niedziela, 31 maja 2020

Stephen King: Jest krew

Autor: Stephen King
Tytuł: Jest krew
Stron: 512
Wydawca: Prószyński i S-ka







Książka zatytułowana Jest krew opisem z tyłu okładki sugeruje tematyczny powrót do wydarzeń z powieści Outisder, jednak, uważam słusznie, to opowiadanie znajduje się na końcu zbioru, po trzech innych, równie dobrych.  

Gdybym chciała podać jakiś wspólny dla tych historii motyw powiedziałabym, że każde z opowiadań zbliża się do motywu śmierci oraz utraty kogoś, choć oczywiście, jak to u Kinga bywa przedstawione jest w specyficzny, czasem szalony, czasem makabryczny sposób.
Opowiadanie Telefon pana Harrigana klimatycznie kojarzyło mi się z latami 80. choć jego akcja toczy się zupełnie współcześnie. Jest to historia niezwykłej i niełatwej przyjaźni między tytułowym panem Harringtonem, miejscowym bogaczem na emeryturze i nastoletnim Craigiem, który zatrudnia się u mężczyzny, by mu czytać. Pan Harrington nie jest zwolennikiem nowoczesnej technologii, od smartfona i internetu woli prenumeratę gazet. Z czasem jednak chłopiec przekonuje go do kupna smartfona. Niespodziewanie urządzenie stanie się łącznikiem pomiędzy światem żywych i umarłych oraz wpłynie na całe dorosłe życie Craiga. 
Opowiadanie bardzo mi się podobało i zastanawiałam się, czy  poglądy pana Harringtona  na temat  współczesnej technologii nie są poniekąd tym, co sam King uważa na ten temat. 

Życie Chucka jest dość pomysłowe, choć po przeczytaniu pierwszych stron spodziewałam się, że będzie o czymś zupełnie innym.Potem jednak bardzo spodobał mi się pomysł przedstawienia życia bohatera od końca do początku oraz sama idea, że gdy umiera jeden człowiek, to ginie całe jego uniwersum.
Opowiadanie Szczur traktuje o niespełnionym pisarzu, który pragnie stworzyć swoją powieść życia i udaje się w tym celu na odludzie. Jaką cenę zdecyduje się zapłacić za opus magnum? Motyw szczura już się u Kinga pojawił stąd moje skojarzenie z opowiadaniem 1922.
Ostatnie opowiadanie wraca tematycznie do kwestii outsidera czyli istoty żywiącej się ludzkim cierpieniem i bólem. Holly Gibney znana z serii Pan Mercedes  i z powieści Outsider ponownie trafia na ślad kolejnej  istoty i z uporem godnym najlepszego maniaka detektywa postanawia się z nim rozprawić.

Przyjemnie było ponownie zanurzyć się w wykreowanym przez Kinga świecie. Pisanie o zwykłych, codziennych problemach i okraszanie ich odrobiną horroru bądź fantastyki to idealny przepis na dobrą, wciągającą historię. Traf chciał, że nadarzył się zimny, deszczowy dzień i zbiór Jest krew okazał się idealną pozycją na takie popołudnie. Pierwsze trzy opowiadania można czytać niezależnie od  innych książek Kinga, nie polecam jednak lektury Jest krew bez znajomości powieści Outsider, bo  jest to jakby kontynuacja, kilka razy wspomina się o tamtych wydarzeniach i żeby właściwie odebrać to opowiadanie, należy znać tamtą powieść.
Jest krew, zbiór czterech opowiadań to świetna propozycja na popołudnie w domu. Łatwo wciągnie czytelnika, każąc zapomnieć od tym co obok i na kilka godzin przykuje do fotela. To wspaniała rozrywka. Polecam.


Dziękuję!

czwartek, 7 maja 2020

Kelly Rimmer: Tego ci nie powiedziałam

Autor: Kelly Rimmer
Tytuł: Tego ci nie powiedziałam
Stron: 448
Wydawca: Znak







Bardzo lubię książki, które sugerują jedno, a dają więcej niż się czytelnik spodziewa. 
Sięgając po powieść autorstwa Kelly Rimmer spodziewałam się kolejnej historii spod znaku wojny i okupacji, a tymczasem otrzymałam wspaniałą historię rodzinną obejmującą 4 pokolenia.  
Zaczyna się dość zagadkowo. Krótki wstęp zabiera nas do do Związku Radzieckiego roku 1942. W obozie przejściowym dla uchodźców dwójka młodych ludzi bierze ślub. W brzydocie koszmaru wojny to wydarzenie jest jak promyk słońca i mimo koszmarnych warunków tu panujących, wiele osób bardzo się z tego cieszy. Sama panna młoda ma dość mieszane uczucia. Wychodzi za mężczyznę swojego życia, ale ma świadomość, że kłamie. Dlaczego? Tego dowiemy się wiele lat później. 
Kolejny rozdział przenosi nas do współczesności, gdzie Alice,  młoda matka musi się zmierzyć z gniewem swojego autystycznego syna. Incydent ma miejsce w markecie, a jedyny sposób, by Eddie, bo tak ma na imię chłopiec, przestał, to zmęczenie 7-latka. Przysłowiowym gwoździem do trumny okazuje się fakt, że wiekowa babcia Alice, Hanna, doznała udaru i prawdopodobnie już nie wróci do zdrowia. Hanna jest dla Alice bardzo ważna i gdy babcia prosi ją, by pojechała do Polski i odnalazła ślady jej dawnego życia, kobieta decyduje, że spełni jej prośbę. 

Tak zaczyna się ta historia. Inspiracją do jej napisania były prywatne doświadczenia autorki powieści, której to dziadkowie byli Polakami. Ponieważ zmarli oni w latach 80, Kelly Rimmer niewiele wiedziała o ich przeszłości. Zdecydowała się więc na podróż do Polski, gdzie odkryła rodzinną opowieść. Tę opowieść nieco zmodyfikowała i tak powstała książka, której oryginalny tytuł mógłby brzmieć: rzeczy, o których nie mogę mówić. Dlaczego? Bo były zbyt trudne, by je wypowiedzieć słowami, by wracać do nich choćby jedną myślą. Bo ten, kto nie widział i nie doświadczył, nie zrozumie w pełni koszmaru jakim jest wojna, wysiedlanie ludności, prześladowanie Żydów, świadomość, że jest się intruzem we własnym kraju. 

Oczami dorastającej Aliny Diakow śledzimy pogarszającą się sytuację w jej rodzinnej Trzebini, która jest taką Polską w miniaturze. Alina, początkowo nieco trzpiotowata i lekkomyślna nastolatka, przekona się na własnej skórze, jak wiele różnych postaw ludzkich generuje sytuacja okupacji. Ludzie, którzy są sąsiadami i których na co dzień dobrze znamy, mogą się nagle znaleźć po drugiej stronie z racji przekonań czy chęci zysku. Jak wiele jest w stanie znieść człowiek, aby zapewnić ukochanej osobie schronienie, jedzenie i bezpieczeństwo. Czytelnik dojrzewa wspólnie z Aliną i takie prezentowanie historii bardzo mi się podobało. 

Równie wartościowy jest współczesny wątek Alice i jej rodziny, w której jedno dziecko jest mega genialne, a drugie tak inne, że trudno to sobie wyobrazić. Autorka nie skupiła się na samym autyzmie; pokazała dwie bardzo ciekawe postawy rodziców, którzy zupełnie odmiennie tłumaczą sobie zachowania syna. Oddana, opiekuńcza matka oraz nieco chłodny i sceptyczny ojciec, naukowiec. Wyjazd Alice do Polski i konieczność rozstania uświadomi obojgu, że każde z nich miało trochę racji i każde się trochę myliło. Wątek Eddiego był momentami komiczny, ale także bardzo mi się podobał. 

Co tu dużo mówić; powieść Kelly Rimmer jest wspaniała. Zaciekawia od samego początku, nie nuży, a na koniec wzrusza. I to bardzo. Spotkanie dwóch wiekowych bohaterek wycisnęło mi łzy z oczu.
Takich książek nie trzeba zbytnio polecać, bo świetnie obronią się same. Niemniej jednak naprawdę warto po nią sięgnąć i przeczytać. Spodoba się ona nie tylko tym, którzy lubią powieści z czasów II wojny światowej. Miłośnicy sag rodzinnych i dobrych powieści obyczajowych także powinni być usatysfakcjonowani. Dla mnie książka ta jest świetnym powodem, by sięgnąć po inne tytuły tej autorki, co też niebawem uczynię.
Polecam bardzo, bardzo. Naprawdę warto.



Dziękuję!

niedziela, 3 maja 2020

Holly Black: Las na granicy światów

Autor: Holly Black
Tytuł: Las na granicy światów
Stron: 400
Wydawca: Jaguar





Holly Black tak kreuje swoje światy, że czytelnik wciąż pragnie do nich wracać i przeżywać wraz z bohaterami nowe przygody. Dlatego bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że na rynku czytelniczym ukazała się powieść luźno nawiązująca do trylogii o Jude i Cardanie. Jej przeczytanie zajęło mi jeden wieczór i nie był to czas zmarnowany. Wręcz przeciwnie i szkoda tylko, że tak szybko się skończyło i nie ma teraz kolejnej historii, którą można by nasycić maniakalny głód tego rodzaju opowieści. 

Tym razem dla odmiany po trylogii Okrutny książę, akcja Lasu na granicy światów toczy się w ludzkiej rzeczywistości, ponieważ jednak świat elfów jest bardzo, bardzo blisko, całe miasteczko Fairfold żyje poniekąd zarówno w jego blasku, jak i cieniu. Generalnie te dwie rzeczywistości nie łączą się ze sobą, ale. No właśnie jest zawsze to ale. Czasem więc ktoś tu znika, zwłaszcza ciekawscy turyści, których tu pełno. Czasem elfy próbują podmienić dzieci. A w starym lesie stoi szklana trumna, w której na podobieństwo Śpiacej Królewny, spoczywa od nie wiadomo jak dawna, rogaty chłopiec. Nikt już nie pamięta ile lat tam jest i miejscowi oswoili się z nim na tyle, że rogaty chłopiec, a raczej młodzieniec, jest niemym świadkiem dorastania kolejnych pokoleń, które najchętniej imprezują w pobliżu miejsca jego  spoczynku. Leżący na jedwabiach elf, słucha licznych wyznań, staje się obiektem wielu pragnień i obsesji, osobą na robionych od niechcenia selfie i wciąż milczy. Ale czy aby na pewno niczego nie słyszy? 

Hazel i jej brat Ben, dzieci artystów - hippisów, od zawsze marzyli, że to oni przebudzą śpiącego chłopca. Doskonale świadomi udziału elfiej magii w ich życiu, przez pewien czas nawet walczyli z potworami, które przenikały do ludzkiego świata. Zbyt późno zdali sobie jednak sprawę, że przebudzenie i uwolnienie elfa, nie będzie końcem bajki, lecz początkiem wielkich kłopotów, w których znajdą się oni, ich przyjaciele i bliscy. Gdy Rozpacz zaśpiewa swą żałosną pień, a złowrogi Król Olszyn zażąda magicznego miecza, tylko od młodych Evansów będzie zależało, czy uratują wszystkich i pokonają mroczne siły. 

Ponownie Holly Black nie zawiodła. Znowu zabrała mnie do świata, w którym elfy są pociągające i niebezpieczne, a ludzie podatni na ich urok. Jednocześnie, choć te dwie rasy są tak od siebie różne, jakiś niewidzialny magnes przyciąga je do siebie, zupełnie jakby każda z grup miała coś, czego pragnie dla siebie ta druga. Autorka nie unika trudnych tematów, przedstawiając je w subtelny i prosty sposób. Rodzice nie zawsze są idealni i dobrymi opiekunami stają się dopiero z wiekiem, albo też nigdy. Chłopcu może się podobać inny chłopiec i nic w tym złego, a dorastająca dziewczyna może mieć etap, gdy fascynuje ją przemoc, która daje jej poczucie siły. 

Las na granicy światów to pięknie skonstruowana i barwnie opowiedziana historia. Lubię czytać o detalach elfich biesiad i lubię, gdy tworzą się niezwykłe, skomplikowane, pikantne relacje między bohaterami. Lubię ten baśniowy, magiczny klimat z nutą mroku, a w niej zwykłe, ludzkie dylematy. 
Czytelnikom, którzy pokochali Okrutnego księcia, ta pozycja z pewnością przypadnie do gustu. Można ją w zasadzie czytać bez znajomości trylogii. 
To dobry kawałek fantasy i aż szkoda, że to pojedyncza powieść. Bo tak bardzo chciałoby się jeszcze.