecydowanie za mało.


 Dziękuję!

wtorek, 7 listopada 2017

Elle Kennedy: Cel

Autor: Elle Kennedy
Tytuł: Cel
Seria: Off-campus t.4
Stron: 426
Wydawca: Zysk i S-ka









Kiedy Tuck zwraca uwagę na Sabrinę, doznaje olśnienia. Czuje to coś i już wie, że to dziewczyna dla niego. Ona jednak ma opinię zimnej zołzy i już na starcie uprzedza go, że nie interesują ją stałe związki czy choćby regularne randki. 
Czy czawrty w grupki sympatycznych hokiestów z serii Off-campus podbije serce przyszłej pani prawnik? 
 
Oryginalny tytuł książki brzmi The goal i myślę, że dość trafnie określa to sytuację głównych bohaterów. To, co miało być jednorazową przygodą bez zobowiązań, szybko owocuje nieplanowaną ciążą, sprawiając, że życie ulega drastycznej zmianie, a dorosłość przychodzi szybciej niż się pierwotnie planowało. To, o czym Hannah i Garret czy Logan i Grace zapewne pomyślą dopiero za kilka lat, a Dean i Alie z pewnością nieprędko, dopada Tucka i Sabrinę. Bohaterowie muszą zweryfikować swoje plany życiowe, tak aby pogodzić studia i pracę z wychowywaniem dziecka. Dla jednej osoby byłoby to niewykonalne, we dwoje, cóż, może dadzą radę. 

Gdy ocenia się serię jako całość, z czystym sumieniem można powiedzieć, że jest to jedna z lepszych serii spod znaku young adult romance. Miłym dla czytelnika jest podczas lektury finałowego tomu, zobaczyć co się dzieje z poznanymi wcześniej bohaterami. 
Gdyby miała oceniać Cel w kontekście pojedynczej książki, to chyba plasowałaby się gdzieś po środku. Najlepsza i najbardziej wysmakowana byłą jedynka. To, jak Garrett walczył o Hannah chwytało za serce. Trochę sztucznie wyszło z Loganem i Grace, ale ogółem było ok. Miłym zaskoczeniem okazała się historia Deana i Allie, chyba głównie dlatego, że było tak ostro i erotycznie. 
Jeśli idzie o Tucka i Sabrinę, to nie da się ich nie lubić. Tuck to facet, o jakim marzy każda kobieta: lojalny, odpowiedzialny, rycerski, świetny ojciec i partner. Zrozumiałe wydają się zawziętość i  upór Sabriny, która jeśli chce wyrwać się z biedy, musi postawić na naukę. Czy w napiętym grafiku ambitnej studentki znajdzie się miejsce dla drugiej osoby? To się okaże, w końcu dla chcącego nic trudnego. 

Cel to bardzo przyjemna, zabawna i ciepła opowieść o dojrzewaniu do miłości, rodzicielstwa, czy byciu w związku. Polecam.

piątek, 3 listopada 2017

Szwadron pierożkowy i sekcja kluskowa czyli Kung Fu Panda 3

Tytuł: Kung Fu Panda 3
Reżyseria: Jennifer Yuh, Alessandro Carloni
Scenariusz: Jonathan Aibel, Gelnn Berger
Czas trwania: 95 min.
Wytwórnia: Dream Works







W życiu każdego wojownika przychodzi taki czas, gdy z ucznia musi stać się mistrzem. Czy jednak tłustawy i dziecinny Po jest na taką zmianę gotowy? 

Generalnie jest bardzo dobrze. Po jest szczęśliwy. Ma przyjaciół, cieszy się powszechnym szacunkiem, dobrze dogaduje się ze swoim tatą panem Pingiem. Ale uczyć innych? No cóż, Po nie czuje się dobrze w roli nauczyciela, będzie jednak musiał się przemóc, gdyż Chinom grozi nowe niebezpieczeństwo. Oto z Zaświatów wydostał się generał Kai, który opanował sztukę zabierania wielkim wojownikom ich chi. Dzięki temu on sam staje się coraz silniejszy. Jego ostatecznym celem jest Smoczy Wojownik. Aby go pokonać Po musi opanować tę samą sztukę: dawania i odbierania chi. Oj, nie będzie łatwo.

Jak na początku nie byłam przekonana do tej animacji, tak teraz, z odcinka na odcinek, jestem coraz bardziej zachwycona. 
Trzecia część pozwala się bliżej przyjrzeć naturze pand. Wraz z Po trafiamy do wioski zamieszkałej przez pandy i mamy wiele okazji do śmiechu, zwierzęta te bowiem są jak starożytni epikurejczycy; kochają jeść, relaksować się, znowu jeść, bawić się i niczym nie przejmować. Jednocześnie wychowanie, które odebrał Po od swojego przybranego taty, odróżnia go od krewniaków, co może stać się jego największym atutem w walce z Kaiem. 
Spotkanie dwóch ojców: biologicznego i przybranego owocuje całą masą zabawnych sytuacji. Zazdrosny o syna pan Ping postanawia bowiem nie odstępować Po na krok i bierze ze sobą w podróż całą masę jedzenia, aby, broń Boże, nie zgłodniał. 

Ponownie twórcy filmu zastosowali tę samą zasadę co w części drugiej. Zbyt poważne chwile, łagodzi się dowcipem lub banalną gafą. 
Mocniej niż w poprzednich częściach uwagę zwraca przepiękna muzyka kojarząca się z kulturą Wschodu. Zadbano także o kolorystykę, dobrze widoczną zwłaszcza w barwach szat i wnętrz. 

Kung Fu Panda 3 jest zabawny, zaskakuje ciekawym zakończeniem, a przesłanie jest jasne. Cenniejsze jest dawanie, niż branie, a rodzina i bliscy to najważniejsza rzecz w tym i przyszłym życiu. Jednocześnie zgodnie z zasadą, że nietypowe metody są najlepsze pokazuje, że warto wydobyć z ucznia jego naturalne predyspozycje i zdolności, a wtedy osiągnie on sukces. 

Pokochałam świat Po i jego przyjaciół. To świetna animacja dla całej rodziny, do obejrzenia nie raz, a kilka razy. Polecam!